Kard. Müller: Komunizm jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem – to zasadniczo bezbożny ateizm

„Przywódcy w Waszyngtonie, Moskwie i Pekinie muszą zdać sobie sprawę, że lada chwila będą musieli zdać sprawę na Bożym sądzie, gdzie nie będą mogli już dłużej ukrywać się za głupią propagandą swoich rzeczników prasowych” – podkreśla z mocą kard. Gerhard Ludwig Müller w wywiadzie, którego udzielił Lotharowi C. Rilingerowi.

 

Lothar C. Rilinger: Zacznijmy od pytania teologicznego. Czy Bóg, Trójjedyny Bóg chrześcijaństwa, ma swoje miejsce w komunizmie?

Kardynał Gerhard Ludwig Müller: „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8.12). Ta prawda jest sumą całej naszej wiedzy o Bogu. Umiłował nas tak bardzo, że oddał swojego jedynego Syna na krzyżu, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (por. J 3, 16).

Komunizm, z jakim mamy do czynienia w Manifeście Komunistycznym z 1848 roku oraz w pismach Karola Marksa i jego polityczno-ideologicznych uczniów Lenina, Stalina, Mao Tse-Tunga, Pol Pota oraz ich wspólników i satelitów, jest zasadniczo ateizmem. Przejawia się to w triadzie „bezbożny-bezlitosny-bez miłości”. Nie kto inny jak Aleksander Sołżenicyn, jedna z najbardziej znanych jego ofiar, stwierdza  to w swoim dziele „Archipelag Gułag”. Marks nie tylko zaprzecza istnieniu Boga jako źródła wszelkiego stworzenia i celu dążenia każdego człowieka do prawdy i szczęścia. Deklaruje, że religia w ogóle jest niebezpieczną iluzją i autodestrukcyjnym opium ludzi i dla ludzi. To tylko ironia historii, że właśnie dechrystianizacja zachodniej cywilizacji niszczy ludzi psychicznie i fizycznie poprzez masowe używanie prawdziwych narkotyków, a prawna liberalizacja zażywania narkotyków jest świętowana jako postęp – na drodze do samozniszczenia. Włodzimierz I. Lenin, założyciel Związku Sowieckiego i czołowa postać ateistycznego Nowego Porządku Świata, wysnuł bezwzględny wniosek z marksistowskiego ateizmu już w 1905 roku w swoim tekście „Socjalizm a religia”: „Proletariat rewolucyjny dopnie tego, aby religia istotnie stała się dla państwa sprawą prywatną. W tym zaś oczyszczonym ze średniowiecznej pleśni ustroju politycznym proletariat poprowadzi zakrojoną na szeroką skalę otwartą walkę o zniesienie niewoli ekonomicznej, tego rzeczywistego źródła religijnego ogłupiania ludzkości”.

Konsekwencje zaprzeczenia Boga jako stwórcy dobrego świata, który odzwierciedla Jego dobroć i miłość, oraz jako zbawiciela ludzkości od grzechu i śmierci, można dostrzec w nihilistycznym obrazie człowieka, który ukazuje swoje satanistyczne oblicze na każdej stronie i w każdym działaniu materializmu dialektycznego i historycznego. Fiodor Dostojewski przepowiedział już konsekwencje ateistycznego socjalizmu w swojej powieści „Biesy”. Dla Marksa istota ludzka nie jest osobą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga z niezbywalną godnością, ale zespołem warunków ideologicznych i społecznych. Człowiek jest całkowicie zdany na łaskę kolektywu – państwa, narodu, klasy, rasy – i jest jedynie materiałem służącym do budowy utopijnego porządku społecznego. Zatem bez Boga nie ma niezbywalnych praw człowieka wynikających z naturalnej i objawionej woli ich boskiego Stwórcy, a jedynie mają one jedynie wypływać czystej woli władzy despotów i autokratów.

Dlatego poprzez oświecenie społeczeństwa i propagandę, jak to później zrobili narodowi socjaliści (Hitler, Mein Kampf; Alfred Rosenberg, Mit dwudziestego wieku, Goebbels), można zmieniać i manipulować świadomością ludzi w taki sposób, że przyjmują oni zaszczepione im szalone idee do swego życia i natury. Ideologia woke jest tylko neomarksistowskim wariantem o podobnie niszczycielskich konsekwencjach, jak w przypadku realnego socjalizmu, kiedy ludzie są przekonywani, że – wbrew wszelkim faktom biologicznym – mogą określić własną płeć lub zmienić ją poprzez operację medyczną.

Niektórzy przedstawiciele Kościoła, którzy w swojej dewocyjnej naiwności nie są w stanie przeanalizować ateistycznych podstaw neomarksistowskiej ideologii gender, sądzą, że muszą unowocześnić Kościół, idąc na kompromis z ateistyczną antropologią w moralności seksualnej. Ale czyniąc to, zdradzają jedynie swoją wątpliwość, co do tego, że sam Bóg jest autorem i gwarantem godności osoby ludzkiej, zarówno w jej naturze duchowej i fizycznej, jak i w jej swobodnym samostanowieniu w kontekście właściwych historycznych i społecznych warunków życia. Wszystkie materialistyczne ateizmy, od francuskich jakobinów i niemieckich narodowych socjalistów po rosyjskich bolszewików i chińskich komunistów, do głębi nienawidzą Boga i życia, a także Chrystusa i Jego uczniów. Komuniści, w zadziwiającej harmonii z faszystami i międzynarodowym terroryzmem politycznym, mają na sumieniu najgorsze prześladowania chrześcijan w historii. Ich okrzykiem bojowym jest brutalna walka z małżeństwem i rodziną, z życiem nienarodzonych, chorych i starszych poprzez aborcję i wspomagane samobójstwo. Nienawidzą ustanowionej przez Boga pozytywnej różnicy między mężczyzną a kobietą. Jako (monistyczni) materialiści zaprzeczają jakościowej różnicy między ludźmi a zwierzętami. Ich przywódcy oddają sobie cześć w gigantycznych posągach i plakatach niczym pogańscy bożkowie.

Ponieważ komunizm jest uważany za bezbożny, chcemy omówić zakres, w jakim chrześcijanie mimo wszystko pochwalają komunizm w celu zbudowania bardziej sprawiedliwego świata. Podstawą komunizmu jest ustanowienie własności jako „ludowej” lub wspólnej, przy czym członkowie ludu, tj. obywatele, nigdy nie zostali zarejestrowani jako właściciele wspólnej własności w księdze wieczystej. W swojej encyklice Rerum Novarum papież Leon XIII sformułował katolicką doktrynę społeczną, którą należy rozumieć jako położenie kresu utopii marksistowskich, a następnie komunistycznych. W przeciwieństwie do komunizmu, Leon XIII domagał się własności prywatnej dla każdego członka nie tylko Kościoła, ale także społeczeństwa, ponieważ dobrobyt osobisty, a tym samym odmianę własnej sytuacji społecznej, można osiągnąć jedynie poprzez obietnicę możliwości, a nawet pozwolenia, na stanie się właścicielem. Czy idee Leona XIII są przestarzałe?

Marksizm-leninizm zarówno w teorii, jak i w praktyce nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością społeczną, poza propagandą biur politycznych i rażąco głupimi przekonaniami ideologów marksizmu. Z drugiej strony, dla wykorzenionych religijnie intelektualistów Zachodu komunizm był mile widzianą religią zastępczą, z którą flirtowali (Jean-Paul Sartre). Także dla filozofów, którzy świadomie zerwali z chrześcijaństwem, zakochali się w narodowym socjalizmie, który rzucił złe światło na ich pytanie o sens bytu (Martin Heidegger).

Jedyną realną odpowiedzią na rewolucję przemysłową XIX wieku i wyzwania dzisiejszego globalizmu techniczno-medialnego jest katolicka nauka społeczna. Tam, gdzie została ona wprowadzona w życie polityczne, sprawdziła się znakomicie (np. w Republice Federalnej Niemiec po straszliwych doświadczeniach z ateistycznym totalitaryzmem narodowych socjalistów). Nie będzie doskonałej sprawiedliwości na ziemi tak długo, jak długo świat będzie pod władzą grzechu. Pełnia zbawienia nadejdzie dopiero po Sądzie Ostatecznym, gdy Królestwo Boże zostanie urzeczywistnione w swej doskonałej formie. U zarania dziejów Bóg stworzył raj (jako uosobienie komunii z Bogiem w świecie, który miał służyć człowiekowi), jednak człowiek utracił go przez grzech – nie w sensie mitycznym, ale poprzez decyzję wolnej woli. A przez swoje wcielenie, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie Syn Boży przywrócił nas do raju Nowego Nieba i Nowej Ziemi, które objawią się dopiero pod koniec naszej ziemskiej pielgrzymki między wyzwaniami świata a pociechami Boga (por. Sobór Watykański II, Lumen gentium 8). Człowiek, który chce uczynić się swoim własnym bogiem, stwórcą i zbawicielem, staje się jedynie narzędziem diabła (Hitler, Stalin itp.), a zamiast raju na ziemi, pojawia się piekło na ziemi (Auschwitz, Gułag, pola śmierci, chińska rewolucja kulturalna; biblijni jeźdźcy Apokalipsy).

Marks odróżnia pracownika najemnego od właściciela środków produkcji. Aby wyrównać tę różnicę, komunizm wzywa do walki klas. W walce klas trzeba opowiedzieć się po stronie jednej części społeczeństwa. Czy opowiedzenie się tylko po jednej ze stron, a tym samym przeciwstawienie się drugiej, można pogodzić z chrześcijańską ideą, że wszyscy ludzie mogą wejść do królestwa Bożego?

–  Najwyraźniej kapitalizm manchesterski, podobnie jak dzisiejsza przepaść między masą ubogiej ludności świata a elitami władzy, informacji i finansów, był nie tylko przypadkowym wynikiem rewolucji techniczno-przemysłowej, ale także ateistycznego poglądu liberalnej burżuazji na ludzkość z jej (darwinistycznym) przekleństwem lub ideałem walki wszystkich przeciwko wszystkim (już od Tomasza Hobbesa) i prawem najsilniejszych (kolonializm, imperializm, rasizm, nacjonalizm). Jeśli przyjmiemy metaforę „walki”, to biblijnie odnosimy się do walki człowieka, który z pomocą łaski Bożej odważnie przeciwstawia się niszczycielskiej sile zła w swojej duszy i w świecie zewnętrznym. Komunistyczni socjaliści z ich walką jednej klasy społecznej przeciwko drugiej i narodowi socjaliści (Mein Kampf Hitlera) z ich wojną „rasy panów przeciwko rasowo gorszym podludziom” oznaczają fizyczne i społeczne, a także psychiczne podporządkowanie i zniszczenie wszystkich bliźnich, których uznają za swoich wrogów.

Z drugiej strony my, chrześcijanie, kochamy wszystkich i każdą osobę jako naszych braci i siostry, w tym grzeszników, a nawet naszych nieprzyjaciół, ponieważ mają oni Boga za Ojca, który zachowuje drzwi nawrócenia otwarte dla każdego. „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału” (Ef 612), ale przeciwko złym duchom, które zaciemniają umysły ludzi i zatruwają ich serca. Naszą „zbroją” (Ef 6, 13) jest sprawiedliwość, Ewangelia pokoju, wiara, nadzieja i miłość.

Walka klasowa może być również prowadzona z użyciem przemocy. Czy dopuszczalne jest egzekwowanie Bożego nauczania siłą?

– Już w II wieku Ireneusz z Lyonu pisał przeciwko gnostykom wszystkich czasów: „Bóg uczynił człowieka wolnym od początku, posiadającym własną moc, tak jak czyni to jego własna dusza, aby być posłusznym żądaniom (ad utendum sententia) Boga dobrowolnie, a nie ze względu na zmuszenie przez Boga. U Boga nie ma bowiem przymusu” (Przeciw herezjom IV 37, 1). W przemówieniu wygłoszonym w Ratyzbonie w 2006 r. papież Benedykt XVI po raz kolejny podkreślił, że Bóg jest rozumem, a wszelka destrukcyjna przemoc jest z nim sprzeczna. Tak zwani islamiści mogą powoływać się na Boga – choć bluźnierczo – ale ich czyny pokazują, że są narzędziami diabła, „od początku zabójcy i kłamcy” (J 8:44). Syn Boży cierpiał niesprawiedliwą przemoc na własnym ciele bez wzywania dwunastu legionów aniołów z nieba i kazał Piotrowi schować miecz. Tylko poprzez miłość możemy zatrzymać spiralę przemocy.

Często się mówi, że wczesne chrześcijaństwo można porównać do komunizmu. Oba systemy propagują wspólne korzystanie z własności. Czy wczesne chrześcijaństwo nawoływało do zniesienia własności osobistej, czy też nie miało na myśli społecznego obowiązku własności – tak jak jest on sformułowany we współczesnych i prawnych terminach – kiedy żądano, aby wszystkie osoby korzystały z własności?

–  Chrześcijaństwo pierwszych wieków jest wynikiem wiary w ukrzyżowanego Chrystusa, Syna Ojca, i nie ma nic wspólnego z ateistycznymi systemami politycznymi komunizmu („wszystko jest własnością ludu”) i narodowego socjalizmu („ty jesteś niczym, lud jest wszystkim”), ani w istocie, ani w praktycznej realizacji. Chrześcijańska miłość bliźniego opiera się na prawdzie, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i otrzymaliśmy wszystkie nasze talenty i to, co z nich uczyniliśmy, jako dary od Boga. Dlatego chrześcijanin posiadający legalnie nabyte dobra duchowe i materialne nie może odmówić okazania miłosierdzia bratu, gdy widzi go w duchowej i materialnej potrzebie. Daje to początek uczynkom miłosierdzia co do ciała i co do ducha. W chrześcijaństwie indywidualny człowiek jest podmiotem swoich dobrych uczynków; w ateistycznym socjalizmie, gdzie człowiek nie istnieje jako osoba, jest anonimowym podmiotem zbiorowym w postaci totalnej władzy kontrolnej partii, która rozdziela dobra według własnego uznania. W swoim życiu duchowym prawdziwy chrześcijanin często myśli o słowach św. Pawła, które św. Augustyn często cytował przeciwko samowoli pelagian: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał” (1 Kor 4,7). 

Poprzez teologię wyzwolenia ubodzy mieszkańcy Ameryki Południowej mają zostać uwolnieni od swojego ubóstwa. Papież Franciszek jest bardzo blisko tej teologii. Chciałby, aby powróciło pierwotne chrześcijaństwo, które jego zdaniem zostało urzeczywistnione także w komunizmie. Czy można sobie wyobrazić, że to wyzwolenie ludzi oparte na teologii wykorzystującej środki doktryny komunistycznej będzie realizowane wyłącznie w walce klasowej z właścicielami środków produkcji lub przeciwko właścicielom?

–  Pierwotna teologia wyzwolenia chciała być teologią, czyli mową o Bogu, a nie pobożnie zakamuflowaną marksistowską socjologią polityczną. Oto jej podstawowe pytanie: jak można mówić o miłości Boga w obliczu materialnej i duchowej nędzy dużej części społeczeństwa, nie chcąc przełożyć zasad chrześcijańskiej antropologii i doktryny społecznej na praktykę polityczną i konstytucję demokratycznego państwa konstytucyjnego? Ci, którzy wciąż nie obudzili się z romantycznego snu w obliczu masowych zbrodni, które z konieczności wynikają z natury ateistycznego socjalizmu, przypominają śpiących uczniów Jezusa na Górze Oliwnej, którzy tchórzliwie opuścili go w godzinie męki.

Miliony ludzi zostało zabitych w imię komunizmu. Szacuje się, że w samych Chinach Mao ponad 75 milionów ludzi zostało zabitych przez działanie lub zaniechanie podczas Wielkiego Skoku i kolejne dwa miliony podczas Rewolucji Kulturalnej, a dodatkowe 100 milionów zostało pozbawionych zdrowia, własności i szans na życie. Miliony ludzi zginęły również w stalinowskim Związku Sowieckim, by wymienić tylko dwa przykłady. Już na tym tle łączenie komunizmu z chrześcijaństwem wydaje się niewłaściwe. Czy można zrozumieć ten argument?

– Każdy, kto łączy ateistyczny i mizantropijny komunizm z chrześcijańską wiarą w filantropijnego Boga, „który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy przez Jezusa Chrystusa" (por. 1 Tm 2, 4), nic nie rozumie.

Idea komunizmu, zgodnie z którą nie powinno być własności prywatnej, wydaje się znajdować odzwierciedlenie – choć bez pogardy dla człowieczeństwa jej bohaterów – w regułach niektórych kościelnych zakonów żebraczych. Czy życie zakonne może być zatem wykorzystywane jako model dla świeckiego życia wszystkich ludzi?

– Zakonny ideał ewangelicznego ubóstwa, wraz z charyzmatem posłuszeństwa i celibatu ze względu na królestwo niebieskie, wynika z wolności wyrzeczenia się prawowitych dóbr, które są uznawane właśnie za dary od Boga. Każdy ma swoje powołanie do życia w świecie w małżeństwie i rodzinie, które zakłada jako podstawę prywatny majątek zdobyty własną pracą, lub do życia według trzech wspomnianych rad ewangelicznych, na które może otworzyć się tylko na wezwanie Boga w indywidualnej wolności.  Komunistyczna propaganda, która odwołuje się do chrześcijańskiego życia zakonnego dla swojej stałej idei wyłącznej własności ludzi, może trafić tylko do tych, którzy nawet nie zaczęli rozumieć chrześcijaństwa i są gotowi sprzedać swoje chrześcijańskie prawo do sprawiedliwości społecznej za soczewicę bezbożnej i nieludzkiej ideologii.

Papież Franciszek wielokrotnie odnosił się do prawa człowieka do własności, cytując św. Jana Chryzostoma, mówiąc, że to, co posiadamy, nie należy do nas, ale zostało ukradzione ubogim. Ponadto odwołał się do powiedzenia Grzegorza Wielkiego, że jeśli dajemy coś ubogim, dajemy im tylko to, co do nich należy. Czy Ksiądz Kardynał podziela pogląd, że ludzie mogą stać się właścicielami tylko dlatego, że przywłaszczyli sobie to bezprawnie, tj. ukradli to, więc są zobowiązani zwrócić to biednym – rzekomym poprzednim właścicielom?

– Należy tutaj rozróżnić między tym, co papież mówi w imieniu Kościoła w zakresie doktryny, a tym, co odnosi się do jego prywatnej wiedzy na temat Ojców Kościoła. Prawo własności wynika z naturalnego prawa moralnego, ale jest powiązane ze społecznym przeznaczeniem własności i obowiązkiem solidarności ze społecznością, w której żyjemy. Jako ojciec i matka w rodzinie, jako obywatel w kraju, jako osoba ochrzczona za sprawy społeczne Kościoła, każdy z nich jest współodpowiedzialny za większą całość społeczności, nie myląc oczywiście wspólnoty osób z anonimowym kolektywem. Istnieje duża różnica między powiedzeniem w twarz rodzinie, która zbudowała swój własny prywatny dom, że ukradłeś go żebrakom proszącym o euro pod twoimi drzwiami, a nazwaniem super-miliarderów, którzy podwoili swoje fortuny w wyniku kryzysu koronawirusa, rabusiami, jak zrobił to ośmielił się nazwać św. Jan Chryzostom. Z pewnością nie jest w duchu Ojców Kościoła zbywanie żebraków kilkoma dolarami wręczonymi im przez multimiliarderów Agendy 2030 i ich inkluzywnego kapitalizmu. Zamiast powtarzać jak papuga ich refren: nie posiadaj nic, bądź szczęśliwy, powinniśmy przede wszystkim wykrzyczeć im to w twarz, aby mogli zastosować to do siebie.

Nawet jeśli Franciszek uznaje prawo wszystkich osób do własności, to jednak ogranicza powszechną ważność tego prawa, postulując hierarchię praw człowieka. Prawo człowieka dawnego właściciela – powszechnie znanego jako „bogaty” – musi zająć drugie miejsce po prawie człowieka nowego właściciela – powszechnie znanego jako „ubogi”. Czy można zaakceptować, że prawo człowieka do własności powinno mieć różną jakość w zależności od tego, kto się go domaga?

– Tak, trzeba to powiedzieć superbogatym z Nowego Ładu Światowego, którzy sami zaprosili się do Watykanu, aby reklamować swoje interesy na zdjęciach obok papieża Franciszka. A ubodzy w sensie Ewangelii to nie tylko ci, którzy otrzymują jałmużnę poza murami Watykanu, ale wielu zwykłych ludzi z rodzinami, którzy ciężką pracą zapracowali na skromny dochód i własny dom zgodnie ze swoją godnością i którzy są świadomi swojej godności, ponieważ nie chcą być zależni od pomocy państwa i biurokratycznej arbitralności.

Jak należy zarządzać wieloma zadaniami finansowymi Kościoła, jeśli jego członkowie nie są już w stanie generować środków finansowych potrzebnych do wypełnienia wielu zadań Kościoła z powodu niemożności ich wygospodarowania?

–  Kościół, jako wspólnota łaski, żyje całkowicie z pełnej miłości troski Boga o nas, ludzi, ale na tyle, na ile jest widzialnym bytem socjologicznym, potrzebuje również środków materialnych na tym świecie, aby móc wypełniać swoje zadania. Są to nie tylko jałmużny, które są zbierane dla poszczególnych potrzebujących, ale także warunki strukturalne, które muszą być na miejscu (pensje, budynki itp.). Pod tym względem wszyscy członkowie Kościoła mają moralny obowiązek ponoszenia tych materialnych ciężarów w ramach swoich możliwości, bez obciążania za to Boga jak naciągacz. Wszystko zawdzięczamy Jego łasce, łącznie z dobrymi uczynkami, do których nas uzdolnił i przeznaczył. Wszystkie dobre rzeczy, jakie czynimy dobrowolnie, są nam często zwracane przez Jego łaskę, co sprawia, że jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi.

Czy Ksiądz Kardynał uważa, że jest możliwe, aby papież Franciszek, pamiętając, iż socjologicznie określa siebie jako komunistę, zalecił Ukrainie, która została zaatakowana przez Rosję z naruszeniem prawa międzynarodowego, podniesienie białej flagi jako uznanego na arenie międzynarodowej znaku kapitulacji, aby umożliwić autokratycznie rządzącemu Putinowi zwycięstwo, a tym samym umożliwić mu aneksję Ukrainy?

–  Osobiście jestem zdania, że nie zauważył ambiwalentnej metafory białej flagi w szybkości wymiany słów podczas wywiadu. Konkretnie rzecz biorąc, trudno jest zdecydować, kiedy walka o wolność jest konieczna, a kiedy opór staje się daremny. Ale z pewnością chodzi teraz o powstrzymanie agresora, dla którego Ukraina jest tylko jednym z elementów jego geopolitycznej gry o władzę, a nie o zgodę na tchórzliwy i wątpliwy „pokój”, który byłby tylko całkowitym poddaniem się brutalnemu despotyzmowi.

Nasuwa się pytanie, w jakim stopniu Kościół, a w szczególności papież, powinien angażować się politycznie w politykę światową, czy powinien opowiadać się po jednej ze stron konfliktu lub wojny, czy raczej powinien wykorzystywać swoją wysoką pozycję moralną do mediacji między stronami i wzywać obie walczące strony do zawarcia sprawiedliwego pokoju i żądać od agresora zadośćuczynienia za szkody wyrządzone z naruszeniem prawa międzynarodowego?

–  Tak, papież i biskupi mają moralny obowiązek w Europie, która wciąż charakteryzuje się chrześcijaństwem, zakazać wojny jako środka politycznego i wezwać chrześcijan na całym świecie do modlitwy, aby Bóg zaszczepił myśli o pokoju w sercach odpowiedzialnych. Nasi 70-80-letni przywódcy w Waszyngtonie, Moskwie i Pekinie muszą zdać sobie sprawę, że lada chwila będą musieli zdać sprawę na Bożym sądzie, gdzie nie będą mogli już dłużej ukrywać się za głupią propagandą swoich rzeczników prasowych. „Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5, 10).

 

Wywiad ukazał się na portalu kath.net.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama