Nowy rozdział między USA a Stolicą Apostolską? Lista kwestii spornych pierwszej kadencji Trumpa była długa

Podczas pierwszej kadencji Trumpa Stany Zjednoczone przyjęły otwartą, konfrontacyjną politykę wobec watykańskiej polityki zagranicznej. Papież także nie ukrywał swojej antypatii. Czy za drugim razem działa lepiej? – zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.

Zdjęcia z audiencji papieskiej dla Donalda Trumpa w 2017 r. są niezapomniane: prezydent USA szeroko się uśmiecha, a Franciszek stoi obok niego z kamiennym wyrazem twarzy. Już wtedy było jasne, że głowy obu państw nie będą w stanie się porozumieć.

Lista kwestii spornych pod koniec pierwszej kadencji Trumpa była długa: Chiny, Bliski Wschód, migracje, klimat, broń jądrowa, kara śmierci. W żadnej z tych kwestii nie osiągnięto wspólnego stanowiska.

Różnice stały się widoczne już podczas kampanii wyborczej w USA w 2016 roku. Pochodzący z Argentyny zwierzchnik Kościoła katolickiego zajął jasne stanowisko, określając plan Trumpa dotyczący wzniesienia muru na granicy z Meksykiem jako „niechrześcijański”. Od tego momentu stosunki między obiema stronami stopniowo się pogarszały. Polityka „America first” (Ameryka na pierwszym miejscu) była pod wieloma względami dokładnym przeciwieństwem „braterstwa”, do którego wzywał Franciszek.

Ostatecznie dyplomaci obu stron dążyli do otwartej konfrontacji. Watykan publicznie opowiedział się przeciwko inicjatywie Trumpa na rzecz Izraela w regionie Bliskiego Wschodu. Stany Zjednoczone z kolei skrytykowały w mediach przedłużenie porozumienia między Watykanem a Chinami w sprawie mianowania biskupów, uznając je za niemoralne. Ten rozdźwięk  pozostawił głębokie blizny.

Za rządów prezydenta Joe Bidena udało się przywrócić równowagę dyplomatyczną. Tematów konfliktowych już prawie nie podejmowano. W to miejsce pojawiły się sygnały, że Waszyngton jest gotowy pójść na kompromis. Watykan wykorzystał tę okazję, aby odzyskać większy wpływ na losy supermocarstwa. Było to możliwe między innymi dlatego, że Biden potrzebował papieża jako politycznego sojusznika. Drugi po Johnie F. Kennedym prezydent USA wyznania katolickiego spotkał się z ostrą wrogością ze strony konserwatywnego skrzydła we własnym kraju. Kiedy niektórzy biskupi rozważali nawet odmówienie mu Komunii świętej z powodu jego liberalnego stanowiska w sprawie aborcji, papież stanął w jego obronie.

Biden niedawno odwdzięczył się Franciszkowi, przyznając mu najwyższe cywilne odznaczenie USA: Medal Wolności z Wyróżnieniem. Ustępujący prezydent w serdecznych słowach chwalił 88-letniego papieża, że jest „światłem wiary, nadziei i miłości, które jasno świeci na całym świecie”.  Biały Dom uznał również zaangażowanie papieża w międzynarodową politykę pokoju.

A teraz: czy po zaprzysiężeniu na prezydenta w poniedziałek Trump i Franciszek powrócą do starych, konfrontacyjnych schematów? Watykan zapewne szczególnie będzie zaniepokojony zapowiedzią byłego i nowego szefa rządu USA, że wkrótce po objęciu urzędu zainicjuje największą w historii Ameryki falę deportacji. Mimo wszystko perspektywy dyplomatyczne są dziś korzystniejsze niż w roku 2017.

„Oczywiście życzymy mu wszystkiego najlepszego” – powiedział sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, kardynał Pietro Parolin po ponownym zwycięstwie Trumpa w wyborach. Zaznaczył, że nie spodziewa się istotnego pogorszenia stosunków między USA a Stolicą Apostolską.

Wyjątkowo otwarty kard. Parolin poruszył szereg tematów z zakresu polityki międzynarodowej i nakreślił wspólne obszary. Dobór słów sugerował, że mogą istnieć podobieństwa między Trumpem, który chce osiągnąć pokój w drodze negocjacji między Kijowem a Moskwą, a watykańską wizją pokoju dla Europy Wschodniej, która również nie liczy na sprawiedliwy pokój. Możliwe są również podobieństwa w kwestii ochrony życia nienarodzonego.

Zapewne również z zadowoleniem została przyjęta w Rzymie aktywna rola Trumpa w pośredniczeniu w zawarciu porozumienia o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem.

Istnieje jeszcze jeden sygnał, że Watykan postrzega teraz przyszłego prezydenta – przynajmniej trochę – bardziej przychylnie: kilka tygodni przed wyborami w USA w 2024 r. papież zachęcał amerykańskich katolików do głosowania na kandydata, którego uważają za „mniejsze zło”. Kandydatce Kamali Harris poszło nieco gorzej niż Trumpowi ze względu na jej poparcie dla aborcji.

Źródło: KAI

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama