Równia pochyła cywilizacji śmierci. Australia: eutanazja na życzenie

Propagatorzy eutanazji niechętnie słuchają argumentu „równi pochyłej”, który wskazuje, że gdy raz zlekceważy się prawo do życia każdego człowieka, szacunek do życia będzie coraz słabszy, zsuwając się niejako po równi pochyłej. To, co dzieje się w Australii to kolejny dowód na to, że argument jest całkowicie słuszny.

Australijski stan Wiktoria ogłosił właśnie plan złagodzenia przepisów dotyczących eutanazji – już i tak bardzo liberalnych. Znikają zabezpieczenia, które miały uregulować praktykę eutanazji. Proponowane zmiany obejmują m.in. uchylenie „klauzuli milczenia”, która uniemożliwiała lekarzom sugerowanie pacjentom, że powinni rozstać się z życiem, zmniejszenie liczby wymaganych ocen medycznych oraz rozszerzenie dopuszczalności eutanazji w związku z rokowaniem.

Sprawiedliwy dostęp do samobójstwa?

Minister zdrowia Mary-Anne Thomas twierdzi, że chodzi o „sprawiedliwy i spójny dostęp” do wspomaganego samobójstwa. Już sam język australijskiej pani minister budzi przerażenie, stojąca za nim rzeczywistość tym bardziej. Z zadowoleniem jej deklarację przyjmują grupy promujące eutanazję, takie jak Go Gentle Australia, argumentując, że istniejące zabezpieczenia stwarzają „niepotrzebne bariery dla osób pragnących zakończyć swoje życie”.

Obowiązujące obecnie w Wiktorii przepisy dotyczące wspomaganego samobójstwa wymagają, by osoba zgłaszająca wniosek miała co najmniej 18 lat, była obywatelem lub stałym rezydentem Australii. Musi również cierpieć na zaawansowaną chorobę, w której rokowanie, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną oznacza śmierć w ciągu 6 miesięcy (lub 12 miesięcy w przypadku chorób neurodegeneracyjnych) i uznać, że doświadcza nieznośnego cierpienia. Ten ostatni wymóg ma obecnie zniknąć.

Tragiczne statystyki, niewrażliwość społeczna

Statystyki już teraz są zatrważające. W latach 2019-2023 Victoria wydała 1527 zezwoleń na wspomagane samobójstwo. Ostatecznie 912 (60%) zażyło podaną przez lekarza truciznę, podczas gdy kolejne 400 uzyskało ją, ale jej nie użyło.

Rząd motywuje swoje posunięcie kilkoma przypadkami samobójstw dokonanych samodzielnie przez osoby, którym oficjalnie odmówiono eutanazji medycznej. Wykorzystuje tym samym tragedie ludzkie do promowania rozszerzenia przepisów dotyczących wspomaganego samobójstwa, choć brak w tym jakiejkolwiek logiki. Gdyby przyjąć ten tok rozumowania, należałoby stworzyć rządowe programy wspierania dowolnego czynu zabronionego – gwałtu, oszustwa, kradzieży w oparciu o wzrastające statystyki tego rodzaju zjawisk.

Wiktoria to jeden z kilku australijskich stanów, w których procedury eutanazyjne są systematycznie liberalizowane. Wielu lekarzy wyraża poważne zaniepokojenie tym trendem, ostrzegając, że zniechęca on pacjentów do szukania opieki paliatywnej i podważa wysiłki mające na celu zapewnienie znaczącego wsparcia osobom cierpiącym na nieuleczalne choroby. Rządy stanów pozostają jednak głuche na głosy płynące ze środowisk medycznych.

Opieka paliatywna – droga. Eutanazja – tania

Dr Maria Cigolini, dyrektor kliniczny medycyny paliatywnej w Royal Prince Alfred Hospital w Sydney, ostrzegała wcześniej, że ponieważ coraz więcej hospicjów i ośrodków opieki nad osobami starszymi oferuje eutanazję, pacjenci czują się przymuszani do wyboru „wspomaganej śmierci” zamiast otrzymania opieki, której potrzebują. Wskazała na niedawną legalizację wspomaganego samobójstwa w Nowej Południowej Walii, która została uchwalona przy jednoczesnym niedofinansowaniu opieki paliatywnej. „Nawet jeśli jest to reklamowane jako wybór, tak naprawdę oznacza to, że wiele osób nie ma wyboru - mają wspomagane samobójstwo, ale nie alternatywę w postaci wysokiego standardu opieki” - wyjaśniła.

Badania sugerują również, że wiele osób początkowo starających się o wspomagane samobójstwo później zmienia zdanie, gdy poprawia się jakość ich życia. Naukowcy z The Irish Longitudinal Study on Ageing odkryli, że 72% osób, które początkowo chciały umrzeć, zmieniło decyzję po tym, jak zajęto się ich poczuciem samotności i depresją.

Tendencja do ciągłego zwiększania liczby wspomaganych samobójstw to jaskrawy przykład toksyczności cywilizacji śmierci. Tam, gdzie powinna być troska, wrażliwość i pomoc, pojawia się żądanie usunięcia problemu poprzez usunięcie samej osoby. Problem znika, gdy zabije się tego, kto cierpi. Jakież to proste w oczach propagatorów aborcji i eutanazji. Proste, a jednocześnie – dramatycznie nieludzkie.

Trzeba o tym stale mówić, pokazywać konkretne przykłady i nie dać się zwodzić propagatorom „wspomaganego samobójstwa”. Samobójstwo jest i zawsze będzie osobistą tragedią, ale także tragedią całego społeczeństwa, które nie dostrzega cierpienia danej osoby i nie stara się jej pomoc. Oferta eutanazji to nie pomoc, ale brutalne pozbycie się problemu wraz z cierpiącą osobą.

Źródło: Live Action

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama