Historia Cindi i Rebeki: będziesz matką mojego dziecka, a jak nie, to cię zniszczę

Rebeka Smith wydawała się idealną kandydatką na matkę zastępczą dla bogatej, choć starzejącej się Cindi Bi. Umowa o surogację przerodziła się jednak w koszmar, gdy w trakcie ciąży pojawiły się problemy. Klientka domagała się dostawy zamówionego towaru zgodnie ze specyfikacją, a skoro kontrahent nie wywiązał się z umowy, trzeba było go zastraszyć, zniszczczyć i obciążyć kosztami.

Jak podaje portal Wired, Cindy Bi poznała swojego męża, Jorge Valdeiglesiasa, w 2016 roku. Bi, bogata inwestorka, była od niego starsza (wówczas 36 lat), ale już na pierwszej randce oznajmiła mu, że wiek nie ma znaczenia, ponieważ uprzednio zamroziła swoje komórki jajowe.

Sześć lat później, w wieku 42 lat Cindi uznała, że czas już urodzić dziecko. Nie miała jednak zamiaru robić tego sama. Po co męczyć się z ciążą i ryzykować komplikacje (w tym wieku niezwykle prawdopodobne), skoro można wynająć surogatkę? Z pomocą pospieszyła agencja, która wkrótce znalazła dwie kandydatki na matki zastępcze, z których para wybrała tę, która wydawała się lepsza.

„Była doskonała. Wysoka, zdrowa, młoda, miała dobrą pracę. Pokazałam ją moim przyjaciółkom. Jedyną rzeczą, która mnie martwiła, było to, że jest samotną matką, ale nie było to najistotniejsze” – relacjonuje Cindi Bi.

Surogatka, którą artykuł określa pseudonimem „Rebecca Smith” (prawdziwe nazwisko ukryto ze względów prawnych), była w tym czasie samotną matką siedmioletniego syna. Była rzeczywiście w bardzo dobrej formie fizycznej, wcześniej zawodowo zajmowała się sportem.

Upragniona ciąża i niespodziewane komplikacje

Embrion pary Bi i Valdeiglesiasa został zaimplantowany w łonie pani Smith i wszystko wydawało się iść zgodnie z planem. Niestety już w pierwszych miesiącach ciąży pojawiły się krwawienia. Ku swemu przerażeniu Smith odkryła, że wszelkie informacje o jej stanie zdrowia, łącznie z wynikami badań pojawiały się regularnie na mediach społecznościowych, publikowane przez Cindy Bi.

Mniej więcej w połowie ciąży Smith zmieniła pracę. Agencja macierzyństwa zastępczego poinformowała ją, że ubezpieczenie zdrowotne nowego pracodawcy pokryje wszelkie ewentualne koszty medyczne; okazało się to jednak nieprawdą, pogarszając już i tak nienajlepsze relacje między Cindi Bi a surogatką. Bogata inwestorka nie zamierzała ponosić żadnych dodatkowych kosztów, bombardowała Smith wiadomościami tekstowymi. Pewnego dnia wysłała ich aż 50, domagając się samodzielnego uregulowania przez nią sytuacji ubezpieczeniowej. Tego samego dnia surogatka poczuła, że coś nie tak dzieje się z jej organizmem i zobaczyła, że pojawił się wyciek z narządów rodnych. Był to 26. tydzień ciąży.

Smith natychmiast udała się na izbę przyjęć. Na szczęście wody płodowe nie odeszły, jednak sytuacja była niejasna. To jeszcze bardziej zirytowało bogatą klientkę, która zaczęła się stanowczo domagać, aby surogatka przekazała jej formalnie prawo do jej ciała i wszelkich decyzji medycznych, podsuwając jej stosowny formularz do podpisania.

Smith starała się zachować wszelkie dostępne środki ostrożności, pijąc dużo wody i śpiąc tylko na boku, ale w 29. tygodniu wody odpłynęły. Została przyjęta do szpitala i otrzymała dożylnie antybiotyki, aby zapobiec infekcji, oraz sterydy, aby pomóc płucom dziecka. Miała pozostać w szpitalu aż do jego narodzin.

Strata dziecka i lawina oskarżeń

Choć rozmawiając z surogatką Bi starała się zachować pozory życzliwości, w mediach społecznościowych wylewała na nią potok oskarżeń. Zmiana pracy miała rzekomo być złamaniem kontraktu; rozmiar brzucha surogatki wskazywał na zbyt wolny wzrost dziecka, odpłynięcie wód płodowych było jej winą i groziło pozbawieniem tlenu wymarzonego dziecka.

Niestety w 30. tygodniu wydarzyło się najgorsze: przestało bić serce dziecka. Łożysko odkleiło się od ściany macicy. Konieczna była natychmiastowa operacja, która zapobiegła śmierci ciężarnej kobiety. Smith była zdruzgotana. Nie wiedziała jednak, że najgorsze miało dopiero nadejść.

Wszystkiemu winna surogatka

W wywiadzie dla Wired Cindi Bi mówi jasno o swoich zamiarach. Uważa, że wszystkiemu winna jest Smith, która złamała warunki umowy i pragnie ją posłać do więzienia, czyniąc z niej przestrogę dla innych surogatek, które ośmieliłyby się postąpić podobnie.

„Chcę, aby surogatka była znana z tego, co zrobiła, aby była stawiana jako przykład" – mówi ze złością Bi. – „Mam nadzieję, że pójdzie do więzienia.”

Cindi Bi zwróciła się do agencji macierzyństwa zastępczego, stwierdzając, że umowa obejmowała „zdrowe dziecko”, a skoro takie się nie urodziło, to nie należy wypłacać jakichkolwiek środków finansowych surogatce ani pokrywać kosztów jej leczenia, które w amerykańskich realiach mogą być bardzo wysokie.

Kolejne oskarżenia skierowane przeciw surogatce obejmowały uprawianie „niebezpiecznego seksu”, spanie w jednym łóżku z siedmioletnim synem oraz próby wywołania wcześniejszego porodu, aby mogła szybciej otrzymać odszkodowanie. Na jakiej podstawie bogata klientka wysuwała tego rodzaju zarzuty? Skąd mogła o tym wiedzieć? Okazuje się, że konsultowała się z jasnowidzami, którzy doprowadzili ją do przekonania, że Smith „ma coś do ukrycia”.

Pani Bi pisała o wszystkim na Facebooku, systematycznie powiększając już i tak olbrzymią traumę surogatki. Posługiwała się przy tym jej rzeczywistym imieniem i nazwiskiem. Treść postów jest tak szokująca, że trudno nie odnieść wrażenia, że osoba je zamieszczająca nie ma żadnego poczucia odpowiedzialności za własne słowa, a przy tym przekracza granice absurdu. Według Cindi Bi surogatka celowo zabiła jej dziecko, aby zemścić się za to, że jest samotną matką.

Nawet stosunkowo życzliwy narracji Bi portal Wired zauważa: „Być może jakaś życzliwa dusza mógałby zasugerować Bi, że istnieją inne wyjaśnienia dla urodzenia martwego dziecka. Bi miała jednak grono prawników, którzy utwierdzali ją w jej przekonaniu”.

„Nie urodziłaś mi zamówionego dziecka, poniesiesz karę”

Przekonanie to sprawiło, że Bi zdecydowała się zniszczyć życie surogatki. Oto skrócona lista kolejnych kroków, które podjęła:

• Wysłała zdjęcie zwłok martwo urodzonego dziecka na iPada siedmioletniego syna Smith.

• Publikowała w internecie szkalujące wpisy na temat Smith i zachęcała dobrze ustosunkowane osoby ze swojego otoczenia, aby wywierały naciski na władze, by te aresztowały surogatkę lub odebrały jej prawo do opieki nad własnym synem. Doszły do tego systematyczne próby wyszukania kompromitujących informacji na jej temat. Doprowadziło to do załamania psychicznego Smith, która zaczęła obawiać się o bezpieczeństwo swoje i syna.

• Wysłała e-mail do pracodawcy Smith, zarzucając jej oszustwo ubezpieczeniowe, co spowodowało, że pracodawca cofnął ubezpieczenie pokrywające koszty leczenia Smith, co mogło doprowadzić ją do bankructwa. Zgłosiła także Smith do agencji federalnej, zarzucając jej oszustwo.

• Wysłała Smith kolejne informacje na temat ciężarnych kobiet, których dziecko udało się uratować pomimo porodu przed terminem.

• Wykonała 12 telefonów do FBI, domagając się podjęcia kroków przeciw Smith.

• Zgłosiła Smith, a także wszystkie powiązane z procedurą surogacji instytucje do kilkunastu stanowych i federalnych organów regulacyjnych oraz licznych organizacji zawodowych.

• Opublikowała w internecie prawdziwe imię i nazwisko Smith, jej zdjęcie, nazwę pracodawcy, a także wszelkie poufne dane osobowe, łącznie z danymi jej syna.

• Kiedy Smith zmieniła kolejny raz pracę, Bi skontaktowała się z jej pracodawcą, twierdząc, że Smith została zwolniona za oszustwo i podanie nieprawdziwych informacji w podaniu o pracę.

Ostatecznie wysiłki Bi, aby zniszczyć życie Smith, okazały się daremne, ponieważ żaden sąd ani inna instytucja nie dopatrzyły się winy surogatki.

Przypadek numer dwa

Pomimo pierwszego niepowodzenia, Cindi zdecydowała się skorzystać drugi raz z procedury surogacji. Znaleziono dla niej drugą kandydatkę, która w końcu urodziła córkę, zgodnie z zamówieniem. To jednak nie wszystko. W trakcie ciąży okazało się, że również druga surogatka – Chelsea Sanabria – doświadczała bardzo podobnych komplikacji dotyczących odklejania się łożyska, których efektem była konieczność dokonania histerektomii, oznaczająca trwałą utratę płodności.

Najbardziej szokującą informacją jest to, że analiza dokumentacji medycznej zarówno biologicznej matki (Bi), jak i ojca (Valdeiglesias) wskazuje jasno, że w obydwu rodzinach występowały liczne przypadki powikłań ciążowych, w tym cukrzyca ciążową i przedwczesny poród. Łożysko nie jest częścią organizmu surogatki, ale tworzy się z DNA biologicznego ojca i matki. Tymczasem para Bi-Valdeiglesias nie informowała żadnej z surogatek o tej historii medycznej. Zdrowie i życie matki zastępczej nie miało żadnego znaczenia wobec pragnienia posiadania potomstwa przez bogatą, starzejącą się klientkę, dla której kariera biznesowa ważniejsza była od macierzyństwa i która sądziła, że skoro ma wystarczająco dużo pieniędzy, może sobie wynająć inną kobietę do urodzenia jej dziecka. Gdy zaś pojawiły się komplikacje, całą winę zrzuciła na drugą stronę.

Być może taka taktyka jest normą w amerykańskim biznesie, jednak w odniesieniu do macierzyństwa budzi przerażenie. Pokazuje jednocześnie brutalną prawdę o tym, czym jest „przemysł płodności”: to po prostu biznes, w którym liczą się tylko pieniądze, a człowiek nie jest niczym więcej niż towarem. Macierzyństwo zastępcze jest przejawem kompletnego odczłowieczenia. Historia Cindi Bi jest być może najbardziej drastycznym przykładem, ale bynajmniej nie jedynym.

Jeśli chodzi o surogatkę – Rebekę Smith, to złożyła ona sądowy wniosek o zakaz wszelkich kontaktów ze strony Bi. Sprawa jest w toku. Swoje doświadczenie opisuje następującymi słowami: „zostałam potraktowana jak ludzki inkubator, a nie jak osoba”.

W Polsce macierzyństwo zastępcze jest nieuregulowane prawnie, a międzynarodowe agencje płodności swobodnie reklamują się, polecając swe usługi polskim klientkom i klientom.

Źródło: Wired, Live Action

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama