Fragmenty książki "Kościół dla średnio zaawansowanych"
Szymon Hołownia Kościół dla średnio zaawansowanych |
|
Coś specjalnie dla tych wszystkich, którzy wątpią w Kościół albo w Boga w nim wyznawanego. Albo i w jedno, i w drugie. Szept aniołów to tytuł książki napisanej pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku przez jednego z najbardziej znanych amerykańskich socjologów. Peter Berger wywodził w niej niedowiarkom, że każdego z nich otacza tajemnicze „coś jeszcze”. Że świat, w którym człowiek żyje, nie ogranicza się tylko do niego samego. Ma „okna i drzwi”, które czasem przy okazji zwykłych ludzkich spraw niespodziewanie się otwierają, wpuszczając do środka orzeźwiający powiew tajemnicy. Każdy z nas go czuł, twierdzi Berger. Każdy z nas miał moment, gdy nie wiadomo skąd i dlaczego choćby na chwilę dostał skrzydeł. Życie, choćby na chwilę, przestało być ciężarem, a jawiło się jako pasmo wielkich szans. Lęk, choćby na chwilę, ustąpił mocnej nadziei. Berger nie ma wątpliwości — w tej przestrzeni, której przeczucie tak nas uskrzydla — mieszka sam Bóg. I by jej dotknąć, nie trzeba wcale być mistykiem.
Bo zdaniem Bergera cała zabawa polega na tym, że „niebo styka się z ziemią” nie w spektakularnych objawieniach, ale w na pozór bardzo prozaicznych okolicznościach. Ot, choćby w chwili, gdy matka uspokaja dziecko, które obudził w nocy zły sen. Matka mówi mu: „śpij, wszystko jest w porządku”, a zdaniem Bergera nie ma piękniejszego wyznania wiary w to, że naturalnym stanem wszechświata jest ład, ład przekraczający ludzkie poznanie, ład, któremu można się powierzyć, gdy dopadnie nas strach przed nieznanym. Tej transcendencji, czegoś poza nami, możemy też doświadczyć, patrząc na dwoje dzieci, które „zapomniały” się w zabawie. Obserwator takiej sceny sam często ulega jej hipnotycznej aurze. Czuje, że dla tych malców nie istnieje w tej chwili nic innego, że są poza znanym nam czasem, choć pewnie i tak w końcu do niego wrócą, gdy rodzice ściągną je z powrotem na ziemię, wołając na obiad do domu. Berger to zetknięcie znanego z nieznanym widzi też w chwili, gdy ktoś decyduje się dać swoje życie, by ktoś inny mógł żyć, gdy wzrok utkwiony ma w czymś, co leży już za horyzontem śmierci. Taka „łącznikowa” chwila to też jego zdaniem sytuacja, którą przeżył prawie każdy z nas, widząc jak komuś, kto bezwzględnie na to nie zasłużył, dzieje się straszna krzywda. Targa nami wtedy bezgraniczny gniew, poczucie, że dzieje się coś niezgodnego z jakąś niewidzialną zasadą, na której opiera się ten świat, gdy „wołamy o pomstę do nieba”. W każdej z tych sytuacji w naszych uszach dźwięczy echo innego świata, szept aniołów, który w pełnej krasie usłyszymy, gdy przejdziemy na drugą stronę życia. A Kościół? Zadaniem Kościoła jest ten szept wzmocnić, wskazać kierunek, z którego dobiega, pomóc iść w jego stronę tak, by go nie zgubić.
Czytając całkiem niedawno Szept aniołów, przypomniałem sobie historię sprzed kilkunastu lat, gdy będąc dociekliwym szóstoklasistą, postanowiłem „zagiąć” mojego katechetę, odpytując go z niepojętej dla mnie wtedy relacji mojej wolnej woli z Bożą wszechwiedzą. „Bo ja mogę wybrać, co zechcę?” — upewniałem się. „A co masz nie wybrać...” — przytaknął rezolutnie ksiądz. „Ale skoro ja mogę wybrać, co zechcę, to skąd Pan Bóg wie, co ja wybiorę, skoro nawet ja tego nie wiem?” — wyprowadziłem w moim przekonaniu śmiertelny cios. „A co ma nie nie wiedzieć...” — odparował tymczasem bez emocji kapłan. Pamiętam jak dziś, że staliśmy na schodach zakrystii, pamiętam jak (rzecz działa się przed mszą) poprawiałem sobie komżę, pamiętam, że niebo było jasne, ale we mnie, gdy usłyszałem tę odpowiedź, jakby strzelił piorun. Całe stado piorunów. Na wielu osobach (łącznie ze wspomnianym księdzem), którym opowiadałem tę historię, nie zrobiła ona żadnego wrażenia. Ja wyraźnie pamiętam, jak poczułem wtedy, że dotykam jakiejś niepojętej dla mnie tajemnicy. A raczej, że to ona mnie dotyka. W moim mózgu przeskoczyła jakaś klapka i uwierzyłem, że są na świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom. To dlatego wierzę teraz Bergerowi. Choć on akurat jest socjologiem.
opr. ab/ab