Fragmenty książki "Kościół dla średnio zaawansowanych"
Szymon Hołownia Kościół dla średnio zaawansowanych |
|
Przekazuje się go podczas mszy świętej na chwilę przed komunią. To gest o pięknej symbolice, ksiądz jako pierwszy od ołtarza, na którym jest już Pan Bóg, przekazuje życzenie pokoju ministrantom, ci — wiernym, a wierni podają go dalej, między sobą. Teoretycznie tak to właśnie powinno wyglądać — jak fala idąca od ołtarza aż pod chór. Na jej przejście warto by zaczekać, to jedyny moment w czasie mszy, kiedy wierni mogą poczuć, że są faktycznie jakąś wspólnotą. Następujący zaraz potem śpiew „Baranku Boży” przecież nie ucieknie...
Jakość odprawienia tego momentu mszy jest tym bardziej istotna, że poczucie wspólnoty w polskich kościołach wygląda bardziej niż blado. Podczas siedmiu niedzielnych mszy na dziesięć ma się wrażenie, że zaludnia je nie wspólnota ludzi, których łączy ta sama wiara, a kompletnie anonimowy tłum. Nic więc dziwnego, że „znak pokoju” to dla wielu wciąż jeden z najbardziej ambarasujących momentów liturgii. Do tej pory nic nie zakłócało ich doskonale osobnego murmurando. Znak pokoju zaś wzywa ich, by porzucili swą splendid isolation i nawiązali interakcję z sąsiadem z ławki.
Polak nie byłby jednak Polakiem, gdyby i na to nie znalazł metody. Jeszcze kilkanaście lat temu podstawową metodą przekazywania znaku pokoju był więc u nas tak zwany kiwaczek — wybitnie polska specjalność, manewr o banalnie prostej choreografii: błyskawiczny zwrot w prawo, lekki skłon głową, błyskawiczny obrót w lewo i też lekki skłon głową, plus wymruczenie mantry „Pokój nam wszystkim”. Prosto, higienicznie, bezboleśnie. Wybitny fachowiec od liturgii, ojciec Tomasz Kwiecień, sporządził atlas sposobów radzenia sobie z przekazywaniem znaku pokoju. Obok „kiwaczka” wymienił w nim: „trykanie się”, „ukłon do torebki”, bieganie niespokojnym wzrokiem od ołtarza bocznego za filar (byle tylko nie spotkać wzroku sąsiada) lub — to wychył w drugą stronę — radosną obłapiankę, czyli klasycznego „niedźwiadka”. Kilka lat temu zaczął u nas karierę importowany z Zachodu trend, zgodnie z którym znak pokoju winien być bardziej wyrazisty i wymaga podania ręki najbliżej stojącym osobom. Przy tym zabiegu należy też wypowiedzieć słowa: „Pokój z tobą” (gdy mamy ochotę zabawić się w cudzoziemca lub tak się składa, że sami nim jesteśmy — „polećmy” łaciną, mówiąc Pax tibi). Jeśli ludzi w kościele jest mało, a od następnego sąsiada dzielą nas cztery ławki — nie ma potrzeby, by do niego biec, wystarczy subtelny uśmiech i lekki ukłon, za to wyraźnie zaadresowany.
opr. ab/ab