Bibliotekarz wobec wartości, ale jakich?

Fragmenty książki p.t. "Spacerem po etyce"

Bibliotekarz wobec wartości, ale jakich?

ks. Tadeusz Ślipko

Spacerem po etyce

ISBN: 978-83-61533-19-1
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2010

Wybrane fragmenty
Bibliotekarz wobec wartości, ale jakich?
Metody rozwiązywania problemów etycznyc
Sumienie i posłuszeństwo jego nakazom w etyce
Etyczne aspekty zapłodnienia in vitro

Bibliotekarz wobec wartości, ale jakich?

1. Wprowadzenie

Skoro w tytule Bibliotekarz wobec wartości znajduje się pytajnik: ale jakich?, znak to, że wartości są różnego rodzaju i trzeba dopiero specjalnego wywodu, aby wskazać na te wartości, w obliczu których staje bibliotekarz z racji spełnianego przez siebie zawodu. Chcąc tedy wywiązać się z tego pierwszego, ale też i niezbędnego zadania, trzeba sięgnąć do historii filozofii. Co prawda, słowo „wartość" znane było w językach europejskich od dawna, ale używano go zazwyczaj w mowie potocznej, a jeśli już w filozofii, to w znaczeniu nader ogólnym na oznaczenie „czegoś wartościowego" w przeciwstawieniu do wszystkiego, co uchodziło za „bezwartościowe". Dopiero mniej więcej w połowie XIX w. Na terenie tej właśnie dyscypliny naukowej słowo „wartość" przybrało nową postać. Weszło mianowicie w słownik terminów filozoficznych o odpowiednio określonym znaczeniu i w tym kształcie stało się przedmiotem intensywnych badań filozoficznych. Dało to początek nowej gałęzi filozofii zwanej „filozofią wartości", w wyniku zaś podjętych na tym polu wysiłków doszło do wypracowania przez różnych myślicieli szeroko rozbudowanej teorii wartości. Do tych właśnie teorii sięgnąć należy w kontekście pytania, w obliczu „jakich wartości" staje bibliotekarz, kiedy wykonuje swoje działanie zawodowe „jako bibliotekarz".

Po tych wstępnych, ogólnie orientujących uwagach przystąpić trzeba do wprowadzenia w istotny sens zadanego w tytule pytania. W tym celu sięgnąć musimy do jednej ze wspomnianych poprzednio teorii wartości i za przedmiot dalszej refleksji obrać ten jej wątek, który nas wprowadzi w sedno naszego problemu. Nie ulega wątpliwości, że wyróżniającym się w tym względzie jest kierunek filozoficzny zwany fenomenologią jednym zaś z najwybitniejszych jego przedstawicieli jest Maks Scheler. Otóż filozof ten jest autorem często w literaturze przedmiotu cytowanej koncepcji, w której przedstawia on wypracowaną przez siebie klasyfikację wartości oraz zachodzącą między nimi hierarchię ich wartościowej zacności. Dokonał tego na tle swego rodzaju drabiny złożonej z czterech szczebli. Na najniższym z tych szczebli umieścił wartości hedoniczne, tym się charakteryzujące, że wyzwalają w człowieku emocje zadowolenia i psychicznego komfortu. Na wyższym nad nimi szczeblu znalazły się wartości witalne, takie jak zdrowie, siła, bogactwo. Nad nimi z kolei umieścił wartości duchowe, do których zaliczył wartości poznawcze (nauka), estetyczne, moralne i prawne. Na samym zaś szczycie tej drabiny ulokował wartości religijne, zwrócone ku idei Najwyższego Ducha jako sfery absolutne ponadwartościowości.

2. A więc - które z tych wartości?

Dalej w głąb myśli Schelera zapuszczać się nie ma potrzeby, tym bardziej że rozwija się ona po linii jemu właściwej, ale trudnej do zaakceptowania: emocjonalnej interpretacji aktów poznawania wartości. Idzie o to, że w myśl tej teorii do odkrycia świata wartości dochodzimy za pomocą swoistej „emocji", a więc „czucia", „wyczuwania", czyli pozarozumowego rozpoznawania wartości jako sfery ludzkiej rzeczywistości różnej od realnie istniejących dóbr. Dla naszych celów wystarcza jednak tylko ogólnie przez Schelera nakreślona panorama świata wartości. Na tle tego przezeń zarysowanego obrazu, ale już we własnym zakresie i przy zastosowaniu odmiennej aparatury pojęciowej podejmiemy próbę wyodrębnienia tej poszukiwanej przez nas kategorii wartości, w obliczu której bibliotekarz (w naszych społecznych warunkach częściej źle opłacana bibliotekarka) staje z tytułu wykonywanego przez siebie „bibliotekarskiego" zawodu.

Przy wykonaniu tego zadania - zgodnie z uczynioną wcześniej zapowiedzią - posłużymy się nie jak Scheler emocjonalną wizją „odczuwania" wartości, ale przez filozofię chrześcijańską stosowaną racjonalną teorią odczytywania przez ludzki intelekt istotowych struktur realnie istniejącej rzeczywistości. Ta zmiana orientacji filozoficznego myślenia sprowadza zjawisko wartości na grunt istniejącego obiektywnie, niezależnie od ludzkich emocji porządku dóbr i dostarcza danych do urobienia sobie filozoficznie uprawomocnionego ogólnego pojęcia wartości i do odpowiedzi na pytanie, czym są wartości, wszelkie wartości, wartości jako takie. Otóż istotową dla pojęcia wartości cechą jest to, że jego desygnatami, czyli obiektywnie danymi odpowiednikami są wszelkiego rodzaju dobra, wzięte jednak zawsze w swej relacji do człowieka, o ile jawią się jako coś, co jest dla niego cenne w tym stopniu, w jakim wynosi on je ponad inne dobra, po prostu stawia je zawsze „wyżej". Innymi słowy, naczelną cechą wartości jest ich „antropocentryzm": będąc „dla człowieka" kształtują się zarazem „przez człowieka".

Z kolei mając przed oczyma tę „czteroszczeblową" konstrukcję świata wartości można się już zastanawiać nad tym, na którym z tych czterech szczebli znajdują się wartości specyficznie właściwe bibliotekarzowi „jako bibliotekarzowi". Bez wahania można z tego wyboru wyłączyć dwie pierwsze kategorie, a więc wartości hedoniczne oraz witalne. Bibliotekarz nie jest ani dyspozytorem delikatesów, ani też nauczycielem gimnastyki. Z drugiej strony nie obraca się on w sferze wartości sakralnych, a przeto obszarem, w którym rozwija on swą zawodową działalność, jest świat wartości duchowych. Wiadomo nam jednak, że także ten świat przedstawia się jako rzeczywistość wielce różnorodna. Ilustruje to dobrze ogólna schelerowska charakterystyka, która w rzędzie wartości duchowych wymienia wartości poznawcze, estetyczne, moralne i prawne. A zatem trzeba wynaleźć swego rodzaju klucz, za pomocą którego będzie można wyspecyfikować w duchowej rzeczywistości człowieka te wartości, „wobec których" bibliotekarz staje w swej zawodowej działalności i jaką ta działalność dzięki temu przybiera postać.

3. Książka - „wielką kartą" bibliotekarzowych wartości

Wbrew oczekiwaniom odpowiedź nasuwa się sama przez się: bibliotekarz to człowiek, którego zawodową aktywność określa „książka", rozpatrywana oczywiście nie jako pojedynczy egzemplarz, ale w postaci odpowiednio do stopnia cywilizacyjnego rozwoju społeczeństwa zorganizowanego i funkcjonującego ich zbioru, zwanego powszechnie „biblioteką". Do sedna rzeczy docieramy jednak dopiero wtedy, kiedy dokonujemy wglądu w treściową zawartość tego zbioru. Wtedy okazuje się, że schelerowski schemat podziału i hierarchii wartości ulega charakterystycznej modyfikacji. Nie kwestionując samego faktu zachodzącej między nimi hierarchii, trzeba co do czterech wyróżnionych przez Schelera kategorii powiedzieć, że biblioteka - wzięta oczywiście w najogólniejszym tego słowa rozumieniu - stanowi w pewnym sensie swoisty „mikrokosmos" wartości.

Ogarnia bowiem nie tylko wartości duchowe, ale także religijne, owszem - również utylitarne i hedoniczne, zaklęte wszakże i przekształcone w „Słowie" drukowanym bądź ręką pisanym na kartach posiadanego przez bibliotekę księgozbioru lub zasobu manuskryptów.

Wyraz „Słowo" (celowo napisane z wielkiej litery) użyte przed chwilą na oznaczenie nośnika wartości stanowi w gruncie rzeczy wielki skrót, którego treściową zawartość wypełnia bezkresna niemal przestrzeń intelektualnych idei, tworów wyobraźni, opisów świata i człowieka, uczuciowych stanów, aktów woli i innych jeszcze stanów świadomościowej samowiedzy piszących to „Słowo" jednostek lub grup niekiedy bezimiennych autorów. Także tym razem - gwoli ekonomii języka - to wielkie treściowe bogactwo „Słowa" określić można za pomocą jednego wyrazu: „Myśl". Myśl ta może być bądź „własną myślą" wypowiadającego ją podmiotu, o ile stanowi, podobnie jak w mowie, wyraz własnego przekonania piszącego autora, np. treść podręcznika szkolnego, rozprawy naukowej, pamiętnika itp., ale też może być „cudzą myślą" tegoż podmiotu, jeśli służy innym celom przez niego zamierzonym, np. fabuła powieści jako estetyczny twór kunsztu literackiego lub bajka dla dzieci o wyraźnie wychowawczym przeznaczeniu. W każdym wszakże przypadku wartości utajone w „Słowie" czy to w postaci „własnej", czy też „cudzej" myśli piszącego autora wchodzą w skład wielkiej materialno-duchowej struktury, nieodłącznie związanej z życiem każdego społeczeństwa, a mianowicie jego „kultury". Choć to słowo często pojawia się na naszych ustach, niełatwo poddaje się

definicyjnym zabiegom. Posłużmy się jedną z socjologicznych prób określenia tego wyrazu. Przez „kulturę" rozumie się w tej koncepcji całość wytworów twórczej działalności człowieka na wszystkich polach jego zbiorowego życia, które jako wspólne dziedzictwo są przekazywane następnym pokoleniom w procesie wychowania i socjalizacji. Otóż „książka" jest niewątpliwie ważkim „wytworem twórczej działalności człowieka", a przeto wrasta w żywą tkankę tworzonej przez niego kultury jako jej organiczna cząstka, która wszakże mocą zawartych w niej wartości kulturę tę tworzy i rozwija. Ten stan rzeczy rzutuje w istotny sposób na miejsce i rolę książki, a poprzez książkę na funkcję biblioteki i bibliotekarza w życiu społeczeństwa. Tę ogólnie zarysowaną ideę warto zilustrować na bardziej konkretnym przykładzie.

4. Książka a kultura narodowa

Książka funkcjonuje w ramach kultury, kultura zaś żyje życiem społeczeństwa.

Pozostając w tak organicznym związku ze społeczeństwem podlega jego prawom rozwojowym oraz procesom jego wewnętrznego zróżnicowania. Wobec tego jak wielorakie są tego zróżnicowania społeczne formy. Podobnie także różne kształty przybiera właściwa każdemu społeczeństwu kultura. Wszystkich wymieniać nie ma potrzeby. Mając wszakże na uwadze zasadniczy temat naszych rozważań: „bibliotekarz wobec wartości" sądzimy, że warto słów kilka poświęcić jednej z nich, z problematyką zawodu bibliotekarskiego nader ściśle związanej, a równocześnie wyraźnie nad innymi górującej. Chodzi o tzw. „kulturę narodową".

Chociaż stanowi ona tylko pewną wyselekcjonowaną postać kultury, nie można powiedzieć, że jest to zjawisko proste. Jawi się bowiem jako wewnętrznie złożony kompleks wytworów i urządzeń, do których zalicza się język, literaturę, religię, obyczaj i to wszystko, co dana wielka grupa społeczna wytwarza celem duchowego bogacenia i rozwoju jej członków. Promując człowieka daje zarazem wyraz własnego duchowego bogactwa i twórczej prężności, dzięki czemu pełni rolę społecznej więzi odrębnego podmiotu życia społecznego zwanego „narodem". Historia zaś poucza, że tak rozumiana kultura narodowa ma w bibliotecznej książce ważny czynnik własnego swojego trwania i to z dwojakiego tytułu.

Przede wszystkim biblioteczna książka stanowi swego rodzaju - posłużmy się słowami Mickiewicza - „arkę przymierza" przechowującą w toku zmiennych dziejów narodu zasadnicze elementy jego społecznej tożsamości i przekazującą je z pokolenia na pokolenie jako ich wspólne dziedzictwo. Ale chyba większej jeszcze wagi jest wychowawczo-kształcący wpływ bibliotecznej książki. Wpływ ten wyraża się przede wszystkim w jej inspirującej mocy wyzwalania odpowiednich procesów poznawczych i przeżyć uczuciowych w umysłach i sercach członków wspólnoty narodowej, a można powiedzieć, że i wszystkich osób chętnych wziąć książkę do ręki i zagłębić się w jej treść ideową. Dzieje narodu polskiego w okresie rozbiorowej „narodowej nocy" jest chyba najlepszym potwierdzeniem tej diagnozy. Dodatkowym zaś jej wzmocnieniem jest ukazanie roli książki na znacznie szerszym, bo ogólnoludzkim tle jako czynnika cywilizacyjnego rozwoju ludzkości, mianowicie dokonane dzięki wynalazkowi Jana Gutenberga przejście od pisma ręcznego do słowa drukowanego spowodowało zapoczątkowanie nowego, niesłychanie żywotnego okresu historycznego, w którym bibliotece przysługuje poczesne miejsce.

Książka biblioteczna nie jest jednak samodzielnym podmiotem istnienia i działania. Książka jest narzędziem w ręku bibliotekarza i to, co można powiedzieć o kulturotwórczym oddziaływaniu książki na polu kultury narodowej, a także na pozostałych polach indywidualnego i zbiorowego życia, odnosi się również w pewnym stopniu do bibliotekarza jako świadomego swoich zadań i odpowiedzialnego wykonawcy ważnej roli społecznej. W tym charakterze bibliotekarz nie tylko „staje" w obliczu wartości właściwych jego zawodowi. On te wartości „bierze" w swoje ręce i w dostępnej sobie mierzeje realizuje.

5. Bibliotekarz a realia życia

Bibliotekarz właśnie dla tej racji, że specyfika jego zawodu stawia go niejako „oko w oko" ze światem wartości, spełniając zawierzone mu zadania musi też mieć oczy otwarte na problemy uwarunkowane przez realia tej dziedziny życia społecznego, w obrębie której przychodzi mu działać. Jedne z tych problemów mają charakter makrospołeczny. Do takich np. należą pytania, czy i ewentualnie jakie następstwa dla kulturotwórczego funkcjonowania biblioteki może mieć wstąpienie Polski do Unii Europejskiej bądź też je niewstąpienie. Dalej - w obliczu jakiej perspektywy stawia książkę, a z nią bibliotekę niesłychany rozwój techniczny środków masowego przekazu? Czy jest to zapowiedź „zmierzchu książki", czy tylko wyzwanie, by zmodyfikować jej społeczne funkcjonowanie?

Niezależnie jednak od zaanonsowania tych makrospołecznych wyzwań, dziś zresztą jeszcze niejasno rysujących się w najbliższej przyszłości funkcjonowania biblioteki, także w zakresie czysto indywidualnych i konkretnych sytuacji wynurzać się mogą i na pewno wynurzają się pytania, na które bibliotekarz musi sam sobie udzielać odpowiedzi. Do takich pytań na pierwszym miejscu należy problem dysponowania w bibliotekach dostępnych bądź wręcz przeznaczonych dla młodzieży książkami o treści bądź zdecydowanie antyreligijnej i niemoralnej, bądź też ewidentnie szkodliwej ze społecznego względnie wychowawczego punktu widzenia. Bibliotekarz staje wtedy nie „wobec

wartości", ale „wobec antywartości". Można przypuszczać, że w pewnych sytuacjach leży w zasięgu możliwości bibliotekarza, na etapie informowania lub dostarczania, znaleźć sposób, który uniemożliwi przekazywanie tego typu książek w ręce nie przygotowanego do ich lektury czytelnika. Niepodobna jednak wykluczyć przypadków zawikłanych, w których tego rodzaju decyzje napotykają na znaczne trudności. Jednak w takich sytuacjach obowiązuje generalna reguła postępowania: jeśli bibliotekarz zrobi, co leży w jego mocy, aby uchronić niedojrzałego czytelnika przed korzystaniem ze szkodliwej dla niego książki, ale nie może przeciwstawić się naciskom i groźbom, wówczas działa w warunkach psychicznego przymusu i nie odpowiada za zgubne skutki wymuszonej na nim czynności.

 

6. Zakończenie

Jakkolwiek by się te sprawy miały, w założeniach zarysowanej refleksji leżało udzielenie odpowiedzi na pytanie, w obliczu jakich wartości staje bibliotekarz w pełnieniu swoich zawodowych czynności. Niemniej jednak jest jasne, że nieodłączną implikacją rozpatrywanej materii byłoby poruszenie zagadnienia, jakimi wartościami winien się odznaczać sam bibliotekarz, aby godnie spełniał zawierzone mu zadanie. Jest to jednak tematyka, choć atrakcyjna, na tyle obszerna, że wymaga wyczerpującego, a przeto osobnego omówienia.

dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama