Homilia / rozważanie na 4 niedzielę wielkanocną, rok A
Kiedy w piątkowy wieczór, 1 kwietnia, powiedziano Ojcu Świętemu, że pod oknami Pałacu Apostolskiego są tysiące młodych ludzi, odpowiedział: „Szukałem was, teraz przyszliście do mnie i za to wam dziękuję"...
Piszę te słowa 4 kwietnia. Minęła właśnie godzina dwudziesta pierwsza. Na plac przed poznańską katedrą spontanicznie, bez jakiejkolwiek organizacji, przyszło ponad dwadzieścia tysięcy młodych ludzi. Zaczęli się zbierać pod Poznańskimi Krzyżami. A potem, idąc przez miasto, zabierali z sobą następnych, i następnych. I tak doszli do miejsca, gdzie stoi pomnik Ojca Świętego Jana Pawła II - tego, który był dla nich ojcem i pasterzem.
Te dni pokazują nam, jak wielkie jest pragnienie, by mieć pasterza. Te ewangeliczne opisy, które wskazują nam owczarnię, jako obraz łączności Kościoła z Chrystusem, wchodzą w samą istotę tego niezwykłego pragnienia, by pasterz był blisko. Czasami może się wydawać, że owce na pastwisku po prostu sobie chodzą, w ogóle nie zważają na obecność pasterza. Okazuje się jednak, że gdyby go nagle zabrakło, w owczarni natychmiast pojawi się niepokój i poruszenie, które rozprasza i wprowadza zamęt.
Śmierć Ojca Świętego tę ludzką potrzebę pasterza, którą Chrystus tak głęboko wpisał w swój Kościół, bardzo mocno nam wszystkim pokazała. Zrozumieliśmy, co to znaczy, gdy owce są bez pasterza i co to znaczy, że potrzebują jego głosu, który czasami w jakiś zupełnie niezwykły sposób przenika do wnętrza człowieka nie tylko słowami, ale już samym swoim brzmieniem i troskliwym ciepłem, które dotyka serca.
Prośba, bodaj najważniejsza, którą trzeba tu wypowiedzieć, jest taka, byśmy o modlitwie za pasterzy nigdy nie zapominali. Niech powraca modlitwa i za papieża, którego da nam Pan, i za biskupów, i za wszystkich kapłanów. Kościół to przecież owczarnia. Nie sposób wyobrazić sobie, by zabrakło w niej pasterzy.
opr. mg/mg