Homilia na 13 Niedzielę zwykłą roku B
Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka — uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.
Księga Mądrości przypomina, że „dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka”. Pomimo śmierci, która dotyka ciała, człowiek posiada duszę duchową i nieśmiertelną i dzięki niej kiedyś zmartwychwstanie i będzie żył wiecznie.
Jeżeli do śmierci przywiązujemy tak wielkie znaczenie, to dlatego, że od niej będzie zależeć nasza nieśmiertelność — szczęśliwa lub nieszczęśliwa. Z chwilą śmierci już niczego nie można zmienić ani naprawić. Stąd tyle powagi w wypowiedziach o niej różnych mędrców. Sokrates, mędrzec grecki z V wieku przed Chrystusem, powiada: „Całe nasze życie powinno być myśleniem o śmierci i zaprawą do spotkania z nią”.
Podobnie patrzył na śmierć francuski myśliciel z XVII wieku, B. Pascal, który napisał: „Nie ma dla człowieka nic ważniejszego jak jego przeznaczenie: nic nie jest bardziej niepokojące od wieczności, która go wszakże oczekuje. A jednak człowiek pozostaje wobec niej obojętnym. Natomiast wobec innych rzeczy zachowuje się zupełnie inaczej: boi się, ufa, zapobiega, informuje się. I właśnie tenże człowiek, który spędza wiele dni i nocy w zagniewaniu i desperacji z powodu niepowodzenia w karierze, zdąża bezmyślnie ku śmierci, która jest stawką o wszystko”.
A podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali. Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość według tego, co jest napisane: Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał za mało ten, kto miał niewiele.
Św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian wyśpiewał hymn na cześć miłości. Ale umiał też wzywać do uczynków miłosiernych. Pisze o tym w Drugim Liście do Koryntian, wzywając ich do pospieszenia z pomocą materialną wiernym w Jerozolimie. W życiu wielu chrześcijan podziwiamy ofiarną miłość bliźniego. Odznaczał się nią np. św. Franciszek z Asyżu. W jednej z jego biografii czytamy:
„Innym razem, gdy Franciszek przebywał u Świętej Panny Maryi w Porcjunkuli, pewna uboga, stara kobieta, która miała dwóch synów w zakonie, przyszła do tego miejsca prosić błogosławionego Franciszka o jałmużnę, gdyż owego roku nie miała z czego żyć.
Błogosławiony rzekł do brata Piotra Cattani, który wtedy był ministrem generalnym: «Czy będziemy mogli znaleźć cokolwiek dla naszej matki?» (Mawiał bowiem, że matka każdego brata była jego matką i matką wszystkich braci w zakonie). Brat Piotr odpowiedział: «Niczego nie mamy w domu, abyśmy mogli jej dać, trzeba bowiem poważnej jałmużny, aby zadośćuczynić jej potrzebie. W kościele mamy tylko jeden egzemplarz Nowego Testamentu, z którego czytamy lekcje na jutrznię». W tym czasie bracia nie mieli bowiem brewiarza ani też wielu psałterzy.
Błogosławiony Franciszek odpowiedział mu: «Daj naszej matce Nowy Testament: niech go sprzeda na swoje utrzymanie. Jestem przekonany, że przez to przyniesiemy więcej chwały Panu i błogosławionej Dziewicy, Jego Matce, niż przez czytanie go». I dał go jej”.
Na szlakach św. Franciszka z Asyżu, Kraków-Asyż 1981, s. 49.
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości!».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!». I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: «Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań!” Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Chrystus w swojej pokorze pomniejsza wielkość swego cudu, mówiąc, że dziewczynka nie umarła, ale śpi. „Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”. Nawet naraził się na śmiech zebranych.
Tak już jest, że ludzie mali dążą do wywyższenia się, podczas gdy prawdziwie wielcy pociągają nas swoją pokorą. Isaak Newton (1642—1727), znany fizyk, astronom, matematyk i filozof angielski, w takich słowach na krótko przed śmiercią oceniał swoje wielkie osiągnięcia naukowe: „Nie wiem, jak mnie osądzi przyszłość, ale ja widzę siebie jako istotę przypominającą małego chłopca bawiącego się na plaży, który niekiedy znajduje gładszy od innych kamyk czy ładniejszą niż zwykle muszelkę, podczas gdy przed nim rozciąga się olbrzymi ocean nie odkrytych jeszcze prawd”.
Por. Wł. Kopaliński, Słownik kultury, mitów i tradycji, Warszawa 1991, s. 744.
opr. mg/mg