Homilia na 7 niedzielę Wielkanocną roku B
Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.
„Idę do Ciebie”. Egzegeta Dodd mówi, że słuchamy tu „modlitwy wstępowania Jezusa ku Ojcu”. Nigdy jeszcze tak jasno nie wyraził On swojej roli pośrednika: zwrócony ku Ojcu nie przestaje mówić Mu o nas. Używa przy tym słów, które często mylnie są rozumiane. Jezus widzi nas: „na świecie, ale nie ze świata”. Czy z wersetów tych należy wnioskować, że mamy mieć duchowość ludzi żyjących na marginesie świata?
Słowo „świat” jest między palcami Jana niczym węgorz. Czasem „świat” jakby wymyka się ku pełnej światłości stworzenia i odkupienia („Tak Bóg umiłował świat”); czasem, jak w dzisiejszym tekście, jest ciemnością, ojczyzną nienawiści, zespoleniem sił zła odrzucającym Boga i odrzucającym miłość braterską.
Ale wszystkie te określenia już zbyt determinują słowo oraz różnobarwne i zmienne rzeczywistości, jakie ono w sobie mieści. Świat nie jest ani piekłem, ani rajem, przybiera równocześnie barwy zła i łaski. Ta dwoistość zrodziła dwie wątpliwe duchowości: ucieczka od świata i wyjście do świata.
Jeśli wydaje się, że Jezusa prześladuje tutaj myśl o złym świecie (mówi o nim dziewięć razy), to dlatego, że tak bardzo go doświadczył. Wie, dokąd nas posyła, abyśmy żyli Jego Ewangelią! Do świata skażonego egoizmem, przemocą, nieczystością. A jednak chce nas w tym właśnie świecie, nie w jakiejś cieplarni: „Ojcze, nie proszę, abyś ich zabrał ze świata”.
Ale zna nas. Wie, że w tym czarnym świecie nie pozostaniemy biali. Jako Pośrednik modli się do Świętego, aby pomógł nam być świętymi w oparciu o to, kim jesteśmy i w świecie, takim, jaki jest: „Ojcze Święty, jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem, ustrzeż ich od złego, uświęć ich w prawdzie”.
Tą „prawdą” jest sam Jezus, Pośrednik, który objawia nam prawdę o Bogu i prawdę o naszym człowieczeństwie. On jeden zna zamysł Boży i wszystkie nasze trudności.
Wie, że „w świecie”, niebezpiecznym zarówno ze względu na jego powaby jak i nienawiść, będą straty: „synowie zatracenia” tacy jak Judasz. Jest to „zgodne z Pismem” — nie na podstawie przerażającego scenariusza, w którym Bóg miałby przewidzieć postać zdrajcy, ale w tym sensie, że Bóg stworzył nas wolnymi i Pismo przez Niego natchnione pokazuje nasze drogi wolności. Bóg nie stworzył zaprogramowanych robotów; człowiek może — aż do końca — wyzwolić się z grzechu albo mu się poddać. Wszyscy możemy stać się synami zatracenia i w tej poruszającej modlitwie wstawienniczej, którą Jezus wznosi ku Ojcu, wyczuwamy Jego niepokój: niech potrafią walczyć! Ażeby stan zatracenia przekształcić w miejsce łaski.
„Teraz idę do Ciebie i tak mówię...”. Jego słowa są trudne, synowie Ewangelii nigdy nie będą się dobrze czuli w świecie, zawsze będą czuli pokusę, by odejść na ubocze albo żeby dać się pochłonąć. Jezus chce, abyśmy żyli pośród świata, ale byśmy pozostali czujni.
Nie oznacza to wcale, że mamy żyć w napięciu i smutku. Istnieje typ pobożności niespokojnej, niezbyt ponętnej, który niezbyt zachęca do wyboru Ewangelii. Duchowość ucieczki widzi świat jako padół łez i miejsce wygnania. Jakież to wygnanie, skoro Bóg jest z nami? „Ojcze, zachowaj ich, uświęć ich”. Nie jesteśmy sierotami. W tym świecie, takim jaki jest, trzeba niewątpliwie walczyć, ale można także śmiać się i tańczyć z taką radością, żeby niewierzący przecierali oczy ze zdumienia: „Ojcze, tak mówię, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni”.
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
opr. mg/mg