Homilia na 7 niedzielę zwykłą roku B
Czy trzeba przekonywać, jak bardzo jesteśmy słabi? W jak wielu sprawach nie potrafimy stawić czoła trudnościom? Mała Zosia, tańcząc po pokoju, wyśpiewuje na melodię zasłyszanych w kościele psalmów: „Boziu, niech mama i tata się kochają”. Ma rację mała Zosia. Ze wszystkim, co nas przerasta, przychodzimy do Boga. Każdego dnia potrzeba nam więcej sił, więcej energii, by nie tylko chodzić po tym świecie, ale, by żyjąc, zostawiać wszędzie ślady dobra. Dlatego każdego dnia o Bożą energię, o Bożą łaskę prosić trzeba.
Czytamy dziś w Ewangelii, jak to bliscy przynieśli do Jezusa sparaliżowanego krewniaka. Popatrzcie na ich determinację - nie mogli dostać się przez drzwi, rozsunęli więc płyty dachu! Dziwicie się? Ja nie. Nawet dziś paraliż bywa nie do wyleczenia. A równocześnie jak bardzo cierpi i chory, i jego otoczenie. Czy Jezus nie wiedział, o co chodzi, gdy przez otwór w powale zjechał przed niego chory człowiek? Wiedział, ale jakby zignorował oczekiwanie sparaliżowanego i spoglądających z góry jego przyjaciół. Ewangelista powiada: Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka... „Widząc wiarę”. Ta wiara sięgała i dalej, i głębiej, niż sięgała prośba o zdrowie. I dlatego Boża łaska, Boża moc, Boża energia także sięgnęła i dalej, i głębiej. Jezus nie tylko ciało chciał uzdrowić - Jezus uzdrowił człowieka. Najpierw jego duchowe wnętrze. Bo to właśnie duch stanowi o wielkości człowieka, nie ciało. Odpuszczają ci się, synu, twoje grzechy. - Sparaliżowany złem ludzki duch obezwładnia całego człowieka, choćby fizycznie był w pełni sił.
Bardzo często stajemy wobec Boga na modlitwie i prosimy o niewiele - o zdrowie, o pomyślność, o nieco szczęścia na egzaminie. A Bóg chce dać więcej, o wiele więcej, niż gotowi jesteśmy przyjąć. Bóg obdarzając zdolnościami, talentami, możliwościami, ambicjami, przyjaciółmi, pomyślnością, oczekuje pomnożenia darów łaski. Oczekuje, że obrócimy je ludziom na pożytek, Jemu na chwałę, sobie na zbawienie. Dary łaski bywają trudne. Ale zawsze piękne. Przyjęte - pomnażają radość, stając się początkiem nowego dobra w świecie. Odrzucone - powodują wewnętrzny, duchowy paraliż człowieka, z którego o własnych siłach nie sposób powstać.
Dziewięcioletni Rajmund modli się w swoim kąciku za szafą. Przywidzenie dziecka? Łaska od Boga? Widzi Matkę Boską wyciągającą ku niemu ręce, w nich dwie korony - białą i czerwoną: „Którą wybierasz?”. Mały nie zastanawia się ani chwili. Sięga po obie. Znacie go - to św. Maksymilian Kolbe. Białą koroną było jego święte życie, czerwoną - męczeńska śmierć w Oświęcimiu. Ileż dobra spłynęło przez tego człowieka na innych ludzi! A dobro nie wyrasta z przywidzeń.
Czy jesteś gotów, czy twoje serce przygotowane, aby sięgnąć po każdy Boży dar? Także po ten trudny? Czy prosisz Boga zawsze o więcej? Chciałbym ci zatem podpowiedzieć modlitwę o gotowość serca: Panie, otwórz me serce, bym potrafił pragnąć tego, co Ty już dla mnie przygotowałeś. Daj mi odwagę dążyć ku rzeczom trudnym. Uzdolnij mnie, bym umiał przyjąć każdy Twój dar. Pomóż mi Twoimi darami służyć innym, nieść im dobro i radość. A szczęście, które stanie się moim udziałem, niech będzie Twoją chwałą. Amen.
opr. mg/mg