Niepowodzenia wychowawcze, bunt nastolatków wynikają często z tego, że żyją w kompletnie innym świecie niż ich rodzice. Jak pokonać tę „międzyplanetarną” przestrzeń i uprzedzić kryzys?
Prędkość nadświetlna, podbój planet i awaria systemu operacyjnego — czyli relacje: rodzice — nastolatkowie i próba zrozumienia istoty z innej czasoprzestrzeni w naszym domu.
Prędkość nadświetlna, podbój planet i awaria systemu operacyjnego — oto trzy sfery kompletnego niezrozumienia się dorosłych z nastolatkami. To hasła, przez które dochodzi do kłótni, wzajemnego ranienia się dzieci i rodziców, alienacji i desperackich zachowań młodzieży. Kody, z powodu których dorośli chwilami sądzą, że w ich dzieci wstąpił zły duch, albo załamują ręce zawiedzeni, że ich pociechy, niby przewidywalne, nagle zachowują się w sposób niezrozumiały, niedorosły, po prostu głupi. Bywa nawet tak, że młodzi sami nie potrafią uzasadnić, dlaczego postąpili tak, a nie inaczej. Czasem to błahostka, a czasem coś poważnego, np. ucieczka z domu.
My, dorośli, jesteśmy szczęśliwi, bo umiemy zarządzać czasem. Młodzi ludzie żyją co prawda na tym samym świecie co dorośli, ale w zupełnie odmiennych realiach czasu, czyli czwartego wymiaru. Nastolatek ma całkowicie inny rytm dobowy niż dorosły. Naleganie, aby dzieciak szedł spać o godz. 22, a potem zrywał się o 7 i radośnie dreptał do szkoły, jest dla nastolatka niczym pobyt w obozie jenieckim, bo fizjologia w tym wieku chce czegoś zupełnie innego. Są dzieciaki, które przyjmują rytm dobowy dorosłych, ale jest ich naprawdę bardzo niewiele.
Nastolatki z powodzeniem przekraczają na życzenie prędkość światła i sterują czasem dowolnie. Gra w piłkę trwa tyle, ile chcą (dopóki ktoś nie krzyknie z okna, że trzeba wracać do domu). Tak naprawdę gra w piłkę toczy się cały czas, tylko trzeba ją przerwać na sen, a potem na czas szkoły, ale już po tym czasie znów można grać. To samo dotyczy spotkań w internecie, w którym młodzież całymi grupami gra sobie w gry zespołowe. Jeśli się dobrze wsłuchać w słowa, które wtedy mówią, to tak, jakby byli na wspólnej wielkiej wyprawie, która trwa w ich głowach bardzo długo. Niekiedy nastolatek wpada w sidła czarnej dziury w swojej podróży międzygwiezdnej i utknie na lekcji, która dziś jest wyjątkowo nudna. Taka lekcja trwa wieczność...
Żyjemy pod jednym dachem z istotami z innego wymiaru czasu i momentami prowadzi to do konfliktów. Gdy nastolatek słyszy, że jeśli będzie ciężko pracował i płacił podatki, to jego wnuki będą żyły w dobrobycie, on naprawdę nie wie, co odpowiedzieć, bo takiego czasu nie rozumie. Do ferii pozostało siedem tygodni i to jest jakaś niewyobrażalna skala czasowa. Jeśli teraz przysiądziesz do fizyki, to za cztery lata zdasz maturę tak świetnie, że pójdziesz na medycynę — kolejny przykład rozmowy o tysiącach lat.
Czy powyższe stwierdzenia dorosłych nie są słuszne? Czyż nie jest to wyraz powagi, troski i dorosłości? Oczywiście, że tak, ale jesteś — drogi rodzicu — istotą z innego świata, jesteś kosmitą i nie rozumiem ani twojego języka, ani czasu, jaki liczysz.
Nie ma wątpliwości, że dzieciaki kiedyś porzucą swoją podróż w czasie i przesiądą się na statek, w którym czas płynie tak jak dorosłym. Żeby jednak ułatwić im tę przesiadkę, dorośli mogą wiele zdziałać. Oszczędzi to młodzieży frustracji i wzbudzi w niej motywację. Przykłady: wyślij dziecko do sezonowej pracy za najniższą stawkę, a potem idźcie razem kupić markowe buty za zarobione pieniądze. Zwróć dziecku uwagę, ile czasu pracowało na to, żeby te buty kupić, ale nie wyśmiewaj go, że mało zarobiło i nie mów, że w przyszłości będzie pracowało ciężej i dłużej. Innym razem weź dzieciaka do swojej pracy na jeden dzień i pokaż mu, że tego dnia dużo zarobiłeś. Wyjaśnij, że było to możliwe dzięki temu, iż pracowałeś na to ostatnie osiem lat, czyli połowę jego życia. Zasadźcie razem drzewo i obserwujcie jego wzrost; jednocześnie zapisujcie postępy nastolatka w jakiejś dziedzinie. Uświadom córce, że ona całkiem nieźle włada angielskim, ale uczy się go od dziesięciu lat. Nauczmy dzieci naszego postrzegania czasu, a oszczędzimy im cierpienia. Nie będzie kłótni, trzaskania drzwiami, ucieczki w czarną dziurę czasu.
Pięciolatek Adam, który w przedszkolu deklaruje, że chce zostać strażakiem, naprawdę wie, co mówi. Gdyby udało mu się tym strażakiem zostać już na drugi dzień, to byłby najwspanialszym strażakiem pod słońcem. Nie tylko oddałby całą energię, żeby być najlepszym, ale też wzniósłby zawód strażaka na wyższe, niedostępne dziś poziomy.
Szesnastolatka Maja, wpatrzona w ulubionego muzyka, po cichu marzy, że występuje przed wielką publicznością, potajemnie pisze własne teksty i chowa je do szuflady. Te jej ukryte teksty odzwierciedlają aktualne problemy jej pokolenia; tworzone są pod wpływem emocji i wrażliwości autorki.
Zarówno Adam, jak i Maja szykują się na podbój planet. To, co rodzi się w ich sercach, ma wielką moc i choć często są to marzenia trudne do spełnienia, to gdyby im się udało, robiliby wielkie rzeczy dla straży i dla muzyki rozrywkowej. Nad ich marzeniami wisi jednak wielkie niebezpieczeństwo: dysonans poznawczy.
Adam uświadomi to sobie za dziesięć lat, ale Maja już dziś widzi, że coś jest nie tak. Chodzi o jej rodziców i o szkołę. Dla Adama rodzice są wszechwiedzący, wszechmocni i stanowią niedościgniony wzór. Niestety, tysiące 16- i 17-latków takich jak Maja zaczyna rozumieć, że ich rodzice nie są doskonali, wszechwiedzący, że zawodzą w trudnych chwilach i nie wszystko potrafią. Dysonans poznawczy polega na tym, że nastolatek co innego widzi, a co innego słyszy. Słyszy, co powinien robić, jak powinien to robić, kim zostać i jak żyć. Słyszy, co jest zdrowe, odpowiednie dla niego i pożyteczne, że rodzice postępowali tak i tak, no i proszę, są tego efekty. W tym samym czasie nastolatek obserwuje zmęczonych ludzi, którzy zbyt dużo pracują, zaniedbują dzieci i mają mało pieniędzy albo mają ich dużo, ale co z tego, skoro są ciągle nieobecni. Nowy telefon ich nie zastąpi. Widzi rodziców, jak palą papierosy i piją wódkę. Widzi, jak wiele ich marzeń nie zostało spełnionych. Do świadomości młodego człowieka dociera powoli, że nie chce żyć tak, jak żyją ci, którzy go pouczają.
Adam będzie słyszał, że dla tak wyjątkowego chłopca zawód strażaka czy żołnierza jest niegodny i że powinien zostać dentystą. Maja usłyszy, że jej pradziadek był grajkiem i źle skończył i że powinna zostać księgową, bo to jest dobry zawód.
Nie wiem, jak w przyszłości postąpią Maja i Adam, ale w wieku dorastania zostaną zranieni tym, że ich rodzice chcą ich zniżyć do swojego poziomu. Nie ma znaczenia, czy ci rodzice są biedni i słabo radzą sobie w życiu, czy też są bogaci, mają stopnie naukowe i prestiż. Jeśli młody człowiek chce być inny niż oni, to oni są w jego oczach śmieszni i godni pożałowania.
W telewizji i w internecie, w ogóle w świecie zdominowanym przez materializm i konsumpcję nasze dzieci oglądają ulubione teledyski, w których wokalista tańczy z fajnymi dziewczynami, jeździ ferrari i ma mnóstwo pieniędzy. Nazajutrz dzieciak idzie do szkoły, a tam fatalnie ubrany nauczyciel historii przyjeżdża do pracy na rowerze i wylewa swoje frustracje na lekcji. Potem dzieciak słyszy od wychowawcy i od rodziców, że ogląda za dużo głupot w internecie, że ma słuchać nauczyciela historii i traktować go jak autorytet. Dzieciak głupieje.
Czy chcę przez to powiedzieć, że młodzież ma się wzorować na raperach i idolach telewizyjnych? Nie. Nastolatki łapczywie poszukują autorytetów innych niż ich rodzice. To jest moment, w którym rodzice mogą pomóc dziecku znaleźć nowe autorytety, pokazać mu, że w świecie są ludzie, którzy mogą imponować i pozwolą się rozwijać. Jeśli nastolatek nie znajdzie takich autorytetów w swoim otoczeniu, to najłatwiej mu będzie odnaleźć je w internecie. Nieoceniona jest też rola nauczycieli. Oni powinni być wspaniałymi, godnymi naśladowania ludźmi. To oni mogą porwać młodych ludzi do podboju planet, kiedy czas rodziców dobiega końca. Jeden wspaniały nauczyciel to skarb dla nastolatka. A jaka jest rzeczywistość? O czym myślą i marzą Krzysiek, Zuzia i Ola? Nieważne. Dorosną, to zmądrzeją...
Stała się tragedia. Michał, Asia, Mieszko, Laura, Mateusz, Krzysiek i Miłosz nie żyją. Wczoraj w nocy mieli straszny wypadek samochodowy, wszyscy zginęli. Samochód owinął się wokół drzewa. Wracali z klubu tanecznego pod miastem. Pogrążeni w smutku bliscy i znajomi nie mogą zrozumieć, jak to się stało, że jechali w siedem osób małym autem, dlaczego nikt z nich nie był trzeźwy i dlaczego licznik prędkości zatrzymał się na 110 km/h, skoro droga była wąska i kręta, a prowadzący auto Michał był powszechnie znany z tego, że jest dobrym kierowcą, spokojnym i inteligentnym chłopcem, który nie sprawia kłopotów wychowawczych i dobrze się uczy.
Co się zatem stało? W umyśle Michała miała miejsce awaria systemu operacyjnego.
Nasz mózg ewoluuje i na stare obszary dziedziczone po gadach i prostszych ssakach nadbudowane są nowsze płaty, w tym wreszcie kora mózgowa o imponującym pofałdowaniu. Jednak tym, co czyni nas ludźmi cywilizowanymi, mądrymi, przewidującymi i pełnymi wyobraźni, ostrożnymi i przezornymi, są płaty przedczołowe. Niestety, okazuje się, że w okresie dorastania płaty te dojrzewają najpóźniej i są w pełni wykształcone, kiedy człowiek ma ok. 24 lat. To z kolei oznacza, że prawie 100% młodzieży przed maturą to ludzie niedojrzali umysłowo. Na czym ta niedojrzałość polega? Czasem na tym, że młody człowiek jest nieodpowiedzialny. Znacznie częściej jednak jest tak, że młody człowiek spełnia oczekiwania naszej wizji mądrości życiowej, jest inteligentny, zmyślny i posłuszny. Niestety, raz na jakiś czas jego/jej płaty przedczołowe nagle na krótko się wyłączają. Następuje awaria systemu operacyjnego, podobna do tej w naszych komputerach i smartfonach. Nagle coś się zawiesi — może się odwiesi, a może trzeba przeładować system (np. wyspać się). Tu jest tak samo.
Kiedy wracali, ściśnięci w aucie w siódemkę, Michał chciał się popisać. Nie uwzględnił przeciążenia pojazdu przez siedem osób, nie pomyślał, że ma ograniczoną koordynację po czterech piwach. Nie wziął pod uwagę tego, że godzinę wcześniej lekki deszcz zmieszał się z kurzem na jezdni i było ślisko. Kiedy pożyczał auto od ojca, nie zwrócił uwagi, że opony są mocno zużyte. Nie mógł tego wszystkiego wziąć pod uwagę; wizja dobrej zabawy, później alkohol, wreszcie obecność ładnej nowej koleżanki spowodowały u niego zawieszenie płatów odpowiedzialnych za wyobraźnię i przezorność.
Rodzicom wydaje się, że jeśli ich nastoletnim dzieciom — skoro są wyższe od nich — tłumaczy się, iż mają być odpowiedzialne, to tak będzie. Szkoda, ale tak nie jest. Dzieci trzeba wystawiać na próby, ale nie wolno im zaufać. Jeśli rodzic prosi córkę, żeby wróciła z imprezy o północy trzeźwa, to wystawia ją na próbę. Jeśli ona wróci o pierwszej i będzie nietrzeźwa, to znaczy, że nie przeszła próby i powinna ponieść konsekwencje. Ale jeśli rodzic zaufa, to będzie żałował, będzie sfrustrowany i będzie popadał w konflikt z dzieckiem. To prowadzi do awantur, szlabanów, nieskoordynowanych działań rodziców i oporu nastolatków, a stąd tylko krok do ich ucieczki z domu. Poddawaj dziecko próbom i wyciągaj konsekwencje, ale nie ufaj, bo przegrasz z niedojrzałością młodego umysłu. Umysł ten może się bowiem zawiesić i zaciąć.
Wielu z nas, dorosłych, czasami łapie się za głowę, gdy przypomina sobie swoje szczenięce lata. Niektórzy pamiętają, że kiedyś zrobili rzecz tak głupią iż nawet dziś się za to wstydzą. To były nasze awarie systemu, na szczęście nie wydarzyła się tragedia.
* * *
Jeśli rodzic zrozumie, że jego rozmarzona pociecha z wizjami podboju świata, pogrążona w innej czasoprzestrzeni, jest niedoskonała i zdarzy się jej postąpić głupio, to z większą troską i uwagą zjedna sobie jej względy i zyska przyjaciela, a przyjaciele nie uciekają z domu.
Łukasz Prysiński. doktor psychologii, Klinika Psychiatryczna i Terapii Uzależnień Wolmed
opr. mg/mg