Bieda dotyka najmłodszych

Pracownicy organizacji pomagających ubogim mówią, że "zielonej wyspy" nie widać - wręcz przeciwnie, coraz więcej Polaków nie ma wystarczających środków do życia

Zielonej wyspy nie widać — mówią pracownicy organizacji pomagających ubogim. Podopiecznych im raczej przybywa. A z opublikowanego pod koniec maja raportu UNICEF wynika, że w Polsce milion dzieci żyje w ubóstwie. Co piąte nie ma dostępu do dóbr niezbędnych do prawidłowego rozwoju.

— W mojej okolicy mieszkańcy utrzymują się ze sprzedaży malin — opowiada Monika Koperkiewicz z filii Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej w Opolu Lubelskim. — Jak tylko zaczyna się sezon, całe rodziny, nawet z małymi dziećmi, wychodzą na pole zbierać owoce. Dzieci ciężko pracują nawet przez dwanaście godzin dziennie — opowiada Koperkiewicz, ale dodaje, że maliny to za mało na utrzymanie rodziny. — W szkole w mojej miejscowości z dożywiania korzysta 80 proc. dzieci. Dostają obiad, co drugi dzień mleko w kartoniku, w sezonie także owoce i warzywa — wylicza. Sama pod opieką ma 250 najuboższych osób, w tym ponad 100 dzieci. W ich domach brakuje pieniędzy nawet na podstawowe produkty spożywcze. — W zeszłym roku udało się załatwić żywność z lubelskiego Banku Żywności. Na osobę wyszło po sześć kilo — wspomina Koperkiewcz. W tym roku takiej pomocy nie będzie. — Trzeba zapłacić składkę, bo Bank Żywności w Lublinie wynajmuje magazyny. Gmina w tym roku nie znalazła pieniędzy. A chodzi tylko o 1750 zł. Szukałam sponsora, ale jak na razie się nie udało. Musiałam powiedzieć rodzinom, że w tym roku nic nie dostaną — mówi z żalem Koperkiewicz.

Polska na szarym końcu

Z danych UNICEF, który pod koniec maja zaprezentował swój raport Ubóstwo dzieci, wynika, że w Polsce bieda dotykająca najmłodszych to palący problem. UNICEF mierzył poziom ubóstwa w państwach wysokorozwiniętych i demokratycznych. Na 35 badanych krajów Polska znalazła się na 25 pozycji. W naszym kraju prawie 1,3 mln dzieci jest pozbawionych dostępu do podstawowych dóbr niezbędnych do ich rozwoju (ok. 21 proc. ), a ponad 1 mln żyje w ubóstwie (14,5 proc.). UNICEF mierzył także „wskaźnik deprywacji”. Według niego za dzieci ubogie uznano te, które nie mają dostępu do dwóch lub więcej pozycji z 14-punktowej listy. Znajduje się na niej m.in.: zapewnienie trzech posiłków dziennie, właściwe obuwie, odpowiednie miejsce do odrabiania pracy domowej, ale również pieniądze umożliwiające uczestnictwo w wycieczkach klasowych czy możliwość świętowania imienin i urodzin. Polska znalazła się na bardzo dalekim, 24. miejscu z 29 badanych krajów. Gorsza sytuacja jest tylko na Węgrzech, w Bułgarii oraz Rumunii.

Niepokojące są też dane GUS. Z informacji uzyskanych na podstawie badania budżetów domowych wynika, że w 2010 r. żyło w biedzie co piąte dziecko czy nastolatek w wieku do lat 18. Co trzecia osoba żyjąca w warunkach skrajnego ubóstwa nie ukończyła 18 lat. Najbardziej zagrożoną grupą są rodziny wielodzietne.

Najważniejsze jest przetrwanie

Maria Rożynek, psycholog ze Świetlicy Środowiskowej „Garaż” w Opolu, którą prowadzi Chrześcijańska Służba Charytatywna, przyznaje, że dzieci, które dotknęło ubóstwo, gorzej funkcjonują w grupie rówieśniczej, mają niższą samoocenę.
— Ubóstwo faktycznie zmniejsza możliwości rozwojowe, możliwości poznawania świata — mówi Rożynek. — Dziś zależy to w znacznej mierze od finansów. Dzieci z ubogich rodzin nie mają dostępu do nowinek elektronicznych, nigdzie nie wyjeżdżają, nie bywają w restauracji. Zostają w tyle za rówieśnikami — wylicza psycholog opolskiej świetlicy. Dodaje, że ubogie rodziny muszą rezygnować z tego, co pozwala na szerszy rozwój ich dzieci, koncentrując się na zaspokojeniu podstawowych potrzeb. — Ubodzy zawężają postrzeganie rzeczywistości do przetrwania — mówi Rożynek. A i z tym jest coraz trudniej.

Rośnie liczba dzieci, które potrzebują dożywiania, bo rodzina nie jest im w stanie zapewnić posiłków. — Z naszej perspektywy potrzeby cały czas są bardzo duże. Niedożywionych jest 130 tys. dzieci — mówi Magdalena Wach, specjalistka do spraw programu żywnościowego Polskiej Akcji Humanitarnej „Pajacyk”. — Od 2008 r., kiedy rozpoczął się kryzys finansowy, wpływa do nas więcej wniosków o wsparcie dożywiania dzieci. Boimy się, że sytuacja jeszcze się pogorszy. Gminy dla oszczędności likwidują szkolne kuchnie i decydują się na catering. O ile obiad przygotowany przez szkolne kucharki kosztuje ok. 3,5 zł, to za catering trzeba zapłacić ok. 10 zł. Wzrośnie liczba rodziców, którzy nie będą mogli wykupić swoim dzieciom obiadów — tłumaczy Wach.

Pracownicy „Pajacyka” zwracają uwagę, że w ostatnim czasie bardzo wzrosły ceny żywności. Przewidują, że będzie przybywać im kolejnych wniosków z prośbą o wsparcie dożywiania najmłodszych, także z warszawskich szkół, czego dotąd na dużą skalę nie było. Dziś „Pajacyk” może odpowiedzieć na 30 proc. wniosków. Szuka nowych funduszy. Stąd pomysł na akcję „Pajacyk w stroju reprezentacji Polski”. Osoby chcące wspomóc walkę z głodem mogą kupić drewnianego Pajacyka w stroju, w jakim na Euro 2012 grają polscy piłkarze. — Liczymy, że dzięki tej akcji uda nam się zdobyć dodatkowe środki na dożywianie — mówi Paweł Orzeszko, który przygotował akcję „Pajacyk w stroju reprezentacji Polski”.

Będzie jeszcze gorzej?

Prof. Ewa Leś, specjalistka w dziedzinie polityki społecznej z Uniwersytetu Warszawskiego, zaznacza, że w najbliższym czasie trend się nie odwróci, ubogich nie będzie ubywać ze względu na brak odpowiedniej polityki. — Państwo zupełnie odpuściło sobie politykę rodzinną — zwraca uwagę prof. Leś i dodaje, że zasiłki dla rodzin są bardzo niskie, a w dodatku od 2004 r. nie zmieniono progów dochodowych, które są warunkiem uzyskania pomocy. Dochód rodziny nie może przekroczyć 504 zł na osobę, a przyznawane zasiłki nie sięgają nawet 100 zł miesięcznie. — Minister polityki społecznej zaplanował na listopad podwyżkę zasiłków. I choć ministerstwo chwali się, że wyniesie ona kilkanaście procent, to i tak będzie to symboliczna podwyżka o kilka złotych — mówi specjalistka z Uniwersytetu Warszawskiego. Tymczasem niewaloryzowane progi dochodowe sprawiły, że o połowę zmniejszyła się liczba rodzin korzystających z i tak niskich zasiłków. Nawet Rumunia wydaje więcej na wsparcie dla ubogich rodzin niż Polska.

Monika Koperkiewicz nie liczy już nawet na to, że w najbliższym czasie coś się poprawi.

— Ubogich przybywa, a będzie jeszcze gorzej, bo ceny rosną w szybkim tempie, a zasiłki są śmiesznie niskie — uważa.

— Z perspektywy gminy wiejskiej, w której mieszkam, żadnej zielonej wyspy, o której się tyle mówi, nie widać. Nie ma żadnego wyrównywania szans dzieci z biedniejszych regionów. Nawet jeśli w szkole jest godzina informatyki, to i tak wiele rodzin nie ma w domach komputerów, dzieci nie mają gdzie poćwiczyć tego, czego nauczyły się w szkole — podaje przykład.

Prof. Leś zaznacza, że powodem trudnej sytuacji i wzrastającego ubóstwa są czynniki niezależne od rodziny, jak brak pracy jednego lub obojga rodziców, ale i bardzo niskie dochody z pracy w tych rodzinach, gdzie ta praca jest. — Pojawiła się nowa kategoria tzw. ubogich pracujących, którzy choć pracują, to mają bardzo niskie i nieregularne dochody — zwraca uwagę prof. Leś i podkreśla, że zjawisko ubóstwa dzieci jest bardzo groźne. Biedne dzieci zamieniają się w biednych dorosłych.

2010 rok został ogłoszony w Unii Europejskiej Europejskim Rokiem Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym. Przy urzędzie Rzecznika Praw Obywatelskich powstał specjalny zespół ekspertów, który opracował dokumenty dotyczące biedy i programy walki z nią. Pozostały bez odpowiedzi. Eksperci skarżą się, że nie było nawet żadnej znaczącej reakcji ze strony rządzących. Nowy Rzecznik Praw Obywatelskich zespół po prostu zlikwidował.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama