O istniejącym od 1997 r. piśmie muzyków chrześcijańskich - "RUaH"
„»RUaH« jest dla mnie świadectwem tego, co się dzieje w muzyce. Nie wyobrażam sobie, żeby mógł przestać istnieć”. „Muzyka, którą można znaleźć na płytkach »RUaH«, to jakby wyspy spokoju w zalewie demoralizującego łomotu” — takich listów przychodzi do redakcji krakowskiego magazynu sporo. Rzeczywiście, „RUaH” — kwartalnik poświęcony muzyce chrześcijańskiej — stanowi fenomen na skalę europejską. Nie ma bowiem na naszym kontynencie drugiego pisma, które tak szeroko zajmowałoby się tą tematyką, zachowując jednocześnie najwyższy poziom edytorski i trafiając do tak licznej grupy czytelników. 12 000 egzemplarzy (niektóre numery sprzedały się w całości!) — to, jak na periodyk, bądź co bądź specjalistyczny, naprawdę dużo. Gdzie zatem leży źródło sukcesu „RUaH”?
Myślę, że sukces ów wiąże się z innym zjawiskiem, równie niezwykłym jak popularność magazynu. Od paru lat słyszymy o licznych nawróceniach wśród muzyków rockowych. Ich świadectwa możemy znależć m.in. w książce „Radykalni”Marcina Jakimowicza oraz w specjalnym numerze „bruLionu”. Dziś już przyzwyczailiśmy się, że istnieje „Tymoteusz”, że o Bogu mówi Mietek Szcześniak, a cztery Fryderyki dostaje „Arka Noego”. Ale jeszcze kilka lat temu takie rzeczy były nie do pomyślenia!
Tam jednak, gdzie działa Duch Boży, wszystko staje się możliwe. Słowo „Ruah” — to właśnie jedno ze starotestamentowych określeń Ducha Świętego. Ten, który „wieje, kędy chce”, posługuje się także muzyką dla zbawienia człowieka. Stąd też pomysł, by taką twórczość popularyzować.
Pismo, wydawane obecnie przez firmę „Paganini”, powstało w 1997 roku w Krakowie z inicjatywy Janusza Kotarby (redaktor naczelny) i ojca Andrzeja Bujnowskiego OP (redaktor programowy). Początkowo miało ono być biuletynem zawierającym informacje na temat rozwijającego się w Polsce rynku muzyki chrześcijańskiej (sklepy, oferty sprzedaży wysyłkowej, rozgłośnie, kontakty z wykonawcami, festiwale itp.). Nikt nie przypuszczał, że przedsięwzięcie aż tak się rozrośnie. Dziś „RUaH” to już ponad 70 kolorowych, drukowanych na kredowym papierze stron, zawierających również wywiady z artystami, recenzje płyt i kaset, relacje z koncertów, nuty utworów. A wszystko jest dziełem grupy (ok. 30 współpracowników) „zapaleńców”, na co dzień zatrudnionych gdzie indziej, często nawet studiujących czy uczących się. Mieszkają w różnych miejscowościach: Krakowie, Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach... Jak to się dzieje, że razem tworzą pismo, w którym materiały tak wspaniale się uzupełniają? To chyba jeszcze jedna Boża tajemnica.
Z magazynem współpracują też m.in. Tomek Budzyński, Darek Malejonek, Antonina Krzysztoń, Jacek Wąsowski czy Marcin Jakimowicz. Szeroki wachlarz zainteresowań osób tworzących pismo — od średniowiecznej muzyki sakralnej po najcięższe odmiany rocka — sprawia, że każdy może tu znaleźć coś dla siebie. Najczęściej jednak czytają „RUaH” ludzie młodzi. Pismo może być więc pomocne dla katechetów i wychowawców: „Znam przypadki nauczycieli, dla których gazeta była jedynym sposobem nawiązania kontaktu z klasą” — mówi Janusz Kotarba.
Kwartalnik pełni też rolę ośrodka integrującego muzyków chrześcijan w naszym kraju. Tych ostatnich jest coraz więcej — często zaskakuje profesjonalny poziom ich nagrań. Piosenka religijna wreszcie przestaje być kojarzona z jarmarczną tandetą, tzw. sacro-polo. Mamy naprawdę ogromny wybór: w Polsce odbywa się ok. 50 festiwali muzyki chrześcijańskiej! Dzięki magazynowi dowiemy się, jak tam trafić i kogo będziemy mogli posłuchać.
Szczególną atrakcją dla czytelników są dołączane do pisma płyty kompaktowe (czasem nawet dwie) z największymi przebojami polskiej i zagranicznej muzyki inspirowanej Ewangelią. Goszczą na nich m.in. Sal Solo, Mietek Szcześniak, „2 Tm 2,3”, „Armia”, „Arka Noego”. Są śpiewy z Taizé i kolędy. Zdarzają się też płyty multimedialne, z teledyskami.
„RUaH” przyciąga uwagę czytelników interesującą szatą graficzną — jest dobrze redagowany pod względem plastycznym i technicznym. To ważne, zwłaszcza dla odbiorców młodszych, należących już do tzw. cywilizacji obrazkowej. Ale oczywiście na obrazie się nie kończy. W przystępnej formie przekazywane są bardzo istotne treści. Przeczytamy tu np. poruszające świadectwa muzyków, opisujące drogę ich duchowych poszukiwań. „Dzięki drodze neokatechumenalnej zaczynam odkrywać siebie samego. Zauważyłem, że człowiek nie może poznać siebie w pełni bez Jezusa Chrystusa” — mówi Tomek Budzyński (nr 7/1999). Z kolei Darek Malejonek wyznaje: „Jezus jest wszystkim dla mnie (...) Jego miłość to najcenniejsza rzecz w całym kosmosie” (nr 2/1998).
Coraz więcej miejsca poświęca się w piśmie muzyce liturgicznej: psalmom, chorałowi gregoriańskiemu, Gorzkim Żalom. Fascynujący jest cykl Jacka Kowalskiego „Średniowiecze jak świeże bułeczki”. O „Muzycznej katedrze Jana Sebastiana Bacha” pisze Jakub Żmidziński w numerze 12/2000. Fan „Tymoteusza”, „Armii” czy „Houka” ma więc okazję, aby dowiedzieć się, że wszystko zaczęło się dużo, dużo wcześniej... Choć grup grających muzykę rockową oczywiście w kwartalniku nie brakuje. Warto też przypomnieć, że „RUaH” od samego początku śledził działalność „Arki Noego” i entuzjastycznie odnosił się do projektu, o którym nikt jeszcze nie myślał w kategoriach marketingowych...
„Chcielibyśmy wydawać gazetę coraz lepiej i atrakcyjniej. Nie boimy się eksperymentów. Myślę, że jest jeszcze sporo ludzi, którzy, gdyby o nas wiedzieli, powiększyliby grono miłośników muzyki chrześcijan” — zwierza się redaktor naczelny. Ostatni rok pokazał, że istnieje coraz większe zapotrzebowanie na muzykę inną niż promowana przez największe koncerny fonograficzne. Sukces „Brathanków”, „Golec uOrkiestry” czy „Arki Noego” jest tego najlepszym przykładem. Ludzie tęsknią za tym, co rodzime, oparte na najbliższych im tradycjach i wartościach. Na rynku muzycznym pojawia się miejsce dla szeroko rozumianej muzyki chrześcijańskiej, spychanej dotąd na margines. Dobrze więc, że istnieje takie pismo, promujące wartościowe zjawiska w kulturze.
Kontakt z „RUaH”: www.paganini.com.pl; e-mail: firma@paganini.com.pl
Adres redakcji: 31-135 Kraków, ul. Batorego 25/11; tel./fax: (012) 623 71 81
opr. mg/mg