Fundament z galaretki

Próba budowania swego życia na "mądrościach" zaczerpniętych z różnych poradników przypomina dom, który postawiono bez fundamentów

Historia prawdziwa, choć niesamowita. Znajomy znajomego rozpoczął budowę domu. Z trudem znalazł brygadę budowlaną. Zaczął zwozić materiały. Wymierzono wykopy pod fundamenty. W tym momencie znajomy znajomego musiał wyjechać na parę dni. Kiedy wrócił przeżył pozytywne zaskoczenie, że budowlańcy stawiają już ściany. W ciągu kilku miesięcy dom był pod dachem. Znajomy znajomego wypłacił brygadzie całą umówioną sumę. Jesienią na budynku pojawiły się rysy: przyjaciele wyjaśnili, że fundament musi osiąść i takie rysy mają prawo się pojawić. Tymczasem zimą rysy zrobiły się coraz większe, a po pierwszych mrozach budynek zaczął przechylać się w różne strony. Przerażony znajomy znajomego wezwał fachowca, który ku swojemu zdziwieniu odkrył, że ... dom nie ma fundamentów. Niestety właściciel znał tylko telefon brygadzisty — nie wziął nawet kopii paszportu. Telefony oczywiście milczały. Klnę się, że historia prawdziwa.

Faceci przyjmują życie w sposób prosty i bezpośredni. Czasami wielu rzeczy nie rozumieją i nie są w stanie wniknąć w meandry swojej lub cudzej duszy. Jak coś się przydarzy to milczą i międlą to w swoim wnętrzu latami. Czasami topią duchowe, wewnętrzne problemy w butelce. Co innego Panie! Tajemnice życia, a szczególnie serca i duszy niesamowicie je frapują. Chcą życie zgłębić i zrozumieć. Świdrują więc swoje i cudze wnętrzności niestrudzenie. Powoduje to często konflikt z facetami, którzy tego zapału nie podzielają i elementarnie nie rozumieją. Ileż razy słyszałem od znajomych: Co ta moja stara chce ode mnie? Chodzi nadąsana od kilku dni i nie mam pojęcia o co jej znowu chodzi? Panie mogą nie wierzyć, ale facet naprawdę nie rozumie, że jest jakiś problem.

Życie tak naprawdę nie jest skomplikowane. Wystarczy trzymać się kilku prostych zasad i można uniknąć większych życiowych kataklizmów. Jednak niektórym Paniom to nie wystarcza. Szukają głębi, nowych, modnych przepisów. To ze względu na nie uginają się półki z poradnikami życiowymi w księgarniach i bibliotekach. To dzięki ich pasji puchnie internet, gdzie przelewa się ocean życiowych mądrości i przepisów na szczęście. Oczywiście w tych przepisach na życie jest i ziarenko prawdy, lecz roboczo cały ten bełkot nazywam sobie tak: psychologia, ekologia, ***ologia i Wysokie Obcasy. Czegóż tam nie ma! Jest tam wszystko czego dusza zapragnie do tego podlane artystyczno-nibybuntowniczym sosem. Precz z instytucjami, uciskiem i zakłamaniem! Niech żyje wolność i twórczość! Co roku jakaś nowa moda, nowy trend, który można zgłębić dzięki wytrwałej pracy redaktorek Wysokich Obcasów. Niestety bywa tak, że jakaś Pani szczerze bierze sobie do serca te przepisy na życie oraz szczęście i zaczyna psycho-eko-***ologię stosowaną stosować. A problem w tym, że te przepisy to się dobrze prezentują na papierze lub ekranie, niestety lepiej do kuchni z nimi nie wchodzić, bo wyjdzie śmierdząca bryja.

Dzięki mamie, która lubi coś poczytać, mam okazję do czasu do czasu popatrzeć co w trawie piszczy tzn. w Wysokich Obcasach piszą. Uderzające jest to, że zdecydowana większość Wielkich Kobiet prezentowanych w reportażach WO, to kobiety: zdradzone, samotne, zawiedzione, rozwiedzione, narkomanki i alkoholiczki, samobójczynie, depresantki itp. Krótko mówiąc niezbyt szczęśliwe i ze złamanym życiem, choć często wielkie artystki lub aktorki, działaczki społeczne itp. I niezbyt jest jasne czy mają być wzorem, czy na odwrót przestrogą? A przecież to one Wielkie Nieszczęśliwe Kobiety były prekursorkami wszelakich eksperymentów na własnym życiu. Krótko mówiąc to one jako pierwsze wcielały psycho-eko-***ologię stosowaną w życie. W swoje życie. I wyszły na tym jak Zabłocki na mydle. A dlaczego? Ponieważ życie opiera się na kilku prostych zasadach, zaś te zasady biorą swoje źródło w Prawdzie. A właśnie Prawdy brakuje psycho-eko-***ologii. Mają te teoryjki jakieś ziarenka prawdy, ale samej Prawdy nie posiadają i dlatego wcielanie ich życie kończy się opłakanymi skutkami.

Niestety nie wszyscy o tym wiedzą i ciągle wiele (i wielu) daje się nabrać na różne błyskotki, które poza błyskiem nic w środku nie mają. Wcielanie psycho-eko-***ologii w życie skutkuje tym, czym musi skutkować: rozbitymi małżeństwami, zniszczonymi rodzinami, depresjami, uzależnieniami, samobójstwami, znerwicowanymi dziećmi i oczywiście psychoterapiami. Czy bardziej rozwalone psychicznie społeczeństwo, tym bardziej psychoterapeuci zacierają ręce. Eksperymenty, których dr Mengele dokonywał na więźniach w Oświęcimiu, to nic w porównaniu z eksperymentami, których dokonujemy na własnym życiu.

Z politowaniem uśmiechniemy się nad człowiekiem, który wybudował dom bez fundamentów, ale bardzo trudno zobaczyć taki brak fundamentów we własnym życiu. Po co robić fundament z betonu, czy nie ciekawiej byłoby z czekolady lub jeszcze lepiej galaretki? Tak właśnie robimy, a potem płacz i lament, że życie nie wyszło, że to tak niesprawiedliwe, że wszystko nam się pokiełbasiło. A przecież co posiejesz, to pożniesz. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. I tak zapalone czytelniczki WO, mogą zostać za lat 20 bohaterkami kolejnych artykułów o Wielkich Nieszczęśliwych Kobietach.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama