Oblicza lęku

Studium psychologii głębi, spis treści i wprowadzenie

Oblicza lęku

Fritz Riemann

OBLICZA LĘKU

Studium z psychologii lęku

ISBN: 83-7318-448-1
© Wydawnictwo WAM, 2005


SPIS TREŚCI
Wprowadzenie 
O istocie lęku i antynomiach życia9
Lęk przed ofiarowaniem się 
Osobowość schizoidalna
25
Osoba schizoidalna a miłość30
Osoba schizoidalna a agresja38
Historia życia jako tło42
Przykłady schizoidalnych sposobów przeżywania51
Uwagi końcowe58
Lęk przed samorealizacją 
Osobowość depresyjna72
Osoba depresyjna a miłość81
Osoba depresyjna a agresja86
Historia życia jako tło90
Przykłady depresyjnych sposobów przeżywania103
Uwagi końcowe117
Lęk przed zmianą 
Osobowość anankastyczna 127
Osoba anankastyczna a miłość141
Osoba anankastyczna a agresja148
Historia życia jako tło156
Przykłady anankastycznych sposobów przeżywania165
Uwagi końcowe175
Lęk przed koniecznością 
Osobowość histeryczna 187
Osoba histeryczna a miłość196
Osoba histeryczna a agresja205
Historia życia jako tło208
Przykłady histerycznych sposobów przeżywania223
Uwagi końcowe233
Podsumowanie241

Wprowadzenie

O istocie lęku i antynomiach życia

Lęk w sposób nierozerwalny wiąże się z naszym życiem. Towarzyszy nam w różnych formach od narodzin aż do śmierci. Ludzkość w swej historii nieustannie podejmowała nowe próby ujarzmienia go, osłabienia i przezwyciężenia. Magia, religia i nauka — wszystkie te dziedziny próbowały to czynić. Poczucie bezpieczeństwa odnajdywane w Bogu, miłość pełna poświęcenia, badanie praw natury lub asceza wyrzekająca się uroków życia czy mądrość filozofów nie usuwają wprawdzie lęku, jednak pomagają go znosić, a nawet czynić owocnym dla naszego rozwoju. Ciągle jeszcze istnieje iluzja, którą po cichu pielęgnują w sobie wszyscy ludzie: wiara w to, że można przeżyć życie bez lęku. Lęk jest jednak częścią naszej egzystencji, będąc odbiciem naszych zależności i przekonania o tym, że kiedyś umrzemy. Możemy tylko próbować używać sił jemu przeciwnych: odwagi, ufności, wiedzy, siły, pokory, nadziei, wiary i miłości, co pomaga zaakceptować lęk, rozpocząć zmaganie się z nim, pokonywać go ciągle na nowo. Wszelkie metody, obojętnie jakiego rodzaju, które obiecują wyzwolenie się od lęku, trzeba traktować sceptycznie, nie odpowiadają one bowiem prawdzie o ludzkiej egzystencji i budzą jedynie iluzoryczne oczekiwania.

Chociaż lęk w sposób niezaprzeczalny należy do życia, nie jesteśmy go nieustannie świadomi. Jest on jednak ciągle w nas obecny i może się w każdej chwili pojawić w naszej świadomości, jeśli zadomowi się w niej jako efekt jakiegoś przeżycia. W takich sytuacjach mamy skłonność, by przed nim uciekać, unikać go, rozwinęliśmy także rozmaite techniki i metody spychania, uciszania, oszukiwania go. Lecz jak śmierć nie przestaje istnieć, choć o niej nie myślimy, podobnie i lęk: istnieje nadal.

Lęk jest czymś istniejącym niezależnie od kultury i poziomu rozwoju danego społeczeństwa czy jednostki. Zmienia się jedynie jego obiekt, powód, który za każdym razem lęk wyzwala, a patrząc na problem z drugiej strony — środki zaradcze i sposoby, po które sięgamy, żeby go pokonać. Dlatego dzisiaj nie boimy się już grzmotów ani błyskawic, a zaćmienia słońca i księżyca stały się dla nas tylko wybrykami natury budzącymi wprawdzie zaciekawienie, lecz już nie lęk, ponieważ wiemy, że zjawiska te nie oznaczają ostatecznego zaniku tych ciał niebieskich, ani tym bardziej końca świata. Za to dziś doświadczamy lęków, których nie znały kultury wcześniejsze — boimy się nieznanych szczepów bakterii, nowych chorób, wypadków, starzenia się i samotności.

Metody zwalczania lęku nie zmieniły się natomiast aż tak bardzo. Tyle tylko, że miejsce ofiar i magicznych praktyk, którym przypisywano moc odczarowywania i zaklinania rzeczywistości, zajmują dzisiaj nowoczesne, uśmierzające lęk środki farmakologiczne — sam lęk istnieje jednak nadal. Dziś najważniejszą możliwością jego leczenia stała się niewątpliwie psychoterapia w różnych swych odmianach. Psychoterapia pozwala ujawnić najpierw historię powstania lęku w życiu konkretnej osoby, zbadać jego związek z sytuacją osobistą i rodzinną oraz środowiskiem społecznym i kulturowym, w którym osoba ta żyje, następnie zaś umożliwia takie zmierzenie się z lękiem, które pozwala w sposób owocny dogłębnie zrozumieć ten problem i prowadzi ją do wewnętrznej dojrzałości.

Najwyraźniej mamy tu do czynienia ze zjawiskiem równowagi życia: kiedy udaje się nam, dzięki technice i nauce, dokonać postępów w procesie podporządkowywania sobie świata, a przez to eliminować pewne lęki, wtedy się okazuje, że po prostu wymieniamy je na inne —pojawiają się bowiem nowe. Fakt, że lęk nierozerwalnie łączy się z naszym życiem, zostaje w ten sposób tylko potwierdzony. Współcześnie nowe formy lęku zaczynają trapić ludzką populację: coraz przemożniej doświadczamy lęków będących efektem naszego własnego postępowania i zachowania, które obraca się przeciwko nam. Znamy lęk przed niszczycielską siłą ukrytą w nas samych — pomyślmy o niebezpieczeństwie, jakie może przynieść nadużycie energii atomowej czy władza, jaką zdaje się dawać człowiekowi ingerowanie w naturalny bieg życia. Nasza pycha zwraca się przy tym przeciwko nam jak bumerang; pragnienie władzy, któremu brak miłości i pokory, żądza panowania nad naturą i życiem wyzwalają w nas lęk stania się istotami manipulowanymi, pozbawionymi własnej podmiotowości. Podczas gdy człowiek żyjący w dawnych czasach bał się sił natury, na których działanie był wystawiony, czy lękał się grożących mu demonów i mściwych bóstw, my dzisiaj musimy się bać samych siebie.

Iluzją byłoby sądzić, że postęp, który zawsze jest też pewnym krokiem wstecz, odejmie nam nasze lęki; niektóre zapewne tak, lecz w zamian przyniesie nowe.

Doznawanie lęku jest więc immanentną cechą ludzkiej egzystencji. I choć jest to konstatacja ogólnie prawdziwa, każdy człowiek przeżywa swą własną odmianę lęku, lęku o którym w sensie abstrakcyjnym trudno mówić, tak jak trudno mówić o „śmierci w ogóle” czy o „miłości w ogóle”, czy o innych pojęciach abstrakcyjnych. Każdy człowiek boi się na swój indywidualny sposób, który jest właściwy jego istocie, tak jak każdy człowiek kocha na swój własny sposób i jak sam będzie musiał przejść przez swoją własną śmierć. Postać lęku każdego człowieka jest więc indywidualna, tak jak odmienne są miłość i śmierć różnych ludzi. Istnieje więc tylko lęk konkretnego człowieka, przez niego przeżyty, zawsze nacechowany indywidualnie, pomimo wszystkich podobieństw w przeżywaniu lęku u różnych osób. Ten nasz osobisty, nam właściwy lęk ma ścisły związek z indywidualnymi okolicznościami naszego życia, naszymi skłonnościami i środowiskiem, w którym wzrastaliśmy; ma więc swoją historię rozwoju, która rozpoczyna się już w momencie naszych narodzin.

Gdy zechcemy przyjrzeć się lękowi bez ... lęku, zauważymy, że ma on podwójne oblicze: z jednej strony może nas uaktywniać, z drugiej jednak może także działać na nas paraliżująco. Jest zawsze sygnałem i ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwem, a zarazem — mając charakter wyzwania — niesie ze sobą impuls do przezwyciężenia go. Uświadomienie go sobie, akceptacja i opanowanie oznaczają postęp w naszym rozwoju, gdyż stanowią krok naprzód w procesie dojrzewania. Ucieczka przed lękiem natomiast i przed zmaganiem się z nim prowadzi — na odwrót — do stagnacji; hamuje nasz rozwój, wskutek czego pozostajemy na poziomie dziecka w tych sprawach, w których nie potrafimy przekroczyć bariery strachu.

Lęk pojawia się zawsze wtedy, gdy znajdujemy się w sytuacji, do której jeszcze nie dorośliśmy. Każdy rozwój, każdy krok w kierunku dojrzałości jest z nim związany, gdyż prowadzi nas ku czemuś nowemu, dotychczas nieznanemu, czego dotąd nie potrafiliśmy, w sytuacje zewnętrzne lub w wewnętrzny stan ducha, których jeszcze nie przeżyliśmy i w których siebie jeszcze nie znamy. Wszystko, co nowe, nieznane, czynione lub przeżywane po raz pierwszy, niesie ze sobą, oprócz uroku nowości, chęci przygody i przyjemności, ryzyko, a także lęk. Ponieważ nasze życie nieustannie prowadzi ku czemuś nowemu, jeszcze nieoswojonemu i przez nas niedoświadczonemu, lęk towarzyszy nam nieprzerwanie. Pojawia się on w naszej świadomości w szczególnie ważnych momentach naszego rozwoju, gdy musimy pożegnać stare, utarte drogi postępowania, gdy stają przed nami nowe zadania albo pojawiają się zmiany. Dojrzewanie, stawanie się dorosłym i osiąganie dojrzałości mają zatem wiele wspólnego z przezwyciężaniem lęku, a każdy z tych etapów życia posiada właściwe stopnie dojrzewania związane z właściwymi dla nich lękami, które trzeba opanować, jeśli w naszym rozwoju mamy postępować naprzód.

Istnieją zatem lęki najzupełniej normalne, właściwe wiekowi i poziomowi rozwoju, które zdrowy człowiek potrafi przetrzymać i opanować, a których pokonanie ma dla niego decydujące znaczenie. Pomyślmy na przykład o pierwszych krokach dziecka, kiedy po raz pierwszy musi puścić podtrzymującą je dotąd rękę matki i przezwyciężyć lęk przed samodzielnym chodzeniem oraz przed pozostaniem samemu w otwartej przestrzeni. Albo pomyślmy o innych momentach przełomowych w naszym życiu. Weźmy początek szkoły, kiedy dziecko wychodzi ze środowiska swej najbliższej rodziny i musi wrosnąć w zupełnie obcą mu społeczność i w niej się zakorzenić. Weźmy czas dorastania i pierwsze kontakty z płcią odmienną, gdy daje o sobie znać napór erotycznych tęsknot i seksualnych pragnień; pomyślmy o początkach pracy zawodowej, o zakładaniu rodziny, o macierzyństwie, a wreszcie o starzeniu się i zbliżaniu do spotkania ze śmiercią — takie zdarzenia, których doświadczamy po raz pierwszy, zawsze poprzedza lęk.

Wszystkie te lęki należą niejako organicznie do naszego życia, ponieważ wiążą się z rozwojem fizycznym, duchowym i społecznym, albo pojawiają się wraz z podejmowaniem nowych funkcji w danej społeczności czy społeczeństwie. Takie kroki oznaczają zawsze przekraczanie pewnej granicy i wymagają od nas rozstania się z czymś, do czego byliśmy przyzwyczajeni, co było znane i bliskie, i odważenia się na coś, co jest nowe i obce.

Obok takich lęków istnieje cała gama lęków indywidualnych, które nie są typowe w powyższym sensie dla sytuacji granicznych ludzkiego życia i które z tego względu trudno nam często u innych ludzi zrozumieć, ponieważ lęków tych nie znamy z własnego doświadczenia. Tak, na przykład, jeden ma napady lęku, gdy zostaje sam, drugi —gdy znajdzie się w tłumie, trzeci się boi, gdy ma przejść przez most lub pokonać otwartą przestrzeń, czwarty nie potrafi przebywać w pomieszczeniach zamkniętych, ktoś inny znów boi się całkiem niewinnych zwierząt, chrabąszczy, myszy itp.

Fenomen lęku przyjmuje więc różne oblicza, tak że można rzec —nie istnieje nic, co by nie mogło napawać nas lękiem. Przy dokładniejszej analizie okazuje się, że chodzi zawsze o warianty kilku określonych lęków, które z tego powodu nazywam i opisuję jako „podstawowe formy lęku”. Wszystkie w ogóle możliwe formy lęku są związane z tymi formami podstawowymi. Są to albo odmiany ekstremalne i ich transformacje, albo też projekcje lęku na inne obiekty. Człowiek ma bowiem skłonność do przerzucania lęku, którego nie rozumie lub z którym nie chce się zmierzyć, na obiekty zastępcze, których mu łatwiej uniknąć, niż zmierzyć się z tym, co stanowi rzeczywiste źródło jego lęku, a co jest dla niego wyzwaniem dużo trudniejszym.

Główne formy lęku wiążą się z napięciem między dwiema potężnymi antynomiami, w których wypadło nam żyć, oraz z ich niemożliwymi do pogodzenia przeciwieństwami i sprzecznościami. Owe dwie antynomie chciałbym zobrazować pewnym porównaniem, które sytuuje nas w porządku i prawach wyższej natury, z których najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, chociaż istnieją one realnie.

Rodzimy się w świecie, który podlega czterem potężnym żywiołom. Ziemia okrąża Słońce w określonym rytmie, wykonując obieg wokół centralnej gwiazdy naszego ciasnego Układu Słonecznego. Jednocześnie Ziemia obraca się też ruchem rotacyjnym wokół własnej osi. Z tym związane są dwie dalsze przeciwstawne wobec opisanych lub też uzupełniające je kosmiczne siły, które zarówno utrzymują nasz Układ Słoneczny w ruchu, jak i wyznaczają tor tego ruchu: siła grawitacji i siła odśrodkowa. Siła grawitacji spaja cały nasz świat, działając ruchem dośrodkowym w kierunku jego centrum, jest skierowana do jego wnętrza — jest to coś, co niejako wszystko ssie i zatrzymuje. Siła odśrodkowa kieruje się na zewnątrz, ku kosmicznym przestrzeniom, oddalając się od środka ruchem odśrodkowym, i stanowi rodzaj ciągu, który niejako chce się oderwać, uwolnić, pozostawić za sobą wszystko. Tylko równowaga tych czterech sił gwarantuje porządek życia w kosmosie, w którym żyjemy. Przewaga lub eliminacja jednej z tych sił zakłóca lub niszczy ten kosmiczny porządek, prowadząc do chaosu.

Gdyby oto przestał działać ruch obrotowy Ziemi wokół Słońca, a Ziemia kręciłaby się tylko wokół własnej osi, zostałoby złamane prawo regulujące bieg planet; Ziemia uzurpowałaby sobie niejako prawa, jakie dotyczą Słońca, chcąc się stać w naszym Układzie Słonecznym punktem centralnym, wokół którego inne planety miałyby się obracać. Gdyby nie była ona posłuszna prawu ciążenia, podporządkowując się jedynie sile odśrodkowej, wypadłaby z właściwego sobie toru i prawdopodobnie zderzyłaby się z innymi ciałami niebieskimi. A gdyby wreszcie posłuchała tylko siły grawitacji, głucha na siłę odśrodkową, doprowadziłoby to do jej zupełnego znieruchomienia, wręcz zastygnięcia w bezruchu lub do biernego poddania się innym siłom, które by ją „wyssały” z jej toru, gdyż nie potrafiłaby im się oprzeć własną przeciwsiłą.

Wróćmy do naszego porównania. Jeśli przyjmiemy, co właściwie jest bardzo prawdopodobne, że człowiek jako mieszkaniec Ziemi i maleńka drobina Układu Słonecznego jest również podporządkowany jego prawom, przez co nosi w sobie działające w jego wnętrzu siły, które stanowią nieświadome mechanizmy napędowe, a zarazem są ukrytymi wyzwaniami, wtedy dojdziemy do zaskakujących analogii. Przenieśmy tylko owe główne siły kosmiczne na płaszczyznę psychiki człowieka i zapytajmy o ich odpowiedniki w sferze jego życia psychicznego, a wtedy natkniemy się na wspomniane antynomie, pomiędzy którymi rozpięte jest nasze życie. Z tym właśnie napięciem związane są, jak się przekonamy, podstawowe formy lęku, które na tym tle odsłaniają swoje głębokie znaczenie.

Obrotowi Ziemi wokół własnej osi odpowiadałoby na płaszczyźnie psychologicznej dążenie człowieka do istnienia jako indywiduum, to jest do tego, by być istotą jedyną i niepowtarzalną. Obrotowi Ziemi wokół Słońca natomiast odpowiadałoby dążenie człowieka do podporządkowania się większej całości, stawiające granice jego autonomii, jego egoistycznej woli w imię wyższych, ogólniejszych celów. Tak można by opisać pierwszą antynomię, która zawiera dwa przeciwstawne dążenia: z jednej strony chęć bycia sobą, z drugiej chęć podporządkowania się, bycia cząstką szerszego układu.

Sile grawitacji odpowiadałoby w sferze psychiki człowieka dążenie do stałości i niezmienności, sile odśrodkowej natomiast — dążenie do zmian, do tego, co nowe. W ten sposób opisaliśmy drugą antynomię, która zawiera w sobie dwa kolejne przeciwstawne dążenia: z jednej strony dążenie do stałości i niezmienności, z drugiej — do zmian.

Analogicznie do czterech podstawowych sił działających w kosmosie jesteśmy więc wydani na działanie czterech głównych dążeń, które odnajdujemy w sobie jako tendencje wzajemnie przeciwstawne, a zarazem dopełniające się. Dają one o sobie znać przez całe nasze życie w różnej formie, domagając się od nas każdorazowo zajęcia konkretnego stanowiska, dania z naszej strony jakiejś odpowiedzi.

Pierwszym dążeniem, odpowiadającym w naszym porównaniu z kosmosem obrotowi Ziemi wokół własnej osi, jest chęć bycia niepowtarzalnym indywiduum i potwierdzenia własnej odrębności, chęć bycia kimś jedynym w swoim rodzaju, nie do pomylenia z nikim innym, kimś oryginalnym, różnym od setek tysięcy podobnych w tłumie. Zarazem jednak wywołuje to w nas lęk, że kiedy wyróżniamy się spośród otoczenia, tracimy poczucie bezpieczeństwa, jakie dają przynależność i wspólnota, gdyż w konsekwencji grozi to samotnością i izolacją. W całej rozciągłości, w jakiej — ze względu na rasę, relacje rodzinne i narodowościowe, wiek, płeć, wiarę czy zawód — przynależymy do określonych grup, z którymi czujemy się związani i z którymi się identyfikujemy, jesteśmy przecież zarazem indywiduami, a przez to istotami jedynymi w swoim rodzaju, różniącymi się od innych ludzi. Dowodem na to jest fakt następujący: wystarczy tylko sam odcisk kciuka, by stwierdzić w sposób niebudzący wątpliwości odrębność danej osoby od wszystkich innych ludzi i by dokonać jej jednoznacznej identyfikacji. Nasza egzystencja przypomina piramidę, której szeroka podstawa opiera się na tym, co typowe i wspólne, lecz która, w miarę zbliżania się do wierzchołka, ma coraz mniej cech typowych i wspólnych i zwieńczona zostaje tym, co indywidualne. Akceptacja i rozwijanie własnej odrębności i cały proces indywiduacji (termin C. G. Junga) mają swoje konsekwencje: słabnie w nas poczucie bezpieczeństwa, jakie wynika z faktu przynależności, z poczucia bycia takim, jak inni, i z lękiem doświadczamy samotności indywiduum, ponieważ im bardziej różnimy się od innych, tym bardziej jesteśmy narażeni na niepewność, niezrozumienie, odrzucenie i samotność. Jeśli jednak nie zaryzykujemy próby stania się kimś indywidualnym i będziemy tkwić w tym, co zbiorowe i typowe, będziemy winni coś bardzo zasadniczego naszej ludzkiej godności.

Drugim dążeniem, odpowiadającym w naszym porównaniu obiegowi Ziemi wokół Słońca, jest dążenie do otwarcia się na świat, na życie, na bliźnich, do kontaktu z drugim „ja”, z tymi, którzy są wokół nas. Przez to rozumiemy kwestię — w najszerszym znaczeniu — oddania się, poświęcenia dla innych. Wiąże się z tym jednak lęk przed utratą własnego „ja”, utratą niezależności, byciem zdanym na kogoś, niemożnością prowadzenia życia zgodnie z tym, kim by się chciało być, koniecznością poświęcenia się dla innych i rezygnacji z wielu rzeczy, co wymusza oczekiwana przez otoczenie potrzeba dopasowania się. Chodzi tu przede wszystkim o kwestię naszych zależności i o to, że my, pomimo tych zależności i zagrożeń autonomii naszego „ja”, powinniśmy się zwrócić ku życiu, otworzyć się na nie. Jeśli nie podejmiemy tego ryzyka, pozostaniemy osobnikami samotnymi, pozbawionymi związków łączących nas z innymi ludźmi i przynależności do czegoś, co wykracza poza nas samych, w końcu zaś także istotami niemającymi poczucia bezpieczeństwa, tak że w konsekwencji nie zdołamy poznać ani siebie, ani świata.

Pierwsza z przedstawionych tu antynomii rodzi pewien paradoksalny wymóg, który życie przed nami stawia: musimy dążyć zarówno do zachowania swej indywidualności i do samorealizacji, jak również umieć uczynić dar z siebie, zapominając o sobie. Musimy jednocześ- nie przezwyciężać zarówno lęk przed rezygnacją z własnego „ja”, jaki lęk przed samourzeczywistnieniem.

Zajmijmy się teraz dwoma pozostałymi dążeniami, które tworzą zarówno przeciwieństwo, jak i dopełnienie, podobnie jak te, które opisaliśmy wcześniej.

Trzecim dążeniem, odpowiadającym w naszym porównaniu sile grawitacji, jest dążenie do stałości. Powinniśmy na tym świecie osiąść, zadomowić się i urządzić, planować przyszłość, wytrwale dążyć do celu, tak jakby nasze życie miało trwać bez końca, jakby świat był czymś stabilnym, a przyszłość przewidywalna, jakbyśmy mogli liczyć tutaj na coś trwałego, a zarazem zdawać sobie sprawę, że media vita in more sumus, co znaczy, że nasze życie w każdej chwili może zostać przerwane. Dążenie, by trwać, by planować swą egzystencję w nieznanej przyszłości, by w ogóle mieć przyszłość, tak jakbyśmy mieli przed sobą coś trwałego i pewnego — to dążenie niesie ze sobą lęki, związane z przekonaniem o tym, że wszystko przemija, doświadczeniem naszej zależności od wielu okoliczności, przeżyciem irracjonalnej nieprzewidywalności naszego istnienia. Jest to lęk przed ryzykiem, jakie tkwi we wszystkim, co nowe, przed planowaniem wybiegającym w przyszłość, przed poddaniem się odwiecznemu biegowi życia, które nigdy nie tkwi w miejscu i porywa nas w swe tryby. Ten właśnie sens zawiera się w przysłowiu, że nikt nie może wstąpić dwa razy do tej samej rzeki — i rzeka, i wstępujący nigdy nie są już tacy sami. Gdybyśmy jednak zrezygnowali z myśli o trwałości życia, nie moglibyśmy niczego stworzyć ani urzeczywistnić; każde dzieło człowieka musi być dokonywane jako coś, co będzie trwało, inaczej nawet nie zaczęlibyśmy wprowadzać w czyn naszych zamierzeń. Dlatego żyjemy, jakbyśmy byli przekonani, że czas, który nam dano, jest nieograniczony, jak gdyby to, co wreszcie osiągnięte, miało trwać już zawsze, a owa niezmienność i trwałość, owa iluzoryczna wieczność jest zasadniczym impulsem, który popycha nas do działania.

I wreszcie czwarte dążenie, które w naszym porównaniu odpowiada sile odśrodkowej. Daje nam ono umiejętność bycia gotowymi na zmiany, aprobowania zmian i rozwoju oraz rezygnowania z tego, co już znane, porzucania tego, co tradycyjne i co jest nawykiem, nieustannego rozstawania się z tym, co właśnie osiągnęliśmy, przeżywania wszystkiego jako czegoś, co jest tylko przejściowe. Z tym dążeniem do nieustannego rozwoju, do niezatrzymywania się w miejscu, do otwierania się na nowe i podejmowania ryzyka związany jest lęk, że zostaniemy — przez zasady, konieczności, reguły i prawa, przez siłę przyzwyczajeń i przeszłość — ograniczeni, zatrzymani w naszych możliwościach i w dążeniu do wolności. W tym wypadku istnieje groźba pojmowania śmierci jako definitywnego, ostatecznego końca w przeciwieństwie do sytuacji opisanej wcześniej, kiedy śmierć rozumie się jako coś przejściowego. Jeśli zaniechamy podążania za impulsem popychającym nas ku zmianom, ku ryzyku, zostaniemy w starych koleinach i ramach, monotonnie powtarzając życiowe schematy, a czas i toczący się świat pójdzie naprzód i o nas zapomni.

W ten sposób opisaliśmy też inne przeciwieństwo, a z nim kolejne żądanie, jakie życie stawia przed nami — żądanie dążenia do trwania, a zarazem bycia gotowym do zmian, przezwyciężania zarówno lęku przed niemożliwym do powstrzymania przemijaniem, jak i lęku przed niedającymi się uniknąć koniecznościami życia.

Tak oto poznaliśmy cztery podstawowe formy lęku, które streszczę tu jeszcze raz:

1. Lęk przed rezygnacją z siebie, przeżywany jako utrata własnego „ja” i popadnięcie w zależność;

2. Lęk przed samorealizacją, odczuwany jako brak poczucia bezpieczeństwa i możliwość popadnięcia w izolację;

3. Lęk przed zmianą, przeżywany jako nietrwałość istnienia i niepewność;

4. Lęk przed koniecznością, przeżywany jako podleganie czemuś nieodwołalnemu i bycie ograniczonym.

Wszystkie możliwe lęki są pochodnymi tych czterech podstawowych form lęku i wiążą się z czterema podstawowymi impulsami, które należą do naszego istnienia, oraz uzupełniają się i przeciwstawiają się sobie w parach: dążenie do zachowania własnej tożsamości i odrębności kontrastuje z dążeniem do rezygnacji z siebie i współuczestnictwa; z drugiej strony dążność do trwałości i pewności kontrastuje z dążnością do zmian i ryzyka. Każdemu z tych dążeń towarzyszy lęk przed sytuacją związaną z pragnieniem odwrotnym. A jednak, jeśli jeszcze raz wrócimy do naszego porównania odwołującego się do praw rządzących kosmosem, stwierdzimy, że istnienie zrównoważonego porządku umożliwiającego trwanie życia wydaje się możliwe tylko wtedy, jeśli będziemy usiłowali znaleźć równowagę pomiędzy tymi przeciwstawnymi impulsami. Ta równowaga nie oznacza przy tym czegoś, jak można by było sądzić, statycznego, lecz jest pełna niesłychanej wewnętrznej dynamiki, gdyż nie jest to nigdy stan już osiągnięty, lecz stan w trakcie tworzenia się (in statu nascendi).

Musimy przy tym zauważyć, że rodzaj przeżywanego w danej chwili lęku oraz stopień jego intensywności w znacznej mierze zależą zarówno od naszych skłonności, z którymi przyszliśmy na świat, od „dziedzictwa”, które nosimy w sobie, jak i od warunków środowiska i otoczenia, w którym się urodziliśmy i wzrastaliśmy; zależą więc zarówno od naszej fizycznej i duchowo-psychicznej konstytucji, jak i od historii naszego życia, naszego kształtowania się. Nasz lęk ma bowiem także swoją historię: zobaczymy, jak wielkie znaczenie ma przy tym nasze dzieciństwo. Lęk jest więc u każdego człowieka współtworzony przez jego skłonności i wpływ środowiska, co wyjaśnia po części, dlaczego niektóre formy lęku innych ludzi są dla nas trudne do zrozumienia — wynikły one bowiem z okoliczności życia odmiennych od naszych.

Wrodzone skłonności i otoczenie społeczne, które obok rodziny i najbliższego środowiska tworzy całe społeczeństwo, mogą sprzyjać wytwarzaniu się pewnych form lęku, a osłabiać występowanie innych. Ogólnie rzecz ujmując, zdrowy człowiek, rozwijający się bez przeszkód, potrafi radzić sobie z lękiem i go przezwyciężać. Natomiast człowiek, na którego rozwój złożyły się okoliczności niekorzystne, będzie o wiele intensywniej i częściej doświadczał lęku, a w jego życiu psychicznym będzie dominowała tylko jedna z jego podstawowych form.

Poważnie obciążać i doprowadzić do choroby może taki lęk, który przekracza pewną miarę albo utrzymuje się za długo. Najgłębiej odciskają się w psychice człowieka te formy lęku, które przeżył we wczesnym dzieciństwie, w okresie kiedy jako dziecko nie dysponował jeszcze żadną siłą psychiczną i obronną, by im sprostać. Gdy lęk jest bardzo intensywny lub długo się utrzymuje albo gdy zdarza się w wieku, kiedy nie dorośliśmy do niego, trudno wyjść obronną ręką z takiego doświadczenia. Niemożliwy jest wówczas pozytywny, aktywizujący aspekt lęku; jego następstwa to zahamowanie albo zatrzymanie w rozwoju lub też cofnięcie się danej osoby do wcześniejszych, dziecięcych sposobów zachowania. Ze zrozumiałych powodów nie będziemy zajmować się formami lęku typowymi dla pewnego wieku, jak również tymi przypadkami, gdzie natężenie lęku przekracza możliwości znoszenia go, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie. Słabe „ja” dziecka zmuszone do konfrontacji z lękiem nie potrafi sprostać jego zbyt wielkiej sile, dlatego jest zdane na pomoc z zewnątrz; jeśli zostanie pozostawione samemu sobie, dozna ogromnych szkód psychicznych.

W przypadku człowieka dorosłego pewne wyjątkowe sytuacje, jak wojna, więzienie, zagrożenie życia, katastrofy, i różne przeżycia wewnętrzne także mogą przekroczyć granice tolerancji lęku, tak że człowiek również wpadnie w panikę, będzie reagował gwałtownie albo neurotycznie. W normalnej sytuacji jednak dorosły dysponuje o wiele większymi niż dziecko możliwościami odpowiedzi i przeciwstawienia się lękowi: może się bronić, rozpoznając powód swego lęku, przede wszystkim zaś może zrozumieć, skąd się bierze jego strach; może o tym opowiedzieć, a przez to otrzymać zrozumienie i pomoc, i może ocenić obiektywnie potencjalne zagrożenie. Tych wszystkich możliwości dziecko jeszcze nie posiada, a im jest mniejsze, tym bardziej jest bezbronne. Jest ono nieświadome, jak długo to wszystko może trwać i co w ogóle może się wydarzyć.

Zobaczymy teraz, jak przewaga jednej z tych czterech podstawowych form lęku, lub inaczej rzecz ujmując, jak zaniechanie jednego z czterech głównych impulsów decyduje o przynależności do jednej z czterech podstawowych struktur ludzkiej osobowości, do jednego z czterech typów istnienia w świecie, które wszyscy znamy i w których wszyscy mniej lub bardziej widocznie mamy swój udział. Struktury osobowościowe można więc rozumieć jako subiektywny wybór jednej z czterech podstawowych form lęku. Im bardziej wyraziste i jednoznaczne są struktury osobowości, które tu jeszcze opiszemy, tym bardziej jest prawdopodobne, że zrodziły się one pod wpływem zaburzeń rozwojowych we wczesnym dzieciństwie. Zdając sobie z tego sprawę, musimy potraktować jako przejaw zdrowia psychicznego to, że dana osoba potrafi w swoim życiu utrzymać dynamiczną równowagę pomiędzy czterema głównymi impulsami; oznacza to również, że podjęła ona wyzwanie i trud zmagania się z czterema podstawowymi formami lęku.

Owe cztery struktury osobowości są początkowo normalnymi strukturami, które różnią się między sobą pewnymi cechami szczególnymi. Jeśli przy tym pewne cechy szczególne bardzo się uwydatnią, nadając całości wyraźną jednostronność, dana struktura staje się wariantem ekstremalnym, deformacją jednego z typów osobowości. Napotykamy tutaj neurotyczne odmiany czterech typów osobowości, co psychologia głębi opisała jako cztery wielkie formy neurozy — schizoidię, depresję, przymusy neurotyczne i histerię. Osobowości neurotyczne odzwierciedlają zatem w skondensowanej lub ekstremalnej formie te typy egzystencji, które wszyscy znamy.

W ostatecznym rachunku chodzi o cztery różne rodzaje bycia w świecie; przedstawiając je, chcę opisać skutki owej jednostronności, poczynając od objawów, które charakteryzują człowieka w pełni zdrowego, poprzez objawy lekkie, cięższe aż do zaburzeń najcięższych. Trzeba przy tym uwzględnić wrodzone skłonności wynikające z konstytucji psychofizycznej danej osoby. Przede wszystkim jednak w polu naszego widzenia znajdą się przyczyny wynikające z historii życia danej osoby.

Najpierw jeszcze jedno spostrzeżenie: choć opisywanie czterech struktur osobowości wydaje się mieć charakter nauki o typach, różni się ono od innych typologii tym, że — bazując na osiągnięciach psychologii głębi i psychoterapii — jest mniej fatalistyczne niż wyprowadzanie typów z budowy ciała lub temperamentu; te ostatnie wydają się dane przez los. Mnie chodzi o coś innego.

Jestem taki czy inny nie tylko dlatego, że mam określoną budowę ciała, lecz ponieważ mam określoną postawę, określony stosunek do świata, do życia, który wynika z mojej indywidualnej historii życia, która kształtowała moją osobowość, nadając jej określone cechy charakterystyczne. To, co jest tu efektem losu — właściwości psychofizyczne, z którymi przyszliśmy na świat, środowisko, w którym upływało nasze dzieciństwo, osobowości naszych rodziców i wychowawców, jak również społeczeństwo, do którego należymy, z jego regułami gry — jest w pewnych granicach możliwe do kształtowania, do zmieniania przez nas samych, nie jest zatem czymś, co człowiek może jedynie przyjąć. Opisane tutaj struktury osobowości będziemy traktować jako aspekty pewnego całościowego obrazu człowieka. Późniejszy rozwój początkowego, niedostatecznie rozwiniętego, zaniedbanego, niewłaściwie prowadzonego lub wyobcowanego czy tłumionego aspektu osobowości może strukturę odziedziczoną zmienić i dopełnić z korzyścią dla rysującej się potencjalnie osobowości pełnej, dojrzałej i skończonej — w wymiarze takim, w jakim konkretny człowiek może ją osiągnąć.

Wychodzimy tu zatem od czterech istniejących zasadniczych postaw i możliwości reagowania człowieka na warunki i okoliczności konstytuujące jego istnienie, pamiętając o kosmosie z jego prawami wytyczającymi bieg rzeczy i jego stanem równowagi pomiędzy pozornie niemożliwymi do pogodzenia przeciwieństwami.

Na określenie czterech głównych typów osobowości będę przy tym korzystać z pojęć wyrosłych na gruncie nauki o neurozach, także wobec tak zwanych osób zdrowych, bo używając tych pojęć, możemy od razu zobaczyć powstawanie danej osobowości uwarunkowane historią życia oraz neurotyczną odmianę jej typu. Pojęcia te zadomowiły się w psychologii tak dalece, że wprowadzenie nowej terminologii wydaje się zbyteczne. Czytelnik łatwo rzecz pojmie, gdy będziemy tu używać określeń takich, jak schizofrenia, schizoidia, depresja, które zna z ogólnego użycia i które łączą się w jego wyobraźni z konkretnym, plastycznym odpowiednikiem rzeczywistości.

Starałem się uniknąć w tej książce, najczęściej spotykanego w piśmiennictwie rozróżnienia pomiędzy lękiem a strachem. Dla koncepcji, którą tu przedstawiam, różnica ta nie ma znaczenia, a ponadto rozróżnienie to nie jest dla mnie dostatecznie przekonujące, czego dowodem jest zamienne stosowanie wszystkich tych terminów w mowie potocznej: mówimy zarówno o strachu przed śmiercią, jak i lęku przed śmiercią, i wszystkich tych określeń nie potrafilibyśmy rozróżnić bez skomplikowanych zabiegów. Najbardziej powszechnie przyjmuje się, że różnica pomiędzy tymi pojęciami polega na tym, iż pojęcie strachu wiążemy najczęściej z czymś konkretnym, określonym, pojęcie lęku natomiast z czymś nieokreślonym, bardziej irracjonalnym. W takim rozróżnieniu tkwi zapewne jakaś racja, nie zawsze jednak do końca bywa ono uzasadnione. Dlatego świadomie zrezygnowałem z wprowadzania tego rozróżnienia.

Książka ta została napisana po to, by być pomocą dla konkretnego czytelnika, by przybliżyć mu rozumienie samego siebie i innych ludzi oraz by uzmysłowić wagę najwcześniejszego okresu życia dla późniejszego rozwoju człowieka. Została też napisana, by uczulić czytelnika na fakt, że istnienie człowieka włączone jest w istnienie wszechświata, którego jest częścią, i skąd — jak sądzę — może uczyć się podstawowych praw odnoszących się do jego życia.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama