Tworzenie związków "na próbę" to popularna obecnie opcja wśród młodych. Niestety, jest to niemal zawsze droga do nikąd
„Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera — na próbę”
Jan Paweł II
Wśród młodych osób stosunkowo częstym zjawiskiem jest tworzenie związków, bez przekonania, że z czasem one będą mogły przekształcić w piękną miłość na całe życie. Łączymy się w pary bo anuż coś „zaskoczy”, bo nie wypada być samotnym w towarzystwie, bo miło jest mieć bliską osobę, bo odczuwamy głód emocjonalny i z wielu innych, podobnych powodów. „Chodzenie” z chłopakiem lub dziewczyną jest fajne i przyjemne: dlaczegoż więc by tego nie robić? Niestety związki „na próbę” mają swoją drugą, negatywną stronę. Większość z nich jest skazanych na porażkę, zaś angażowanie się w nie odbywa się ze szkodą dla obydwu osób.
Każdy, nawet najbardziej lichy związek, pozostawia ślad emocjonalny w naszej psychice, w naszym sercu... |
Jeśli zakładamy, że związek jest na próbę, to trochę tak, jakbyśmy z góry nie dawali mu szans na rozwój. Posłużę się przykładem: jeśli sportowiec nie wierzy w swoje możliwości, to raczej nie zdobędzie medalu olimpijskiego. Będzie mu bowiem brakować motywacji do ciężkiego treningu, do poświęcania dodatkowego czasu, pieniędzy na rozwój kariery, do postawienia wszystkiego na jedną kartę. Podobnie jest z miłością. Jeśli związek jest na „próbę”, to w mniejszym lub większym stopniu zakładamy, że może się nie udać. W takim przypadku nie dajemy z siebie wszystkiego. Testujemy, próbujemy, ale nie angażujemy się w stu procentach. Wyżej niż swojego chłopaka/dziewczynę stawiamy swoich przyjaciół, pasje, naukę, karierę zawodową, mówiąc sobie w myślach: Przecież z naszego związku może nic nie być, to nie poświecę dla niego innych spraw. Unikamy poważnych rozmów, żeby przypadkiem nie zaangażować się zbyt mocno i nie utrudnić sobie późniejszego wycofania się. Przy pierwszym większym konflikcie, kryzysie, łatwo się poddajemy. Nasze przekonanie, że związek może się nie udać okazuje się samospełniającą się prognozą.
Większość osób angażujących się w związki bez miłości, myśli głównie o teraźniejszości i o tym, że teraz będzie się im przyjemniej żyło. Przyszłość wydaje się czymś odległym, choć gdzieś tam z tyłu głowy mogą przewijać się myśli, że jeśli by im się nie ułożyło, to najwyżej za jakiś czas się rozstaną. Nic się stanie, każdy pójdzie swoją drogą...W rzeczywistości nasze obecne decyzje mogą nam kiedyś przynieść bardzo bolesne skutki. Warto pomyśleć o nich zawczasu... Każdy, nawet najbardziej lichy związek, pozostawia ślad emocjonalny w naszej psychice, w naszym sercu. Nie znam pary, która nie weszłaby na jakiś stopień intymności ze sobą. Nawet jeśli dwoje partnerów nie współżyje seksualnie, to pocałunki, przytulanie się do siebie, trzymanie się za ręce, spędzanie dużej ilości czasu ze sobą, zwierzenia z osobistych spraw, bardzo zbliżają do siebie. Im dłużej trwa związek tym ta więź jest silniejsza. W konsekwencji, jak za jakiś czas dojdziemy do wniosku lub utwierdzimy się w tym, że to nie jest „to”, że kompletnie się różnimy, mamy odmienne systemy wartości, marzenia, oczekiwania, że nic się nie zmienia w naszej relacji na lepsze — co w związku „na próbę” jest nader prawdopodobne — to okaże się, że będzie nam bardzo ciężko zerwać ze sobą. Niektórzy z przyzwyczajenia, z powodu tej więzi zawrą ślub- z dużą dozą prawdopodobieństwa skazując się na cierpienie na całe życie. Ci, zaś którym uda się przełamać i zakończyć ten związek, w mniejszym stopniu, ale także będą cierpieć. Co jakiś czas będą mogły nawiedzać ich wspomnienia, tęsknoty i myśli: Czy dobrze zrobiłem?, a jeśli uda im się ponownie z kimś związać, to do nowego związku mogą przenosić obrazy poprzednich.
Angażując się w związek „na próbę” warto pomyśleć nie tylko o sobie, ale też drugiej osobie. A co jeśli ona, traktuje ten związek znacznie poważniej niż ja? Nigdy nie możemy być pewnie, że tak nie jest. Nawet gdy ona zachowuje się z dystansem do nas, może to wynikać z tego że nie chce się przyznać, że jej zależy, widząc że my mamy jakieś wątpliwości. Możemy więc być zupełnie nieświadomi, że nasz chłopak, dziewczyna po cichu ma nadzieję, że będziemy z sobą już do końca życia. Jeśli on, ona tak pochodzi do związku, to będzie bardzo cierpieć, gdy w którymś momencie uznamy, że nasze uczucia się nie rozwinęły i trzeba zakończyć „próbę”. Nie mamy prawa dla swojej przyjemności narażać kogoś na wielki ból i krzywdę.
Decydując się na chodzenie z kimś „na próbę”, nie tylko ryzykujemy cierpienie swoje i drugiej osoby, ale odbieramy też sobie i jej szansę na szczęście, uniemożliwiając poznanie kogoś innego, z kim moglibyśmy się związać na zawsze a nie „na próbę”. „Porządny” chłopak czy dziewczyna nie zainteresuje się kimś kto jest zajęty. Może się więc okazać, że spotkamy kogoś, kto wyda się nam szalenie atrakcyjny, z kim będziemy dzielić wartości i marzenia , ale ta osoba w ogóle nie zwróci na nas uwagę, bo akurat będziemy uwiązani relacją bez przyszłości. Nie marnujmy swojego czasu oraz czasu drugiej osoby.
Co więcej jeśli angażowaliśmy się w kilka związków „na próbę”, jeśli „skaczemy z kwiatka na kwiatek”, musimy się liczyć z tym, że przylgnie do nas opinia niedojrzałych osób, które nie traktują relacji miłosnych poważnie. I gdy kiedyś spodobamy się komuś szlachetnemu, to nawet jeśli akurat w danym momencie będziemy pozostawać bez związku, ta osoba może bać się zaangażowania w znajomość z nami, nie mogąc być pewnym czy nie jest tylko kolejną zabawkę w naszych rękach.
W końcu „chodząc” z kimś kogo nie kochamy zwyczajnie tą osobę oszukujemy i okłamujemy. Nikt angażujący się w taki związek nie mówi: „Wiesz ja Cię nie kocham, ja jestem z Tobą, tak tylko na próbę”. Raczej zachowujemy się tak jakbyśmy mieli poważne zamiary. W konsekwencji kłamiemy swoimi słowami: używamy zwrotów takich jak „Skarbie”, „Kochanie”, „Kocham Cię”, mimo że te słowa nie mają potwierdzenia w tym kim dla nas jest ich odbiorca oraz kłamiemy swoim ciałem. Obejmując drugą osobę, całując ją, wyrażamy jej fizycznie miłość, choć naszym umysłem mówimy „Wcale Cię nie kocham”. Przypomina to sytuację, w której spotykamy kogoś kogo tak naprawdę nie lubimy, ale udajemy jak to wspaniale, że się spotykamy. Uśmiechamy się do tej osoby, ale w głębi ducha myślimy sobie: chciałbym być gdzie indziej. Chodzenie z kimś kogo nie kocham jest czymś bardzo podobnym. Jest to po prostu kłamstwo. Jako chrześcijanin łamię w ten sposób ósme przykazanie, jako człowiek uczę się nieuczciwości. Miłość dla większości osób jest jedną z najważniejszych spraw w życiu. Jeśli okłamujemy kogoś w tym względzie, jest to bardzo poważny występek.
Nie chcę powiedzieć, że związek „na próbę” nie ma szans się udać. Sam znam pary, które dojrzały i których relacja przekształciła się w miłość. Niestety jednak znacznie częściej spotykam osoby, które rozwijając relację w ten sposób tylko się poraniły. Niektórzy wielokrotnie. Po co nam to? Nawet bowiem jeśli któryś kolejny związek „wypali”, to będzie to okupione wcześniejszym cierpieniem, krzywdą, ranami swoimi i innych osób oraz wieloma kłamstwami. To chyba nie jest najlepszy pomysł na szukanie szczęścia i budowanie miłości...
opr. mg/mg