Pogrzeb - święta tradycja w rygorach prawa
Wiara w duchy i dusze jest starsza niż cywilizacja. Przejście ze świata żywych do świata martwych niemal dla wszystkich ludów Ziemi miało charakter niezwykle uroczysty. Przez tysiąclecia ludzie wierzyli, że od nich zależy los zmarłego i dokładali wszelkich starań, aby wyposażyć go jak najlepiej już na starcie w zaświaty. Nie bez powodu najtrwalszymi budowlami starożytności okazały się właśnie grobowce. Dla katolika nie powinno to już mieć takiego znaczenia, a kult zmarłych zatrąca wprost o herezję. Pogrzeb kościelny oprócz należnego ciału - świątyni Ducha Świętego - szacunku wyprasza pomoc duchową zmarłym i niesie żywym pociechę. Jest momentem, w którym polecamy swoich bliskich niebuÉ
Nie tylko dla nas, ale dla ludzi wielu kultur i wyznań, dusza jest czymś, co ożywia ciało, i odchodząc, pozostawia je martwym. Ludzie przez wieki wierzyli, że nawet stan chwilowej utraty przytomności sygnalizuje pobyt duszy poza ciałem. Nie bez powodu do dziś o człowieku odzyskującym przytomność mówimy, że „przychodzi do siebie”. To nic innego jak językowe świadectwo wiary w wędrówkę naszej duszy.
Tej tajemnicy zawsze towarzyszyła fascynacja iÉ lęk. Boimy się duchów, boimy się horrorów, boimy się nocą przechodzić obok cmentarza. Niestety, nasza wiara nie jest już chyba aż tak silna, jak w przypadku pierwszych chrześcijan, którzy uśmiechali się do śmierci. Śmierć była dla nich ostatnim ziemskim krokiem na drodze do Chrystusa. My raczej boimy się śmierci, a pogrzeb jest dla nas bardzo czarną uroczystością. Pogrzeb kościelny niesie nadzieję. W jego liturgii powierzamy duszę zmarłego aniołom, które odprowadzają bliską nam osobę do nieba.
Lęki i fascynacje ludzką duszą przybrały na przestrzeni wieków najróżniejsze formy, stając się niekiedy najtrwalszymi znakami zaginionych kultur. Archeolog, odkrywając grobowiec, otwiera księgę, z której czyta historię życia i czasów pogrzebanego. Jest to możliwe właśnie dzięki niezwykle silnemu kultowi zmarłych, jaki towarzyszył ludom od tysięcy lat. Niektórzy badacze oceniają nawet, że jego początki sięgają wstecz aż 25 tysięcy lat, a jego echa pobrzmiewają w obyczajowości po dziś dzień. Obyczaje pogrzebowe zmieniały się wraz z epokami, ale coraz bardziej utrwalał się obraz świata, do którego dusze trafiają po śmierci.
W wielu religiach przedchrześcijańskich ludzie jakby przenosili porządek ziemski w zaświaty.
Egipcjanie w życie pozagrobowe wierzyli tak samo mocno jak my. Dla nich również była to kraina o wiele szczęśliwsza od ziemskiej - dla jednych bardziej, dla innych mniej. O tę wieczną szczęśliwość należało odpowiednio zadbać jeszcze na ziemi. Nie przypadkiem Faraon, wstępując na tron, już pierwszego dnia swojego panowania wyznaczał miejsce na swój grobowiec. Właściwie od tego momentu do jego budowy ruszała armia złożona z tysięcy robotników, którzy przez dziesiątki lat wznosili dom dla zmarłego władcy, nierzadko przypłacając to życiem. Pod nadzorem specjalnych „grobowych” inżynierów pracowali nie tylko niewolnicy i rzemieślnicy, ale również chłopi, którzy musieli po pracy w polu wspomagać budowę grobowca. Ten był najczęściej jedną ze słynnych piramid lub równie pracochłonną wykutą w skale jaskinią. Jedne i drugie były niemal po brzegi wypełnione dziełami sztuki i kosztownościami. Były wśród nich oczywiście przedmioty codziennego użytku, które miały służyć zmarłemu po śmierci. Owe bogactwo miało zapewnić faraonowi właściwe przyjęcie w zaświatach i zarazem odróżnić go od pośledniejszych zmarłych.
W takich bogatych wnętrzach składano zabalsamowane ciało zmarłego. Balsamowanie zwłok, które stało się w Egipcie niebywałą sztuką, nie służyło jedynie względom estetycznym. Egipcjanie wierzyli, że dusza żyje jedynie do momentu, w którym ciało ulega rozkładowi. Balsamowanie było niezwykle drogie i dostępne tylko dla najbogatszych. Biedacy najczęściej chowali zwłoki swoich bliskich w gorącym pustynnym piasku, który zatrzymywał proces rozkładu i dawał nadzieję na dłuższe trwanie duszy. Wierzyli także, że nawet wizerunek poddanego namalowany w grobowcu swojego pana może jej zapewnić dłuższe trwanie.
Tak odległy przykład pokazuje nie tylko, jak różni się wiara starożytnych Egipcjan od naszej, ale także jak sprawa śmierci i wiara w życie pozagrobowe łączy ludzi przez tysiąclecia. Wiara w reinkarnację odróżnia wprawdzie wiele religii pochodzenia azjatyckiego, ale także zakłada prymat życia duchowego nad cielesnym. Kult zmarłych w wielu rejonach świata, Oceanii czy Afryce, wśród plemion dopiero wchodzących w krąg oddziaływania naszej cywilizacji, nadal jest jednym z najważniejszych elementów wiary. Wiele plemion nie tylko czci swoich zmarłych, ale jak najbardziej wierzy w ich możliwość wpływania na losy żywych. Wiąże się z tym wiele zabobonów, szamańskich obrzędów i czarów, z którymi na co dzień spotykają się katoliccy misjonarze. Zgodnie przyznają, że ta sfera najtrudniej poddaje się ewangelizacji i bardzo często wiele elementów lokalnych wierzeń trzeba wplatać w liturgię Kościoła, aby została ona zaakceptowana.
W naszej obrzędowości również funkcjonuje wiele obyczajów pamiętających pogańskie czasy. Nie bez powodu, mimo usilnych starań Kościoła, wielu katolikom początek listopada najpierw kojarzy się z Zaduszkami, a dopiero potem dniem Wszystkich Świętych - czyli wszystkich zbawionych.
Zaduszki wywodzą się z obyczajów pogańskich Słowian, którzy obchodzili je aż cztery razy w roku. W średniowieczu Kościół katolicki zmniejszył je początkowo do dwóch dni, ale już w X wieku formalnie utrzymał tylko jedno święto - właśnie Wszystkich Świętych. Jednak w Polsce Dzień Zaduszny oficjalne świętowano jeszcze w drugiej połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku.
Nasi przodkowie z tą tradycją związani byli znacznie bardziej i nie ograniczali się jedynie do modlitw za zmarłych, ale starali się różnymi sposobami wyprosić dla nich lepszy los w niebie. Dawali na wspominki, wspomagali dziadów cmentarnych, co tak wspaniale uwiecznił Adam Mickiewicz. Cmentarz, a dokładniej groby ich bliskich były także miejscem uczty, z której resztki zostawiano dla dusz zmarłych.
Obyczaj palenia świec, które dla nas są symbolem nieśmiertelności duszy, również sięga zamierzchłych czasów. Aż do XV wieku na grobach i skrzyżowaniach dróg palono ogniska, przy których dusze mogłyby się ogrzać, ale także zbłąkane duchy mogły znaleźć dzięki nim właściwą drogę.Ówcześni ludzie bali się duchów bardziej niż my i wierzyli, że w Zaduszki o północy odwiedzają one swoich bliskich. Wcale nie do rzadkości należał prastary zwyczaj przebierania się krewnych odwiedzających groby. Przebierali się, aby duchy ich nie rozpoznały. Wielu badaczy doszukuje się w tym obyczaju początków dzisiejszego przywdziewania żałobnego stroju.
Wiele obyczajów o charakterze pogańskim wydaje się być trwale wpisanych w polską obyczajowość. Kościół katolicki szczególną uwagę przykłada jednak do pastoralnego wymiaru pogrzebu. Zgodnie z nauczaniem, że święci w niebie i chrześcijanie na ziemi mogą wspomóc dusze przebywające w czyśćcu, najważniejszym elementem pomocy jest Msza św. ofiarowana za zmarłego. Powszechnie przyjęty jest zwyczaj odprawiania, oprócz Mszy pogrzebowej, Mszy w rocznicę śmierci. Świadectwem pamięci o zmarłym jest również uczta pogrzebowa popularnie zwana stypą. Traktuje się ją jako dobry uczynek wspomagający duszę zmarłego. Jest to też okazja do wspólnej modlitwy krewnych i znajomych w tej intencji. Zupełnie nie tak dawno, szczególnie na wsiach, w celu odmówienia wspólnej modlitwy za zmarłego, gromadzono się aż przez trzy dni, a każde takie spotkanie kończyło się wspólnym poczęstunkiem.
Każdy człowiek należący przez chrzest do Kościoła ma prawo do chrześcijańskiego pogrzebu. Takie samo prawo przysługuje katechumenom, czyli osobom przygotowującym się do przyjęcia sakramentu chrztu. Kiedyś odmawiano prawa do pochówku samobójcom. Obecnie fakt targnięcia się na własne życie, wobec tak silnej woli życia, jaka cechuje każdego człowieka, jest, za opinią wielu psychologów i psychiatrów traktowany przez Kościół jako czyn człowieka chorego. Samobójca ma więc prawo do katolickiego pogrzebu. Takie prawo mają również nieochrzczone niemowlęta, chociaż nie odprawia się dla nich Mszy pogrzebowej. Po prostu nie ma potrzeby wstawiać się za nie, bo nie zdążyły nagrzeszyć i na pewno zostaną zbawione.
Pogrzeb kościelny nie jest jedynie znakiem przynależności do Kościoła, ale także duchową pomocą i modlitwą w intencji zmarłego.
Proboszcz może odmówić prawa do katolickiego pogrzebu w kilku przypadkach. Chociaż sytuacje takie zdarzają się rzadko, to zawsze budzą wiele kontrowersji. Protestujący często nie zdają sobie sprawy, że fakt odmowy wynika w prostej linii z przepisów prawa kanonicznego, które obowiązuje proboszcza. Zaleca się ponadto, aby z prawa do odmowy korzystać bardzo rozważnie i w przypadkach przynoszących wyraźną szkodę duszpasterską.
Kościół, odmawiając takiego prawa, bynajmniej nie rozstrzyga o losie zmarłego, dba tylko, aby nie wywołać publicznego zgorszenia. Według prawa kanonicznego, zasadniczo odmówić można jedynie w kilku przypadkach - notorycznych apostatów, heretyków i schizmatyków, osobom, które wybrały spalenie ciał z powodów przeciwnych wierze chrześcijańskiej, osobom żyjącym w małżeństwach niesakramentalnych i innych jawnych grzeszników, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia wiernych. Nawet te osoby zyskają takie prawo, jeśli przed śmiercią dadzą jakiś znak pokuty: poproszą o księdza (nawet, jeśli ten nie zdąży przybyć), ucałują krzyż czy będą bili się w piersi. Akt pokuty muszą potwierdzić wiarygodni świadkowie.
W paragrafach mogących skutkować odmową prawa do pogrzebu wspomniana jest kremacja, co może wprowadzić w błąd. Kościół zaleca jak najbardziej pogrzeb tradycyjny, ale nie odmawia prawa do kremacji samej w sobie, czyli niezwiązanej z jawnie demonstracyjną antykatolicką demonstracją. Można więc wybrać kremację i jak najbardziej liczyć na obecność księdza przy pochówku. Kremacja, coraz bardziej popularna, w wielu aglomeracjach miejskich stała się koniecznością. Powód był prosty - brak miejsca na cmentarzach. Również wielu Polaków wybiera tę formę złożenia prochów w grobie. W Poznaniu stanowią około 15 procent. Polskie prawo nie przewiduje jednak otrzymania urny na własność. Na przykład po to, aby umieścić ją w domu, lub zakopać w ogrodzie. Możliwości są dwie - szczątki zmarłego można w sposób tradycyjny pochować na cmentarzu bądź w kolumbarium, w specjalnie murowanej niszy. Druga możliwość to rozsypanie prochów w morzu. Innej nie ma.
Cmentarne paragrafy Ks. Aleksander Sobczak, wykładowca prawa kanonicznego Wydziału Teologicznego UAM, autor „Poradnika cmentarnego” Kilka lat temu kilku proboszczów z naszej diecezji zgłosiło się do mnie z prośbą o pomoc, bo groziły im procesy za zlikwidowanie grobów, czyli formalnie za ekshumację. Wytaczali je krewni, którzy zupełnie zapominali o swoich grobach, pozostawiali je bez opieki na całe dziesięciolecia, aby później stwierdzić, że na tym miejscu leży już ktoś inny. Takie problemy praktycznie nie występują na dużych cmentarzach wiejskich, gdzie po prostu nie brakuje miejsca na groby. W miastach takich spraw jest znacznie więcej. W myśl polskiego ustawodawstwa, gospodarz cmentarza ma obowiązek zachowania grobu przez dwadzieścia lat. Po tym okresie umowę się odnawia, co w przypadku cmentarzy komunalnych jest regułą i wiąże się ze stosowną opłatą. W takiej Holandii na przykład grób może istnieć jedynie 30 lat bez możliwości przedłużenia. Na cmentarzach wyznaniowych w Polsce obowiązuje takie samo prawo jak na komunalnych, chociaż rzeczywiście, jeśli nie zachodzi taka konieczność, nie jest ono rygorystycznie stosowane. Ponadto, wielu wiernych bardzo się dziwi, że może obowiązywać tu jakakolwiek opłata cmentarna, chociaż na cmentarzach miejskich nie jest to sprawa do jakiejkolwiek dyskusji. Z tego płynie prosty wniosek, że osoby, które mają jakieś groby na cmentarzach, powinny się bardziej nimi interesować, bo zupełnie zarośnięty, zaniedbany kilkudziesięcioletni grób może posłużyć za miejsce nowego pochówku. Powinny też znać minimum obowiązujących na cmentarzach przepisów, aby uniknąć niezręcznych i nieprzyjemnych sytuacji. |
Czy możemy wybrać cmentarz? Każdemu wolno wybrać cmentarz na miejsce spoczynku. Mogą to również zrobić osoby odpowiedzialne za pochówek. Jeśli parafia posiada własny cmentarz, to na nim powinni być grzebani jej zmarli. Również w parafii powinno się odbyć nabożeństwo pogrzebowe. W innym przypadku należy o zmianie powiadomić własnego proboszcza. |
Pogrzeb urny mniej boli Andrzej Hoffmann, zastępca prezesa Spółdzielni Pracy „Uniwersum” W Poznaniu sprawa kremacji zwłok nie jest sprawa nową. Nasze krematorium działa już od dziesięciu lat, a wcześniej korzystaliśmy z usług krematorium Akademii Medycznej. Nie budzi to już więc większych kontrowersji. Żeby jednak rozwiać liczne wątpliwości ludzi, udostępniliśmy krematorium zwiedzającym. W soboty i niedziele można było przekonać się na własne oczy, że nie ma to nic wspólnego z piecami służącymi w czasie wojny do ludobójstwa. Zmarły przygotowany do kremacji leży w trumnie i tak możemy go pożegnać. Niezależnie od tego, urnę z prochami możemy przecież pochować w zupełnie tradycyjny sposób na cmentarzu. Zaobserwowałem, że pogrzeb urny jest dla bliskich mniej bolesny niż pogrzeb ciała. Przyznają, że łatwiej pochować jest urnę z prochami niż całego człowieka, którego jeszcze żywo pamiętają. |
Pojedyncze na 20 lat - 462 zł
na dwie osoby - 693 zł
na trzy osoby - 924 zł
na cztery osoby 1155 zł
grobowiec na dwie trumny na 100 lat - 1646 zł
miejsce ziemne do składnia prochów - 150 zł
cena kremacji - 560 zł
Przykładowe dane z poznańskich cmentarzy komunalnych. Cena nie zależy od miejsca pochówku. Miejsce w Alei Zasłużonych przydziela prezydent miasta.
opr. mg/mg