Radość w cierpieniu

Trzeba może się zastanowić, kiedy nasze cierpienie jest faktycznie cierpieniem dla Imienia Jezusa. Co to właściwie znaczy?

Początki Kościoła z pierwszymi mowami św. Piotra to bardzo szczególny czas. Czytamy dziś w Dziejach Apostolskich, jak Piotr i Apostołowie nie chcieli podporządkować się arcykapłanom i ci zaczęli ich prześladować.

I zabronili apostołom przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla Imienia Jezusa.

Cieszyli się?

Dziś 2 tysiące lat później czy jeszcze się ktoś cieszy, że stał się godny cierpieć dla Imienia Jezusa? Nie będę się wypowiadał o krajach, jak Sri Lanka i wielu innych, gdzie faktycznie trwają prześladowania chrześcijan. Za to u nas w Polsce mam czasem wrażenie, że albo udajemy cierpiętników, których rzekomo ktoś prześladuje, albo z byle powodu robimy raban we wszystkich gazetach, w radiu, telewizji i internecie, a potem żądamy rewanżu i to z nawiązką.

Trzeba może się jeszcze zastanowić, kiedy nasze cierpienie jest faktycznie cierpieniem dla Imienia Jezusa. Co to właściwie znaczy?

Również dziś „być z kimś po imieniu” oznacza szczególną więź, szczególną bliskość. Oficjalnie mówi się po nazwisku lub „per Pan”. „Per ty”, imionami zwracają się do siebie osoby w bliskiej, przyjacielskiej relacji.

Właśnie taka jest relacja Jezusa do Piotra, gdy zwraca się do niego po imieniu:

Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?

Właśnie taka jest relacja Jezusa do każdego z nas, bo do każdego z nas i do mnie też zwraca się z tym szczególnym zapytaniem:

Andrzeju, czy miłujesz Mnie?

Jeśli potrafię swoim życiem odpowiedzieć, jak św. Piotr: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham, to nawet jeśli przyjdą cierpienia, będę potrafił się cieszyć, że to dla Imienia Jezusa.

Andrzej Cichoń

Rozważanie napisane na niedzielę 5. 05. 2019 r.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama