Zrób miejsce Bogu

Głód duchowości jest jednym z najbardziej zaskakujących zjawisk naszych czasów

Zrób miejsce Bogu

Livio Fanzaga

Zrób miejsce Bogu

Przewodnik duchowy


posiada Imprimi Potest
stron 221, format 130 x 210 mm
ISBN 978-83-7485-139-8
Rok wydania: 2010


Spis treści
Wprowadzenie
1/ „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4,4)
2/ „Lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”
3/ To, co przelotne nie zaspokaja
4/ Szczęście wypływa z wnętrza
5/ Odkryj Boga w swoim życiu
6/ Zdecyduj się na Boga
7/ Utkwij spojrzenie w niebie
8/ Naucz się modlić modląc się
9/ Módl się sercem
10/ Módl się nieustannie
11/ Czuwaj nad wiarą
12/ Wybierz miłość
13/ Zaufaj Bogu
14/ Pozwól się poprowadzić
15/ Bądź z Kościołem
16/ Strzeż się fałszywych proroków
17/ Nie bój się
18/ Wytrwaj w próbie
19/ Ucz się od mrówki
20/ Panuj nad namiętnościami
21/ Panuj nad językiem
22/ Stroń od hipokryzji
23/ Buduj na uczciwości
24/ Wytrzymuj cierpliwie
25/ Bądź miłosierny
26/ Nie niedoceniaj złego
27/ Odkryj sztukę oszusta
28/ Nie ulegaj pokusie
29/ Przygotuj obronę
30/ Wyrzeknij się szatana
31/ Nie poddawaj się po porażce
32/ Nie wątp w przebaczenie
33/ Spowiedź
34/ Komunia Święta
35/ Przewodnictwo Ducha Świętego
36/ Zawierzenie Maryi

FRAGMENT

Głód duchowości jest jednym z najbardziej zaskakujących zjawisk naszych czasów.

Przepowiednie o śmierci Boga okazały się krótkowzroczne. Nastąpiło ogólne przebudzenie religijności, które dotyczy zwłaszcza wielkich religii jak islam, hinduizm i buddyzm. Również chrześcijaństwo, mimo pewnych trudności, na jakie napotyka na zeświecczonym zachodzie, przeżywa okres rozkwitu. Nie tylko Kościół katolicki, lecz także prawosławny i protestancki w wydaniu zielonoświątkowym przeżywają nową wiosnę.

Nie jest to zjawisko przejściowe, lecz raczej potwierdzenie stałej historycznej cechy. Jak zauważa René Girard, jeden z największych żyjących antropologów, religia narodziła się wraz z pojawieniem się człowieka na ziemi i zawsze mu towarzyszyła. Nieprzerwany rozkwit religijności jest potwierdzeniem, że człowieka nie można identyfikować jedynie z ciałem. Próba przedstawienia obrazu istoty ludzkiej jako elementu wszechświata, z którego pochodzi i do którego powraca, zderza się z oczywistością wewnętrznego życia, jakiego każdy doświadcza w sobie.

Uniwersalna religijna tradycja jest zgodna co to tego, że człowiek jest dwuwymiarowy. „Człowiek przewyższa człowieka” stwierdzał wielki Pascal. „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2, 7). Tchnienie życia, jakie Bóg tchnie w proch ziemi to duchowa i nieśmiertelna ludzka dusza. Dzięki niej człowiek jest otwarty na Boga i staje przed Nim jako osoba zdolna słuchać Go i kierować do Niego słowo.

Niedosyt Boga jest głęboko zakorzeniony w człowieku. Dzisiaj jest jeszcze większy niż kiedykolwiek, lecz często ginie na dogach bez wyjścia. Bardzo zadziwia postępowanie chrześcijan, którzy niepomni na swą wielką tradycję duchową, szukają substytutów w religijnych doświadczeniach niebezpiecznych dla wiary. Inni poszukując źródeł, z których mogą pić, wydają się być rozproszonymi owcami błądzącymi bez pasterza. Wielu ludzi, którym wiele by dało przewodnictwo duchowe chodzi do psychologów, bądź, co gorsze, do magów.

Ta książka ma być prostą pomocą dla tych, którzy pragną zaspokoić swój głód absolutu, odkrywając ponownie życie wewnętrzne. Nie zawsze jest ławo zwrócić się do przewodnika duchowego. Jednak można zrobić pierwsze kroki na drodze świętości czerpiąc z nadzwyczajnych bogactw chrześcijańskiej tradycji. Nauki świętych i wielkich duchowych nauczycieli dla naszego wyschniętego i spragnionego pokolenia są źródłem czystej wody, którego nie można się zrzec.

(...)

1. „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4,4)

Odpowiedź Syna Bożego na podszepty kusiciela, który namawia Go, by zmienił kamienie w chleb, aby zaspokoić głód należy do kategorii tych odpowiedzi, które „nie przeminą” (Mt 24, 35). Serce mówi nam, że są prawdziwe, ponieważ na próżno łudzimy się, że dobra materialne uszczęśliwiają nas. Jezus spędził czterdzieści dni i czterdzieści nocy na modlitwie, żywiąc się światłem, miłością i mocą Boga. On, prawdziwy człowiek, wie co to dogłębny głód, który nas męczy bez ustanku. To głód absolutu, jaki człowiek nosi wpisany w swoją naturę i który na próżno stara się zaspokoić pyłem ziemi. Wiesz z doświadczenia, że żołądek nie daje szczęścia. Ciało zna uczucie sytości prowizorycznej, a nie szczęścia. Istnieją zdesperowani bogacze i szczęśliwi biedni. Gdzie można odnaleźć tajemnicę prawdziwej radości, która pojedna nas z życiem? Jezus po długim poście pełen jest mądrości, mocy i łaski. Ciało zostało ukarane, lecz dusza jest gotowa stawić czoło tak wielkiej misji, jaka nigdy nie została wypełniona. Człowiek ma w sobie niezbadaną głębię. Musisz w nią skoczyć i starać się ją odkryć. Jesteś w sobie oceanem światła, w który musisz mieć odwagę zanurzyć się. Nie pozwól, aby życie ci minęło, a ty nie poznasz siebie.

Zastanów się jak ludzie spędzają czas swego pielgrzymowania po przemijającej dolinie. Dziecko zaraz po urodzeniu najbardziej potrzebuje mleka matki. Pierwsze lata życia przeznaczone są na wzmacnianie ciała. Później pojawiają się inne rodzaje wrodzonego głodu, jedne szlachetne, inne nie. Ten szlachetny to głód wiedzy, który poszerza duszę poza granice wszechświata, głód piękna, który wznosi ponad brzydotę ziemi, lecz przede wszystkim głód miłości, który wyrywa człowieka ze skorupki, w której się zamyka i pcha go ku drugiemu człowiekowi. Który z tych głodów umiałeś pielęgnować? Czyż i ty nie wpadłeś w żelazne tryby, które czynią każdego z nas producentem i konsumentem bez możliwości dobrowolnego odejścia? Konieczność zdobycia wykształcenia a następnie pracy, dzięki której będziesz miał na chleb codzienny, zamknęła cię w więzieniu rzeczy przemijających, gdzie czas wolny jest odejściem od siebie i od tej tajemnicy, która kryje się w tobie. Jezus, w swej boskiej mądrości, nie mówi, że chleb nie jest potrzebny. On sam rozmnożył go, by zaspokoić głód tłumu, który za Nim szedł. Były to jednak osoby, które na jakiś czas zostawiły swoje codzienne zajęcia, by słuchać Nauczyciela głoszącego przyjście Królestwa Bożego. Konieczność zapewnienia sobie powszedniego chleba nie zdusiła w nich potrzeby chleba duchowego, która jest dla człowieka czymś naturalnym. Jezus ostrzega nas, że chleb nie jest wszystkim w życiu. Choćby go nigdy nie brakło, nie będziemy w stanie zaspokoić głodu, który dręczy nas od urodzenia aż do śmierci. Gdyby człowiek był materią, wystarczyłaby ona, by go zaspokoić. Stwierdzając, że nie samym chlebem żyjemy, Jezus objawia nam naszą duchową głębię. Odsłania naszą potrzebę Boga i tych dóbr, które On jedynie może nam dać. Drogi przyjacielu, życiowa tragedia polega na tym, że możesz dojść do końca nie odkrywszy swojej najlepszej części, tej, która pragnie Boga i która nie przeminie wraz z twoim ciałem. Zapomniawszy o sobie ryzykujesz, że się zgubisz i zostawisz świat pełen żalu kiedy zostanie podniesiona kurtyna.

Co chciał powiedzieć Jezus stwierdzając, że nie samym chlebem będzie żył człowiek? Dlaczego używa czasu przyszłego a nie teraźniejszego? Nauczyciel chce nam uświadomić, że prawdziwego życia, tego które czeka człowieka, nie można osiągnąć za pomocą dóbr materialnych. One co najwyżej pozwalają ciału i krwi przetrwać w teraźniejszym wycinku czasu, lecz nie otwierają perspektyw na wieczność. Jeśli chcesz żyć w pełni, poza ograniczeniami przestrzeni i zniszczeniem czasu, musisz żywić się innym chlebem, chlebem życia, który pochodzi z nieba a nie z ziemi: „Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51). Drogi przyjacielu, rzeczywistość naszych czasów masz przed oczami. Popatrz wokół i zbadaj swoją egzystencjalną sytuację. Ile osób pragnie chleba żywego, który daje życie wieczne? Ile odczuwa potrzebę szukania Jezusa i odkrycia Go w swoim życiu? Dobra materialne stały się narkotykiem, którego bezustannie potrzebują, lecz które usidlają ich w sieci, jaką piekielny pająk niezmordowanie przędzie. Nie czekaj aż klepsydra czasu zupełnie się opróżni żeby zdać sobie sprawę ze śmiertelnego oszustwa.

„Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Słowa Jezusa są stanowczą zachętą, byś poświecił wszystkie swoje siły i czas na duchowy rozwój. On musi stać na pierwszym miejscu na skali twoich zainteresowań. Na co przyda ci się sukces na świecie skoro później stracisz najlepszą część siebie samego? Jesteś więcej wart z uwagi na to, kim jesteś i na to, kim udaje ci się być w wymiarze duchowym niż z uwagi na to, ile posiadasz czy realizujesz w wymiarze tylko ziemskim. Współczesne społeczeństwo nie przykłada wagi do wewnętrznego rozwoju ludzi, którzy uważani są za trybiki jednego mechanizmu. Lecz właśnie dlatego przyszłość świata nie jest pewna. Bez siły ducha, który przewyższa materię, społeczeństwo zapada się.

Drogi przyjacielu, przede wszystkim zachęcam cię, abyś wziął sobie do serca swoje życie wewnętrzne. To, co jest najważniejszym zadaniem, na jakie można czekać na tym świecie, nie wymaga ani specjalnych cech, ani wykształcenia, ani konkretnego przygotowania. Bóg jest sprawiedliwy i pozwala znaleźć się tym wszystkim, którzy Go szukają. Wystarczy dobra wola, która hamuje apetyty ciała i przeciwstawia się ich dyktatowi. Lecz dobra wola zależy tylko od ciebie. Zrób w swoim życiu zwrot i zainteresuj się Bogiem, który puka na dnie twej duszy, abyś Mu otworzył i zaczął najpiękniejszą przygodę życia, polegającą na poznaniu Go i pokochaniu Go.

2 „Lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”

Jestem przekonany, że większość ludzi zgadza się z Jezusem kiedy stwierdza On, że człowiekowi nie wystarcza chleb. Nawet osoby najbardziej głodne świata od czasu do czasu przyznają, że potrzebują chleba innego niż ten, którym zaspokajają potrzeby ciała. Dążenie do Absolutu jest częścią naszego genetycznego dziedzictwa i to dlatego religie są niezniszczalne. Nawet jedwabnik, choć zamknięty w kokonie, który sam uprządł, odczuwa potrzebę wyjścia na zewnątrz do światła i wolności. Nie ma na świecie człowieka, który w pewnych chwilach, nie odczuwałby obecności tajemnicy, która spowija jego życie i która pulsuje w głębi jego serca. Także dzisiaj większość osób, choć w znacznej części uwięziona w wewnątrzświatowej wizji swej egzystencji, odczuwa niepokój i niezadowolenie i szuka czegoś, co odpowiedziałoby na nieprzeparte potrzeby pochodzące z wnętrza. Ty sam zapewne zauważyłeś ogrom nowych ośrodków duchowości, z których wiele jest obcych naszej chrześcijańskiej tradycji, a do których uciekają się ci, którzy pozbawieni Boga i Jego słowa, łudzą się, że znajdą tam pokrzepienie dla swych dusz.

Specjalnie użyłem słowa „złudzenie”. Bowiem jednym z charakterystycznych zjawisk naszych czasów jest rozprzestrzenianie się pewnego rodzaju „ateizmu duchowego”, który różni się od ateizmu materialistycznego poprzez przykładanie większej uwagi do wewnętrznych potrzeb ludzi. W sposób szczególny to sprowadzone ze wschodu religie, hinduizm i buddyzm, rozpowszechniły go pod postacią medytacji prezentowanej w najróżniejszych opakowaniach, aby zaspokoić wszelkie gusta. W oparciu o nie powstały grupy i ruchy, nie rzadko o charakterze sekciarskim, które twierdzą, że są w stanie wyjść naprzeciw potrzebie duchowości naszych czasów. W rzeczywistości, jak sam zapewne spostrzegłeś, jest to rodzaj umysłowej gimnastyki, nie bardzo różniącej się od tej fizycznej, która nie wyprowadza człowieka poza niego samego i pozostawia go w egzystencjalnym bagnie, w którym grzęźnie. Teraz zdajesz sobie sprawę dlaczego Jezus, stwierdziwszy, że człowiek nie żyje samym chlebem, od razu uściśla, że jedynym pokarmem, jaki może go nasycić nie jest nieokreślona duchowość, lecz jedynie słowo, które wychodzi z ust Boga.

Niezadowolenie jakiego doświadczamy żyjąc w ograniczonym kręgu perspektyw materialnych ma bardzo głębokie korzenie. Nie wystarczy przyznać, że odczuwamy potrzebę duchowości, którą moglibyśmy zaspokoić surogatami przez siebie stworzonymi. Trzeba uczciwie przyznać, że istota ludzka odczuwa głód absolutu i wieczności, który ją przewyższa i popycha poza granice świata. W genetyczny plan człowieka wpisana jest potrzeba Boga. Kiedy Pismo Święte stwierdza, że Bóg tchnął w błoto ziemi swego Ducha, pragnie przywołać nas do boskiego wymiaru, który nas charakteryzuje i odróżnia od wszelkich innych żyjących na ziemi istot. Dzięki temu tchnieniu człowiek jest obrazem Boga, w takim sensie, że odzwierciedla doskonałe cechy Wszechmocnego, mądrość i piękno, wolność i miłość. Jest nim jeszcze bardziej, ponieważ strukturalnie jest zdolny zwracać się do Niego i mówić do Niego jak człowiek mówi do drugiego człowieka. Nasza wielkość, drogi przyjacielu, polega na naszej umiejętności zwracania się do Boga, w pełni godności i świadomości, słuchając Jego słowa i kierując do Niego nasze słowo.

Teraz lepiej rozumiesz słynne stwierdzenie Jezusa: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4). Masz w sobie zdolność poznawania Boga, rozmawiania z Nim otwierając Mu swe serce, dużo bardziej niż byłbyś w stanie zrobić to przed najlepszym przyjacielem oraz równocześnie przyjmowania mądrości i mocy Jego słowa, które wznosi cię aż do Niego. Przede wszystkim masz umiejętność przyjmowania Jego miłosiernej miłości, która przebacza i zapomina o niewierności oraz odwzajemniania jej, w swej maleńkości, całym sercem. Zachęta, jaką kieruję do ciebie, byś pielęgnował życie duchowe oczywiście nie jest propozycją opcjonalną, by radzić sobie ze stresem współczesnego życia czy odzyskać siły psychologiczne. Jest to raczej wezwanie, byś się wyzwolił od światowych uwarunkowań i odnalazł najlepszą stronę siebie, tę, która odróżnia cię od zwierząt i wynosi cię ponad wszelkie stworzenie. To idąc tą drogą poczujesz, że jesteś zrealizowany i znajdziesz prawdziwe radości, których na próżno oczekiwałbyś po wygranej, która cię wzbogaca i która, zgodnie z powszechnym sposobem myślenia, powinna zapewnić ci życie.

Poznanie, kochanie i służenie Bogu jest najistotniejszą sprawą, jaką człowiek musi zrobić tu na ziemi. To jest sens i cel życia. Dziwisz się? Wydaje ci się, że przesadzam? Z jakiego zatem powodu mielibyśmy być na tym świecie? Rodzić się, rosnąć, pracować, męczyć się, rozmnażać, starzeć się, a potem... Czyżby to był cel życia? Patrząc z tego punktu widzenia więcej szczęścia miałyby zwierzęta, które nie potrzebują pracować, ubierać się, budować domów i kupować samochodów... Bez wątpienia ich życie jest mniej meczące od naszego. One jednak nie mogą poznać Boga, ani z Nim rozmawiać, ani zbliżyć się do Niego jak przyjaciele. Związek z Bogiem musi być dominującym powodem życia. Szukanie Jego miłości musi być zadaniem samym w sobie na każdy dzień. Choćbyś nie wiem jak się starał, jeśli nie pójdziesz tą drogą, będziesz wędrował na darmo. Marnujesz nieoceniony dar, jaki Bóg ci dał tworząc cię z niczego.

Nie myśl, że rozmawianie z Bogiem jest takie trudne. Miejscem doskonałym gdzie w każdej chwili możesz słuchać Jego głosu jest twoje serce. Skup się i pozwól, aby wypłynęła na wierzch twoja potrzeba czystości i miłości, prawdy i wieczności. Bóg jest naszym najbliższym bliźnim. On, najwyższy, niezmierny, wszechmocny nie każe nikomu czekać. Gdziekolwiek jesteś, On jest obok. Jest ci bliższy niż ty sam sobie. Jeśli chcesz zacząć pielęgnować swój duchowy wymiar poszukaj Boga w swoim życiu a nie będziesz miał trudności, by Go znaleźć.

3. To, co przelotne nie zaspokaja

Chcę cię przekonać, abyś poświęcił się i swój czas na pielęgnowanie swojego życia duchowego oraz, w końcu, postawił Boga na pierwszym miejscu, jednak nie pogardzając światem czy porzucając świat, w którym żyjesz. W historii chrześcijaństwa bez wątpienia istnieje „fuga mundi”, lecz chodzi o szczególne powołanie a nie o przykazanie zwykłego chrześcijańskiego życia. Z drugiej strony celem ojców pustyni, mnichów i różnych ugrupowań, które od początków aż do naszych czasów ożywiały życie Kościoła, nie było odgradzanie się od świata, lecz bycie solą, która nadaje smak i zaczynem, który spulchnia ciasto. Jezus z drugiej strony nie żył na pustyni, jak Jan Chrzciciel, lecz dzielił codzienne życie z ludźmi prostymi i biednymi mieszkańcami Izraela. To samo możemy powiedzieć o Maryi Pannie i apostołach. Zwykła droga, jaką musi przejść chrześcijanin to życie w świecie, czyli razem z ludźmi, nie należąc jednak do świata, czyli nie dając omotać się jego mitom i ułudom.

Zapewne zauważyłeś, że dzisiaj nie mało osób żyje zapomniawszy o Bogu. Może nie zaprzeczają bezpośrednio Jego istnieniu, jednak wykluczyli Go z kręgu swych zainteresowań i potrzeb i żyją jakby Go nie było. Jeszcze poważniejszą sprawą jest fakt, że nawet starzenie się i umieranie wcale nie wybudza ich z egzystencjalnego snu. Kiedy zbliża się koniec, żyją zwykłym życiem, czyli zamknięci w wąskim kręgu rzeczy przemijających, nie zastanawiając się nad śmiercią i nad tym, co czeka człowieka w tym kluczowym momencie przejścia. A jednak znają chrześcijańskie przesłanie na temat nieśmiertelności duszy i tamtego świata, który czeka ludzi. Co się stało? Ateistyczna i materialistyczna wizja życia, która spowija i przenika społeczeństwo, powoli, lecz nieuchronnie rozprzestrzeniła się, zaćmiewając umysł i przenikając serce. Niemal niepostrzeżenie nakrył ich całun niewiary zduszając potrzebę nieba, jaką nosili w głębi duszy. To, co przelotne pochwyciło ich, wciągnęło w swoją sieć, z której jedynie cud łaski może ich wyzwolić.

Chciałbym cię ostrzec przed tym śmiertelnym niebezpieczeństwem, które wciska się po cichu do dusz, zabijając je niepostrzeżenie. Moglibyśmy nazwać to „dyktaturą tego, co przelotne”, pokusą, która zawsze istniała, lecz która wywołuje duchowe katastrofy jakich nigdy wcześniej nie było w naszym tak zwanym społeczeństwie konsumpcyjnym. Czym jest to, co przelotne? Tym, co świat wytwarza i oferuje dla ugaszenia twojego głodu, nie mogąc go jednak zaspokoić. Są to przyjemności życia, chwała, władza, bogactwo i to wszystko, co zaludnia targ próżności, w którym ludzie lubią uczestniczyć. Jednak nie wszystko to, co ulotne należy potępiać. Przeciwnie, jest tam sporo dobrych rzeczy, których możemy używać i które posiadamy dzięki dobroci Stwórcy. Samo stworzenie, chociaż poddane przemijaniu, jest cudownym darem, którym Wszechmocny pragnie rozweselić nasze życie tu na ziemi. A jednak rzeczy ulotne, nawet kiedy są dobre, mogą przemienić się w niebezpieczeństwo dla naszej duszy i w niebezpieczne złudzenie w naszym poszukiwaniu szczęścia.

Jak się to może stać? Ulotne rzeczy mogą dać ci uczucie pozornej sytości i fałszywego szczęścia. Posiadanie ich chwilowo cię zadowala i sprawia złudzenie, że czujesz się spełniony. Jest to natomiast odczucie, które trwa krótko, ponieważ niepokój, który wydawał się uśpiony, budzi się a głód jest jeszcze większy niż wcześniej. Kiedy żywimy się tym, co ulotne, to nigdy nie jesteśmy naprawdę nasyceni. Łańcuch złudzeń i rozczarowań ciągnie się w nieskończoność, aż pogoń się nie skończy pozostawiając rozczarowaniu ostatnie słowo. Bestii, która jest w nas „zachłannością jej chciwość się mnoży i tym głodniejsza, im się bardziej naje” (Dante, Piekło, I, 99 przekład Edward Porębowicz). Umiejętność kusiciela polega na wykorzystywaniu skończonych rzeczy, jakkolwiek dobre i piękne by nie były, aby ciągać cię tu i tam po drogach świata tak, żebyś stracił z oczu cel wieczności. Trzyma cię na smyczy pokazując ci ułudę szczęścia, jednak tak, że nie możesz spróbować jego rzeczywistości. Jego nie pokonana przebiegłość polega na przytłumieniu twojego głodu absolutu obfitością rzeczy skończonych.

Jezus, rozmawiając z samarytańską kobietą, która poprzez chwilową miłość starała się zaspokoić swoje pragnienie szczęścia, demaskuje pokusę i obnaża oszustwo fałszerza: „Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął” (J 4, 13) stwierdza poruszając delikatny temat. Któż z nas mógłby temu zaprzeczyć? Któż mógłby stwierdzić, ze jest szczęśliwy posiadając to, co oferuje świat? Jezus jest pewny tego, co mówi, ponieważ jak nikt inny zna serce człowieka. On, przez którego wszystkie rzeczy zostały uczynione, dobrze wie, że człowiek został stworzony jako „otwarty na Boga” i że nie może być szczęśliwy jak tylko zaspokajając swe pragnienie Jego miłością. Dlatego też szybko dodaje „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14). Zatem nie woda, którą czerpiemy poza nami, lecz woda, która tryska w nas jest w stanie zaspokoić nasze pragnienie i uczynić nas szczęśliwymi.

To tej wody, która wypływa z wnętrza chciałbym pomóc ci szukać i z tego powodu zachęcam cię byś przyłożył się do życia duchowego. Starasz się zrealizować się poza sobą, poprzez zdobywanie rzeczy materialnych i tych dóbr, o które świat usilnie się stara. Zmęczysz się i zostaniesz z niczym. Przede wszystkim to żywej wody, która wytryska dla życia wiecznego musisz szukać w swoim życiu. Wiedz, że wcale nie stracisz zamiłowania do pięknych rzeczy tego świata. Co więcej, będziesz się nimi cieszył jeszcze bardziej, zgodnie z obietnicą prawdziwego Nauczyciela ludzi: „Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane” (Łk 12, 31).

4. Szczęście wypływa z wnętrza

Nie chciałbym, abyś odbierał nakłanianie cię do poświęcenia się życiu duchowemu jako obowiązek, który ci ciąży i który decydujesz się wypełnić nie wierząc w niego w pełni. W rzeczywistości nie chodzi tylko o obowiązek, lecz także i przede wszystkim o przyjemność. Duchowe życie jest potrzebą człowieka, stworzenia dwuwymiarowego, którego nie można absolutnie sprowadzać do materialnego tworu bardziej czy mniej rozwiniętego. Skoro prawdą jest, że ciało potrzebuje jedzenia i że zaspokajanie jego potrzeb należy do drobnych przyjemności życia, to tak samo prawdą jest, że także dusza potrzebuje pokarmu i że wysiłek włożony w zaspokajanie jej daje dużo większą radość, jak zapewne sam osobiście zauważyłeś. Czy nigdy nie zdarzyło ci się, że po prawdziwej modlitwie, przeprowadzanej sercem, byłeś pełen spokoju i radości, których na próżno szukałeś w rzeczach zewnętrznych? Wizja ateistycznego i materialistycznego życia, która dzisiaj zaślepia tłumy, bardziej niż cokolwiek innego zasila to morze niezadowolenia i braku szczęścia, które zalewa świat.

Decydującym powodem, dla którego szaleństwem jest zaniedbywanie własnego życia duchowego, jest fakt, że chodzi o jedyny sposób, jaki człowiek ma do dyspozycji, by być szczęśliwym. Poszukiwanie szczęścia, jak słusznie zauważył Święty Augustyn, jest motorem ludzkiego życia. Od urodzenia do śmierci każde działanie człowieka skierowane jest, świadomie bądź nie, na poszukiwanie szczęścia. Nawet samobójstwo jest aktem, poprzez który nieszczęśnik stara się ostatecznie wyrugować cierpienie, którego nie może już znieść. Także poszukiwanie Boga i życia wiecznego dyktowane jest pragnieniem szczęścia. Jezus dobrze o tym wie i zanim zostawia swoich uczniów, by powrócić do Ojca, tłumaczy dlaczego przyszedł na świat jako Zbawiciel. Chce, aby radość jaką otrzymuje od Ojca wypełniła w pełni ich serca (J 17, 13). Radość jest celem zbawienia. Jest to jednak specjalna radość, o której ludzie mają jedynie blade pojęcie. Jak bowiem doświadczać już w tym życiu tej radości, która wytryska w sercu Trójcy przenajświętszej?

Udział w radości Boga jest celem życia. Wszechmocny stworzył nas, ponieważ nie chciał zatrzymywać dla siebie radości, która wypływa z Jego wnętrza, lecz pragnął podzielić się nią ze stworzeniami, które są zdolne docenić ją i przeżywać ją. Szczęście, tak jak miłość, jest w centrum chrześcijaństwa. Są to dwie rzeczywistości ściśle ze sobą powiązane związkiem przyczynowo skutkowym. Bo czymże jest szczęście jeśli nie wypełnieniem miłości? Jednak te cudowne rzeczywistości umykają naszemu rozumieniu, ponieważ dopóki jesteśmy na ziemi przewyższają każde możliwe doświadczenie. Chociaż w tym życiu możemy być szczęśliwi, zdajemy sobie sprawę, że doskonałe szczęście jest jeszcze na tamtym świecie, w wymiarze nadziei i oczekiwania. Jednak nie ma wątpliwości, że pragnienie szczęścia nabiera w nas boskich konotacji. Bowiem jakiego szczęścia pragniemy? Z pewnością nie szczęścia skończonego, przemijającego i dwuznacznego, które chwytamy podczas długiego marszu przez pustynię. Nasze serce nie zadowala się surogatami, choćby pięknie podanymi. My pragniemy szczęścia pełnego, doskonałego, trwałego. To jest pragnienie, które przewyższa wszelkie ziemskie miary i wznosi nas ponad horyzont skończoności.

Chciałbym dać ci świadectwo, że tego szczęścia, którego pełnia jest ci obiecana jako dar w chwili, kiedy zostawisz świat, możesz i musisz szukać tu i teraz, doświadczając go z góry na tyle, na ile jesteś w stanie wytrzymać w kruchości swego ciała. Nie znajdziesz go jednak poza tobą, lecz w swym wnętrzu, w niezbadanej głębi twej duszy. Jesteśmy naprawdę zadowoleni nie wtedy, kiedy coś posiadamy, ponieważ jak zauważył Budda posiadanie rzeczy jest ze swej natury tymczasowe. Prawdziwe zadowolenie tryska z wnętrza jak źródło wody wiecznej, którą mamy gasić pragnienie. Zarzucasz mi, że rzadko tak się dzieje. To prawda, lecz dzieje się tak ponieważ jesteśmy oddaleni od centrum naszego serca. A to tam właśnie należy drążyć, przebijając się przez grubą warstwę błota, które go pokrywa. Wewnątrz siebie jesteś bezdenną tajemnicą, niezbadanym uniwersum, dużo większym i cenniejszym niż to na zewnątrz. W tym świętym kręgu, gdzie zakorzenia się twoje ja i gdzie stoisz przed sobą w nieuchwytnej jasności swej duszy, możesz doświadczać wspaniałych chwil szczęścia, których nie mogłoby dać ci posiadanie całego świata.

Nie chciałbym jednak zostać źle zrozumiany i stawiać na tym samym poziomie duchowości chrześcijańskiej oraz duchowości religii wschodnich. One także szukają szczęścia poprzez powrót do siebie samego i rezygnację z rzeczy zewnętrznych. Jednakże tego rodzaju doświadczeniem kieruje mózg a nie serce. Szczęście z takiego punktu widzenia byłoby efektem ćwiczenia intelektualnego. Od doświadczenia chrześcijańskiego dzielą je lata świetlne. Bowiem w chrześcijańskim doświadczeniu liczy się serce albo, jeśli bardziej ci się podoba, to, co mistycy nazywają „głębią” duszy. Tam możesz odbierać rzeczywistość różną od ciebie, która cię przewyższa, lecz która równocześnie ofiaruje się z pokorną uległością. Tam odczuwasz obecność pełną pokoju i miłości. Tam słyszysz szmer głosu, który woła cię po imieniu, jak gdyby znał cię od zawsze.

Drogi przyjacielu, zapewniam cię, że jeśli dostąpisz łaski wypicia jednego łyka wody żywej, którą daje ci ta tajemnicza obecność, nie będziesz musiał odbywać podróży czy też czytać traktatów bądź szukać nauczycieli, żeby znaleźć szczęście. Ta obecność to obecność Zmartwychwstałego, który zdecydował się zamieszkać w sercu każdego człowieka gotowego przyjąć Go. „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki” (J 4, 14). Prawdziwe szczęście stanowi także najmniejsza kropla tej wody, która wypływa z serca Jezusa. Teraz rozumiesz dlaczego stanowczo zachęcam cię, byś na pierwszym miejscu postawił życie wewnętrzne. Bowiem to w twoim sercu zostaje ofiarowane ci szczęście. To tam, a nie gdzie indziej, doświadczasz tych radości, których ciało i krew nie znają i których świat nie mógłby ci dać. Kimkolwiek jesteś, bogaty czy biedny, duży czy mały, inteligentny czy niewykształcony, sprawiedliwy czy grzesznik wiedz, że dostałeś możliwość życia w radości.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama