Fragmenty książki "Dla nas umasł i zmartwychwstał" opr. Bogusław Nosek
© Copyrightt for the Polish edition by Wydawnictwo JEDNOŚĆ, Kielce 2006
ISBN 83-7442-297-1
Wybrane fragmenty:
|
Akt skruchy t intencja. Przyjdź Panie Jezu. Amen. Przyjdź Duchu Święty. Amen. Prowadźcie nas do O/ca. Amen.
„Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje".
Panie, mój Zbawicielu, pragnę razem z Tobą przejść stacje drogi krzyżowej i wpatrując się w Ciebie, uczyć się podejmować trud swojej drogi -jak Ty z miłością.
Jesteś skazany na śmierć. Ja stoję obok i nie wiem, jak Ci pomóc, jak wytłumaczyć rozwścieczonemu tłumowi, że jesteś niewinny?!
Nie potrafię w tej chwili nic zrobić dla Ciebie, prócz tego, że obiecuję Ci wierność. Pragnę być przy Tobie niezależnie od okoliczności. Nie wiem, co przyszłość przyniesie, ale proszę - pozwól mi pozostać na zawsze Twoim przyjacielem i uczniem postępującym krok w krok za Tobą.
Jezus - mój Pan, któremu obiecywałem wierność w chwili sądu, bierze na ramiona krzyż i świadomie podejmuje Krzyżową Drogę Miłości.
Panie mój, Ty jesteś Miłością, więc i droga jaką obierasz nie może być inną, jak tylko drogą miłości, gdyby nawet miała nią być droga krzyżowa.
Wiem, że trud ten podejmujesz ze względu na miłość do mnie - nie potrafię inaczej okazać Ci wdzięczności, jak tylko przez decyzję pójścia za Tobą. Chcę iść Twoją drogą i kochać tak, jak Ty.
Upadłeś! Teraz zaczynam rozumieć, że droga miłości nie jest łatwa, nawet na niej, a może szczególnie na niej zdarzają się upadki - głównie dlatego, że prawdziwa miłość jest trudna.
Ty mnie kochasz prawdziwie, więc nie unikasz trudności - cierpisz i oczekujesz, że pójdę Twoim śladom.
A ja przerażony spoglądam na Ciebie leżącego i pytam, czy też jestem narażony na upadki - gdy chcę żyć miłością? ledno spojrzenie w Twoje oczy i znam odpowiedź...
Nie! Teraz nie mogę się wycofać, muszę Ci zaufać i uwierzyć, że w chwili mojego upadku będziesz przy mnie.
Na Krzyżowej Drodze Miłości spotykasz swoją Matkę. Ona będąc przy Tobie pokazała, że popiera wybór, jakiego dokonałeś. Oboje milczycie, lecz to milczenie zdaje się mówić więcej niż jakiekolwiek słowa. Widzę, że obecność Matki dodaje Ci sił. To spotkanie wiele uczy także t mnie, już teraz rozumiem, co to znaczy kochać bez słów - Maryja to
właśnie robi - wystarczy, że jest tu, gdzie jej najbardziej potrzebujesz. Mój Mistrzu, proszę, naucz i mnie więcej kochać niż mówić.
Na Twojej drodze pojawił się Szymon, zmusili go, aby Ci pomógł. Człowiek ten podobnie jak ja przykłada rękę do krzyża, usiłuje pójść
z Tobą drogą miłości, jest jednak między nami zasadnicza różnica: on idzie z przymusu, a ja z własnej woli. Moja pomoc w niesieniu krzyża jest dla Ciebie droższa, chociaż bardzo nikła. W Twoich oczach liczy się głównie dobra wola.
Proszę, spraw, by mi jej nigdy nie zabrakło.
Staje też na Twojej drodze miłości ktoś, do kogo bardzo chciałbym być podobny, a ciągle jeszcze nie dorastam. To Weronika. Wkroczyła na Twoją drogę zdecydowanie, z odwagą, nie bacząc na ludzkie opinie. Z wielką troską i miłością ociera Twoją zbolałą twarz. Ten czyn zdawać by się mogło, że niewiele Ci ulżył, ale Ty mierzysz innymi kategoriami. Dla Ciebie najważniejsza jest miłość.
Panie, proszę, wychowaj mnie tak, bym wobec spotykanych na swej drodze ludzi umiał przyjąć postawę Weroniki, czyli w małym czynie zmieścić wiele miłości. A wtedy, ufam, że nie poskąpisz mi bezcennej nagrody, jaką jest Twoje oblicze odbite w mym sercu.
Już po raz drugi widzę Cię leżącego i zadaję sobie pytanie - dlaczego? Chyba ciągle zbyt mało myślę Twoimi kategoriami, skoro takie pytanie rodzi się w moich myślach. Przeszedłem już z Tobą sześć stacji Krzyżowej Drogi Miłości, a jeszcze nie dotarł w pełni do mojej świadomości fakt, że cena miłości jest bardzo wysoka. Często, by ją zachować, trzeba się upokorzyć w ludzkich oczach, upaść.
O Panie, to jest bardzo trudne. Natura się wzdryga, wierzę jednak, że skoro Ty zgodziłeś się na upokorzenie drugiego upadku, to widocznie tak trzeba. Proszę tylko o wystarczającą ilość pokory w naśladowaniu Ciebie.
Nadal idziemy razem i oto stoją przy drodze płaczące kobiety. Kierujesz do nich dziwne słowa: „Nie płaczcie nade Mną, ale raczej nad sobą..." Czy mówisz tak dlatego, że nie wkroczyły one jeszcze na Twoją Drogę Miłości, lecz ciągle stoją obok?...
Idąc za Tobą wiem, że mimo cierpień i ofiary, jest to droga szczęścia, bo Ty jesteś blisko. Biedne, zapłakane niewiasty zostały przy drodze, a my idziemy dalej.
Spodziewam się wielu trudności, a mimo to w sercu panuje pokój i radość, a także pewność, że droga, którą kroczę, jest drogą właściwą.
Znowu upadasz, ale po krótkiej chwili powstajesz. Patrzę z bólem na tę scenę, ale rozumiem coraz więcej - tylko miłość może być siłą, by powstać. Ciebie podnosi z upadku nieograniczona miłość do Ojca i ludzi. Gdybyś nie powstał, nikt z nas nie mógłby mieć nadziei na życie wieczne. Pragnę nauczyć się od Ciebie miłości tak potężnej, by była w stanie podnieść mnie z upadku nawet wtedy, gdy będzie to kolejny upadek. Dopomóż mi.
Co oni z Tobą zrobili?! Od zaschniętych ran siłą oddarli szaty. Pozbawili Cię wszystkiego! Proszę, powiedz jak Ci pomóc, jak złagodzić Twój ból i upokorzenie?
"Tak długo jesteś ze Mną, a jeszcze nie wiesz? Najwięcej ulgi Przyniesiesz Mi swoją miłością do tych najbiedniejszych, najbardziej Pokrzywdzonych i poniżonych przez los i ludzi. Kochaj ich, bo to właśnie oni noszą na sobie moje wierne odbicie".
Proszę Cię, Panie, dodaj sił do wypełnienia powierzonej misji i naucz mnie tej trudnej miłości.
Nadchodzą dla nas chwile najtrudniejsze i najboleśniejsze zarazem. Jak Ty to wytrzymasz, jak ja to wytrzymam?!
Przybijają Cię do krzyża, słyszę stukot gwoździ i Twój cichy jęk - czy aż tyle kosztuje miłość?... Mam ochotę uciec, czuję, że nie zniosę dłużej tego widoku. A Ty z miłością spoglądasz na mnie i mówisz z wysiłkiem, że jeśli kocham, to wytrzymam. To mój Mistrz pozwalając mi iść za sobą nauczył mnie tej wspaniałej sztuki. Moja miłość jednak nie jest jeszcze doskonała, bo nie potrafię zająć wskazanego miejsca po drugiej stronie krzyża.
Już tak bardzo się nie boję, bo wiem, że prawdziwa miłość musi być ukrzyżowana. Proszę Cię o łaskę głębokiej wiary.
Umierasz, a ja stoję pod krzyżem z resztkami nadziei nic nie rozumiejąc. Czego właściwie chcesz mnie nauczyć umierając na Drodze Miłości?
l znowu w wielkiej swojej dobroci odsłaniasz przede mną kolejną tajemnicę. Pragniesz, by każdy, kto zdecydował się pójść za Tobą, obumarł samemu sobie, by dla miłości bliźniego umiał zrezygnować ze swoich ambicji, planów, zachcianek, a przez to powoli uśmiercał własny egoizm i pozwalał rozwijać się miłości.
Dziękuję za tę cenną naukę i proszę o gorliwość i wytrwałość na tej drodze będę mógł kiedyś odpocząć w ramionach ukochanej Twojej i mojej Matki.
Zdejmują z krzyża Twoje ciało i składają je w ręce ukochanej Matki. Ze wzruszeniem patrzę na tę scenę i myślę, że odpoczynek w ramionach tak bliskiej osoby w poczuciu wiernie wypełnionej misji - jest wielką nagrodą.
Moje zadanie jeszcze nie jest spełnione, więc mogę mieć nadzieję, że gdy tak jak Ty przejdę przez życie drogą miłości, to również
Kończy się nasza wspólna droga, Twoje ciało składają do grobu, a ja stoję przed grotą z głową pełną ideałów, pouczeń i wniosków. Dla mnie ta droga dopiero się rozpocznie, gdy zechcę według Twojego wzoru i nauk przeżywać swoją codzienność. Wierzę mocno, że tylko takie życie ma sens, bo jest życiem w Twojej bliskości.
Daje mi również nadzieję, że kiedyś w zjednoczeniu z Tobą, będę mógł przeżywać już ostatni lecz nigdy nie kończący się etap Drogi Miłości tym razem nie krzyżowej lecz chwalebnej.
Czekam z tęsknotą na tę chwilę i wierzę, że nadejdzie, gdy tylko na serio podejmę trud miłowania bliźniego ze względu na Ciebie.
(...)
opr. aw/aw