Rozważanie o uroczystości Ofiarowania Pańskiego
Przeżywana w tym miesiącu Uroczystość Ofiarowania Pańskiego ukazuje szczególnie dwie postacie: Maryję — Matkę i Jezusa — Jej Syna. Są jeszcze inni. Jest oczywiście św. Józef, ale Symeon zauważa tylko Matkę i Syna, jakby kluczowe postacie dla całego wydarzenia.
Maryja przynosi do świątyni miesięczne, bezbronne, delikatne dziecko. Symeon bierze Dziecię w ramiona, Nowe Życie, które ma być źródłem życia innych. On z tego źródła życia już zaczerpnął i jest gotów, aby odejść. Pozostawia po sobie zapowiedź: „Światłość na oświecenie pogan”. Ta „Światłość” może zaświecić, bo Matka w sercu kolejny raz, powtórzyła swoje „Fiat”, zgodziła się na miecz boleści, który zapowiedział jej Symeon. Maryja zgodziła się na cierpienie, które na tym etapie było dopiero zapowiedzią, którego skala była dla niej pewną niewiadomą. Przyjęła zapowiedziany miecz boleści, aby ocalić życie wszystkich swoich dzieci, których będzie Matką. Jej postawa staje się wcieloną modlitwą.
„Otoczyć troską życie”, to pochylić się nad tym, co bezbronne, delikatne, ofiarować swoje wygodne życie, aby ocalić życie innych — tego nas uczy w tym wydarzeniu Matka — pierwowzór wszystkich matek.
Mówiąc o Maryi, o jej ofierze, cierpieniu, czasem przychodzi pokusa tłumaczenia sobie, że Ona mogła to wszystko znieść, bo była Matką Boga. Jednak, czy miała inne matczyne serce? Czy nie czuła jak matka, nie przeżywała jak matka? Symeon zapowiedział, że jej serce przeszyje miecz boleści. Zatem pomimo że była Niepokalana, nie była pozbawiona cierpienia, boleści. W Betlejem, po narodzeniu Jezusa, Maryja, jako Matka Boga nie „sypała” łaskami, nie roztaczała się nad Nią „świetlista łuna”, choć mogła, przecież chodziło o Matkę samego Boga. Jednak nie taką nam Ją przedstawiła Ewangelia. Maryja została ukazana jak jedna z tysięcy „zwykłych” matek. „Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie...” (Łk 2, 7) Czy jest w tej scenie coś nadzwyczajnego? Czy jest na świecie jakaś matka, która nie wie, czym jest pielucha?
W Maryi, w Jej macierzyństwie nadzwyczajna jest wiara. Nawet przez moment nie przywłaszczyła sobie Jezusa. Przyjęła Go, zanim się w Niej począł. Swoją zgodą przygotowała Mu miejsce. Jezus stał się dla Niej darem. Spełniając prawo, po 40 dniach przyniosła Go do świątyni, ofiarowała Bogu. Zgodziła się na miecz, który miał Ją zranić. Zaufała Bogu, uznała w Nim dawcę wszelkiego dobra. Swoją postawą dała przykład wszystkim matkom. Czyż można swojemu dziecku dać coś piękniejszego, jak oddać go w opiekę samego Boga? Jednak jest to sprawdzian wiary. Często niestety rodzice względem swoich dzieci ograniczają się tylko do dóbr materialnych, intelektualnych. A co z dobrami duchowymi? Ktoś może powiedzieć: „To takie nieżyciowe”. Być może, ale to, co „życiowe” w pojęciu współczesnego świata, jest bardzo ulotne, ma swój koniec. Czy tylko tyle kochający rodzice mogą dać swojemu dziecku?
W Starym Testamencie jest przedstawiona scena ukazująca bezimienną matkę siedmiu braci machabejskich, która zniosła śmierć swoich synów z wielkim spokojem i ufnością położoną w Panu (por. 2 Mch 7, 20). Matka ta wraz z synami traci całą swoją ziemską przyszłość, ale nie przestaje ufać Bogu — Stwórcy. Patrzy „w głąb” i widzi „dalej”. Dotyka prawdy o stworzeniu i Zmartwychwstaniu. Nie czyni z siebie władczyni życia swoich synów. „Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i zamyślił początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla Jego praw” (2 Mch 7, 22-23). Nie namawiała swoich synów do przebiegłości w celu zachowania życia ziemskiego, ale troszczyła się, aby żaden z jej synów nie stracił życia wiecznego. Wynika to z jej słów skierowanych do ostatniego, jeszcze żyjącego syna: „Nie obawiaj się swego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w godzinie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi” (por. 2 Mch 7, 29).
Nieopisanym wydaje się cierpienie matek przeżywających chorobę dziecka, a jeszcze większym jego śmierć. Tu należy z szacunkiem zamilknąć i nie spekulować. Jednak łatwiej jest przyjąć takie doświadczenie, gdy się wierzy, że oddaje się dziecko w ręce Boga, że tu na ziemi wszystko się nie kończy. Takiej postawy można się nauczyć od Maryi ofiarującej swoje Dziecię w świątyni Bogu Ojcu. „Jeżeli tedy Jezus narodził się z Maryi, — pisał bł. ks. Michała Sopoćko — tym samym ci wszyscy, którzy są cząstką Jezusa, muszą duchowo z Niej się rodzić. A jak Jezus narodził się tylko dzięki Jej przyzwoleniu, tak i my stajemy się braćmi Jezusa i dziećmi Maryi tylko dlatego, że Jej macierzyńskie Serce pragnęło tego. Jakąż miłością i wdzięcznością powinna przejąć nas ta prawda. Wśród tylu milionów dzieci, które Maryja duchowo nosiła w swym łonie, jesteśmy jednostkami (...). W niebie dopiero dowiemy się o liczbie grzeszników, wyrwanych przez Maryję z rąk sprawiedliwości, a wieczność powie, czy wyrok nie był może wydany i na nas, gdy czuła dłoń Matki Miłosierdzia spoczęła na ręce Jezusa, a On uległ i cofnął jeszcze wymiar kary i jeszcze raz stał się Królem Miłosierdzia”.
Maryja jest darem, jest prawdziwą Matką, która jest zawsze i wszędzie. „Maryjo, jeśli mi nie jest dane być jego matką, bądź nią Ty” — to modlitwa współcześnie żyjącej matki. Modlitwa pełna wiary, która jest potrzebna nie tylko w doświadczeniu cierpienia. Ta wiara matki jest potrzebna, by nie przywłaszczyć sobie dziecka, by pozwolić mu dorosnąć i pójść drogą na jaką powołał je Bóg, zanim poczęło się pod sercem matki.
„Podziwiam wrodzoną delikatność i szlachetność mojej Matki oraz wielką intuicję, która Jej bezbłędnie ukazuje i dziś jeszcze stan mojej duszy — wspominał swoją matkę śp. ks. bp Edward Kisiel — kiedy się z Nią spotykam, wiem, że zna moje radości i smutki, jednym słowem — mój stan psychiczny, o którym Jej jeszcze ani słowa nie powiedziałem. Jest to cecha, której Bóg użycza tylko Matkom. Myślę, że Bóg najbardziej okazał nam swą miłość, stwarzając serce Matki”.
Niech Uroczystość Ofiarowania Pańskiego będzie okazją, by podziękować Bogu za dar matki, dzięki której żyjemy. Naszą modlitwą ogarnijmy również te matki, dla których dar macierzyństwa jest mieczem, którego nie potrafią przyjąć.
opr. aw/aw