Medytacje o Całunie, fragment książki Carlo Marii Martiniego p.t. "Bóg ukryty"
Carlo Maria Martini BÓG UKRYTY Medytacje o Całunie
|
|
Żadne artystyczne przedstawienie męki Jezusa nie zdołało dotąd wywrzeć tak fascynującego wrażenia, jakie wywiera to ukazane na Całunie Turyńskim. Z naszego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy Całun jest „autentyczny”, czy nie; czy przedstawiony na nim wizerunek powstał w sposób naturalny, czy został wytworzony sztucznie; czy jest tylko ikoną, czy również relikwią. Rzeczą pewną jest, że stanowi on najbardziej wzniosłe i najbardziej subtelne przedstawienie śmierci, jakie oko ludzkie mogło kiedykolwiek kontemplować. Jeśli Bóg może umrzeć, to jest to najbardziej przemawiający do wyobraźni sposób ukazania Jego śmierci.
Opuszczone powieki, lekko rozchylone wargi, regularne rysy twarzy: narzuca się myśl, że nie jest to ktoś martwy, lecz ktoś pogrążony w głębokiej milczącej medytacji. Wydaje się przekładem na język obrazu starożytnej antyfony na Wielką sobotę: Caro mea requiescet in spe (Ciało moje spoczywa w pokoju). Również starożytna wielkosobotnia homilia, wygłaszana w godzinie czytań, nabywa szczególnej mocy, gdy czytana jest przed Całunem: „Co się wydarzyło? Dzisiaj na ziemi jest wielka cisza, wielka cisza i samotność. Wielka cisza, ponieważ Król śpi...”.
Teologia mówi nam, że po śmierci Chrystusa Jego dusza oddzieliła się od ciała, jak u każdego człowieka, który umiera, ale Jego Bóstwo pozostało zjednoczone zarówno z duszą, jak i z ciałem. Całun jest najdoskonalszym przedstawieniem tej chrystologicznej tajemnicy. To ciało jest oddzielone od duszy, ale nie od Bóstwa. Coś boskiego emanuje z umęczonego, ale pełnego majestatu widocznego na Całunie oblicza Chrystusa.
Aby sobie to uświadomić, wystarczy porównać Całun z innymi przedstawieniami martwego Chrystusa, będącymi dziełem artystów ludzkich, na przykład Mantegni, a jeszcze bardziej Holbeina Młodszego, w muzeum w Bazylei, który przedstawia ciało Chrystusa w pełnym śmiertelnym zesztywnieniu i z oznakami rozpoczynającego się rozkładu członków. Patrząc na ten obraz — mówił Dostojewski, który podczas jednej ze swych podróży długo go kontemplował — łatwo można stracić wiarę; w obliczu Całunu, przeciwnie, można wiarę znaleźć albo, jeśli się ją straciło, na nowo odnaleźć.
Oblicze Chrystusa z Całunu jest jakby pewną granicą, pewną ścianą, która oddziela od siebie dwa światy: świat ludzi (pełen niepokoju, przemocy i grzechu) i świat Boga (niedostępny dla zła). Jest mocnym brzegiem, o który rozbijają się wszystkie fale. Jak gdyby w Chrystusie Bóg zwracał się do mocy zła słowami, którymi w Księdze Hioba przemówił do oceanu: „Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal” (Hi 38, 11).
Patrząc na Całun, możemy tak oto się modlić: „Panie, uczyń ze mnie swój całun. Abym — kiedy ponownie zdjęty z krzyża, wstępujesz we mnie wsakramencie Twojego ciała i Twojej krwi — owijał Cię swoją wiarą i swoim sercem jakby chustą pośmiertną, tak że rysy Twego Oblicza odcisną się w mojej duszy i również w niej pozostawią niezatarty ślad. Panie, uczyń z szorstkiej i surowej materii mego człowieczeństwa swój całun!”.
opr. ab/ab