Rozważanie wigilijne
Te słowa Edi wypowiedział do swojego przyjaciela Jurka, po tym gdy sprzedał wszystkie swoje książki — największy skarb życiowy — żeby kupić samochodzik biednemu dzieciakowi. Zdumiony Jurek pyta: Edi, zgłupiałeś? W odpowiedzi usłyszał: Jureczek, Wigilia jest zawsze wtedy, kiedy my tego chcemy...
* * *
A kiedy nastał zimny ranek, przed domem nieżywa siedziała dziewczynka z zapałkami; zamarzła na śmierć w wigilijną noc.
Znamy tę „bajkę” bardzo dobrze. Czytała nam ją babcia, mama i pani w przedszkolu.
* * *
Zabiję cię, ty..., gdzie obiad? Gdzie pas, przynieś tu szybko pas... Zbyszek nie bij dzieci, daj spokój, dziś wigilia... Zamknij się i wynoś się...
* * *
Czekamy na wigilię cały rok, można powiedzieć, że adwent zaczyna się już 26 grudnia. Jedno wielkie oczekiwanie na noc, w której nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.
Wiążemy z tym dniem wielkie nadzieje. Dzieci wierzą, że pod choinką znajdzie się ich wymarzona lalka, samochodzik. Zakochani marzą o wspólnej wieczerzy. Mąż, który szuka najpiękniejszego zapachu perfum dla żony, która nie wie czy wybrać niebieski krawat, czy góralskie papucie dla męża. Samotni, którzy daliby wiele, aby tego jednego wieczoru nie być samotnymi, ale też samotni, jakby z konieczności, bo nie umiejący wyjść naprzeciw drugiemu człowiekowi. Chorzy w szpitalach, by uzyskać przepustki, choć na parę godzin.
Nadzieja tego wieczoru, to właśnie matka nas wszystkich, która łączy nas między sobą, nie pozwala swym dzieciom zapomnieć o innych. Owocem tej nadziei jest Miłość, która rodzi się zwyczajnie, bez splendoru i wiwatu. Oczekiwanie na wigilię, to spodziewanie się cudu przemiany naszego i innych życia. Czekajmy więc na Cud, a nie na pudełko, w którym Cud jest zapakowany...
* * *
Mamo, mamo, pomyliłaś się i dałaś na stół za dużo nakryć. Ten tajemniczy talerz intryguje nas od dzieciństwa. Nakrywamy o jedno nakrycie więcej, bo taka tradycja, ale wolelibyśmy, aby nikt nam nie zakłócił spotkania rodzinnego, na które tyle czekaliśmy... Chyba, że przyjdzie ktoś z przyjaciół, wtedy i tradycja zostanie zachowana i nasze sumienie uspokojone, a przy okazji będzie miło....
Nie było miejsca w gospodzie. Na całe szczęście Jezus już od samego początku był tułaczem. Nie udało się Mu zakłócić spokojnej atmosfery ówczesnych domostw. Józef w kilku domach usłyszał: NIE i musiał swoją małżonkę zabrać do groty pasterskiej. I tak Bóg się narodził. Narodził się w człowieku, ale zarazem obok ludzi, przyszedł do człowieka, ale człowiek był zajęty swoim świętym spokojem.
* * *
Pamiętajmy o chłopcu, którego marzeniem jest samochodzik, o dziewczynce, która musi sprzedać zapałki, by zarobić na chleb. Nie zapomnijmy o dziecku, które zamiast cukierka w wigilijny wieczór dostaje pasem, wtedy zobaczymy cud, Boga, który rodzi się tam gdzie najmniej się Go spodziewamy.
opr. mg/mg