Zgarniają prestiżowe nagrody, choć kojarzeni są z muzyką kościelną
"Idziemy" nr 40/2011
Zgarniają prestiżowe nagrody, choć kojarzeni są z muzyką kościelną. Musica Sacra i jej niezwykły dyrektor obchodzą dziesięciolecie wspólnej pracy.
Już pierwsze dźwięki pianina nie pozostawiają wątpliwości – to Requiem Mozarta. Partie chóralne, zaśpiewane niemal z marszu, ale tak jak na najlepszym koncercie. A to dopiero jedna pierwszych prób po wakacjach. Nie uczą się śpiewać, bo doskonale to umieją. Dyrygent cyzeluje: wyraźniej wymawiać końcówki, et lux perpetua od piana crescendo… Partie fortepianowe i organowe wykonuje Łukasz Farcinkiewicz. Tak ćwiczy Musica Sacra – chór niezwykły. Profesjonalny, choć amatorski. Najlepszy na polskim rynku muzycznym ambasador muzyki sakralnej.
– Najpierw przez 16 lat byłem w chórze Akademii Teologii Katolickiej (obecnie UKSW – przyp. red.): śpiewakiem, korepetytorem, II dyrygentem, prezesem. To był chór typowo akademicki: ludzie przychodzili i odchodzili po studiach. Rozbudził w nas jednak fascynację muzyką sakralną i dał przygotowanie oraz aspiracje, by śpiewać lepiej niż amatorsko. Kiedy więc postanowiliśmy zrobić coś swojego, odnaleźliśmy tych, z którymi wcześniej śpiewaliśmy, którzy chcieli z nami stworzyć chór kameralny na wysokim poziomie – wspomina dyrektor chóru Paweł Łukaszewski, który w chórze ATK spotkał także swoją żonę Joannę, absolwentkę muzykologii i emisji głosu, której chórzyści Musica Sacra zawdzięczają znakomity warsztat wokalny. Dziś w „Musica Sacra” śpiewa prawie 1/4 byłych chórzystów dawnego ATK.
– Na chór kameralny, którego zresztą Warszawa dotychczas nie ma, miasto nie miało pieniędzy. Postanowiliśmy więc taki chór założyć mimo wszystko. Zaczynaliśmy w 2001 roku z jedną skrzyneczką nut, nie mogąc sobie znaleźć na dłużej nawet miejsca prób. Do czasu aż przyszła propozycja z katedry warszawsko-praskiej. Odtąd tu jesteśmy – mówi Łukaszewski. Zastrzega jednak: to nie jest chór parafii katedralnej, ale chór katedry, która – jako matka kościołów diecezji – zasługuje na muzykę na wysokim poziomie. – Dlatego nie zbieramy się tylko po to, by razem muzykować – podkreśla. – Ten etap mamy już za sobą. Czujemy się powołani, by wykonywać muzykę godną katedry, jak najlepiej o niej świadczyć. To dla nas bardzo ważne.
O tym, że bycie chórem więcej niż amatorskim się udaje, świadczą zaproszenia na zagraniczne tourneés i nagranych profesjonalnie siedem płyt. Pięć z nich uhonorowano Fryderykami.
W chórze przeważają osoby z wykształceniem muzycznym, jednak zdecydowana większość nie utrzymuje się z muzyki. Jest stomatolog, prawnik, bankowiec, są pracownicy biurowi, informatycy itd. Sam Paweł Łukaszewski jest przede wszystkim jednym z najbardziej cenionych polskich kompozytorów współczesnych i pedagogiem. – Chór to dla mnie hobby, ale też misja. Bardzo łatwo iść do kościoła i krytykować poziom muzyczny w nim prezentowany. Ja, zamiast krytykować, wolę ten poziom podnosić. Dlatego zajmuję się muzyką sakralną nie tylko jako kompozytor, ale także jako organizator konkursu kompozytorskiego, wydawnictwa płytowego, chóru, festiwalu itd. To dla mnie sposób bycia katolikiem, który w Kościele to, co umie najlepiej, może i potrafi zrealizować – tłumaczy. Wielu jego chórzystów myśli w ten sam sposób.
Do Musica Sacra przyciąga ich odmienność od innych zespołów, chęć realizowania ambitnych projektów i oczywiście sam szef. – Szkoda nam czasu na niepoważne traktowanie muzyki, i Paweł dobrze to rozumie – mówią. – Chcą śpiewać rzeczy wyjątkowe, bo gdyby długo śpiewali to samo, zaczęliby się nudzić i odchodzić. – Dlatego staram się sprowadzać im nuty mało znanych, ale dobrych kompozytorów i ściągać do Warszawy na międzynarodowe festiwale zespoły z zagranicy, żeby pokazywać jak muzyka sakralna może i jak powinna brzmieć. Nigdy nie śpiewają, bo trzeba zaśpiewać – jakkolwiek i gdziekolwiek, ale wtedy, gdy to, co robią, ma szansę zachować swój wyraz artystyczny – komplementuje swoich podopiecznych dyrygent.
– Ten chór to także okazja, by pokazać naszym dzieciom, co to jest muzyka sakralna, bo tego nie usłyszą w szkole, nawet w szkole muzycznej, i niestety rzadko także w kościele. I to też nasza misja, żeby je tego nauczyć – mówią jednym głosem chórzyści.
„Musica Sacra” śpiewa w katedrze warszawsko-praskiej regularnie – z wyjątkami, kiedy chór wyjeżdża na koncerty lub dyrygent ma wykłady np. w Londynie – w trzecie niedziele miesiąca o godz. 18, ale też podczas najważniejszych uroczystości i świąt. – Trudno nam występować częściej, chociaż kiedy w katedrze coś istotnego się dzieje, nigdy nie odmawiamy – zapewnia Łukaszewski. Podczas gdy w katedrze zawsze prezentowana jest muzyka stricte sakralna, przy innych okazjach chór pozwala sobie na eksperymenty. Śpiewali z Włodkiem Pawlikiem Stabat Mater, czyli jazz z chorałem gregoriańskim. Nagrali po niemiecku Liebeslieder-Waltzer, czyli pieśni miłosne z fortepianami na cztery ręce Brahmsa. Mają na koncie siedem zagranicznych tournées koncertowych. Śpiewali kilka dni po pogrzebie Jana Pawła II przy jego grobie. Zostali też zaproszeni do wykonania „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki na deskach Rosemont Theatre w Chicago – dwóch przedstawień przed pięciotysięczną publicznością.
– Występowaliśmy w kostiumach na scenie, więc oprócz śpiewania z pamięci trzeba było opanować ruch sceniczny. Tego się nie zapomina – wspomina Paweł Łukaszewski. – Jeśli za granicę, to wyłącznie samolotami, bo ludzie biorą bezpłatne urlopy, muszą organizować opiekę nad dziećmi i nie ma czasu, by podróżować inaczej – dodaje.
Czy każdy chętny może do chóru dołączyć? – Zapraszamy osoby w granicach około 20-40 lat; szukamy głównie panów. Nie jesteśmy hermetycznym zespołem, ponieważ byśmy się nie rozwijali. Nasze panie często odchodzą na urlopy macierzyńskie i potem wracają. Mamy ponad 20 „chóralnych” dzieci. Jednak start w chórze wymaga dopasowania się do pewnego poziomu. Dobrze, by taka osoba znała nuty. O wiele ważniejsze niż wykształcenie muzyczne jest rozumienie muzyki i pewne doświadczenie wokalne i chóralne – tłumaczy Łukaszewski. – Chciałbym, żeby w każdej parafii był chór i piękna liturgia – rozmarza się – żeby wychowywać ludzi w klimacie dobrej muzyki kościelnej. Mamy w Polsce wiele osób po studiach, znających się na muzyce kościelnej i rozumiejących ją, ale trzeba po nich sięgać, pozwolić im się z tego utrzymać. Marzeniom trzeba pomagać! Wtedy w każdej parafii będzie musica sacra.
opr. aś/aś