Bycie artystą jest szczególnym rodzajem powołania, którego istotą jest dzielenie się swoim talentem...
Bycie artystą jest szczególnym rodzajem powołania, którego istotą jest dzielenie się swoim talentem. Świadomość tego, że jest on dany od Boga, pozwala zapraszać na twórcze ścieżki tych, którzy są gotowi na odkrywanie życiowych wartości.
Przykładem realizacji tej myśli jest artystyczna droga Marka Torzewskiego – śpiewaka operowego, który chce być wierny duchowym inspiracjom Pisma Świętego. Jego postawa pokazuje, że gwarancją szczęśliwego kroczenia po ścieżkach dni jest umiejętność odczytania drogowskazu w Biblii, naukach Ojca Świętego Jana Pawła II oraz dostrzeżeniu roli rodziny.
Biblia to duchowa encyklopedia
– Nie wystarczy, aby przeczytać ją jeden raz od początku do końca. Wtedy z głębi jej treści można nic nie zrozumieć. Lubię czasem sięgać po Biblię. Otwieram ją na przypadkowej stronie i wgłębiam się w jej treść. Właściwie jej każdy fragment mówi o tym samym, tylko z innej perspektywy. Dla mnie Biblia to księga nieograniczonej ilości wiedzy. Proszę mi wierzyć, że w różnych momentach mojego dojrzewania, zarówno jako artysty, jak i człowieka, słowa zawarte w tej księdze miały z czasem inny wymiar: sens, znaczenie, wartość – wyznaje Torzewski. Artysta uważa, że Biblia pozwala dojrzewać, duchowo „dorastać” do bycia dobrym człowiekiem. Aby otworzyć się na przyjęcie Biblii pod „strzechę serca”, trzeba przygotować się na spotkanie z jej pięknem. To właśnie ono ukazuje, że w życiu chodzi o coś więcej, niż bycie jedynie zawodowym artystą. Trudniejszą sztuką jest zostanie „artystą czynów” skłonnym do podzielenia się sobą z każdym potrzebującym człowiekiem – do tego jest przecież powołany każdy z nas.
– Istota człowieka, to co najważniejsze, zaczyna się w duszy. Wszystko zaczyna się od miłości, czyli od prawdy – mówi Torzewski. Drogowskazem jego artystycznych poczynań jest cytat z 1 Listu do Koryntian: choćbym znał wszystkie tajemnice i posiadł całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym (por. 1 Kor 13, 2) – powtarza. – Te słowa każdemu z nas „mówią wszystko, co powinno się wiedzieć o życiu”. Pozwalają z odwagą odpowiedzieć na pytanie: „Co to jest miłość?”. Miłość to jest prawda. Jeśli można ją oszukać, to tylko na pewien czas, bo to się kiedyś wyda. Jeśli posiadłbym wszystko, co możliwe, a tej miłości – w domyśle prawdy – nie miałbym, to autentycznie byłbym niczym. W miłości kryje się gigantyczna mądrość. Wszystko poza nią, to są tylko sprawy zewnętrzne. Wszystko się zaczyna od miłości, czyli od prawdy. Nie chodzi mi już nawet o prawdę przed innymi, na co dzień spotykanymi ludźmi, ale o prawdę przed samym sobą, swoją rodziną i bliskimi – zgodzi się z tym każdy chrześcijanin - konkluduje.
Najtrwalszym szczęściem jest rodzina
Coraz częściej zadajemy sobie pytanie, jak pogodzić życie zawodowe ze szczęściem osobistym? Czy w dzisiejszej rzeczywistości jest to możliwe? Aby odpowiedzieć twierdząco, wystarczy wiedzieć, co powinno być pierwszym miejscu. – Bez wątpienia ważniejsza od kariery jest dla mnie rodzina – przekonuje Torzewski. – Jak długo jeszcze będę śpiewał? Może dziesięć a może tylko pięć lat? – tego nie wiem. Jedyną trwałą wartością, tym co pozostaje, jest rodzina. Ja o tym wiem i głęboko to odczuwam - dodaje. – „Nic nie dane jest na zawsze” – kwiaty, kariera i błyski świateł kiedyś przeminą. To nieuniknione. Wychodzę na scenę i liczy się dla mnie właśnie ta chwila, ten jeden koncert. Każdy „ma swoją pieśń” – może być ona pieśnią radości albo smutku. Ważne jest jednak, żeby ją godnie przeżyć. Zanim życie ucichnie, jak „przebrzmiała nuta”, powinniśmy zdążyć się nim zachwycić w obecności bliskich nam ludzi - opowiada.
Jedno ze wspomnień Marka Torzewskiego podpowiada, jak można postrzegać rodzinne szczęście. – Kiedyś, podczas wakacji, pojechałem z rodziną na Mazury. Odwiedziliśmy pewnego rybaka. Rozmawialiśmy z gospodynią, która serwowała ryby. Usiedliśmy przy stole i jak to się zwykło mówić, „biadolimy”. Tymczasem ta gospodyni wypowiedziała niesamowitą myśl, którą do dziś sobie z Basią (moją żoną) powtarzamy: „Wiecie, co to jest szczęście? Szczęście czujecie wtedy, kiedy potraficie docenić to, co macie”. Dodała, że nie ma dużo, poza domem i dwiema starymi łódkami… Ale czuje się szczęśliwa! Ta prosta kobieta wytłumaczyła, że to naturalne, że zawsze będzie ktoś, kto ma więcej. Szczęście nie polega jednak na tym, że ktoś jest lepszy, przystojniejszy i bogatszy. Z tego powodu nie warto być nieszczęśliwym, bo nie na tym polega życie – opowiada artysta.
Każdemu z nas mogła się przydarzyć podobna historia, której przesłanie kojarzy się z mądrością biblijnej przypowieści. Płynie z niej ważna myśl – wszystko, co się dzieje obok nas – tzw. sprawy zawodowe i troska o doczesny byt, powinny być konsekwencją tego, że żyjemy w poczuciu szczęścia ze swoją rodziną. „W człowieku, który cały czas uważa, że ma za mało i dąży, żeby mieć czegoś więcej, powstaje niepokój. Nie czuje się spełniony i szczęśliwy, bo nie akceptuje tego, co ma i kim jest w chwili obecnej”. Dlatego warto „cieszyć się z tego, co jest teraz, z dzisiejszego dnia”, aby jak Torzewski powiedzieć – „jestem szczęśliwy”.
Usłyszeć słowa Jana Pawła II
Wielu z nas spotkało się z Janem Pawłem II na kartach książek. Niektórzy mieli przywilej obcować z nim osobiście. Zawsze były to przeżycia niepowtarzalne. Wspomnieniem ze spotkania z Papieżem Polakiem dzieli się również Torzewski: – Przypominam sobie pielgrzymkę Jana Pawła II do Brukseli. Spotkaliśmy się z nim w katedrze. Ojciec Święty przechodził przez jej środek, główną nawą. Kiedy zbliżył się do nas, moja żona Basia krzyknęła: „Witamy, Ojcze Święty. Jestem Basia, aktorka, a to mój mąż Marek, który śpiewa w teatrze. Życzymy Ojcu dużo zdrowia”. Jan Paweł II zatrzymał się na chwilę, pobłogosławił nas, ale to nie wszystko. Najbardziej niesamowita rzecz wydarzyła się podczas jego przemówienia. W pewnym momencie powiedział: „Witam wszystkim Polaków oraz aktorkę i śpiewaka z Brukseli”. To niebywałe, że Ojcu Świętemu pozostało w pamięci, że wraz z setkami ludzi znajduje się ktoś taki, jak moja żona i ja. Podobnie jest w naszym życiu, kiedy podczas codziennej modlitwy, w szczególny sposób spotykamy się z Bogiem. Nikt z nas nie jest dla niego kimś anonimowym. Dlatego możemy zwracać się do Boga „po imieniu”, bo On dostrzega nasze problemy.
Artysta wyznaje również: – Trzeba postępować według nauk Papieża. Stale uczyć się jego mądrości i wytrwałości w wierze. Każde słowo, które miałoby określić wagę słów Jana Pawła II, jest niewystarczające, wykracza poza nasze wyobrażenie i czasy, w których żyjemy – wyznaje Torzewski. Chociaż nasze czasy wciąż się zmieniają i dają przyzwolenie na zło, nie wolno zapominać o prawdach utrwalonych w naukach Jana Pawła II.
To właśnie one pozwalają nadawać nowy sens życiu, dziękować za to, że zwyczajnie „jest” – nawiązując do jednej z pieśni Marka Torzewskiego – pozwalają „uczyć się żyć Adagio”.
opr. aś/aś