Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (18/2008)
Przeglądając w ostatnich dniach informacje z życia Kościoła, pytałem samego siebie, czego potrzeba mu najbardziej? Przecież z okazji zbliżającej się uroczystości Zesłania Ducha Świętego wiele naszych oczekiwań i tęsknot może zostać zaspokojonych. Pragniemy pogłębionej wiary w moc Bożego działania pomimo ludzkich słabości; potrzebujemy większej przejrzystości oraz pokory w konfrontowaniu się ze słabościami i nadużyciami; oczekujemy pilnie na odczytanie w perspektywie Ewangelii sensu przemian cywilizacyjnych, żeby chrześcijaństwo nie stało się skansenem obyczajów i tradycji.
Przede wszystkim jednak potrzebujemy pociechy, aby iść przez życie z nadzieją i odwagą. Czujemy się często w naszym świecie samotni, zagrożeni i zdezorientowani. Zwłaszcza gdy poddamy się szumowi informacyjnemu, który wpędza nas w osłabienie i przerażenie tym, co dzieje się wokół, albo wywołuje powolne zobojętnienie i zamykanie się w sobie. Niektórzy pocieszają się, że wcale nie jest tak źle, jak przedstawiają to szukające sensacji media. Inni obrażają się na rzeczywistość, oskarżając kogo się da o spisek i celową walkę z wartościami.
Jesteśmy zmęczeni nadmiernym tempem życia, ale równocześnie niewiele robimy, aby wyhamować i nabrać dystansu, bo w pojedynkę nie da się zmienić biegu historii oraz społecznego nastawienia. Może dodatkowo niektórzy uznaliby nas za dziwaków i wykluczyli ze środowiska, w którym jest miejsce dla silnych i skutecznych. Wielu ludzi myśląc o przyszłości wpada w przerażenie, bo czas się kurczy i pomimo chwilowych radości nieuchronnie jesteśmy skazani na przemijanie oraz rozstanie z tym światem.
Może lękamy się również spotkania z Bogiem na progu wieczności, bo wydaje się nam, że nie jesteśmy przygotowani i nie mamy się jeszcze czym wykazać?
To właśnie w tej sytuacji, którą przeżywamy pod znakiem bezradności i zagrożenia Pan Jezus pragnie nas pokrzepić, dodać otuchy oraz przywrócić nadzieję. Dlatego zapowiada w Ewangelii Pocieszyciela. Jest Nim Duch Święty, Bóg w nas. Nie będzie nas pocieszał z zewnątrz, z daleka, ale przebywając z nami, od wewnątrz, ze środka „naszego ja".
Jako wierzący w Chrystusa powinniśmy być w naszych czasach świadkami niosącymi Boże pocieszenie. Trzeba, byśmy w naszym niespokojnym świecie oraz w klimacie ogólnego przygnębienia i zmęczenia byli jego siewcami. Czekając na kolejną Pięćdziesiątnicę naszego życia, odnawiajmy naszą przyjaźń z Duchem Świętym oraz poczucie, że pociecha, którą nam daje nie znajduje się poza nami, ale jest w nas, aby mogła płynąć do ludzi.
opr. mg/mg