Po co Panu Bogu takie pałace?

W jednej z encyklik św. Jana Pawła II znajduje się rozdział pt. „Piękno celebracji eucharystycznej”. Zapewne niejednego z nas zdziwiłoby to, że wykład zaczyna się od przypomnienia gestu Marii, siostry Łazarza, która wylała flakonik bardzo drogiego olejku na głowę Pana Jezusa – pisze w felietonie o. Jacek Salij OP.

Takie marnotrawstwo oburzyło niektórych uczniów, bo przecież za cenę tego olejku można by wspomóc wielu ubogich. Pan Jezus nie kwestionuje tego, że o ubogich powinniśmy pamiętać, jednak „rozrzutną” Marię bierze w obronę. „Ona namaściła Mnie na dzień mojego pogrzebu” – powiedział.

Hojność kobiety z Betanii

W ciągu wieków Kościół starał się naśladować tę żywiołową hojność kobiety z Betanii – pisał nasz wielki rodak – i „nie obawiał się rozrzutności, poświęcając najlepsze swoje zasoby, aby wyrażać pełne adoracji zdumienie wobec niezmierzonego daru Eucharystii”. Dowodem nie tylko wspaniałe katedry gotyckie i arcykosztowne barokowe kościoły, nie tylko do kościołów przeznaczone dzieła Wita Stwosza, Jana van Eycka czy Michała Anioła, ale również znajdujące się w zwyczajnych kościołach, a przygotowywane z największą starannością krucyfiksy i kandelabry, kielichy i szaty liturgiczne.

Przecież nawet kwiaty, które w coraz to nowych kompozycjach ozdabiają nasze kościoły, wyrażają wdzięczność, że nasz Zbawiciel jest tutaj naprawdę z nami! Odczuwamy i dumę i radość, że nasze kościoły są czymś zdecydowanie więcej, niż miejscem przeznaczonym na modlitwę! Oczywiście, Pan Bóg tego wszystkiego nie potrzebuje. Jednak fakt faktem, że w kolejnych pokoleniach liczni ludzie wkładają wiele serca w to, żeby nasze kościoły były jednocześnie i wspaniałe i przytulne. One mają przecież nie tylko zapraszać nas do modlitwy, tutaj czujemy się zaproszeni na audiencję u samego Pana Jezusa!

Czym dla nas katolików jest kościół, szczególnie wyraźnie można pokazać na przykładzie pewnej funkcji dzwonu kościelnego, którą jeszcze dzisiaj niekiedy on spełnia. We wszystkich kościołach, również protestanckich, dzwon wzywa wiernych do przyjścia na nabożeństwo. Ale tylko w kościołach katolickich – jeśli jest to jedyny kościół w danej miejscowości – bije się w dzwon ponadto w momencie, kiedy na ołtarzu dokonuje się przeistoczenie. Wtedy dzwon wzywa do duchowego złączenia się z odprawiającymi Eucharystię tych wszystkich, którzy do kościoła przyjść nie mogli, a więc chorych, starców, czy matek z małymi dziećmi.

Ołtarz – centralne miejsce świątyni 

Trudno mocniej podkreślić, że do kościoła przychodzimy nie tylko po to, żeby włączyć się do modlitewnej wspólnoty, ale bardziej jeszcze po to, żeby uczcić przychodzącego do nas Zbawiciela. Kiedy ktoś tego, tak istotnego, wymiaru mszy świętej nie zauważa lub nie docenia, coniedzielne przyjście do kościoła może już nie być dla niego czymś oczywistym.

Absolutnie centralnym, miejscem w katolickiej świątyni jest ołtarz. To ze względu na ołtarz świątynia jest przedmiotem tak wielkiej troski, nakładów i czci. Toteż trudno nie zgodzić się ze sławnym w swoim czasie teologiem protestanckim, Gotthardem V. Lechlerem, który pisał:  „Gdyby nie było katolickich nabożeństw, nigdy by nie powstały dzieła pędzla i dłuta ani Rafaela, Fra Angelico, czy Wita Stwosza. Nigdy nie przyozdobiliby oni kościołów Boga na ziemi bogactwem świętego piękna, które pozostanie skarbem na wszystkie czasy”. 

Katolicki teolog uzupełni tę opinię twierdzeniem, że „nasze kościoły, zarówno stare jak i nowe, wraz z całym nieprzebranym bogactwem sztuki, są dziełami eucharystycznymi. Tam, gdzie tej wiary zabraknie, tracą swój najgłębszy sens. Są wtedy martwym, choć pięknym ciałem, ciałem bez duszy”.

Na koniec przytoczę opinię, zapisaną przez turystę, który z nieukrywanym żalem zwiedzał stare kościoły północnych Niemiec: „Uderzały mnie piękne, obszerne, zabytkowe, okazałe świątynie Pańskie, będące jednak w posiadaniu protestantów. Nie oni je jednak zbudowali i nie dla swego kultu, lecz katolicy. Wtedy to w świątyniach tych tętniło życie, był ruch, co dzień rozbrzmiewała tam chwała Boża, składano bezkrwawą ofiarę Mszy św., wznosiły się modły do Boga, Stwórcy wszechrzeczy. Oko zachwycały artystyczne malowidła i cenna, bogata polichromia, podnosząc zarazem ducha. Piękne obrazy wzbudzały do pobożnych afektów. Bogato i artystycznie rzeźbione i zdobne ołtarze przykuwały ducha, a przede wszystkim to, co stanowiło nieprzepartą siłę atrakcyjną, to ten ołtarz, przed którym paliła się wieczna lampa, wskazująca, że jest tam sam Bóg, choć ukryty, lecz prawdziwy”.

Opinia ta – chociaż zapisana ponad sto lat temu – wybrzmiała mi jak przyjacielska przestroga. Do podobnego upadku doprowadzimy nasze katolickie kościoły, jeżeli będą one otwarte tylko na czas nabożeństw i jeżeli nawet katolicy mało będą się przejmowali tym, że w każdej katolickiej świątyni jest ołtarz.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama