Przykład Matki Pana jest tak uniwersalny, że nie można go ograniczać do piękniejszej połowy ludzkiego rodu
Z Tomaszem Bukłaho, ewangelizatorem, założycielem grupy modlitewnej „Męska Ćwiara”, rozmawia Grażyna Starzak.
– Maj to miesiąc, w którym katolicy częściej niż zwykle modlą się na różańcu. Czy członkowie „Męskiej Ćwiary” również?
– W naszej wspólnocie modlimy się dziesiątkiem różańca w każdą środę wieczorem. To jest dla nas taki moment, gdy możemy zatrzymać się w codziennym biegu w środku tygodnia wokół Jezusa i Jego Matki. To zatrzymanie jest takim modlitewnym pomostem między jedną a drugą niedzielą. Skuteczność tej środowej modlitwy różańcowej potwierdza fakt, że po tych spotkaniach pojawiają się nowe inicjatywy, które są podejmowane przez członków wspólnoty. Z tej modlitwy wypłynął m.in. pomysł adoracji Najświętszego Sakramentu w kaplicy, w której się spotykamy.
– „Ćwiara” powstała z Pana inicjatywy. Co było impulsem do podjęcia tak ambitnego projektu?
– Pomysł zrodził się po powrocie z Ameryki Południowej. Pracowaliśmy tam wraz z żoną jako wolontariusze w ośrodku misyjnym prowadzonym przez salezjanów. W Ameryce doświadczyłem potęgi wiary i co znaczy wspólnota Kościoła. Gdy wróciliśmy do Augustowa, zaczęło mi tego brakować. Wspólnoty, które funkcjonowały u nas w mieście, nie spełniały moich oczekiwań. Szukałem czegoś innego. Zauważyłem, że mężczyźni inaczej przeżywają kwestie duchowości, swoją wiarę, niż kobiety. Doszedłem do wniosku, że dobrze byłoby raz na czas modlić się tylko w męskim gronie. Zaczęliśmy się więc spotykać z przyjaciółmi, z kolegami na krótkich modlitwach. Stąd wzięła się nazwa naszego pierwszego projektu – „15 minut dla Boga”. Początkowo było to tylko czytanie z dnia, krótka modlitwa w określonej intencji i dziesiątek różańca. Tak to się zaczęło.
– Ilu macie członków? W jakim wieku?
– Nie jest to grupa sformalizowana. Nikt nie podpisuje akcesu do wspólnoty. Mamy obecnie trzy oddziały – w Augustowie, Suwałkach i Piszu. W sumie ok. 200 mężczyzn. Rozpiętość wiekowa jest dość spora. Na spotkania wspólnoty przychodzą czasem trzy pokolenia mężczyzn – ojciec, syn, dziadek. Duża część to mężczyźni w sile wieku, mający 30, 40 lat. Są też gimnazjaliści, młodzi ludzie od ok. 15. roku życia. Formuła, w jakiej działamy sprawia, że mimo dużych różnic wieku mamy wspólną płaszczyznę porozumienia. W podobny sposób przeżywamy naszą wiarę i w podobny sposób chcemy ją rozwijać. Wiarę, potwierdzoną w codziennej pracy. Czas, który poświęcamy na modlitwę jest wsparciem dla codziennych, świeckich obowiązków, które realizujemy. Nie stanowi wyłącznie celu samego w sobie.
– Mówił Pan, że modlicie się na różańcu. Z modlitwą różańcową mężczyźni, zwłaszcza młodsi wiekiem, mają chyba pewne problemy...
– To nieprawda, że na różańcu modlą się tylko osoby starsze. Modlitwa różańcowa jest coraz bardziej popularna wśród młodzieży. Generalnie sądzę, że jeżeli chodzi o młodych ludzi to jest to niewykorzystywany potencjał naszego Kościoła. To potencjał, w który powinniśmy zainwestować czas i pieniądze. Jest bardzo dużo młodych, którzy są w pełni dojrzali w sensie społecznym oraz duchowym. Wydaje mi się, że my, jako osoby dorosłe, musimy stworzyć takie przestrzenie, gdzie te młode osoby będą miały sposobność zaistnieć, niejako wypłynąć. Żeby wziąć pewne obowiązki na siebie i ewangelizować swoich przyjaciół. Ta modlitwa ma wśród młodych duże szanse zaistnienia. Widzę, że młodzi ludzie potrzebują takich wyraźnych wzorców osób, które w sposób bezkompromisowy podchodzą do kwestii wiary, stawiając ją na pierwszym miejscu. Zauważam ze swojego środowiska, że kiedy zaczynam otwierać się i funkcjonować, przedstawiać świat duchowy, wówczas w środowisku znajdują się kolejne osoby, które te cechy uzewnętrzniają w sferze publicznej. Kwestie wiary i rodziny przestają być tematem indywidualnym, zamkniętym w czterech ścianach. Rozmawiamy o tym i okazuje się, że bardzo dużo osób reprezentuje te same wartości – wierzą w Chrystusa, liczą się ze sprawami wieczności i cała wspólna relacja nabiera trochę innego kierunku. Okazuje się, że możemy w pracy rozmawiać o kwestiach wiary, możemy się modlić. Te kwestie wiary przenikają naszą codzienność.
– A czym dla Pana jest modlitwa różańcowa?
– To modlitwa dość absorbująca, która wymaga, aby zatrzymać się na chwilę, znaleźć czas na spotkanie z Bogiem i kontemplować tajemnice, które mamy do rozważenia. Modlitwa, która jest bardzo skuteczna i bardzo owocna. Mam na to wiele dowodów. Potwierdzą to inni członkowie „Ćwiary”.
– Ks. dr Wojciech Kalinowski, proboszcz parafii Świętego Jana Chrzciciela w Augustowie twierdzi, że niektórzy z was, modląc się na różańcu, w czasie spotkań „Wiary” doświadczyli cudu…
– Wymodlona została łaska powrotu do zdrowia z choroby nowotworowej dla jednego z kolegów, uzdrowienie małego dziecka, ale też zażegnane zostały kryzysy małżeńskie i wymodlone dary poczęcia życia. Zapamiętałem też błaganie zrozpaczonego ojca w intencji dziecka, które urodziło się z niedotlenieniem mózgu. Powszechnie wiadomo, że jest to stan nieodwracalny. Dziś dziecko jest zdrowe. Zostało ochrzczone w kaplicy. Był to moment tak wzruszający, że niemal wszyscy płakaliśmy.
– Czy Maryja może być wzorem dla mężczyzn?
– Mnie osobiście trudno jest zbudować ścisłą relację z Maryją. Wydaje mi się, że dość powszechne wyobrażenie Maryi nie do końca odzwierciedla obraz Matki Jezusa. W rzeczywistości była to kobieta bardziej twarda i mocno osadzona w ówczesnych realiach, niż się Ją przedstawia. Myślę, że te wizerunkowe uproszczenia są ze szkodą dla obrazu, jaki mamy o Maryi i świętych. Widzimy ich jako osoby za bardzo uładzone, ugrzecznione, upiększone. Według mnie ci ludzie byli wirtuozami życia. Potrafili w pełni z niego korzystać, w dobrym znaczeniu tego słowa. W czasie spotkań ewangelizacyjnych staram się pokazywać inne, niż powszechnie znane, wizerunki Maryi, m.in. poprzez modlitwę różańcową.
A wracając do pani pytania – jeśli Maryja jest wzorem otwarcia się na Ducha – to i dla kobiet, i dla mężczyzn. Jeśli jest wzorem radykalnego zaangażowania się w sprawę Jezusa – to dla nas wszystkich. Jeśli swoim przykładem uczy wiary i posłuszeństwa – to każdy może się od Niej uczyć i Ją naśladować. Przykład Matki Pana jest tak uniwersalny, że nie można go ograniczać do piękniejszej połowy ludzkiego rodu.
– Wspomniał Pan o sytuacji rodzinnej. Macie dzieci?
– Jesteśmy po ślubie 8 lat. Mamy trójkę dzieci: 5-letniego Stasia, 2,5-letniego Ignacego i 5-miesięczną Helenkę.
– Dzieci modlą się z Wami?
– Staramy się zachęcać je swoim przykładem do modlitwy. Staramy się pokazywać dzieciom przestrzenie duchowości, w której my funkcjonujemy i zachęcać je do uczestnictwa, czekając, aż się poważniej zainteresują. Robimy to jednak delikatnie. Nie jestem zwolennikiem egzekwowania czegokolwiek na siłę. Ważne jest, by poświęcić im odpowiednio dużo swojego czasu. Ostatnio doszedłem do wniosku, że pracując zawodowo, angażując się w ewangelizację, a także działając społecznie jako miejski radny, trochę zaniedbałem rodzinę. Postanowiłem więc przede wszystkim zadbać o dom, a dopiero później udzielać się na zewnątrz.
opr. ac/ac