W powszechnym wyobrażeniu misjonarz to osoba konsekrowana, ten stereotyp burzy Katarzyna Steszuk z Siedlec, wolontariuszka która wkrótce wyjedzie na misje do Zambii
Rozmowa z Kasią Steszuk, absolwentką UPH, przez wiele lat związaną z Duszpasterstwem Akademickim w Siedlcach, wolontariuszką wyjeżdżającą na misje do Zambii.
W powszechnym wyobrażeniu misjonarz to osoba konsekrowana, zakonnik bądź siostra zakonna. Ty burzysz stereotypy...
Jestem osobą świecką, nie mam żadnych święceń, nie składałam ślubów zakonnych. W tym roku skończyłam studia na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach.
Skąd się więc wzięła idea wyjazdu na misje? Twoi rówieśnicy mają - co tu dużo mówić - zdecydowanie inne pomysły na życie.
Mniej więcej dwa lata temu spotkałam kilka osób z Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco. Zafascynowały mnie ich opowieści, ale na tym się skończyło. Miałam studia, swoje plany na przyszłość. Z czasem zapał minął. Stwierdziłam, że to nie dla mnie, przynajmniej na razie. Tak mi się wydawało. Czytałam blogi osób, które wcześniej spotkałam. W którymś momencie uświadomiłam sobie, że jednak myśl o wyjeździe żyje we mnie. Że wszystko jest możliwe! Dlaczego mam nie pojechać do Afryki? Skoro im się udało, pokonali lęk - dlaczego ja mam nie spróbować? Ta myśl już mnie nie opuściła.
Nie bałaś się tego, że kiedy zgasną emocje, będziesz żałować? Że któregoś dnia uświadomisz sobie, iż motywem Twojego wyboru było tylko pragnienie przygody?
Różne myśli były we mnie. Ale też coraz mocniej zaczęłam czuć w sobie siłę wewnętrznego głosu, który przynaglał mnie do podjęcia takiej właśnie decyzji. Choć przyszła ona dość nagle, idea służby ludziom była mi bardzo bliska. Wiele lat uczestniczyłam w wolontariacie, działającym przy Duszpasterstwie Akademickim.
Nie boisz się rozczarowań, gdy twoje oczekiwania zostaną skonfrontowane z afrykańską, czasem bardzo szaroburą rzeczywistością?
Na pewno będą ciężkie dni. Jestem tego świadoma. Nie nastawiam się na to, że na miejscu będę robić wielkie rzeczy. Jadę, by pomóc siostrom w prowadzeniu szkoły, a także, by zdobyć doświadczenie. Jestem spokojna.
Dlaczego wybrałaś Zambię?
Chciałam, aby była to Afryka. Poza tym bliższy jest mi język angielski, a tam jest on językiem urzędowym. Była jeszcze alternatywa wyjazdu do Peru i na Madagaskar, ale wtedy musiałabym znać hiszpański bądź francuski.
Jak przebiega proces przygotowania osoby świeckiej do wyjazdu na misje?
Moje przygotowanie miało miejsce w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym w Warszawie. Trwało rok. Złożyły się na nie spotkania weekendowe dla kandydatów (z całej Polski), rekolekcje, konferencje poświęcone tematyce związanej z rozwojem duchowym czy emocjonalnym. Spotkania były tematyczne, gościliśmy ciekawych ludzi, nie zabrakło świadectw. Otrzymaliśmy też dużo wiedzy praktycznej na temat kultury, zwyczajów kraju, do którego się wybieramy.
Czy już wiesz, co będziesz robiła w Zambii?
Nie do końca. Jadę na placówkę, którą prowadzą siostry salezjanki. Jak już wspomniałam, jest tam szkoła, internat, sierociniec. Razem z koleżanką prawdopodobnie będziemy zajmowały się adopcją na odległość. Szczegółów dowiem się, gdy już będę na miejscu.
Kasiu, co byś powiedziała osobom, które w swoim wnętrzu czują, że wyjazd na misje to ich droga? Nie myślą o życiu zakonnym, ale chciałyby nieść innym Chrystusa. Może nie wiedzą nawet, że osoba świecka może wyjechać na misje...
Ważne jest to, aby się nie bać. Po prostu. Potraktować poważnie głos, który wewnątrz daje się usłyszeć. Dobrze też skonfrontować z kimś swoje myśli, pozwolić je ocenić komuś kompetentnemu z zewnątrz. Ja najważniejsze informacje znalazłam na stronie internetowej Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco. A także dzięki byłemu wolontariuszowi. Napisałam mail. I ...wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Niedawno mieliśmy piękną uroczystość w naszej kaplicy DA - tzw. posłanie. Było dużo studentów, także goście z Warszawy. Podobne wydarzenie będzie miało miejsce niedługo w twojej rodzinnej parafii w Drelowie. Na czym ono polega?
Dokonuje się podczas Mszy św. Ksiądz prezentuje wspólnocie parafialnej osobę kandydata na wolontariusza, który publicznie wyraża swoje pragnienie wyjazdu na misje. Towarzyszy temu formuła błogosławieństwa i przekazanie krzyża misyjnego.
Jest to wydarzenie ważne dla całej parafii, nie tylko dla ciebie...
Tak. Przypomina, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za misyjność Kościoła. To pewnego rodzaju świadectwo, które jak najbardziej jest potrzebne. Ale także moment uświadomienia, że mój wyjazd jest ściśle związany z Kościołem. To moja rodzinna parafia posyła mnie i modli się razem ze mną.
Kiedy odbędzie się uroczystość?
W niedzielę, 10 lipca, o 11.00. Zapraszam.
Wychodzisz z Duszpasterstwa Akademickiego - jesteś niejako żywym znakiem naszej wspólnoty, owocem modlitw wielu osób...
Na pewno. Wierzę, że od moich przyjaciół dalej będę otrzymywać duchowe wsparcie. Bardzo na nie liczę. Wyjeżdżam we wrześniu. Na razie na rok. Potem - zobaczymy...
Będziemy o Tobie pamiętać. Dziękuję za rozmowę.
XPS
Echo Katolickie 27/2011
opr. ab/ab