W niewoli przesądu

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 34 (738)


GU

W niewoli przesądu

Nawet tym najrozsądniejszym zdarzyło się odpukiwać w niemalowane drewno czy łapać za guzik na widok kominiarza. I choć wiemy, że to nie pomoże, to przecież nie zaszkodzi...

Znam osoby, które za nic nie przejdą pod drabiną ani pomiędzy nogami drogowskazów i tablic, bo - jak twierdzą - przynosi to pecha. Oczywiście wierzą oni także, że czarne koty i rudzi ludzie zsyłają nieszczęście... Takie i podobne przykłady można, niestety, przytaczać bez końca, bo u źródła naszej przesądności leży odwieczne pragnienie człowieka, by odgadywać przyszłość, czyli znaleźć patent na szczęście.

Zabobon polega m.in. na uleganiu przesądom i wróżbiarstwu, przywiązywaniu znaczenia do talizmanów i innych „cudownych” bibelotów. Wiele osób traktuje tego typu praktyki z przymrużeniem oka. Są jednak i tacy, którzy, przekonani o konieczności przestrzegania ich w celu uniknięcia nieszczęścia, bezmyślnie je stosują.

Zestaw na każdą okazję

Część osób wierzy, że szczęście przynosi kominiarz, inni natomiast upatrują je w czterolistnej koniczynie. Polacy boją się konsekwencji rozbicia lustra oraz witania się przez próg. Niektórzy przyznają także, że pecha przynosi ślub w maju czy w każdym innym miesiącu, w którego nazwie nie ma literki „r”. Jak wynika z badań statystycznych, dla ponad połowy rodaków przesądy są sprawą poważną, wręcz determinującą ich codzienne zachowania. W konsekwencji okazuje się bowiem, że Polacy mają gotowy zestaw przedmiotów i sytuacji, którym przypisują magiczne znaczenie.

Jednym z przesądów warunkujących powszednie działania jest dobrze znana „pechowa trzynastka”. Nadajemy jej szczególnie negatywną moc, jeśli trzynasty dzień miesiąca przypada dodatkowo w piątek. Niektórzy, by zmniejszyć ryzyko nieszczęścia i niepowodzenia, w tym dniu nie podejmują żadnych ważnych decyzji, a ekstremiści nie wychodzą nawet z domu!

Takie przykłady można mnożyć. I tak student zagina ostatnią kartkę w indeksie, bo inaczej nie uda mu się ukończyć studiów, a koledzy obowiązkowo tuż przed egzaminem „posyłają mu kopniaka” na szczęście. Co ciekawe, przesądni ludzie głęboko wierzą, że nawet kobieta w ciąży może przynieść im pecha! Nie wolno jej więc niczego odmówić, gdyż spowoduje to, że w domu zaczną grasować myszy i poczynią nieopisane szkody.

Kolor czerwony z kolei - w odniesieniu do niemowląt - chroni je przed urokami i wszelkim nieszczęściem. Zaś najpopularniejszym z przesądów, typowym dla polskiej mentalności, jest zakaz wychodzenia na spacer z noworodkiem, dopóki nie zostanie on... ochrzczony!

Mogłoby się wydawać, że zabobony to już przeszłość. Tymczasem wielu z nas wcale nie jest wolnych od magicznych praktyk. Przesądy stosujemy przy każdej okazji i... nie zauważamy momentu, w którym gusła zaczynają w sposób niekontrolowany kierować naszym życiem.

Może więc zamiast odpukiwać w niemalowane czy zbierać magiczne amulety warto kierować się w życiu zwyczajnie zdrowym rozsądkiem...

Łańcuszki i inne

Oprócz powszechnie znanych „czarnych kotów” czy „piątków trzynastego” pojawiają się całkowicie nowe przesądy. W Internecie krążą tzw. łańcuszki szczęścia (najczęściej z prośbą o spełnienie marzeń), które, po otrzymaniu, należy przesłać do określonej liczby osób; w przeciwnym razie spotka nas niepowodzenie. Równie dużą popularnością cieszą się internetowe wróżki czy SMS-owe horoskopy. Niektórzy bowiem zaczynają dzień od przeczytania „prognoz” dla swojego znaku zodiaku czy ułożenia tarota, w którym szukają odpowiedzi i wskazówek do codziennej egzystencji. Ludzką naiwność wykorzystują więc media, które reklamują wróżbitów.

Kościół mówi - nie!

Ludzie wierzący powinni zdawać sobie sprawę z faktu, że stosowanie magicznych praktyk i rytuałów dalekie jest od chrześcijańskiej postawy...

Już w Biblii można dostrzec zagrożenie wiary biblijnej przez magiczne i zabobonne praktyki, które zostają odrzucone jako skażone namiastki prawdziwej wiary. Pomimo to opierająca się na lęku, zabobonna religijność trwa do dzisiaj, a nawet jest kultywowana w okultystyczno-ezoterycznych sektach i pseudoreligijnych subkulturach.

Z religijnego punktu widzenia wiara w horoskopy, zabobony i przesądy nie tylko kłóci się z chrześcijaństwem, ale jest po prostu grzechem. Pierwsze przykazanie Boże: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną!” zakazuje bowiem zabobonu i bezbożności oraz oddawania czci innym bogom poza Jedynym Panem. Także w późniejszych czasach św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu podkreślali związek wierzeń i praktyk zabobonnych z działaniem sił demonicznych.

Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie wiąże zabobon z bałwochwalstwem. Przesądność określa bowiem jako wypaczenie postawy religijnej oraz praktyk, jakie ona nakłada. Zabobon może również dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, np., gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon (Por. Mt 23, 16-22) - oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają.

Musimy więc pamiętać, że przekonanie o słuszności magicznych praktyk pozbawia człowieka wolności, sprawia, że determinują one ludzkie życie. A będąc niewolnikiem zabobonów i przesądów, doprowadzamy z kolei do spłycenia własnej duchowości.

o. Stanisław Wódz, egzorcysta

Tylko Bogu ufaj!

Człowiek z natury powtarza to, co zakorzenili w nim przodkowie. Kłania się tu prawo psychologiczne, które mówi, że pierwsze doświadczenie człowieka, obojętnie, w jakiej kwestii, jest bardzo mocne. I tak np. jeśli matka czy babcia lała wosk nad dzieckiem, bo było słabe i często chorowało, to pierwsze doświadczenie - i wizualnie, i emocjonalnie - zapisuje się w systemie wewnętrznym człowieka i później, przy podobnych sytuacjach, śmiertelnik do niego powraca.

Wiara w zabobony i przesądy wyrasta z tego, że człowiek ma dwoje oczu i potrzebuje dwa razy tyle widzieć, jak mówić. W związku z tym wydaje się mu, że wszystkie gesty, jakie wykonuje, tajemnicze i magiczne, mają szczególną moc i bronią przed nieszczęściami tego świata. Niestety, to tylko swoiste zredukowanie człowieka do roli np. zwierzęcia - w momencie, gdy pozwalamy, by „czarny kot” miał nad nami władzę.

Trzeba mieć na uwadze, że przestrzeganie tego typu praktyk zawsze prowadzi do nieszczęścia. Niedawno spotkałem się z przypadkiem dorosłego mężczyzny z Lublina, który z jakichś przyczyn poddał się magicznym rytuałom. Skutek tego był natychmiastowy, bo - jak mówił - od tamtego momentu nie śpi, jest niespokojny, czuje przy sobie dziwną obecność... Choć efekty działania złego ducha mogą być widoczne dopiero po wielu latach, to podobne lęki i obawy towarzyszą ludziom, gdy zło gdzieś i kiedyś zaistniało, a człowiek to zignorował - nie oddał Panu Bogu, pozwalając, by coraz bardziej w nim rosło.

Na co dzień, w swojej posłudze duszpasterskiej, nieustannie przypominam wiernym, że każdy człowiek powinien znaczyć coś dla drugiego. Natomiast, gdy zignorujemy drugą osobę, oddalimy się od niej, wtedy szukamy kontaktu w magicznych rytuałach, znakach i symbolach, do nich przywiązujemy wagę. Nieustannie podkreślam więc, że każdego dnia musimy dbać o relacje osoba-osoba i człowiek-Pan Bóg, Maryja czy święci. Jeśli zatroszczymy się o nie, to wówczas nie będzie potrzeby uciekania się do czarodziejskich praktyk i zabobonnych guseł. Bo przecież, jeśli wiem, że życzliwy, miłujący mnie Bóg jest przy mnie, a Anioł Stróż i święty patron zawsze nade mną czuwają, to czegóż mam się bać...?

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama