Odbuduj mój Kościół

"Dziś na nowo jesteśmy zaproszeni, aby wejść na drogę wielkanocną ku Życiu, drogę, na której jest krzyż i wyrzeczenie, która jest uciążliwa, ale nie jałowa." napisał w Liście na Wielki Post kardynał Jorge Mario Bergoglio

Gdybym był/była papieżem, to bym… Tak zaczynało się wiele rozmów, które w ostatnim tygodniu mieliśmy okazję słyszeć. Najzabawniejsze oczywiście były wypowiedzi ekspertów od spraw Kościoła w rodzaju prof. Magdaleny Środy czy Adama Szostkiewicza z „Polityki”.

Nie sądzę, by cytowanie ich było w tym momencie sensowne i celowe. Po zaskoczeniu (trudno zrozumiałym, bo jednak co by nie mówić, kard. Bergoglio na poprzednim konklawe zebrał tylko nieco mniej głosów niż kard. Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI), jakie zapanowało w momencie ogłoszenia wyboru, w komentarzach dotyczących imienia zaczęły się dywagacje, jaki będzie to pontyfikat. Program od początku - choćby przez wybór patrona - wydawał się być klarowny i oczywisty. „Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, gdyż cały popada w ruinę!” - miał, wedle tradycji, usłyszeć podczas modlitwy syn bogatego asyskiego kupca Piotra Bernardone. Zrozumiał je dosłownie. W 1208 r. w położonym koło Asyżu kościółku Matki Bożej Anielskiej, zwanym Porcjunkulą, uświadomił sobie, iż Bóg wzywa go do duchowej odnowy Kościoła. Odziany w zgrzebny habit, przepasany sznurem, zaczął głosić słowo Boże. Początkowo postrzegany jak nieszkodliwy dziwak szybko zebrał wokół siebie grono licznych naśladowców. Duch franciszkanizmu błyskawicznie rozprzestrzenił się po całej Europie, wnosząc nowy powiew w jej struktury.

Papież Franciszek nie ukrywa, że droga Biedaczyny z Asyżu jest mu bliska. Koncentracja na ubogich, o których mówi bardzo dużo, rokuje nadzieje (przynajmniej komentatorów mniej zorientowanych w temacie), że nowy następca św. Piotra „odpuści” sobie możnych, wpływowych i bogatych, nie będzie się „wtrącał” w ich zabiegi w kreowaniu „nowego, lepszego świata”. Że pod jego kierunkiem Kościół skupi się na prowadzeniu dzieł charytatywnych, wchodzeniu tam, gdzie struktury państw są niewydolne bądź niewystarczające. I to byłby papież, którego - choć przecież konserwatystę - laicki świat mógłby zaakceptować.

Niestety, to tylko pozory.

W poprzek oczekiwaniom

Po pierwsze: stereotypowy obraz św. Franciszka, jaki funkcjonuje w tradycji, jest nie do końca prawdziwy. „Dzisiejszy” święty to patron ekologów, animalsów, pacyfistów, ekumenistów, nieco ciamajdowaty dziwak, niosący wszystkim pokój i nienarażający się możnym tego świata. „Tymczasem - jak napisał ks. Grzegorz Śniadoch w sobotnim wydaniu „Rzeczpospolitej” - św. Franciszek jest najbardziej reprezentatywnym i ortodoksyjnym wytworem Kościoła czasu wypraw krzyżowych. Nie był prekursorem teologii wyzwolenia ani nie był heroldem chrześcijaństwa przesłodzonego, uproszczonego, ekologiczno-pacyfistycznego, ani kimś ciągle uśmiechniętym, wiejskim prostaczkiem rozmawiającym z ptakami i zawierającym przyjaźń z wilkami”. Kiedy trzeba było, upomniał papieża Innocentego III. A „gnany gorliwością wiary Chrystusowej i rządzą męczeństwa, ruszył raz za morze z dwunastoma najświętszymi towarzyszami swymi, by udać się prosto do sułtana Babilonu. I przybyli do kraju Saracenów […] schwytanych, zbitych i związanych stawiono ich przed sułtanem. Kiedy stali przed nim, św. Franciszek, pouczony przez Ducha Świętego, kazał tak bosko o wierze Chrystusowej, że gwoli samej tej wiary byłby poszedł w ogień. Przeto sułtan powziął dlań cześć wielką, tak dla stałości wiary jego, jak i dla pogardy świata, którą w nim widział. Odtąd sułtan słuchował go chętnie i prosił, by często wracał do niego, pozwalając jemu i towarzyszom kazać swobodnie wedle upodobania swego” (fragm. „Kwiatków św. Franciszka”).

Odważny i bezkompromisowy w czystości, walce o prawdę. Taki naprawdę był św. Franciszek. I wszystko wskazuje na to, że takim będzie papież Franciszek.

Co się dzieje, kiedy nie buduje na kamieniach?

Szkoda, że w relacjach z Mszy św. celebrowanej na zakończenie konklawe nie znalazły się słowa wypowiedziane przez papieża podczas homilii. „Sam Piotr, który wyznał wiarę w Jezusa Chrystusa, powiedział: Ty jesteś Synem Boga żywego, idę za Tobą, ale nie wspominajmy o krzyżu - mówił Ojciec Święty. - O tym nie ma mowy. Pójdę za Tobą innymi drogami, bez krzyża. Lecz kiedy idziemy bez krzyża, kiedy budujemy bez krzyża, i kiedy wyznajemy Chrystusa bez krzyża, nie jesteśmy uczniami Pana”. Bardzo jasny program - bardzo franciszkowy! I bardzo mocno idący w poprzek oczekiwaniom świata.

Papież z pewnością rozczarował także tych, którzy skłonni są traktować służbę ubogim jako li tylko rozdawnictwo i do rozdawnictwa chcieliby sprowadzić misję Kościoła. „Jeśli nie będziemy głosić Jezusa, staniemy się litościwą organizacją pozarządową, a nie oblubienicą Pana” - mówił papież. Służba ubogim wyrasta z wiary i miłości - wtedy jest wspólnototwórcza. Nie chodzi tylko o dobre samopoczucie.

Bardzo mocno na początku pontyfikatu ukazała się trafność diagnoz nowego papieża, brak zgody na jakikolwiek relatywizm. „Co się dzieje, kiedy nie buduje na kamieniach? - pytał podczas wspomnianej wyżej homilii. - Dzieje się to, co przytrafia się dzieciom na plaży, gdy budują zamki z piasku, wszystko się zawala, bo się nie trzyma”.

Jasne i oczywiste. Choć nie dla wszystkich.

Papież „nieskremówkowany”

Jestem przekonany, że „okres ochronny” dla papieża Franciszka szybko się skończy. Liberalne media już szukają „haków” na Ojca Świętego, piszą o „wstrząsach” w Watykanie, sensacyjnym przebiegu głosowania i walkach frakcji. Żałosne to. Inni używają oręża ironii i nie szczędzą wulgaryzmów. Próbuje się budzić emocje przeciwko argumentom, ewentualnie usiłuje dokonać zabiegu analogicznego do tego, przy pomocy którego „spacyfikowano” dorobek myśli bł. Jana Pawła II. Papieża Polaka „skremówkowano”. Zamknięto ponad ćwierćwieczny pontyfikat w banał rodem z dzieciństwa małego Karola. W analogiczny sposób dziś, choć przy pomocy innych figur stylistycznych, próbuje się mówić o papieżu Franciszku. Że nie założył peleryny z gronostajem, że powiedział „buona sera” itp. Jakie to ma znaczenie?... Czy to konkurs piękności, show, konkurs na to, kto zdobędzie większą liczbę głosów - czy misja głoszenia twardej prawdy Ewangelii?

Papieżowi Franciszkowi nie można zarzucić jednego: naiwności. Doskonale zna mechanizmy, jakimi rządzi się świat, w tym także świat mediów. I z pewnością z całą franciszkową stanowczością będzie celnie punktował kłamstwa i półprawdy, którymi się posługuje. A to zaboli.

Cóż nam pozostaje? Głęboko modlić się za Ojca Świętego. Aby jego pontyfikat był na miarę czasów, w jakich przyszło nam żyć. I aby rzeczywiście przyczynił się do odbudowy Kościoła, tzn. pomógł przywrócić mu dawny kształt, gdzie bezkompromisowość w wartości rozumieniu



Świat w tańcu karnawałowym

Żyjemy z przemocą, która zabija, która niszczy rodziny, wywołuje wojny i konflikty w tylu państwach świata. Żyjemy z zawiścią, nienawiścią, oszczerstwem, świeckością w naszym sercu. Natomiast cierpienie niewinnych i nastawionych pokojowo nie jest dla nas policzkiem - napisał w Liście na Wielki Post kardynał Jorge Mario Bergoglio SJ do swoich wiernych w Buenos Aires 13 lutego 2013 r.

Warto sięgnąć po ten dokument, ponieważ mówi nam bardzo dużo o tym, jak rozumie świat papież Franciszek i jaki będzie jego cały pontyfikat.

„Pogarda dla praw osoby i narodów słabszych nie leży daleko od nas. Potęga pieniądza z jego demonicznymi skutkami, jak narkotyki, korupcja, handel żywym towarem - łącznie z handlem dziećmi - w połączeniu z biedą materialną i moralną to moneta obiegowa. […] Brak wartości moralnych w społeczeństwie wkracza do rodzin, do dzielnic, do miasteczek i miast, mówi nam o naszych ograniczeniach, o naszej słabości i naszej niezdolności do tego, aby naprawić tę niekończącą się listę czynników sprzyjających destrukcji.

Pułapka, w której doświadczamy naszej niemocy, zmusza nas do refleksji: Czy ma sens próba zmiany tego wszystkiego? Czy możemy w związku z tym coś zrobić? Czy warto w ogóle chcieć coś zmieniać, jeśli świat kroczy w tańcu karnawałowym, traktując wszystko jako tylko chwilowe? Oczywiście, gdy już maski opadną, ukazuje się prawda i - choć dla wielu zabrzmi to anachronicznie - znowu pojawia się grzech, który rani nasze ciało z całą swą niszczycielską mocą, wykrzywiając przeznaczenie świata i historii. […]

Dziś na nowo jesteśmy zaproszeni, aby wejść na drogę wielkanocną ku Życiu, drogę, na której jest krzyż i wyrzeczenie, która jest uciążliwa, ale nie jałowa. Jesteśmy zaproszeni, aby zobaczyć, że coś jest nie w porządku w nas samych, w społeczeństwie lub w Kościele - i byśmy to zmienili, weszli w wiraż, byśmy się nawrócili. […]

Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty sztucznej pokuty pozbawionej gwarancji na przyszłość.

Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty w sposób czysto zewnętrzny i mając na widoku tylko własne zadowolenie.

Rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty modlitwy powierzchownej i egoistycznej, która nie dociera do wnętrza prawdziwego życia, aby pozwolić się dotknąć Bogu.

Rozdzierajcie serca wasze, aby powiedzieć za psalmistą: „Zgrzeszyliśmy”.[…]

Rozdzierajcie serca wasze, abyśmy mogli dzięki powstałej szczelinie widzieć prawdę.”

(fragm. Listu na Wielki Post kard. Jorge Mario Bergoglio SJ)

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI
Echo Katolickie 12/2013



opr. ab/ab



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama