Bóg ma swoje ulubione miejsca.Czasem daje człowiekowi znak, że właśnie tu, chętniej niż gdzie indziej, nawiąże kontakt ze swoim stworzeniem. Takie miejsca to maryjne sanktuaria.
Bóg ma swoje ulubione miejsca. Owszem jest wszędzie, ale czasem daje człowiekowi znak, że właśnie tu, chętniej niż gdzie indziej, nawiąże kontakt ze swoim stworzeniem. Takie miejsca to maryjne sanktuaria. U źródeł powstania każdego z nich leży niezwykłość zjawisk: objawienia, cuda, łaski. Dlatego przyciągają ludzi, którzy ufają, że Pośredniczka i Szafarka łask niczego im nie odmówi.
Obok potężnych, pięknie położonych są także i te maleńkie, mało znane, zaszyte w lasach. Jedne istnieją od stuleci, inne liczą zaledwie kilkadziesiąt lat. Jednak wszystkie mają wspólny mianownik: niesamowitą historię o ludzkiej biedzie i niewyjaśnionym z punktu ludzkiego widzenia happy endzie - czyli cudzie miłości Pana Boga. Owe niezwykłe zjawiska nie należą jedynie do przeszłości zapisanej w parafialnych kronikach. Cuda wciąż się dzieją. Może nie tak spektakularne jak przed wiekami, ale nie mniej ważne z punktu widzenia człowieka, który ich doznaje.
Położone w powiecie radzyńskim, w gminie Komarówka Podlaska, Kolembrody to niewielka miejscowość, ale ma „swojego ducha”. Znajduje się tu sanktuarium Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny z cudownym obrazem Matki Bożej. Jak głosi legenda, w tutejszych lasach podczas polowania w 1679 r. zabłądził król Jan III Sobieski. Modląc się gorąco do Matki Najświętszej, ujrzał w zaroślach jasną postać, w której rozpoznał Maryję. To Ona wskazała mu drogę powrotną, chroniąc go od śmierci. W nocy, którą spędził w pobliskich Łomazach, władcy przyśniła się Maryja i poleciła, aby w miejscu objawienia wzniósł kościół. Król wybudował i wyposażył świątynię oraz ofiarował swój obozowy obraz Matki Bożej, przed którym modlił się w czasie wyprawy wiedeńskiej. Umieszczono go w głównym ołtarzu. Jest to namalowana temperą bizantyjska ikona przedstawiająca Maryję z Dzieciątkiem. Obraz zasłynął wieloma łaskami, o czym świadczą liczne wota.
- Historii o tym, jak Matka Boża pomagała ludziom mierzyć się ze swoim życiem i nieraz w doświadczeniu krzyża czy upadków cierpliwie budować swoją wiarę i zbliżać się do Boga, słyszałem wiele. Jedne miały miejsce bardzo dawno, inne kilka lat temu - mówi proboszcz parafii pw. NNMP i kustosz sanktuarium ks. Tadeusz Kot. Na potwierdzenie swoich słów przytacza historię z 2009 r. 26 stycznia 17-letni Dawid Zdolski z Międzyrzeca Podlaskiego uległ poważnemu wypadkowi. Chłopak został potrącony przez samochód. Nieprzytomny trafił do szpitala w Międzyrzecu Podlaskim. Po wstępnych badaniach zdecydowano o przewiezieniu nastolatka do Białej Podlaskiej, gdzie zrobiono tomografię. Wykazała narastający krwiak nadtwardówkowy, stłuczenie mózgu i pęknięcie podstawy czaszki. Lekarze zdecydowali, że konieczna będzie trepanacja czaszki. Tata Dawida wrócił do Międzyrzeca i zamówił Mszę św. w parafii św. Mikołaja, a dziadkowie w kościele w Rudnie. „Cała rodzina modliła się o uzdrowienie. Bóg tak pokierował, że akurat, gdy były odprawiane Msze św., nasz syn znajdował się na stole operacyjnym. Wierzyliśmy, że za wstawiennictwem Maryi dziecko odzyska zdrowie i przeżyje. Następnego dnia o 7.00 została odprawiona Msza św. w kościele w Kolembrodach. Staraliśmy się, aby było nas jak najwięcej. Postanowiliśmy prosić Matkę Bożą Kolembrodzką o łaskę zdrowia dla Dawida, gdyż niejednokrotnie modliliśmy się u Jej stóp i Maryja zawsze nam pomagała. Tak więc kolejny raz zawierzyliśmy Maryi. Tym razem życie i zdrowie naszego syna. I po raz kolejny Matka Boża nie zawiodła. Gdy po Mszy św. w Kolembrodach zajechaliśmy do szpitala, Dawid, jeszcze bardzo słaby, otworzył oczy i powiedział: „mama, tata”. Były to najpiękniejsze słowa. Ze łzami dziękowaliśmy Maryi za te chwile i nadzieję. Obrazek Matki Bożej Kolembrodzkiej, który otrzymaliśmy od księdza proboszcza, stał na stoliku Dawida przez cały jego pobyt w szpitalu. Dzisiaj wisi nad jego łóżkiem w domu. Wierzymy, że dzięki Matce Bożej Kolembrodzkiej nasz syn jest zdrowy. Dziękując Maryi, udaliśmy się 18 kwietnia 2009 r. do Kolembród na Mszę św. dziękczynną. Nasz syn, służąc jako ministrant i czytając lekcje, osobiście dziękował Matce Bożej Kolembrodzkiej za życie, zdrowie i opiekę” - napisali w świadectwie rodzice Dawida Bożena i Mirosław oraz siostra Monika.
Inna historia związana jest z mamą śp. ks. Jana Gomółki. Kobieta cierpiała na bolesną chorobę skóry zwaną liszajem. Poprawy nie przynosiło nawet leczenie u specjalistów w Warszawie. „Dopiero modlitwa przed cudownym obrazem Maryi w Kolembrodach sprawiła, że łuszczyca zatrzymała się” - napisały w świadectwie dzieci pani Józefy, przekazując jako wotum dziękczynne sześć sznurów korali z bursztynów.
Ks. Tadeusz wspomina też o chorym na białaczkę Olku, który 25 maja przystąpi w Kolembrodach do Pierwszej Komunii św. Chłopiec mieszka w Warszawie, ale jego rodzice pochodzą z tych stron. Dziadkowie Olka od miesięcy przyjeżdżają na sobotnie Msze św. odprawiane w intencji czcicieli Matki Bożej, modląc się o uzdrowienie wnuka. - Jakiś czas temu choroba zatrzymała się - opowiada ks. T. Kot. Również samego kapłana Matka Boża Kolembrodzka niejednokrotnie wybawiła z opresji. - Przymierzam się do spisania własnego świadectwa - dodaje, zapraszając do odwiedzania sanktuarium w Kolembrodach, gdyż małe cuda zdarzają się tu każdego dnia.
W Leśnej Podlaskiej pod opieką oo. paulinów upodobała sobie miejsce Matka Boża Leśniańska. W sanktuarium znajduje się wizerunek Maryi z Dzieciątkiem Jezus na prawym ręku. Historia tego obrazu zaczyna się w 1683 r., kiedy to 26 września pasący bydło chłopcy znaleźli jaśniejący blaskiem wizerunek na drzewie dzikiej gruszy. Wieść zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i ściągać ludzi z odległych stron. W 1700 r. biskup łucki i brzeski Franciszek Prażmowski po przebadaniu świadków uznał niezwykłość łask i zezwolił na publiczny kult. Dzisiaj sanktuarium odwiedzają rocznie tysiące pielgrzymów. Kogo tu nie ma? Dzieci, młodzież, strażacy, kombatanci, narzeczeni, całe rodziny. Klękają przed cudownym obrazem, prosząc o potrzebne łaski: o uwolnienie syna z alkoholizmu, o to, by młodzi wzięli ślub kościelny, a nie żyli na kocią łapę, o uzdrowienie.
- Sanktuaria to miejsca szczególnej obecności i działania Boga, wybrane przez Niego i uświęcone - dla uświęcenia ludzi. Dla większości z nas są to miejsca nadziei, miejsca, w których ludzie umacniają swoją nadzieję albo ją odnajdują czy odzyskują - mówi przeor, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła i kustosz sanktuarium Matki Bożej Leśniańskiej o. Jan Tyburczy, przyznając, że swoje sprawy również powierza Maryi, chodząc dwa razy w tygodniu na kolanach wokół ołtarza. - Matka Boża wie, co to cierpienie. Poznała je, stojąc pod krzyżem swego Syna. Któż jak nie Ona lepiej rozumie człowieka, jego ból? Bez Jej pomocy, Różańca ludzie by przepadli. Dlatego tak chętnie prosimy Ją o wstawiennictwo - dodaje. O tym, że pośrednictwo Leśniańskiej Pani jest skuteczne, świadczą liczne wota i świadectwa zamieszczone m.in. na stronie internetowej sanktuarium. Czego tu nie ma! Są opisy wszelkich uzdrowień, np. ośmiolatki chorej na serce, historie ocalenia z niewoli czy groźnych wypadków. Ale są też cuda znane tylko tym, którzy przyjechali do sanktuarium dziękować.
Choć w każdej świątyni rodziny znajdują się w czołówce modlitewnych intencji, Parczew stanowi pod tym względem szczególne miejsce. Tu bowiem mieści się sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin. Znajduje się w nim słynący łaskami obraz Maryi, nazywany popularnie przez mieszkańców Matką Bożą z Gruszką. Wizerunek z XVI w. przedstawia małego Jezusa stojącego na kolanach Maryi. W lewej rączce trzyma kwiaty, w prawej zaś owoc podobny do gruszki. Wielką zagadką jest pojawienie się obrazu w parczewskim kościele. Pierwsze wzmianki datuje się na 1826 r. Z tamtego okresu pochodzą zapiski mówiące, że wizerunek Maryi był czczony przez różne wyznania. W czasach, gdy obraz został odebrany Parczewowi, mieszkańcy i tak zanosili Madonnie z Gruszką swoje prośby, otrzymując liczne łaski. Kiedy wizerunek wrócił na swoje miejsce, kult maryjny zaczął się pogłębiać. Z każdym rokiem przybywało wotów i podziękowań za otrzymane łaski. I tak jest do dzisiaj. Kustosz sanktuarium ks. prałat Tadeusz Lewczuk przechowuje świadectwo kobiety, u której stwierdzono zaawansowane stadium choroby nowotworowej. Przed operacją zawierzyła swój los Parczewskiej Madonnie. - Modląc się w sanktuarium, dziwnie się poczuła i zemdlała. Powiedziała, że miała wrażenie, że jest z nią Maryja. Kiedy kobieta stawiła się w szpitalu, okazało się, że po raku nie ma śladu. Jest przekonana, iż została uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Parczewskiej - opowiada ks. T. Lewczuk, dodając, że pielgrzymi proszą Maryję o wstawiennictwo w różnych intencjach: małżonkowie modlą się o wierność, miłość, ale także o zdrowie, wzajemny szacunek, pracę, wyjście z nałogów któregoś z członków rodziny, młodzi proszą o dobrego męża, żonę. - Wielkie rzeczy dzieją się też w konfesjonałach. Ktoś powie, że to żadne cuda. Myli się. Zdarza się, że ktoś przystępuje do sakramentu spowiedzi pierwszy raz od kilkudziesięciu lat. I to jest ogromny cud dla niego i jego rodziny - podkreśla ks. prałat.
- Cuda zdarzają się każdego dnia. Człowiek żyjący w głębokiej relacji z Bogiem ma cudowne życie. Nigdy nie czuje się samotny, bo odczuwa obecność Pana. Taka postawa rodzi wewnętrzny pokój, za którym tęskni świat i którego świat nie jest w stanie człowiekowi ofiarować - mówi o. Paweł Gomulak, rzecznik Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej - Królowej Podlasia i Matki Jedności. - Zależy jednak, czego w „cudowności” szukamy. W życiu Maryi Chrystus nie uczynił żadnego cudu tylko dla Niej. Nie oszczędził Jej trudów, nie ustrzegł przed cierpieniem, jakiego doznawała od wrogów Jezusa, nie ochronił Jej także przed starością. A jednak Maryja miała cudowne życie - wystarczy spojrzeć niemal na każdy Jej wizerunek. Widzimy Kobietę pełną pokoju, która miała cudowne życie. Zdarzają się jednak - zwłaszcza w miejscach świętych, a takim jest sanktuarium w Kodniu - szczególne dotknięcia Pana Boga. Takie wydarzenie to cud w cudzie - podkreśla.
O. Paweł potwierdza, że wiele osób przysyła świadectwa o doznanych łaskach. Dzieje się tak od 15 września 1631 r., czyli przybycia Madonny Gregoriańskiej do Kodnia. - Niewielu zdaje sobie sprawę z faktu, że przecież obecna zasłona cudownego obrazu jest również „księgą łask” otrzymanych za Jej wstawiennictwem - znajdują się na niej korony, słońce i księżyc, które ufundował Mikołaj Sapieha, replika rubinu ofiarowana przez króla Jana Kazimierza czy orderu Złotego Runa. Spływają świadectwa osób uzdrowionych z chorób fizycznych oraz pielgrzymów, którzy otrzymali pokój ducha oraz odpowiedzi na dylematy i pytania, szukających woli Boga w życiu - tłumaczy oblat. Zakonnik dodaje, że ostatnio Kodeńska Pani „specjalizuje się” w wypraszaniu potomstwa dla małżeństw, które bezskutecznie starały się o poczęcie dziecka. Przychodzą i rodziny wielodzietne, by tkliwym wzrokiem je ogarnęła.
- Wiele łask spływa podczas Nocnych Czuwań z charyzmatyczną modlitwą o uzdrowienie. Za każdym razem, kiedy dane mi jest być w Kodniu w trakcie tych szczególnych spotkań, czuję niezwykłą obecność Maryi. Obecność w Jej stylu - zwłaszcza, kiedy wystawiony jest Chrystus Eucharystyczny. Ona modli się ze zgromadzonymi i wstawia się za nami. Potwierdzają to świadectwa uzdrowień, nawróceń i łask. Wielu ludzi doznaje bardzo osobistych doświadczeń, często dość długo opierają się, aby o tym opowiedzieć. A przecież jest to forma dzielenia się wiarą z innymi - zauważa o. Gomulak.
JOLANTA KRASNOWSKA-DYŃKA
Cuda mają miejsce w Kościele od początku jego istnienia. Towarzyszyły przepowiadaniu apostołów i nierozłącznie wiązały się z wiarą. Proszę zwrócić uwagę, że nawet nasz Pan, gdy dokonywał znaków i uzdrowień, powtarzał: „twoja wiara Cię uzdrowiła”, a w swoim rodzinnym mieście nie mógł uczynić żadnego znaku z powodu niedowiarstwa ludzi. Dlatego tak ważna jest osobista wiara człowieka. Wiele tęgich teologicznie głów chciało usystematyzować termin „cud”. Św. Augustyn mówił: „Nazywamy wielkim bądź cudownym coś, co Bóg czyni wbrew znanemu nam i zwyczajnemu biegowi natury”. Św. Tomasz stworzył nawet klasyfikację cudów. Są nimi sakramenty, bo dokonują się w nich rzeczy wykraczające poza naturę. Jak bowiem wytłumaczyć, że chleb jest Ciałem, a wino Krwią? Cudem jest modlitwa. Jak bowiem wytłumaczyć, że człowiek może usłyszeć głos Boga, doświadczyć Jego obecności. Zdarzają się też spektakularne doświadczenia bliskości Boga objawiające się nagłą zmianą życia, uzdrowieniem, którego nie można wytłumaczyć naturalnym porządkiem rzeczy. Są to szczególne Jego dotknięcia - tak jakby Bóg dawał człowiekowi osobiste dowody miłości.
Bóg stworzył człowieka, aby obdarzyć go szczęściem. On nie odmówi nam niczego, co jest dla nas dobre. Ale nie zawsze to, co nam wydaje się właściwe, jest takim w rzeczywistości. Źródłem łask i cudów jest Bóg. Mówimy zatem o wstawiennictwie Maryi - troskliwej Matki, która troszczy się o nasze szczęśliwe życie i zbawienie. Któraż matka nie martwi się o szczęście swojego dziecka? Wstawiennictwo świętych nie sprawia jednak, że Bóg czuje się bardziej zmuszony, aby nas wysłuchać. Niemniej jednak modlitwa Maryi w naszych intencjach jest wyrazem Jej szczególnej miłości do Boga i do nas - Jej dzieci. W sposób zupełnie naturalny uciekamy się do Matki, bo jest nam bliska. Maryja ze względu na swoje życie wiary i miłość do Boga jest najdoskonalszym człowiekiem. W Niej najbardziej jaśnieje Boży zamysł, jaki powinien być człowiek, zanim nie wybrał w raju drogi grzechu. Dlatego Maryja jest szczególnie umiłowana przez Boga, a Jej wstawiennictwo w naszych potrzebach jest Bogu szczególnie miłe.
Echo Katolickie 20/2014
opr. ab/ab