Ojcostwo to misja

Czy bycia dobrym tatą można się nauczyć?

Ojcostwo to misja

Po raz kolejny 19 czerwca w siedleckim amfiteatrze odbędzie się Wieczór Chwały pn. „Mój tata - mój bohater”. Jak narodziła się ta inicjatywa?

Już blisko dziesięć lat siedlecka grupa ewangelizacyjna Wspólnota Jednego Ducha organizuje wyjątkowe koncerty uwielbieniowe, które z jednej strony można określić mianem spotkać religijnych, z drugiej - kulturalnych. Co miesiąc w maleńkiej sali przy sanktuarium św. Józefa w Siedlcach gromadzą one ok. 500 osób. To dowód, że jest duchowe zapotrzebowanie na takie inicjatywy. Staramy się, by każdy wieczór chwały miał swój temat, a także by towarzyszyła mu szczególna intencja modlitewna. Często szukamy jej wokół wydarzeń związanych z kalendarzem liturgicznym bądź świętami świeckimi. Któregoś roku stwierdziliśmy, że była modlitwa za dzieci, dziadków i babcie, studentów, narzeczonych, kapłanów, a nigdy nie polecaliśmy Bogu ojców. Po raz pierwszy poświęcony im wieczór chwały zorganizowaliśmy w 2013 r. i tak trwa to do dzisiaj.

Niezmienne jest też hasło imprezy - „Mój tata - mój bohater”. Czy dzisiaj, kiedy media i literatura trąbią o kryzysie ojcostwa, zwykły tata może być bohaterem?

Może i powinien nim być. Hasło tego wyjątkowego Wieczoru Chwały, który w czerwcu odbywa się zawsze w siedleckim amfiteatrze, zrodziło się w sercach młodych ludzi. Zastanawialiśmy się, jak zatytułować nasz koncert, by wzbudzić zainteresowanie. Postanowiliśmy sformułować hasło, które niosłoby pozytywne przesłanie. „Mój tata - mój bohater” - ma sprowokować ojców do refleksji na tym, czy chcą być bohaterami swoich dzieci i czy nimi już są. To pytanie powinno skłonić mężczyzn do odpowiedzialnego podjęcia misji, jaką powierzył im Bóg. Ponadto przesłanie tego wieczoru odsyła nas do dzieciństwa, by poszukać tych wspomnień, które potwierdzą, że nasi ojcowie byli bohaterami. Wreszcie hasło to ma pokazać, że dzisiaj tacy ojcowie są potrzebni nie tylko swoim dzieciom i żonom, ale także ojczyźnie i narodowi. Ponadto w dzisiejszym świecie relacje społeczne i obowiązki związane z życiem zawodowym bardzo radykalnie okroiły czas obecności rodziców, a szczególnie taty, w domu. To nowe doświadczenie, bo przez wieki miejscem pracy mężczyzn było gospodarstwo rodzinne. Ich synowie od rana do wieczora byli ze swoimi ojcami, ucząc się od nich nie tylko zawodu i życia, ale również wiary. Rewolucja przemysłowa sprawiła, że mężczyźni wyruszyli tłumnie do miast za lepszym jutrem. Na skutek tej migracji kontakty między tatą a synem uległy rozluźnieniu. Dzisiaj ponownie mamy do czynienia z poważną falą imigracji, nie tylko tej zagranicznej, ale również wtedy, gdy ojciec wraca do domu jedynie na weekend, bo pracuje w innym mieście. Stąd tatusiowie mają dużo mniej czasu na wychowywanie dzieci. Nie pokazują zatem swoim synom, jak stać się mężczyznami, a córkom, jaka jest rola mężczyzn u boku kobiet. Dlatego bohaterem staje się ten ojciec, który, stojąc przed dylematem zagranicznego wyjazdu zarobkowego, wybiera pracę z niższym uposażeniem, pozostając z rodziną. Po co komu wielki dom, skoro dzieci nie czują w nim miłości nieobecnego taty? Poza tym dla mnie każdy tata jest bohaterem, gdy - mając problemy, które go przerastają - pada na kolana i modli się, by Bóg go wzmocnił. Ponadto tata bohater znajduje czas, by zabrać 14-letniego syna na wyprawę i przeżywa z nim męską przygodę. Konkludując, tata bohater z miłości do rodziny jest gotowy - jak pisze w książce „Dzikie serce. Tęsknota męskiej duszy” chrześcijański psycholog John Eldredge - stoczyć bitwę, przeżyć przygodę, ocalić piękno.

Czy my w ogóle właściwie postrzegamy rolę ojca?

Wielu psychologów uważa, że kryzys ojcostwa został wywołany kryzysem kobiecości, który sprowokowała fala emancypacji. Upraszczając: kobietom wmawiano, by podejmowały typowo męskie zadania, aby się dowartościować. Tymczasem to właśnie różnice płci są dowodem wartości mężczyzny i niewiasty oraz ich komplementarność, czyli konieczności uzupełniania się, a nie rywalizacji. Dlatego dziś wielu mężczyzn nie wie, co mogą i powinni dać swoim dzieciom. Pamiętam, gdy 15 lat temu podczas rekolekcji postawiłem studentkom pytanie: „Co ma twój tata, czego nie ma mama?”. Większość z nich uznała, że tata nie ma nic takiego, czego nie mogłaby dać dzieciom matka! Oto jedna z przyczyn kryzysu ojcostwa. Wizerunek samowystarczalnej kobiety - matki.

Przez wiele lat był Ksiądz duszpasterzem akademickim przygotowującym m.in. młodych ludzi właśnie do ojcostwa. Czy do tego można się przygotować?

Oczywiście. Dorastając do ojcostwa, podobnie jak w przypadku małżeństwa, mamy etapy przygotowania dalszego i bliższego. To pierwsze ma miejsce od najmłodszych lat w rodzinie, gdy tworzył się w nas m.in. obraz taty. Jestem głęboko przekonany, iż mężczyźni, którzy mieli dobrych ojców, mają większe szanse na spełnienie się w roli taty. Nie twierdzę, oczywiście, że ci, którzy z różnych względów wychowali się bez ojca, są na straconej pozycji. Będą jednak musieli wykonać większą pracę. Przygotowanie dalsze rozumiem jako doświadczenie czynnej obecności taty przy dzieciach. Natomiast bliższe ma miejsce wtedy, kiedy młody mężczyzna posiadający pozytywny obraz ojca ma ambicje stworzenia związku, w którym kobieta będzie czuła się bezpieczna, szczęśliwa, zrozumiana itd. Myślę, iż na tym etapie ważną rolę odgrywa również formacja religijna. Bowiem właściwy obraz ojca ziemskiego sprawia, że łatwiej uwierzyć w miłość Boga - Ojca. Z kolei nietrudno zrozumieć, że brak kochającego taty w pierwszych latach życia utrudnia wzbudzenie bezgranicznej miłości do Boga Ojca. Zatem właściwie przeżyte oba etapy dają szansę, byśmy mieli ojców bohaterów, a przez to zdrowe rodziny.

A co ojciec powinien zapewnić swoim dzieciom?

Po pierwsze szeroko rozumiane poczucie bezpieczeństwa darowane najpierw żonie. Wtedy ona będzie wyjątkowo odnosić się do ich dzieci. W takiej rodzinie będzie więcej pokoju, również w kwestii wychowania dzieci. Ojciec jest czuły, a zarazem silny. Nie chodzi bynajmniej o siłę miażdżącą, ale opiekuńczą. Tata to ten, który przez sposób swojego postępowania staje się autorytetem. Nie znaczy to, że jest ojcem doskonałym. On popełnia błędy, ale potrafi się do nich przyznać i za nie przeprosić. Ojciec ma być autorytetem, który uznaje jednak większy autorytet nad sobą. I dzieci to wiedzą, gdy tata klęka do pacierza czy spowiedzi. Bo jeśli są świadkami, gdy idzie do konfesjonału i wyznaje grzechy, to znaczy, iż jest samokrytyczny i nie uważa się za nieomylnego. Wreszcie ojciec powinien szukać siły nie w sobie, bo tam jej nie znajdzie, lecz w Bogu. A co się z tym wiąże - przekazywać dziecku wiarę, pokazując, że jest ktoś silniejszy od niego, przed kim zgina kolana, przed kim się korzy. Ojciec musi też poświęcać swój czas, a nawet jeśli ze względu obowiązków zawodowych nie może tego robić zbyt często, winien to wynagrodzić. Myślę, że każda młoda kobieta była urzeczona listem, który czytałem podczas wielu rekolekcji, gdy pewna 20-latka wyznała, że jej „tato ma wszystkie cechy mężczyzny, jakiego chciałaby mieć jako swojego przyszłego męża”.

Z jednej strony media donoszą o wspomnianym kryzysie ojcostwa, z drugiej na ulicach widać coraz więcej mężczyzn pchających z dumą dziecięcy wózek. Jednak wielu ojców wydaje się być niepewnymi swej roli. Owszem, kochają swoje dzieci i mają świadomość, że to odwzajemniona miłość. Mimo to wątpią w wielkość zadania, jakie staje przed nimi w rodzinie.

Mężczyznom trudniej jest zostać ojcami, niż kobietom matkami. Już sam okres ciąży przygotowuje je znacznie lepiej do odpowiedzialności. Tymczasem powszechnie uważa się, że mężczyzna staje się ojcem przy trzecim dziecku. Dopiero wtedy bowiem jest dobrze przygotowany do swojej roli. Rzeczywiście, coraz więcej panów jest dumnych ze swojego ojcostwa. Może dlatego, że dzisiaj średnia wieku ludzi, którzy wstępują w związek małżeński, wynosi ok. 30 lat, skutkiem czego mieli więcej czasu, by dojrzeć do swej roli.

Zatem nie jest z naszym pokoleniem tak źle, jak donoszą media. Wbrew chęciom zdeprecjonowania rodziny, co próbują przeforsować niektóre środowiska, zmierzamy w dobrym kierunku.

Też tak uważam. Zresztą dowodem są poprzednie edycje siedleckich Wieczorów Chwały. Podczas pierwszego spotkania w amfiteatrze po błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem podeszło do kapłana 700 mężczyzn, wśród nich byli ojcowie, dziadkowie, oraz narzeczeni, którzy w najbliższej przyszłości zamierzali stać się tatusiami. Szacunki te pokazują, że są oni świadomi, jak odpowiedzialną misją jest ojcostwo i dlatego szukają pomocy Boga i Jego błogosławieństwa. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, iż mogą w najbliższej przyszłości dać swemu potomstwu wiele szczęścia lub głęboko je poranić.

Dlaczego warto przyjść na czerwcowy Wieczór Chwały?

Po pierwsze dlatego, że chcemy w ten sposób podziękować zarówno Bogu za Jego ojcostwo, jak również ojcom ziemskim za ich miłość. Po drugie, będziemy się modlić o silną wiarę dla wzorowych ojców, ale również nie zapomnimy o tych będących w nałogach, depresjach czy w chorobie. Będziemy także przyzywać Bożej mocy dla młodych mężczyzn, którzy w niedługiej perspektywie staną się ojcami. Za tych, którzy przeżyli porażkę rozwodu, i dzisiaj, kiedy dojrzeli, chcieliby to małżeństwo odbudować. Za mężczyzn, którzy z różnych powodów nie mogą stać się ojcami, choć bardzo tego pragną. Za tych, którzy zdecydowali się na adopcję. Za ojców, którzy są dziadkami, a dorosłe dzieci nie mają dla nich czasu. Wreszcie nie możemy zapomnieć o ojcach duchowych, czyli o księżach i ich posłudze rodzenia ludzi dla życia wiecznego. Poza tym warto przyjść, by poczuć, że jesteśmy razem, usłyszeć świadectwa tych ojców, którzy są bohaterami codzienności, choć nie dostają za to medali czy orderów. Wreszcie - warto, by każdy mężczyzna przyszedł 19 czerwca do siedleckiego amfiteatru po to, by publicznie i z dumą zadeklarować raz jeszcze swoim ukochanym, że chce być tatą bohaterem.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 23/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama