Prześladowanie chrześcijan nasila się. Szacuje się, że rocznie na świecie za wiarę ginie około 100 tysięcy osób!
Okładkowy tytuł „Światowa wojna z chrześcijanami” może wydawać się przesadzony. Ale tak może sądzić tylko ktoś niezorientowany w problemie, o co zresztą nietrudno. Chrześcijanie zabijani z powodu wiary w liczbie około 100 tysięcy rocznie nie są ulubionym tematem mediów. Zdecydowanie popularniejsze jest pokazywanie chrześcijan jako napastników, a nie ofiary. Teza z okładki jest powtórzeniem tytułu książki znanego watykanisty Johna L. Allena. W swojej książce zebrał on i uporządkował tysiące rozproszonych informacji o prześladowanych chrześcijanach (więcej na ss. 18—22). Trzeba sobie jasno powiedzieć, że bezpośrednio niewiele możemy pomóc naszym prześladowanym braciom. Na przeszkodzie stoi albo totalna dyktatura, jak na przykład w Korei Płn., albo daleko posunięta anarchia, jak chociażby na sporym terytorium Nigerii. Ale o prześladowanych trzeba przynajmniej głośno mówić, mieć ich w pamięci i za nich się modlić. Nie umierają oni z jakiegokolwiek powodu, głodu czy choroby. Umierają za wierność Jezusowi. I kto by pomyślał, że w XXI wieku jeszcze tacy się znajdą. A jest ich, jak wyliczyli demografowie, około 100 tysięcy rocznie. Nie łudzę się, że jeden artykuł w „Gościu” popchnie tysiące do obrony prześladowanych. Wierzę natomiast, że wśród czytelników „Gościa” znajdą się tacy, którzy od tej pory głęboko w sercu będą nosić współczesnych męczenników.
Prześladowcą Kościoła był gen. Wojciech Jaruzelski. By wspomnieć chociaż to, że jako szef Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego zorganizował cały system ateistycznego szkolenia poborowych (więcej GN 23/2014 na ss. 34—37). Żeby jednak sprawa była jasna — bardzo się cieszę, że generał nawrócił się przed śmiercią, poprosił o sakramenty, a więc zapewne też o spowiedź. Świetnie się stało, że rodzina chciała Mszy św. i modlitwy za zmarłego. Boże przebaczenie jest dla wszystkich. Źle natomiast się stało, że Msza św. została odprawiona w katedrze polowej w uroczystej oprawie. Msza św. sprawowana w każdym innym kościele miałaby przecież taką samą wartość zbawczą. Jeszcze gorzej się stało, że pogrzeb generała zyskał państwowy charakter. Nie usprawiedliwiam tych, którzy krzyczeli i gwizdali. Na pogrzebie tak się nie robi. Nawet jeżeli mamy do czynienia z jawną, wręcz krzyczącą niesprawiedliwością. Tyle tylko, że kiedy niesprawiedliwość aż krzyczy, a tak było w przypadku pogrzebu generała, to i ludzie zaczynają krzyczeć, choć szlachetniej, po chrześcijańsku, byłoby milczeć. Maryja pod krzyżem milczała, choć była świadkiem krzyczącej niesprawiedliwości.
I na koniec wspomnienie jeszcze jednej śmierci i pogrzebu. W zeszłym tygodniu w Rybniku zmarł ks. Franciszek Otremba. Miał 76 lat. Do emerytury był proboszczem małej podrybnickiej parafii Niewiadom. Wspominam go w tym miejscu nie tylko dlatego, że był moim przyjacielem. Nie tylko dlatego, że był dobrym księdzem, a o takich media mówią mało. Wspominam go, bo obecny kształt i pozycja „Gościa” to też zasługa zmarłego. Ksiądz Franciszek Otremba od ponad 10 lat codziennie, bez jednego dnia przerwy, odmawiał Różaniec za mnie i za „Gościa”. Drogi Księże Franciszku, dziękuję i liczę, że w niebie poświęcisz nam jeszcze więcej czasu.
opr. mg/mg