Czy papieska encyklika „Redemptor hominis” jest najlepszą książką o człowieku, jaka kiedykolwiek powstała?
Pozwolę sobie na radykalną opinię: moim skromnym zdaniem najlepszą książką o człowieku, jaka kiedykolwiek powstała, jest... papieska encyklika. Tak. Ani żadna summa, ani żadna filozoficzna rozprawa, ani etyczne czy antropologiczne dywagacje naukowców od prawa do lewa.
Po prostu: „Redemptor hominis”. Czyli pierwsza z encyklik Jana Pawła II, do której wracam jak biblijna łania do wodopoju i nadziwić się nie potrafię, że wciąż w niej coś nowego odkrywam. Myślę, że jest to największe dzieło o człowieku, bo faktycznie jest o jego Odkupicielu. I nie dam sobie powiedzieć, że w jakikolwiek inny sposób można mądrze o człowieku mówić.
„Objawienie miłości i miłosierdzia ma w dziejach człowieka jedną postać i jedno imię. Nazywa się: Jezus Chrystus”, napisał papież. I natychmiast dodał: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel, jak to już zostało powiedziane, „objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”.
Wspominam tę encyklikę po tym, jak zapoznałem się z historią bohaterki dzisiejszej odsłony naszych adwentowych rekolekcji – Chiary Corbelli-Petrillo. Siła ducha tej młodej kobiety tak bardzo mnie zainspirowała, że zacząłem szukać porównań. Przychodzili mi do głowy wszyscy najwięksi twardziele z biblijnych historii, najmocniejsze serca, najtwardsze charaktery. I nagle przypomniał mi się właśnie Jan Paweł II, który w encyklice poświęconej Odkupicielowi człowieka napisał o siłach, jakie w człowieku drzemią. W punkcie o postępie i zagrożeniach z nim związanych stwierdził: „Zbyt często myli się wolność z instynktem indywidualnego czy zbiorowego interesu lub nawet z instynktem walki i panowania (...). Jest rzeczą oczywistą, że te instynkty istnieją i działają, jednakże żadna prawdziwie ludzka ekonomia nie będzie możliwa, jeśli nie zostaną one ujęte, odpowiednio ukierunkowane i opanowane przez głębsze siły, jakie tkwią w człowieku...”. Otóż to: głębsze siły, które w sobie mamy, są jedynym właściwym antidotum na to wszystko, na co we współczesnym świecie narzekamy, czego się boimy, co nas – mogłoby się wydawać – przerasta. Trzeba sobie tylko uświadomić, że one istnieją. I mamy obowiązek, a nie tylko przywilej, je wykorzystać.
Wracając do Chiary i jej świętej wytrwałości (jest kandydatką na ołtarze): oglądając w internecie świadectwa, które nagrano za jej życia, oraz opowieści jej męża, zauważyłem, że oprócz ogromnej liczby polubień („łapka w górę”), są również spore ilości „łapek w dół”. A oboje nie mówią o niczym innym, jak o pięknie miłości, wytrwałym, odważnym rodzicielstwie, poświęceniu siebie Bogu i człowiekowi. – Komu taki materiał może się nie podobać? – zdziwiłem się. I dziwić się nie przestaję. Ktokolwiek by to jednak był, wiem, że tylko nasza – wierzących – wewnętrzna siła może nam pomóc przejść ponad tym.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac