Powszechna mobilizacja świata mediów i kultury masowej w obronie wołu i osła w bożonarodzeniowej stajence wiele mówi o częstym dzisiaj sposobie podchodzenia do chrześcijańskiej tradycji
"Idziemy" nr 52/2012
Powszechna mobilizacja świata mediów i kultury masowej w obronie wołu i osła w bożonarodzeniowej stajence wiele mówi o częstym dzisiaj sposobie podchodzenia do chrześcijańskiej tradycji. Chociaż Benedykt XVI w książce o narodzeniu i dzieciństwie Chrystusa nie zabronił umieszczania w szopce tradycyjnych zwierzaków, a jedynie wskazał na pochodzenie i sens istniejącego zwyczaju, to z medialnych reakcji można było odnieść wrażenie, jakoby właśnie zakwestionował jedną z najbardziej fundamentalnych prawd wiary. Obecności wołu i osła w stajence wielu gotowych było bronić z nie mniejszą determinacją jak samego Dzieciątka.
Dobrze, że istnieje u nas jeszcze przewiązanie do szeroko rozumianej chrześcijańskiej tradycji. Choćby była ona tylko dalekim echem chrześcijańskich prawd wiary. Bo nawet zwyczaj ubierania choinek albo choinkopodobnych konstrukcji na placach miast, w centrach handlowych i szkołach współtworzy klimat społeczny, w którym jako chrześcijanie czujemy się bardziej swojsko, niż gdyby tego wszystkiego zabrakło. Przykład europejskich krajów i miast, w których jest to już formalnie zakazane, pokazuje, że trzeba cenić sobie nawet te drobne przejawy chrześcijańskiej cywilizacji i kultury. W tym znaczeniu dobrze, że u nas nawet niewierzący parlamentarzyści dzielą się w sejmie opłatkiem, że opłatek i sianko podaruje swoim wyznawcom nawet „Wyborcza”, chociaż zrobi przez to konkurencję proboszczom. I dobrze, że duszpasterzom chce się jeszcze u nas prześcigać w wymyślaniu świątecznych atrakcji mających przyciągnąć ludzi do kościołów.
Bożonarodzeniowym hitem ostatnich lat stały się tzw. „żywe szopki”, w których główną rolę odgrywają zwierzęta. Obok tradycyjnych wołu i osła, w „żywych szopkach” nie brakuje owieczek, królików, drobiu, a nawet egzotycznych wielbłądów i lam. Od świtu do zmroku kłębią się wokół nich tłumy małych i dużych mieszczuchów, dla których jest to jedna z niewielu okazji bliskiego kontaktu z naturą. Trwa swoista „adoracja”, choć zdarza się, że w „żywej szopce” nie ma nawet figury nowonarodzonego Jezusa. Przez całe świąteczne popołudnia potrafi być pusto przed figurką Dzieciątka Jezus w kościele i przed Najświętszym Sakramentem, a całą uwagę tłumu skupiają woły, baranki i osły.
W tym miejscu bezcenne okazuje się wskazanie zawarte w książce Benedykta XVI. Nie chodzi przecież o pozbywanie się elementów chrześcijańskiej tradycji, ale o wykorzystanie ich w celu podprowadzenia człowieka do samej istoty wiary. Umieszczenie zwierząt w szopce, jak przypomina Benedykt XVI, ma bowiem znaczenie dydaktyczne. Bo jeśli, jak pisał Izajasz: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela”, to czyż ludzie nie powinni rozpoznać w Jezusie Chrystusie tego, który karmić nas będzie samym sobą? Jego żłóbek jest zapowiedzią ołtarza. Trzeba więc skorzystać z tej naturalnej mądrości zwierząt, aby od wołu i osła w szopce przejść do ołtarza, gdzie realnie czeka na nas Bóg, który dla nas stał się nie tylko człowiekiem, ale i zbawiennym pokarmem.
Naszym Czytelnikom w imieniu całego zespołu pracowników i współpracowników „Idziemy” życzę głębokiego przeżycia tajemnicy Bożego Narodzenia. Dziękuję za Waszą wierność, która pozwala nam się umacniać i rozwijać. Dziękuję wszystkim Księżom, którzy przez kolportaż w parafiach są współautorami sukcesu naszego tygodnika. „Idziemy” można już spotkać w kościołach od Zakopanego po Hel! Z satysfakcją oddajemy do Waszych rąk specjalny numer świąteczno-noworoczny, z kalendarzem na Rok Wiary. Cena pozostaje bez zmian – 4 zł. To wyraz poważnego traktowania naszych Czytelników i Księży dbających o nasz kolportaż.
opr. aś/aś