Zapominamy o realnej egzystencji zła, Szatana, który chce za wszelką cenę osłabić Kościół Święty, któremu tym bardziej chcę służyć i go bronić.
Na dniach, w Internetach, pojawił się filmik z ex księdzem w roli głównej, który opowiada, lekko mówiąc, o brudach Kościoła. Powiada, jakoby księża porozumiewali się alfabetem składającym się z dwóch słów – władza i pieniądze. Kilka osób, znajomych i nieznajomych zapytało mnie, czy wszędzie tak jest, podsyłając link do tego filmiku. Nie mam w zwyczaju oglądania takich rzeczy, bo szkoda mi czasu, ale zwielokrotniona ilość pytań zmobilizowała mnie do zobaczenia tegoż materiału. Nie oglądałem całego, ale fragmenty. Odpowiadając na pytanie, czy wszędzie tak jest, odpowiadam: na szczęście nie wszędzie.
Tak to już jest, że zło jest krzykliwe. Przykro mi, że to spotkało tego księdza. Nawet jeśli to, co mówi, okazałoby się wyreżyserowane i nieprawdziwe, to i tak mi przykro, bo być może coś takiego naprawdę kogoś spotkało. Przypuszczam jednak, że gdybym ja poszedł do podobnego programu i opowiadałbym o tym, że jestem szczęśliwym kapłanem, na niełatwej skądinąd, drodze życia zakonnego, to ów materiał nie miałby takiego rozgłosu.
Owszem zdarza się, że ktoś sprzeniewierza się swojemu powołaniu, zapomina o służebnej roli kapłaństwa i dąży po trupach, by nachapać się pieniędzy i mieć nad innymi władzę.
Na szczęście ja jestem kapłanem zakonnym, który ślubował rady ewangeliczne, które naprawdę są mi drogie, i dumny jestem z faktu, iż jestem brązowym bidokiem w potarganym habicie. Dumny jestem, że staram się być posłuszny wobec przełożonych, nawet jeśli mój punkt widzenia jest inny. Ale ja nie przyszedłem do zakonu i nie zostałem kapłanem dla własnej wygody. Kapłanem i zakonnikiem jestem dla Boga, Kościoła i ludzi. Oczywiście, chcę na tej drodze się zbawić, ale doskonale wiedziałem, że nie będzie łatwo…
Dziękuję też Bogu, że struktury mojego zakonu są takie, iż dzisiaj jesteś na stołku, a jutro jesteś szarakiem, dziękuję, że u nas nie ma takiej możliwości, by nachapać się władzy i sprawować wysoki urząd dożywotnio. Owszem – możesz być bogatym szarakiem, ale wszystko zależy od Ciebie. Przecież to twoje życie, decyzje i od Ciebie zależy jak traktujesz swoje śluby i zobowiązania. Ja jestem szczęśliwym kapłanem, może też dlatego, że nie mam nad nikim władzy i jedyna zawartość mojego portfela to zdjęcia rodziców i brata oraz żeton do wózka w przegrodzie na pieniądze.
Dodam też, że pomimo tego, że widzę wiele braków, błędów, a nawet nie raz hipokryzji ludzi Kościoła to nie miałem do tej pory żadnych myśli, aby zawiesić swój habit na kołku i rzec – Dziękuję, ale ja się już nie bawię. Bo to przecież nie zabawa. Zapominamy o realnej egzystencji zła, Szatana, który chce za wszelką cenę osłabić Kościół Święty, któremu tym bardziej chcę służyć i go bronić.
Nie zapominajmy jednak, że Kościół to my – ja i ty, ksiądz i osoba świecka… Kościół będzie święty, na tyle, na ile my będziemy starać się być lepszymi ludźmi. Kościół jest Święty świętością Boga, ale grzeszny słabością człowieka. Im więcej tych słabości będziemy w sobie pokonywać, tym więcej ich pokonamy w samym Kościele. Dotyczy to także wspomnianego wyżej alfabetu.
Dodam jeszcze, że zastanawiam się w tym kontekście nad stanem modlitwy w intencji duchowieństwa i hierarchii Kościoła. Bo my kapłani, nawet jeśli przyjmujemy za to ofiary, to sprawujemy Mszę Święte i modlimy się w intencjach polecanych, w intencjach ludzi świeckich – żyjących i zmarłych, bogatych i biednych, szczęśliwych i nieszczęśliwych, zdrowych i chorych, pogubionych i odnajdujących się w otaczającej ich rzeczywistości… Co więcej, nie modlimy się sami, bo modlą się z nami inni ludzie, uczestniczący w odprawianych przez nas nabożeństwach. Chodzi o wyśmiewane przez wielu mohery, dzięki którym, być w może w Kościele nie jest jeszcze tak źle.
Natomiast pytanie: ilu ludzi, zwłaszcza tych roszczących jakieś żale i pretensje, modli się za nas kapłanów? Abyśmy byli święci, autentyczni, byśmy nie pogubili się w powołaniu, nie dali się zwieść z drogi uczciwości i nie dali zamydlić sobie oczu bogactwem i wpływami… Gotów byłbym nawet złożyć ofiarę za taką modlitwę, ale nie tak wysoką, o jakiej mówił ten ex ksiądz w kontekście pogrzebów, o których wspomniał, bo to, że gdzieniegdzie funkcjonują cenniki, to wiem (nawet nie raz ich istnienie jest zasadne), ale kwota, o której wspomniał na pewno jest wyimaginowana, a nawet jeśli jest to prawdą… to pamiętajmy, że są też tacy księża, jak jeden z naszych polskich biskupów. Pewna młoda para chciała się pobrać, ale nie mieli pieniędzy, by złożyć ofiarę za ślub. Proboszcz z parafii panny młodej zażądał konkretną sumę, a proboszcz pana młodego o 500 zł więcej. Kiedy dowiedział się o tym ów biskup, sam, za darmo odprawił ten ślub młodej parze. W uroczystościach, na zaproszenie księdza biskupa, wzięli też udział wspomniani proboszczowie, gdzie jeden podarował im w prezencie konkretną sumę pieniędzy, a drugi podobnie, tylko, że o 500 zł więcej.
A mówiąc krótko – czy wszędzie tak jest? Tak i nie… To zależy… Między innymi także od Ciebie…
opr. ac/ac