Bez żywej wiary Polaków nie może ostać się Polska

O cudzie, który zdarzył się Mieszkowi I, fenomenie polskiego chrześcijaństwa i polskim Kościele, który od początku był z narodem

Początki chrześcijaństwa w Polsce


Krzysztof Ożóg, Alicja Dołowska

Bez żywej wiary Polaków nie może ostać się Polska

O cudzie, który zdarzył się Mieszkowi I, fenomenie polskiego chrześcijaństwa i polskim Kościele, który od początku był z narodem, mówi prof. Krzysztof Ożóg, mediewista. Z autorem bestselleru „966. Chrzest Polski” rozmawia Alicja Dołowska

Bez żywej wiary Polaków nie może ostać się Polska

ALICJA DOŁOWSKA: — Zacznę przewrotnie: w 966 r. Mieszko I przyjął chrzest, ale czy można powiedzieć, że był to chrzest Polski, skoro wówczas nie było jeszcze Polski, tylko plemiona, które Mieszko zjednoczył jako książę? Powtarzam opinię niektórych historyków.

PROF. KRZYSZTOF OŻÓG: — Polska jednak była. Ojciec Mieszka, Siemomysł, który wywodził się z plemienia Polan, podporządkowawszy swojej władzy sąsiadujące plemiona, zbudował monarchię. Mieszko I jest wymieniony jako jej władca w 963 r. W najstarszych pisanych źródłach traktuje się go nie jako tego, który przewodzi wyłącznie plemieniu Polan, lecz jako osobę władającą państwem. Ibrahim ibn Jakub, pochodzący z hiszpańskiej Kordoby, człowiek ukształtowany w świecie arabskim, w którym funkcjonowały struktury państw wysoko zorganizowanych, podróżuje po naszej części Europy i pisze: „Państwo Mieszka jest państwem rozległym”. Nie mamy więc wątpliwości, że Polska już istniała.

— Dlaczego historycy traktują chrzest w kategoriach przełomu? Co się tak naprawdę natychmiast zmieniło?

— Mieszko, monarcha, przyjął wiarę chrześcijańską, a opierając się na źródłach, możemy powiedzieć, że dokonał tego nie instrumentalnie, lecz szczerze. Wprowadził państwo, którym rządził, w świat chrześcijański, a w następnym roku — 967 był już określony jako przyjaciel cesarza — „Amicus imperatoris”. Struktura hierarchiczna świata była wówczas bardzo istotna, na jej czele stał cesarz. Mieszko był więc władcą chrześcijańskim, który wszedł ze swoim władztwem w obręb świata cywilizowanego i uznał najwyższą władzę cesarza. Przełom w wierze jest równie ważny: Mieszko porzucił pogańską wiarę przodków — co było aktem wielkiej odwagi — i starał się wprowadzić chrześcijaństwo wśród swoich poddanych.

— Gdzie dokładnie odbył się chrzest Mieszka? Opinie historyków są podzielone.

— W źródłach pisanych mamy taką oto sekwencję zdarzeń: 965 r. — „Dąbrówka przybywa do Mieszka” („Dubrouka ad Mesconem venit”). 966 r. — „Mieszko, książę Polski, przyjmuje chrzest” (Mesco dux Poloniae baptizatur”). To oznacza, że polityczny, militarny układ z Bolesławem, księciem czeskim, ojcem Dobrawy, został umocniony małżeństwem. Dąbrówka przybyła najpewniej do Poznania lub na Ostrów Lednicki, bo tam były rezydencje książęce. Tam również wybudowano kaplice, gdzie Dąbrówka jako chrześcijanka mogła praktykować swoją wiarę. A więc Mieszko przyjął chrzest na swojej ziemi. Przemawia za tym także to, że w Poznaniu i na Ostrowie Lednickim znaleziono ślady archeologiczne po baptysteriach. Koncepcje, że chrzest odbył się w Pradze, Ratyzbonie, Magdeburgu lub Kwedlinburgu, nie mają sensu. Nie ma źródeł, które by to potwierdzały.

— Znamy rok chrztu, ale spory dotyczą daty dziennej: w Wielką Sobotę 14 kwietnia czy w święto Zesłania Ducha Świętego?

— Datę dzienną możemy wnioskować tylko na podstawie tradycji chrześcijańskiej. Chrzest katechumenów odbywał się z reguły w Wielką Sobotę, w wigilię nocy paschalnej. Oczywiście nie można wykluczyć święta Zesłania Ducha Świętego, bo w X wieku w tę uroczystość także odbywały się chrzty. Wydaje się jednak, że tradycja pierwotna miała większe znaczenie.

— W jakiej formie odbył się chrzest?

— Są dwie możliwości: jeśli był to basen chrzcielny, którego pozostałości odkryto niedawno pod katedrą poznańską, chrzest mógł się odbyć przez trzykrotne pełne zanurzenie: książę zdejmował szaty w części baptysterium odgrodzonej parawanem i wchodził do święconej wody. Kapłan bądź biskup wypowiadał formułę stosowaną do dziś: „Ego te baptizo in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti. Amen”. Jeśli basen był płytki, to Mieszko stał po kostki w poświęconej wodzie i chrzest był udzielany przez polanie z góry.

— Co sprawiło, że Mieszko, który przyjął chrzest z Czech, pozyskał biskupstwo o pięć lat wcześniej niż Praga?

— Opatrzność. Przyczyniło się do tego zwycięstwo nad Wichmanem, powinowatym cesarza, który się wobec niego zbuntował. Mieszko, wsparty przez Czechów, pokonał go. Specjalnym poselstwem wysłał do Rzymu, gdzie wówczas przebywał cesarz, miecz buntownika z informacją, że poniósł on zasłużoną karę i zginął w bitwie. Jednocześnie poprosił o biskupa dla państwa piastowskiego. Otton I przychylił się do tej prośby i papież Jan XIII ustanowił Jordana pierwszym biskupem w 968 r.

— Czy konsekwencje tego były wyłącznie prestiżowe?

— Nie tylko. Przede wszystkim miało to znaczenie dla szerzenia chrześcijaństwa. Biskup mógł święcić prezbiterów dla nowego Kościoła i już nie musieli to być Czesi.

— Ile czasu trwał proces chrystianizacji ziem podległych Mieszkowi? Kiedy właściwie możemy mówić o chrześcijańskiej Polsce?

— Po Mieszku chrzest przyjmowała elita Polan — co do tego nie mamy wątpliwości, bo gdyby ochrzcił się bez jej zgody, pozbawiłaby go życia. Natomiast trzeci etap to zaprowadzenie chrześcijaństwa wśród poddanych także na prowincji. Przez kilka dni grupa misjonarzy nauczała ludność zwołaną z danego regionu do grodu o prawdach wiary chrześcijańskiej, po czym następował jej chrzest, a potem jeszcze przez kilkanaście dni misjonarze pouczali o Dekalogu i modlitwach. I przenosili się do następnego grodu. Wiemy, że to działanie mogło przynosić efekty, gdy w grodzie pojawiała się świątynia, kiedy przebywali w niej duchowni znający język słowiański. Polska stała się więc chrześcijańska, kiedy udało się stworzyć struktury parafialne. Metropolia kościelna została zorganizowana w czasie Zjazdu Gnieźnieńskiego, czyli pielgrzymki pokutnej cesarza Ottona III do grobu św. Wojciecha i spotkania z Bolesławem Chrobrym. Wtedy został zorganizowany cały Kościół polski z arcybiskupstwem gnieźnieńskim na czele. W XII wieku na ziemiach polskich było już tysiąc kościołów, pod koniec XIII wieku — 3 tys. Gdy kościół jest blisko, wiernym łatwiej uczestniczyć w niedzielę we Mszy św., słuchać katechezy, praktykować modlitwę, zgodnie z zasadami soboru laterańskiego IV, które przetrwały od 1215 r. do dziś.

— Chrześcijaństwo znalazło w Polsce dobry grunt. Nasze ziemie w późniejszych wiekach zamieszkiwali także Żydzi, Ormianie, prawosławni Rusini, Karaimi, ale umieliśmy współistnieć na bazie naszej wiary. Nie było wojen religijnych jak na Zachodzie. Czy to nie fenomen?

— Fenomen polskiego chrześcijaństwa rodził się od pierwszych Piastów, którzy wobec sąsiednich ludów pogańskich działali w sposób odbiegający od ówczesnego modelu. Popierali misjonarzy, którzy szli chrystianizować w sposób pokojowy. Bolesław nie posłał do Prusów najpierw armii, a potem Wojciecha. Podobnie było z włoskimi eremitami, potem z Brunonem z Kwerfurtu. Bolesław Wstydliwy w XIII wieku również chciał w sposób pokojowy chrystianizować Litwinów, a po nim wysiłki podejmowali Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki. I wreszcie o chrystianizacji Litwy zdecydowało małżeństwo Jadwigi Andegaweńskiej z Jagiełłą. 
W Wielkim Księstwie po chrzcie Jagiełły i chrystianizacji Litwy ani ze strony Jagiełły, ani jego następców nie nastąpiły prześladowania prawosławnych. I tu rodzi się fenomen, że w państwie polsko-litewskim mieliśmy obok katolików prawosławnych Rusinów, zwanych wówczas schizmatykami, Ormian, Karaimów. Była też duża grupa Żydów, którzy przybywali do Polski już od XI wieku. Rzeczpospolita Obojga Narodów po unii lubelskiej była państwem wyjątkowym także dlatego, że w ramach tego państwa Żydzi mieli daleko idącą autonomię, a nawet własny sejm. Zygmunt Stary i jego syn Zygmunt August nie zdecydowali się na krwawe prześladowanie luteran czy kalwinów, których nauce ulegały zwłaszcza miasta i szlachta. Ten ostatni mówił nawet do panów szlachty: „Ja nie jestem królem waszych sumień”.

— Ale w szkole słyszymy o wygnaniu arian.

— Jednak nie z powodów religijnych, tylko dlatego, że złączyli się ze Szwedami i zdradzili Rzeczpospolitą. Wojna 30-letnia, która toczyła się na Zachodzie od 1618 r. do 1648 r., pochłonęła ogromną liczbę ofiar. Trwały nieprawdopodobne wzajemne mordy, prześladowania. Rzeczpospolita tego szczęśliwie uniknęła. To jest fenomen.

— Wybija się aspekt polityczny przyjęcia chrztu przez Mieszka. Ale Pan Profesor broni wymiaru duchowego — wiary władcy i podkreśla akt donacji państwa św. Piotrowi, wspieranie misjonarzy, przesłanie papieżowi pukla włosów syna z prośbą o błogosławieństwo. Mówi Pan nawet o cudzie.

— Cud zdarzył się w 985 lub 986 r. Mieszko, który wspierał Cesarstwo w walkach na Połabiu z pogańskimi Wieletami, został ugodzony w ramię zatrutą strzałą. Modlił się za wstawiennictwem Udalryka z Augsburga, biskupa, który zmarł w opinii świętości. I zdarzył się cud — trucizna nie zadziałała. Jako wotum wysłał do Augsburga odlane ze srebra ramię.

— Chrześcijaństwo włączyło nas we wspólnotę europejską, bo było jej spoiwem. Być może dzisiaj jesteśmy jej ostatnim bastionem z tak liczną liczbą wiernych, bo Europa Zachodnia odchodzi od Boga.

— W dziejach Polaków jako wspólnoty narodowej nastąpiło wyjątkowe złączenie polskiego obyczaju z wiarą. Kościół jest w dużej mierze twórcą kultury narodowej, pierwszych utworów w języku polskim, katechezy, modlitw, Dekalogu. One stanowiły możliwość autoidentyfikacji Polaków przez wyznawaną wiarę. A ponieważ książęta piastowscy w XIII wieku zachłysnęli się przybyszami, dopuszczali na swe dwory rycerzy niemieckich, to polska elita, a także możnowładcy i prosty lud mogli się z obcą kulturą skonfrontować. Już abp Jakub Świnka na synodzie w Łęczycy w 1285 r. wydał statuty, w których wyraźnie zapisano, że Polacy nie mogą być pozbawiani urzędów kościelnych na rzecz Niemców i że sprawą haniebną jest, gdy klasztory przyjmują do swoich wspólnot tylko Niemców, a nie przyjmują Polaków. Że w szkołach nauczyciel musi znać język polski i nie może być tak, że jest nauczycielem niemieckim nieznającym języka polskiego. I to jest wyjątkowe! Kościół identyfikuje się z ludem, ze wspólnotą Polaków. Staje w ich obronie. 
W momentach dziejowych, kiedy brakuje państwa, jest ono w kryzysie albo pozostaje rozbite na wiele władztw, jak w XIII wieku, Kościół podtrzymuje tradycje Królestwa Polskiego, daje taki przekaz: mieliśmy określoną przeszłość, królów i królestwo i teraz czekamy na jego odbudowanie. To królestwo ma patronów, choćby świętych Wojciecha i Stanisława, co konsoliduje wspólnotę. Jednocześnie duchowni polscy tworzą kroniki, roczniki, które budują pamięć narodu.

— Cywilizacja chrześcijańska z Zachodu przyniosła nam postęp gospodarczy, a także postęp w kulturze, nauce, oświacie. Zmieniły się prawo, organizacja państwa, cystersi przynieśli ze sobą kulturę trójpolówki, powstały pierwsze szkoły, najstarsza literatura polska rodziła się w języku łacińskim. Na bazie alfabetu łacińskiego powstała staropolszczyzna i pisane były pierwsze dzieła literackie.

— Tak, ale recepcja kultury odbywała się głównie przez szkołę. Główną rolę odgrywały szkoły tworzone przy katedrach, ponieważ kształciły na potrzeby Kościoła. Ale nie tylko, to także szkoły przy kolegiatach, a potem, od XIII wieku — przy bardziej zamożnych kościołach parafialnych. W XV wieku mieliśmy szkoły przy każdej nieomal parafii w Polsce. Były to oczywiście szkoły elementarne, dla chłopców, ale w warunkach średniowiecznych po takiej edukacji można było pójść na uniwersytet. W szkołach na zachodzie Europy obowiązywały dokładnie te same metody nauczania, lektury, podręczniki, ten sam język. Stąd spójność cywilizacyjna kultury chrześcijańskiej. Kiedy powstał uniwersytet, polscy uczeni w XV wieku mogli być partnerami dla uczonych całej Europy Zachodniej w najważniejszych debatach.

— Obchody Millennium Chrztu Polski w 1966 r. odbywały się osobno, ale nawet komuniści uznali rok 966 za fundament państwa, bo ogłosili obchody 1000-lecia państwa polskiego. Jak Pan postrzega w tych trudnych dla Kościoła czasach rolę prymasa Wyszyńskiego i Karola Wojtyły?

— Millennium Chrztu Polski powinniśmy nazywać Sacrum Millennium Poloniae, bo było to świętowanie tysiąclecia wiary na ziemiach polskich. I tutaj rola kard. Wyszyńskiego jest fundamentalna. Dostrzegł on szansę dla polskiego Kościoła, dlatego zdecydował, żeby obchody zostały poprzedzone — i to jest clou — dziewięcioletnią Wielką Nowenną, przygotowującą do przeżywania Sacrum Millennium Poloniae. Program duszpasterski oparł na polskiej tradycji katolickiej, ażeby odnowić wiarę. Cała bowiem polityka państwa zmierzała do kompletnego zredukowania Kościoła. A kard. Wyszyński odwołał się do maryjności, do podstawowych, najbardziej używanych przez polskie społeczeństwo prawd wiary. To przeorało polski katolicyzm, odnowiło go. Program uroczystości milenijnych nie skupił się w jednym miejscu, tylko poczynając od Gniezna poprzez wszystkie ważne ośrodki Polski przechodził z peregrynacją obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, a potem już tylko z ramami, które stały się niezwykłym symbolem. Wzmacniały jeszcze przekaz emocjonalny wiary. Ogromna w tym rola kard. Wyszyńskiego, ale także, oczywiście, abp. Wojtyły, bp. Kominka i bp. Baraniaka oraz całego Episkopatu. Bez Nowenny i bez Millennium nie byłoby takiego polskiego Kościoła, jaki mieliśmy później. Nie byłoby też Wojtyły na Stolicy Piotrowej. Nie byłoby Solidarności.

— Papież Paweł VI także chciał uczcić polskie Millennium. Podjął konkretne inicjatywy, aby w Rzymie być blisko Polski i zauważyć rocznicę chrztu.

— Głos ze Stolicy Apostolskiej był bardzo istotny, bo wahanie władz komunistycznych, czy zgodzić się na pielgrzymkę Pawła VI do Polski, było znamienne. Ostatecznie papież nie mógł przybyć ze względu na sprzeciw komunistów, ale to paradoksalnie wzmocniło jego duchową obecność. Tron papieski z kwiatami był — niczym puste ramy „aresztowanego” częstochowskiego Obrazu — symbolem zakazu. Oznaką, że komuniści nie pozwolili przyjechać papieżowi. Głos z Watykanu o roli Polski, o jej Millennium, o miejscu w świecie chrześcijańskim docierał tym mocniej do świata.

— Teraz, w 1050. rocznicę, przyjedzie do Częstochowy papież Franciszek i odbędzie się dziękczynienie za Chrzest Polski. Jakie przesłanie, jako autor dzieła „966. Chrzest Polski”, chce Pan nam przekazać?

— Przesłanie zasadnicze to wdzięczność za dar wiary, za zaszczepienie jej w polskim narodzie. Przez blisko 40 pokoleń przekazywano ją z pokolenia na pokolenie. Zaczęło się od Mieszka i jego żony Dobrawy, ale świadectwo, przekaz i praca Kościoła powodowały, że następne generacje żyły w wierze, rodzili się święci. Z wdzięczności wynika zobowiązanie dla współczesnego pokolenia Polaków, żeby wiara w Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela oraz przyjęty sakrament chrztu św. miały pogłębiony — osobisty wymiar w życiu każdego z nas, w relacjach z bliźnimi, w miłowaniu Boga i w codziennym praktykowaniu wiary, by stała się pociągającym świadectwem dla nadchodzącego pokolenia Polaków. Po to, by pielgrzymka wiary polskiego narodu była kontynuowana dla dobra nie tylko naszej Ojczyzny, ale również dla ocalenia pogrążonej w ciężkiej chorobie niewiary Europy. Bez żywej wiary Polaków nie może ostać się Polska...

Rozmawiali: prof. Krzysztof Ożóg i Alicja Dołowska

* * *

Wystawa i film

W związku z 1050. rocznicą Chrztu Polski Stowarzyszenie Przyjaciół „Gaude Mater” przygotowało projekt: „Jasnogórskie Te Deum Laudamus 966-2016”, w ramach którego powstaje film dokumentalny w reżyserii Zdzisława Sowin´skiego i Tadeusza Szymy. Film będzie zawierał materiały archiwalne z 1966 r. oraz wspomnienia osób uczestnicza?cych w wydarzeniach sprzed 50 lat. Pokazane zostaną także tegoroczne uroczystos´ci jasnogórskie związane z 1050. rocznicą Chrztu Polski.

Filmowi towarzyszyć będzie plenerowa wystawa archiwalnych fotografii, dostępna przez całe lato na placu Biegańskiego w Częstochowie. Wernisaż wystawy odbędzie się w sobotę 23 lipca br. o godz. 12.00. Komisarzem wystawy jest Zdzisław Sowiński, a cały projekt powstał z inicjatywy Jana Szymy — przewodniczącego Stowarzyszenia Przyjaciół „Gaude Mater”. Honorowy patronat nad projektem objęli metropolita częstochowski abp Wacław Depo oraz przeor Jasnej Góry o. Marian Waligóra.


opr. ab/ab

« 1 »
Załączone: |
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama