Po ogłoszeniu abdykacji Benedykta XVI reakcje były bardzo różne i bardzo skrajne - a może to Papież ma najlepszy osąd co do swojego stanu zdrowia i misji, którą ma do zrealizowania?
13 lutego aula Pawła VI zapełniła się na długo przed rozpoczęciem audiencji. Oczekując na Benedykta XVI, spoglądaliśmy na słynną płaskorzeźbę zmartwychwstałego Chrystusa i stojący przed nią pusty fotel papieża. Widok nie do zniesienia.
Dwa dni wcześniej Benedykt XVI zapowiedział na 28 lutego swoją rezygnację. Była to więc przedostatnia audiencja. Ludzie płakali jak na pogrzebie. Papież co prawda nie umiera, ale odchodzi na dobre. Już go nie usłyszymy, nie będzie sprawował dla nas Eucharystii. Być może napisze jeszcze jakiś teologiczny esej czy książkę, ale z życia publicznego wycofa się na zawsze. Prawnicy spierają się jeszcze, jaki będzie status byłego papieża. Jak będziemy go nazywać, Joseph Ratzinger czy Benedykt XVI, jaki będzie przysługiwał mu tytuł, strój... To wszystko już niebawem zostanie rozstrzygnięte. Watykan bowiem, choć nie był przygotowany na rezygnację — nie wiedzieli o niej nawet najwyżsi rangą kurialni kardynałowie — to jednak potrafi sobie poradzić z takimi dylematami. Specjaliści od prawa kanonicznego, w konsultacji z samym papieżem, wypracują satysfakcjonujące rozwiązanie. Ważniejsze jest jednak to, że znając charakter Benedykta XVI, możemy być pewni, że spełni, co zapowiedział, wycofa się w świat modlitwy. Watykański klasztor klauzurowy, który obrał na swą rezydencję, stanie się jego dobrowolnym więzieniem, by nie powiedzieć grobem. A zatem smutek i konsternacja. Ale nie tylko. Również podziw, by nie rzec entuzjazm. Wielu ludzi czekało na tę chwilę niemal całych osiem lat. Przeczekali ten trudny dla nich pontyfikat. Z nieukrywaną radością przyjmują dymisję przeciwnika, z którym często nie dawali sobie rady. Stąd płynące do Watykanu niemal z całego świata wyrazy uznania.
W Środę Popielcową byłem na ostatniej Mszy Benedykta XVI. Jak zwykle wspaniałe kazanie. Po mistrzowsku napisane i po mistrzowsku wygłoszone. Z mocą proroka. I jak tu w takiej sytuacji zrozumieć wyznanie papieża, że jest już niezdolny kontynuować Piotrową posługę? Przecież przed chwilą sam dał dowód tego, że jego słowo nadal umacnia nas w wierze, oświeca Słowem Bożym, oczyszcza z błędnych wyobrażeń i w dobie kryzysu pozwala nam stawić czoło światu. Posługa Piotrowa nie ogranicza się jednak tylko do nauczania wiary. Kościołowi papież musi też przewodzić w inny sposób. Mianując nowych biskupów, interweniując w rozwiązywaniu różnorodnych kryzysów. W pełnieniu tych funkcji służy mu pomocą wielki aparat Kurii Rzymskiej. Oczywiście, można snuć różne dywagacje. Gdyby watykańskie urzędy funkcjonowały lepiej, gdyby współpracownicy papieża lepiej wyręczali go w jego obowiązkach, być może Benedykt XVI mógłby dłużej pozostać na urzędzie, koncentrując się wyłącznie na nauczaniu wiary. Myślę, że dla nas wszystkich decyzja Ojca Świętego powinna być okazją do rachunku sumienia i pytania, na ile wspieraliśmy papieża pracą i modlitwą, na ile zdawaliśmy sobie sprawę, że on naszego wsparcia potrzebuje.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na jeden mały szczegół, który wyszedł na światło dzienne dzięki drobnej niedyskrecji starszego brata papieża ks. Georga Ratzingera. W jednym z wywiadów ujawnił on, że lekarze zakazali Benedyktowi XVI transatlantyckich podróży samolotem. Innymi słowy, zakazali mu wyjazdu do Rio de Janeiro na zaplanowany na lipiec Światowy Dzień Młodzieży. To ultimatum ostatecznie wpłynęło na decyzję Benedykta XVI, który chciał, aby na spotkaniu młodzieży w Rio był obecny papież. Można więc powiedzieć, że Ojciec święty rezygnuje z urzędu nie tylko dla jakiegoś bliżej nieokreślonego dobra Kościoła, ale konkretnie, z miłości do młodych, aby na swoim spotkaniu w Rio mieli papieża.
Sam Benedykt XVI podchodzi do swej rezygnacji z najwyższą powagą. Wie, że decyzja, którą podjął, jest poważna i chce, abyśmy również i my zrozumieli znaczenie aktualnej sytuacji. Z drugiej jednak strony Benedykt XVI emanuje spokojem, pogodą ducha i pełnym zaufaniem do Pana Boga. Ta postawa stopniowo udziela się również wiernym, pomaga im zaufać sumieniu papieża, który w wolności przed Bogiem podjął decyzję o odejściu. Swoim postępowaniem Benedykt XVI jeszcze raz i być może po raz ostatni pokazuje nam główną treść swojego pontyfikatu, konsekwentny teocentryzm, świadomość, że to Bóg jest najważniejszy, również w podejściu do Kościoła. „Wsparciem i światłem — powiedział na środowej audiencji papież — jest dla mnie świadomość, że Kościół należy do Chrystusa, który nigdy nie przestanie nim kierować i o niego się troszczyć”. W istocie, od 28 lutego fotel namiestnika Chrystusa w auli Pawła VI przez kilka tygodni pozostanie naprawdę pusty. Zawsze pozostanie tam jednak zmartwychwstały Pan.
Benedykt XVI przygotowuje nas zatem na odejście. W podbramkowej sytuacji postawił jedynie samych kardynałów na poniedziałkowym konsystorzu, kiedy ogłosił zamiar rezygnacji. Z wyjątkiem sekretarza stanu kard. Tarcisia Bertone, purpuraci naprawdę nic nie wiedzieli. Ci, którzy gorzej znali łacinę, jak na przykład afrykański kard. Turkson, nie byli nawet pewni, czy dobrze rozszyfrowali papieskie słowa. Dopiero kiedy dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Angelo Sodano zareagował na przemówienie Benedykta XVI, mogli być pewni, że się nie pomylili, że papież rzeczywiście odchodzi.
Motywy swej rezygnacji Benedykt XVI wyłożył na wspomnianej już audiencji ogólnej, na jej rozpoczęcie. Potem w katechezie, nawiązującej do kuszenia Jezusa na pustyni, pokazał, że życie chrześcijanina jest ciągłym podejmowaniem decyzji, opowiadaniem się za Bogiem i odrzucaniem proponowanych przez szatana alternatywnych dróg życia. Nietrudno było zrozumieć, że opowiadając o kuszeniu Jezusa, papież zwierza się również ze swoich duchowych zmagań, z tych „niełatwych” dla niego dni, jak sam przyznał, i z tej decyzji, podjętej przed Bogiem.
W wygłoszonej tego samego dnia, czyli w Środę Popielcową, homilii Benedykt XVI mówił o potrzebie powrotu do Boga. W tym niezwykłym kontekście końca pontyfikatu „powrót do Boga” kojarzy się oczywiście z powrotem do domu Ojca, którym Jan Paweł II zakończył swój pontyfikat. Benedykt XVI myślał tu jednak o nawróceniu, zaparciu się siebie. Jakby chciał nam wskazać, że w tym kluczu powinniśmy rozumieć jego decyzję i że tego oczekuje również od Kościoła, którego oblicze — jak zauważył — bywa niekiedy zeszpecone. „Mam tu na myśli — powiedział — zwłaszcza grzechy przeciw jedności Kościoła, podziały w ciele Kościoła. Przeżywanie Wielkiego Postu w bardziej intensywnej i widzialnej jedności komunii kościelnej, przezwyciężając indywidualizm i rywalizację, jest pokornym i cennym znakiem dla tych, którzy są daleko od wiary lub dla ludzi obojętnych”.
W czwartek Ojciec Święty pożegnał się z kapłanami swej diecezji. Podziękował im za modlitwę i wsparcie oraz przekazał swoisty testament. Przez 50 minut opowiadał im bowiem o soborze, o jego głównych tematach i wciąż niezrealizowanym dziele odnowy. Papież przypomniał, że w ostatnich dziesięcioleciach głównym interpretatorem i propagatorem soboru były media, które często rozumiały go opacznie. Dziś trzeba powrócić do prawdziwego soboru ojców i przeprowadzić reformę, której pragnęli. Głównym „testamentem” papieża dla Kościoła będzie najprawdopodobniej ostatnie przemówienie pontyfikatu, do kardynałów, zaplanowane na 28 lutego. Zaraz po nim Benedykt XVI odleci do Castel Gandolfo i tym samym zakończy się jego Piotrowa posługa. W międzyczasie będą jeszcze rozważania na Anioł Pański i jedna audiencja ogólna. Papież dotrzyma wszystkich planów dotyczących ustalonych wcześniej audiencji prywatnych. Nie przewiduje jednak audiencji dla kolejnych przybywających do Rzymu kardynałów, aby w żaden sposób nie wpływać na przebieg przyszłego konklawe, które zgodnie z prawem musi się rozpocząć najwcześniej 15, a najpóźniej 20 marca. Wcześniej, zaraz po zakończeniu pontyfikatu, wszyscy kardynałowie, również ci ponad 80-letni, czyli nieposiadający prawa głosu, będą się spotykać na tzw. kongregacjach generalnych, by zapoznać się ze stanem Kościoła i zastanowić się nad wyborem przyszłego następcy Piotra. Swoistym wstępem do tych konsultacji są też trwające od niedzieli doroczne rekolekcje wielkopostne dla papieża, zwierzchników Kurii Rzymskiej i przebywających w Rzymie kardynałów. Głoszenie nauk Benedykt XVI powierzył kard. Gianfranco Ravasiemu, przewodniczącemu Papieskiej Rady ds. Kultury.
W apartamentach papieskich trwa tymczasem wielka przeprowadzka. 28 lutego drzwi do papieskich pokojów w Pałacu Apostolskim zostaną zapieczętowane. W tym czasie abp Georg Gänswein będzie musiał zadbać o kolejne przenosiny papieskiego księgozbioru. Kiedy przed trzema laty swą posługę w Watykanie kończył kard. Walter Kasper, zdecydował się na pozostanie w Rzymie, w swym dotychczasowym apartamencie. Nie chciał bowiem po raz drugi organizować przerzutu swej prywatnej biblioteki przez Alpy. Niewykluczone, że podobnymi względami kierował się Benedykt XVI, kiedy na miejsce nowej rezydencji obrał klasztor w Ogrodach Watykańskich, zaledwie kilkaset metrów od Pałacu Apostolskiego.
Głównym „testamentem” papieża dla Kościoła będzie najprawdopodobniej ostatnie przemówienie pontyfikatu, do kardynałów, zaplanowane na 28 lutego. Zaraz po nim Benedykt XVI odleci do Castel Gandolfo i tym samym zakończy się jego Piotrowa posługa
Umiłowany Ojcze Święty!
Przyjmujemy z wiarą i zaufaniem Twoją, Ojcze Święty, decyzję. Rozpoznajemy w niej znak czasu dla współczesnego świata i Kościoła. W tak niełatwych czasach, naznaczonych wieloma sprzecznościami i wyzwaniami, jesteś dla nas i pozostaniesz świadkiem żywej wiary w Jezusa Chrystusa Zmartwychwstałego. Bóg dał Kościołowi i światu w Twojej Osobie człowieka wrażliwego na dobro, piękno i prawdę.
Dziękujemy Ci, Ojcze Święty, za Twoją ponadsiedmioletnią posługę Świadka Wiary, Następcy św. Piotra i teologa ukazującego głębię Ewangelii. Tobie, Ojcze Święty, wyrażamy wdzięczność zwłaszcza za ogłoszenie błogosławionym Jana Pawła II, za pielgrzymkę do naszej Ojczyzny — jedną z pierwszych, za Twoją miłość do wszystkich Polaków, żyjących w kraju i rozsianych poza jego granicami, a także za trud mówienia do nas po polsku.
Modlimy się w Twojej intencji w całej Polsce, zwłaszcza na Jasnej Górze, by Bóg zachował Cię w zdrowiu i wspierał swą łaską.
Warszawa, 12.02.2013 r.
— Z wielką powagą i wzruszeniem przyjąłem decyzję Ojca Świętego Benedykta XVI o rezygnacji z kierowania Kościołem i o przekazaniu troski o dalsze jego losy Kolegium Kardynalskiemu. Rozumiem motywacje, jakie Ojciec Święty przedłożył uczestnikom konsystorza. Benedykt XVI kierował Kościołem Chrystusowym po odejściu papieża Jana Pawła II z wielką rozwagą i mądrością, które wypływały z jego niezwykłych zdolności intelektualnych, a także z głębokiej wiary. Dziękuję Ojcu Świętemu za wszystkie wysiłki zmierzające do odnowy Kościoła w duchu wierności Mistrzowi z Nazaretu. Jako biskup z Polski zapewniam go, że pozostaniemy wdzięczni za jego przyjaźń z Janem Pawłem II, jego beatyfikację, a także za wyjątkową życzliwość do narodu polskiego. Osobiście będę mu wierny i wdzięczny za to wszystko, co otrzymałem od niego. Kościół krakowski pozostanie zawsze wdzięczny Piotrowi naszych czasów Benedyktowi XVI. Wdzięczność i wierność będzie wyrażał w modlitwie i oddaniu. Razem z Ojcem Świętym Benedyktem XVI zawierzam cały Kościół Duchowi Świętemu i Matce Kościoła, Matce Bożej z Lourdes, Patronce dzisiejszego dnia.
— Świat przyjął decyzję Benedykta XVI o rezygnacji z posługi Biskupa Rzymu z wielkim zaskoczeniem. Rezygnacja świadczy bowiem o tym, że papiestwo jest niełatwą służbą. My ją przyjmujemy jako gest wielkiej miłości papieża do Kościoła, który dobro Kościoła stawia wyżej aniżeli dobro własne. Jesteśmy przecież przeświadczeni, że papież jest człowiekiem głębokiej wiary i mądrości, wielkiego serca, wrażliwości, delikatności, umiejący podejmować najgłębsze problemy i rozterki współczesnego świata i współczesnej kultury. Ma głębokie rozeznanie znaków czasu i widać, że jest to człowiek pokorny. Jest to z pewnością pełna pokory decyzja świadcząca o wielkości Benedykta XVI, który odkłada na bok własne dobro, aby ułatwić przyszłą drogę Kościołowi. Na to wydarzenie trzeba spojrzeć też z perspektywy wiary. Papież, człowiek o odpowiedzialnym i wrażliwym sumieniu, uderza w wielki dzwon, żeby obudzić sumienia ludzi i wezwać ich do większej odpowiedzialności za Kościół. Gdy dzisiaj atakuje się same podstawy człowieczeństwa, gdy atakowana jest troska o życie, o wychowanie młodego pokolenia oraz małżeństwo i rodzina, i to już nie przez poszczególne ugrupowania, ale przez źle pojętą międzynarodową globalizację, trzeba stanąć po stronie Ewangelii. Okres sprawowania przez Benedykta XVI urzędu papieskiego był z pewnością czasem zbawiennym dla Kościoła. To wielki człowiek, który wprowadził Kościół XXI w. na wyższy poziom teologiczny i podjął odważnie tak delikatne kwestie, jak kwestia wolności religijnej w islamie, jak relacje prawa naturalnego do prawa stanowionego podczas słynnego przemówienia w Bundestagu w Berlinie. Wiele jego wypowiedzi pozostanie kamieniami milowymi w historii myśli ludzkiej. W tym człowieku rozum całkowicie panował nad emocjami, czego dowodem jest jego ostatnia decyzja. Kiedy jednak ustają siły fizyczne, wszystkie te ogromne walory rozumu i serca, według długiej i rozważnej refleksji papieża, nie wystarczą do spokojnego przewodzenia Kościołowi. W takiej sytuacji winniśmy wyrazić naszą wdzięczność za ten głęboki, teologiczny pontyfikat darzony przez Polaków zaufaniem, sympatią i miłością.
„Czytając oświadczenie Benedykta XVI, które do nas dotarło, czujemy, że Ojciec Święty akcentuje w nim przede wszystkim odpowiedzialność za swoją misję” — powiedział w rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” bp Jan Tyrawa. Ordynariusz bydgoski nie ukrywał zaskoczenia, które — jak podkreślił — dotyczy zapewne całego świata. Według bp. Jana Tyrawy, Ojciec Święty doszedł do wniosku, że ze względu na wiek i pewne niedomagania fizyczne nie jest w stanie podołać wyzwaniom, wobec których stawia go świat i Kościół. — To nie jest — co trzeba mocno podkreślić — ucieczka przed trudnościami, ucieczka w jakąś wygodę. Papież jest świadom tego, że tam, gdzie mamy do czynienia z tajemnicą Kościoła, wiary, relacji człowieka z Bogiem i odwrotnie, cierpienie oraz wszystkie dolegliwości związane ze starszym wiekiem, chorobą, mają także swoją wartość. W tym przypadku jednak papież przechyla szalę na stronę odpowiedzialności, wobec której stawia go ta posługa — powiedział. Zdaniem ordynariusza diecezji bydgoskiej, można przypuszczać, że Ojciec Święty dochodzi do konkretnego wniosku. Mówi, że Kościół, a po części świat, może z powodu pewnych jego niedomagań wiele stracić. — Odpowiedź na wyzwania tego świata — która jest pilna — może się znacznie osłabić. Ojciec Święty uważa, że posługa Piotrowa wymaga całkowitego zaangażowania wszystkich sił i mocy, którymi człowiek dysponuje. Dlatego w imię odpowiedzialności pragnie odejść — podkreślił.
Bp Jan Tyrawa stwierdził, że Benedykt XVI zostawia po sobie niezwykłe bogactwo, które zostało wyrażone w czasie tego pontyfikatu w posłudze i nauczaniu. — Zostawia nam swoją głęboką teologię. Zapewne dalej będzie służył swoją myślą. Będzie starał się jak najwięcej publikować. Będzie chciał służyć swoją podpowiedzią co do dalszego pełnienia misji Kościoła — zakończył bp Jan Tyrawa.
— Ojciec Święty wiedział bez wątpienia, że będziemy czuli smutek i ból. Przyzwyczailiśmy się do jego języka polskiego, do niesfornych włosów wychodzących spod piuski, do transmisji z placu św. Piotra, podczas których nie skąpił życzliwości pod adresem Polaków. (...) Nie mogliśmy się nadziwić, że w jego ojczystym kraju nie szanowano go tak, jak w Polsce czczono Jana Pawła II. Po wyborze Benedykta XVI zadzwonił do mnie ktoś z Niemiec i mówił: „Kiedy wypadło mi więc stanąć przed Ojcem Świętym i przez kilka minut rozmawiać z nim, próbowałem zrozumieć, co mogło tak bardzo przeszkadzać w sympatii dla tego człowieka. Nie znalazłem żadnych innych powodów poza bezinteresowną nieżyczliwością mediów, które na Zachodzie wybór Josepha Ratzingera powitały jako rodzaj klęski dla Kościoła”. (...) Jeżeli dziwi nas, że Ojciec Święty ogłosił swoją rezygnację, to chciałbym zapytać, kto z nas, mając 86-letniego ojca, kazałby mu tak ciężko ponad siły pracować? Tylko zewnętrzna obserwacja pozwala sądzić, że życie papieża jest łatwe. A jednak, kiedy wprowadzano u nas podwyższony wiek przejścia na emeryturę, zastanawialiśmy się, czy to jest sensowne, żeby dokładać jeszcze ludziom dodatkowych obowiązków. Praca papieża oznacza ciężki trud od rana do nocy. Nikt nie chciałby, żeby parafią kierował 86-letni człowiek, bo wszyscy wiemy, że biologia ma swoje prawa. Nie ma już tych sił, zapału, możliwości, co człowiek młodszy. (...) Myślę, że dopiero historia pozwoli nam w pełni docenić niezwykłą przenikliwość myśli Benedykta XVI, pozwoli nam docenić inicjatywy, jakie podejmował w Kościele, dziękować Bogu za niego. (...) Myślę, że lepiej będzie, jeżeli zdamy sobie sprawę z ograniczonych sił ludzkich i będziemy jeszcze serdeczniej niż dotąd wspierać aktualnego i przyszłego papieża naszą modlitwą, oddaniem i posłuszeństwem. To jest o wiele ważniejsze, że Ojciec Święty prowadzi nas drogami wiary, że nas nie zawiódł, że nazywał zło złem. Za to będziemy dziękować Bogu. Dał nam wspaniałych papieży i za nich jesteśmy Panu Bogu wdzięczni. Źródło: KAI
opr. mg/mg