Z ks. prałatem Józefem Niżnikiem, kustoszem sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie, rozmawia Monika Lipińska.
Spotkanie ze św. Andrzejem Bobolą, który objawił się Księdzu 16 maja 1987 r., zdeterminowało dalsze życie Księdza?
Jak spotkanie Matki Bożej z Aniołem Gabrielem, apostołów ze zmartwychwstałym Chrystusem spowodowało, że zmieniło się ich życie, podobnie było w moim przypadku. Przede wszystkim zyskałem pewność, że jest życie pozagrobowe i że z tym drugim światem można nawiązać kontakt. To przeżycie doświadczenia innego życia sprawiło, że zupełnie inaczej pochodzę do swojej posługi kapłańskiej, pomaga mi to też w przeżywaniu kapłaństwa.
Przez cztery lata, w niektóre noce, o godz. 2.10, przypominała o sobie na strachocińskiej plebanii tajemnicza postać kapłana. Trudno było się odważyć czy przełamać, żeby do niej przemówić?
Jestem tylko człowiekiem i podczas „pojawiania się tajemniczej postaci kapłana” bałem się, choć nigdy nie zrobiła mi żadnej krzywdy. Aby zrozumieć mój lęk, trzeba przywołać lęk Maryi, gdy przyszedł do Niej anioł, albo lęk apostołów, którym po swojej śmierci objawiał się zmartwychwstały Jezus. Dlatego trzeba pewnie było trochę czasu, abym jako człowiek duchowo przygotował się do podjęcia rozmowy. Albo po prostu nie był to jeszcze ten moment, aby realizował się plan Boży w tej parafii. Mam tu na myśli powstanie w Strachocinie pierwszego Niepokalanowa Żeńskiego i erygowanie Zgromadzenia Sióstr Rycerstwa Niepokalanej z Japonii – z perspektywy lat widzę, jak bardzo siostry są pomocne w krzewieniu kultu św. Andrzeja i rozwoju jego sanktuarium.
Jaka była droga od tego objawienia do utworzenia w Strachocinie sanktuarium św. A. Boboli?
W Strachocinie były dwa objawienia św. Andrzeja. Pierwsze 16 maja 1987 r., gdy kapłan – pojawiający się proboszczom strachocińskiej parafii od roku 1938 – na moje pytania: „Kim jesteś? Czego chcesz?” odpowiedział: „Jestem św. Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”. Po pozytywnej opinii jezuitów z Warszawy, którzy mieli wiedzę o podobnych zjawiskach w Pińsku i Wilnie, a także znali treść książki Jana Poplatka „Bł. Andrzej Bobola”, gdzie autor wskazywał, że miejscem urodzenia Andrzeja może być Strachocina, 16 maja 1988 r. przekazali parafii relikwie męczennika, co zapoczątkowało jego kult. W związku z tym, że coraz więcej pielgrzymów nawiedzało Strachocinę i pojawiały się świadectwa ludzi potwierdzające łaski wyproszone przez św. A. Bobolę, abp Józef Michalik powołał komisję diecezjalną, która miała zbadać te świadectwa. Jej prace doprowadziły do decyzji metropolity przemyskiego o ustanowieniu 19 marca 2007 r. sanktuarium św. Andrzeja.
Przez pierwsze lata kultu w parafii sens słów „Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie” widzieliśmy w powrocie św. Andrzeja – po wiekach – w rodzinne strony. Jednak w 2015 r., podczas pielgrzymki patriotów polskich do św. Andrzeja, zrozumieliśmy, że słowa A. Boboli są skierowane do wszystkich Polaków, a wyrażają gotowość pomocy św. Andrzeja ojczyźnie, która wyzwoliła się spod okupacji Związku Radzieckiego w czerwcu 1989 r.
W 2020 r. miały miejsca kolejne objawienia, w których nasz męczennik wyjaśnił dwie rzeczy. W marcu powiedział, że w chwili jego śmierci Bóg zlecił mu opiekę nad Polską i naszym narodem, dlatego powinien być głównym patronem ojczyzny. Z kolei 1 maja 2020 r. upomniał się o kult Maryi w naszym narodzie, mówiąc, że Polacy powinni czcić Ją nie jako patronkę, ale jako Panią i Królową. Te objawienia dotyczą spraw, które dzieją się w Polsce dzisiaj, a Bobola mobilizuje nas do zwrócenia się do Matki Bożej o pomoc dla naszej ojczyzny.
Zgłębianie życia i duchowości św. A. Boboli, popularyzowanie tej postaci m.in. przez książki, świadczenie o potędze jego wstawiennictwa – to wszystko wynika z poczucia, że ten jezuicki święty w jakiś sposób wybrał sobie Księdza?
Nie czuję się przez to, co przeżyłem, lepszy od innych. Uważam, że Bóg posyła nas do wykonania pewnych zadań na ziemi. Jeśli nie stawiamy Mu oporu, stajemy się Jego narzędziem. Spotkanie ze św. Andrzejem odbieram jako wielką łaskę i czuję się wezwany, aby za to, co przeżyłem, Panu Bogu się odwdzięczyć, szerząc kult tego męczennika. I od lat to czynię, dając świadectwo. Jedni ludzie to przyjmują, inni odrzucają – i mają do tego prawo. Jeśli dziś kult św. Andrzeja rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie, to wpływ na to miały wydarzenia z roku 2021, gdy obchodziliśmy 430. rocznicę jego urodzin, a zbiegła się ona z wydarzeniami na granicy z Białorusią. Podjęta modlitwa za ojczyznę i jej owoce w końcu przemówiły do Polaków o roli św. Andrzeja w naszym narodzie.
Ten przełom ma związek z traktowaniem A. Boboli jako świętego na trudne czasy?
Jeśli dziś wielu Polaków przywołuje pomocy św. Andrzeja, ma to związek z niebezpieczeństwami grożącymi Polsce – zarówno tymi ze Wschodu, skąd płynie groźba utraty suwerenności, jak i z Zachodu, skąd płynie zagrożenie dla naszej wiary i tożsamości katolickiej. Nie trzeba dzisiaj nikogo przekonywać, że komunizm, który idzie z Zachodu, jest dużo groźniejszy niż ten ze Wschodu. Bowiem ten ze Wschodu zabijał ciało, a ten z Zachodu – zabija duszę narodu. Pozbawia nas tego, co było fundamentem naszego istnienia, czyli korzeni chrześcijańskich. Stąd potrzeba modlitwy, by uratować duchowość Polaków, wiarę w narodzie i suwerenność ojczyzny. Wierzymy, że modlitwa do Boga za przyczyną św. Andrzeja Boboli, który ratował Polskę i w walce ze Szwedami, i w cudzie nad Wisłą, sprawi nowy cud.
Św. A. Bobola jest wyjątkowym świętym, Bożym gwałtownikiem. Zdarza się Księdzu wyjaśniać kontrowersje narosłe wokół jego osoby?
Za życia w Andrzeju nie widziano kandydata na ołtarze. Jeśli dziś jest świętym, to dlatego, że Pan Bóg nie pozwolił o nim zapomnieć. Objawienie w Pińsku w 1702 r. jezuici odczytali jako wezwanie do ponownego spojrzenia na swego współbrata i wtedy zobaczyli, że był kapłanem bardzo zjednoczonym z Bogiem, a to, co czynił, było bardziej słuchaniem Boga niż ludzi. Św. Andrzej swą świętość posiadł na modlitwie adoracyjnej i dzięki prawej relacji z Matką Bożą. Za życia zarzucano św. Andrzejowi, że jest niepokorny, nieposłuszny, krnąbrny, wzbudza konflikty międzywyznaniowe. Ale pośmiertne objawienie w Pińsku pomogło jezuitom w postawie Andrzeja zobaczyć wierność Jezusowi i miłość do Kościoła. Praca wśród prawosławnych wynikała z jego rozumienia Kościoła jako jednej owczarni Chrystusa, w której on jest kapłanem posłanym do wszystkich ochrzczonych.
Inną sprawę związaną ze św. Andrzejem stanowi jego patriotyzm wypływający z wiary katolickiej. Gdy Kozacy odbierali mu życie, drwili z jego polskości. Św. Andrzej widział w ojczyźnie dar od Boga. Ten dar kochał i przyznawał się do niego przed ludźmi.
Czego szukają pielgrzymi przyjeżdżający do Strachociny? Bardziej chodzi im o to, by poznać A. Bobolę, doświadczyć jego bliskości, poczuć jakąś cudowność, czy o to, żeby wyprosić konkretne łaski?
Intencje ludzi bywają różne. Są pielgrzymi, którzy w Strachocinie szukają ratunku dla siebie i swoich bliskich. Modlą się tutaj o zdrowie, pracę, nawrócenie bliskich. Są też tacy, którzy ratują swe małżeństwa czy upraszają dar potomstwa. Ale do św. Andrzeja pielgrzymują też patrioci, którzy modlą się za ojczyznę. Dwa lata temu zainicjowaliśmy w Strachocinie narodową modlitwę za Polskę. Miejscem spotkania modlitewnego jest Bobolówka, gdzie św. Andrzej się urodził. W tym roku odbędzie się ona 20 lipca, a na 19 lipca zaplanowaliśmy sympozjum o św. Andrzeju Boboli.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Echo Katolickie 22/2024