Życie Pauliny Jaricot obfitowało w trudne doświadczenia
Człowiek, który podejmuje decyzję, żeby wiernie służyć Panu Bogu we wszystkim, oczekuje często, że będzie doświadczał licznych dobrodziejstw. Dlatego przeżywa kryzys, gdy przychodzą różnego rodzaju trudności i przeciwności…
Taki człowiek pyta samego siebie: Jak to jest? Przecież chodzi do kościoła, modli się codziennie, zachowuje posty, wspiera jałmużną biednych, nikogo nie krzywdzi…, a mimo to doświadcza problemów, które czasem wydają się ponad jego siły.
Autor natchniony udziela następującej rady: „Jeśli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenia! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia!” (Syr 2, 1-2). Bo ten, kto w imieniu Boga obiecywałby brak konfliktów, cierpień, wojen, absolutną wolność i sprawiedliwość społeczną, głosiłby chrześcijaństwo bez krzyża i – w konsekwencji – bez zmartwychwstania.
Życie Pauliny Jaricot obfitowało w trudne doświadczenia. Kiedy papież Jan XXIII podpisywał dekret proklamujący heroizm jej cnót, skomentował jej życie pytaniem: „Dlaczego uczynili jej tyle złego?”. Niedoceniona za swój wkład w tworzenie Dzieła Rozkrzewiania Wiary, oskarżana z ambony o samowolę, oszukana przy tworzeniu przedsiębiorstwa w Rustrel, w końcu traci cały majątek i zostaje wpisana na listę ubogich, ale nadal jest uważana za osobę zarozumiałą i zawziętą.
Jak napisał papież Paweł VI: „Musiała bardziej niż inni napotykać, akceptować i pokonywać z miłością wiele przeszkód, porażek, upokorzeń, opuszczenia, które dały jej dziełu znamię krzyża i przedziwną owocność”. Taka postawa wynikała z tego, iż pragnęła jak najpełniej poznać cierpienia swego Zbawiciela. Po śmierci Pauliny znaleziono zaszyte w jej ubraniach dwie prośby. W jednej z nich napisała: „Chcę być wtajemniczona w mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa i rozpocząć nowe życie, które wiara ukazuje jako bardzo cenne, ale nieświadoma, bojaźliwa i leniwa natura lęka się i nie może go ani zakosztować, ani chcieć”. A sześć lat przed śmiercią napisała: „Moim jedynym skarbem jest krzyż!”.
Maria Dubouis, która do końca czuwała przy umierającej Paulinie, w liście do państwa Bremond zaświadczyła, że nasza Założycielka, myśląc o osobach, od których doświadczyła różnego rodzaju zła, zawsze powtarzała: „Mój Boże, wybacz im i obdarz ich błogosławieństwem na miarę cierpień, jakie mi zadają”. Jakże to dojrzałe wejście w misterium paschalne Jezusa Chrystusa. Skarbem – krzyż, dla prześladowców – przebaczenie i błogosławieństwo, pragnienie nowego życia. Możemy zatem – za Albertem Malbois – powiedzieć, że Założycielka Żywego Różańca jest „przede wszystkim patronką tych, którzy zaznali smaku porażek, którzy stają przed Bogiem ogołoceni i opuszczeni przez ludzi”, ale jednocześnie jest tą, która pokazuje, jak przyjąć do końca kielich goryczy podany przez Pana. Paulina pisała następująco o napotykanych trudnościach: „Tajemnica, jaka otacza mnie i moje sprawy, jest tajemnicą krzyża”. Nasz lęk przed cierpieniem jest rzeczą naturalną, życie Pauliny pokazuje nam natomiast, że umiłowanie Jezusa Ukrzyżowanego daje moc bycia wiernymi aż do ostatniego dnia ziemskiego pielgrzymowania.
opr. aś/aś