Kapłan modlący się na różańcu to dla osoby świeckiej piękny widok i przede wszystkim pociągające świadectwo wiary.
Kapłan modlący się na różańcu to dla osoby świeckiej piękny widok i przede wszystkim pociągające świadectwo wiary. Maryja bowiem uczy nas swoim życiem nie tylko cichości, pokory i ukierunkowania na potrzeby bliźniego, lecz także całkowitego zaufania do Boga Ojca i zgody na realizację Jego zbawczego planu.
Modlitwa różańcowa – jak wyrazić jej wartość i miejsce w moim życiu? Od początku mojej świadomej wiary bardzo bliska jest mi Matka Boża w wielu tajemnicach swojej opieki. Od chwili poświęcenia mojego życia Maryi w początkach 1984 r., kiedy byłem uczniem trzeciej klasy technikum, modlitwa różańcowa w wyjątkowy sposób stała się stałą częścią mojego życia. Właśnie od tamtego wydarzenia każdego dnia rozważałem choć jedną z tajemnic różańcowych i zawierzałem Maryi swoje życie: „Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie”. Czy właściwie to rozumiałem i umiałem dojrzale przeżywać? Patrząc z dzisiejszej perspektywy, z pewnością nie. Jednak każda modlitwa różańcowa i każdy kolejny akt zawierzenia stawały się przede wszystkim oddawaniem mojego życia, doświadczanych spraw i podejmowanych wyborów opiece Matki Bożej. Jakże piękne i mocne to wsparcie! Czas formacji seminaryjnej, posługi kapłańskiej, a nade wszystko biskupiej troski o działanie mocy Ducha Świętego w Kościele to dla mnie wyjątkowe doświadczenie modlitwy różańcowej i macierzyńskiej opieki Matki Bożej. Jestem głęboko przekonany, że codzienne rozważanie wszystkich tajemnic różańcowych skutkuje niezwykłym działaniem łaski Boga przez orędownictwo Maryi. Jestem wdzięczny, że mogę doświadczać opieki Matki Kościoła, Królowej Apostołów i Rodzin. Przez modlitwę różańcową Maryja stawia przy mnie każdego dnia tak wielu ludzi, których duchowa troska mnie wspiera, zawierzane intencje odnawiają wiarę, a świadectwo nadziei pokładanej w Bogu ożywia pragnienie świętości.
Kilka tygodni przed święceniami kapłańskimi usłyszałem od doświadczonej siostry zakonnej pytanie: „Marku! Modlisz się na różańcu?”. Odpowiedziałem: „Tak, siostro!”. Dziś bym z całą pewnością dodał: Dzięki tej modlitwie doświadczam niepojętej opieki Matki Bożej! Ona mnie umacnia w tym, abym chronił sakramentalne życie Boga i pomagał innym je przyjmować!
bp Marek Solarczyk
Różaniec jest dla mnie cichym towarzyszem życia. Porządkuje myśli, uspokaja. Jest ze mną w różnych chwilach. Także wtedy, gdy akurat nie udaje mi się usiąść i w skupieniu medytować. Czasem muszę szybko podjąć jakąś ważną decyzję. Wtedy łapię za różaniec, a on kropla po kropli sączy do mojego wnętrza światło i pewność.
Zdarza się, że gdy odmawiam Różaniec w aktywnych czy napiętych etapach życia, moje myśli krążą wokół różnych spraw. Wtedy słowa modlitwy jakby „lecą w tle”, a ja biorę „na tapetę” te ważne wydarzenia, ludzi i sytuacje. I po prostu staram się spokojnie o nich myśleć przy Jezusie i Maryi.
Moje spojrzenie na różne sprawy jest zatroskane, jednak ograniczone doczesnością. A podczas Różańca spotyka się ono z ponadczasowym spojrzeniem Tych Obojga. Tutaj zapraszam Ich do świata moich decyzji i refleksji. I wiem, że przez Różaniec Jezus z Maryją dotykają tego, co mnie trapi, oraz co inni polecili mi do omodlenia. Cicha modlitwa różańcowa pośród spraw dnia jest jak kanał szybkiego dostępu do nieba. A w chwilach smutku czy gniewu działa jak tabletki uspokajające.
Św. Jan Paweł II podkreślał, że Różaniec to modlitwa medytacyjna. Ta myśl mi pomaga, bo rzeczywiście doświadczam tego, że Różaniec wprowadza ciszę do mojej duszy. Gdy rozważam tajemnice z życia Jezusa i Maryi, wyobrażam sobie konkretne sceny. A później pod rozważaną tajemnicę podkładam życiowe sprawy moich bliskich, które jakoś wiążą się z tą tajemnicą. Różaniec jest dla mnie jak melodia w duszy. Czasem jest kołysanką dla gniewu i smutku. Usypia to, co we mnie trudne. Czasem jest jak budzik, który na nowo ożywia we mnie nadzieję i siłę. Czasem to po prostu piosenka śpiewana dla Maryi w prezencie.
Bardzo lubię Różaniec. To dla mnie osnowa codzienności. Przestrzeń, którą wypełniam tym, co aktualnie się u mnie dzieje. Bez udawania. Tutaj, przy Maryi i Jezusie, zawsze mogę być sobą. Słucham Ich, później ja sam do Nich mówię… i tak ze sobą rozmawiamy. Oprócz Mszy Świętej, adoracji, brewiarza i Biblii to dla mnie jedna z ulubionych form przebywania w niebie na ziemi.
Przynajmniej raz w tygodniu, najczęściej w soboty, staram się do Różańca po prostu usiąść. Naprawdę zarezerwować dla niego czas i nie łączyć go wtedy z jazdą samochodem czy namysłem nad jakąś sprawą. Taki Różaniec ma dla mnie trochę inny smak. Wtedy zapalam świeczkę przy mojej figurze Matki Bożej, gaszę światło. To koi zmysły, wycisza. Mam wtedy czas na długie rozważanie tajemnic. Myślę, że taki Różaniec ma nie tylko wartość samej modlitwy, lecz także ofiary z poświęconego czasu, który często trzeba wręcz na siłę wykroić z napiętego planu dnia.
ks. Tomasz Podlewski
W życiu niejednego kapłana przychodzi taka chwila, w której odkrywa, czym naprawdę jest Różaniec. Nie wiem, czy wszyscy otrzymują tę łaskę, nie wiem nawet, czy ja już ją przyjąłem w wystarczającym stopniu. Jednak przyszedł moment, który wywrócił wszystko do góry nogami. Na początku 2018 r. w moim życiu pojawiła się ważna intencja. Zacząłem wtedy czytać o Nowennie pompejańskiej. Spróbuję – pomyślałem – choć wiedziałem, że wymaga ona wiele czasu. Zacząłem i wszystko się zmieniło… Zakochałem się w Różańcu, przykleił mi się do ręki. Dziś jestem już w czternastej nowennie. Kiedy kończę jedną, następnego dnia zaczynam kolejną. Lubię zaczynać modlitwę w Środę Popielcową, bo wtedy kończy się ona w Niedzielę Miłosierdzia. W zeszłym roku skończyłem nowennę na tydzień przed Popielcem. Tych siedmiu dni jednak nie potraktowałem jak odpoczynek od modlitwy! Nadal odmawiałem kilka Różańców dziennie, tyle że w różnych intencjach…
Ta nowenna zmieniła moje życie. Dziś, kiedy planuję dzień, układam swoje obowiązki tak, żeby znaleźć czas na spotkanie z Maryją w Różańcu. Staram się nie zostawiać go na koniec dnia, bo wtedy zmęczenie może sprawić, że nie odmówię go z zaangażowaniem. Chwile na modlitwę znajduję pomiędzy swoimi zajęciami – jeśli tylko się da, modlę się w kaplicy przed Jej wizerunkiem, ale czasem odmawiam Różaniec w samochodzie, albo idąc do kolejnych obowiązków. Ważne jest to, że daję ten czas Maryi.
Kiedy odmawiam daną tajemnicę, w myślach staram się widzieć konkretną scenę – anioła, który przychodzi do Maryi, Jej przelęknione oczy, Golgotę, ludzi pod krzyżem. Chcę widzieć Jezusa, ale i rolę Maryi w Jego życiu.
Czy Maryja wysłuchuje próśb? Oczywiście! Za każdym razem, kiedy odmawiam Różaniec, mam poczucie doświadczenia tej łaski. Jednak Różaniec nie jest maszynką do wypełniania próśb! To nie może działać tak: nie wiesz, co zrobić, to chwyć się Różańca, bo żeby to zrobić, trzeba wejść na drogę życia z Maryją. Motywacją do modlitwy nie może być moja prośba, ale pragnienie, żeby Maryja przyprowadziła mnie do Jezusa.
o. Aleksander Bober CMF
Świadectwa kapłanów notowała Agnieszka Huf
opr. ac/ac