Cała Eucharystia kanonizacyjna była niesamowitym przeżyciem. Z pewnością każdy, kto znalazł się w tym czasie w Rzymie będzie ten dzień nosił jeszcze długo w pamięci
Kilka minut przed godziną 10:00 pojedyncze krople deszczu padają na kartki książeczki z liturgią papieską, w czasie której będzie miała miejsce uroczysta kanonizacja dwóch papieży Jana XXIII i Jana Pawła II. Moje myśli biegną do uroczystej liturgii pogrzebu Ojca Świętego Jana Pawła II i tego niezwykłego momentu, który zapewne wszyscy pamiętamy, gdy wiejący wiatr przewraca kartki Ewangeliarza umieszczonego na trumnie Papieża, aby ostatecznie go zamknąć. To był niezwykły moment. A teraz drobny deszcz, którego krople, niczym krople łaski spadają na nas w tym niezwykłym czasie i niezwykłym miejscu.
Do liturgii wprowadziło nas rozważanie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Modlitwy, która niezwykle mocno wybrzmiewa w dzisiejszą niedzielę - nazywaną Niedzielą Białą, a ustanowioną przez Ojca Świętego Jana Pawła II niedzielą miłosierdzia. I to właśnie w Wigilię tej niedzieli w 2005 r. odszedł on do domu Ojca. A dzisiaj, właśnie w Święto Miłosierdzia Bożego zostaje wyniesiony do godności świętego Kościoła powszechnego. Trudno tutaj nie doszukać działania Bożej Opatrzności. Dla mnie jest to wyraźne wskazanie kierunku, w którym wszyscy mamy podążać na drodze do świętości. Iść cały czas w stronę Bożego Miłosierdzia ze słowami Jezu, ufam Tobie.
Już po chwili słychać pierwsze dźwięki Litanii do Wszystkich Świętych, która rozpoczyna dzisiejszą uroczystą celebrację. Wraz z nami jest na niej nieprawdopodobna ilość ludzi. Cały Plac św. Piotra jest wypełniony po brzegi. Podobnie Via della Conciliazione, jak również wszystkie przyległe uliczki i placyki. Nawet mosty na Tybrze są pełne wiernych, którzy przyjechali tutaj, aby uczestniczyć w tym, niewątpliwie historycznym wydarzeniu. Pośród nas, pielgrzymów, którzy przybyli tutaj, aby wspólnie się modlić jest wielu innych polaków. Absolutnie z każdej strony słychać język polski. Wszędzie można zobaczyć polskie flagi, które powiewają w geście radości z kanonizacji Papieża-Polaka. Na wielu widnieją, obok miejscowości, napisy: Dziękujemy, jak również Święty. Niezwykle pozytywnie zaskakuje mnie obecność tak wielu młodych ludzi. Wiele osób, które przybyło do Rzymu, to młodzież szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Ich obecność na kanonizacji napawa wielkim optymizmem, którym oni w sposób szczególny zarażają wszystkich obecnych. Przed wejściem na Plac podczas oczekiwania na otwarcie bramek co chwilę rozlegały się radosne śpiewy. Razem z nami czekali również pielgrzymi Hiszpanii, którzy wraz z polską młodzieżą modlili się śpiewem. Spotkaliśmy też wielu młodych ludzi z Ameryki, którzy dołączali do wspólnej modlitwy. Między nami byli nawet obecni pielgrzymi, którzy przyjechali tutaj specjalnie z tak odległych stron świata jak Tanzania czy Nigeria. Dla nich to pewnie podróż życia. Na pewno musieli wiele sobie odmówić, żeby tutaj być. Niesamowite poświęcenie.
Na kanonizację przybył również Benedykt XVI, który wspólnie z nami przeżywa tę uroczystość. Niezwykle wzruszające jest dla nas, kiedy możemy obserwować, jak wszyscy kardynałowie po kolei podchodzą do papieża emeryta, żeby się z nim przywitać i zamienić kilka słów. Piękny moment.
Procesja na której końcu kroczy Ojciec Święty Franciszek rozpoczynają biskupi i kardynałowie obrządków wschodnich, następnie kardynałowie łacińscy. Wśród nich kamery wychwytują kard. Dziwisza, który był uczestnikiem czuwania prowadzonego w kościele św. Agnieszki na Piazza Navona. Wśród uczestników, mimo zmęczenia całonocnym oczekiwaniem na wejście na Plac - wszak od ok. 10 godzin oczekują na tę doniosłą chwilę - czuć ducha modlitwy. Każdy - na miarę swoich fizycznych możliwości - próbuje włączyć się w przeżywanie tej liturgii.
Rozpoczyna się ona od uroczystego ogłoszenie świętymi papieży Jana XXIII oraz Jana Pawła II. Po trzech prośbach skierowanych do Ojca Świętego przez kard. Angelo Amato oraz odśpiewaniu hymnu Przybądź Duchu Stworzycielu nastąpił moment na który wszyscy czekali - formuła kanonizacyjna. Po niej rozległy się gromkie brawa. Ten moment na długo zapadnie w pamięci wszystkich zebranych na placu. Trudno jest opisać tę chwilę, na którą wszyscy zebrani wokół Bazyliki św. Piotra czekali. Oto dwóch wielkich papieży zostaje równocześnie ogłoszonych świętymi. Myślę, że każdy obecny w Rzymie polak w tym momencie czuje się dumny, że oto nasz rodak zostaje wyniesiony do tej godności. Równocześnie w sercu każdego z nas rodzi się uczucie głębokiej wdzięczności dla całego Kościoła, za ten wspaniały dar, jakim jest świętość. W tym momencie każdy z nas otrzymał potwierdzenie, że pójście drogą, którą kroczył św. Jan Paweł II, drogą która jest naśladowaniem Chrystusa, owocuje świętością życia.
Już po chwili możemy zobaczyć, jak Ojciec Święty Franciszek jako pierwszy uczcił relikwie dwóch nowych świętych. To niezwykły moment, w którym osoby blisko związane ze świętymi - przez więzy krwi, oraz przez cudowne uzdrowienie - z niezwykłym namaszczeniem podają papieżowi do ucałowania relikwiarze. W tym papieskim geście jesteśmy wszyscy obecni. Każdy z nas w tym momencie oddaje cześć tym niezwykłym postaciom.
I już po chwili liturgia prowadzi nas poprzez Słowo. Pierwsze czytanie to słowa z Dziejów Apostolskich. O pierwszej wspólnocie uczniów, o pierwszej wspólnocie wierzących. To ci, którzy mają wszystko wspólne. Zupełnie jak my - teraz, tutaj na Placu św. Piotra. Każdy z nas ma tylko kawałek przestrzeni - i to niezbyt duży - dla siebie. I od dłuższego czasu niczego więcej nie potrzebujemy. Tworzymy jedną wspólnotę - na modlitwie i łamaniu chleba. Dalej słyszymy słowa o Bożej miłości na wieki. To właśnie ona nas tutaj zgromadziła. To ona doprowadziła to tego momentu, w którym Jan Paweł II i Jan XXIII zostają ogłoszeni świętymi, bo szli za Jej głosem. Głosem Bożej Miłości. Oto jest dzieło Pana i cudem jest w naszych oczach. Ten dzień uczynił nam Pan; radujmy się w nim i weselmy wyśpiewuje psalmista nasze myśli. Każdego ogarnia szczególna radość, gdy słyszy fragment listu św. Piotra w języku polskim. To krzepiące słowa, w których Apostoł zapewnia, że Bóg zrodził nas (staliśmy się Jego dziećmi, które razem z Nim będę przebywać w chwale zmartwychwstania) do tego, aby po Nim dziedziczyć. Jesteśmy tymi, którzy otrzymują w dziedzictwo: niezniszczalne, niepokalane i niewiędnące. To niesamowita prawda o tym, że każdy z nas stał się w pełni dzieckiem Najwyższego. Nad nami jest Jego moc. Myślę, że dzisiaj szczególnie każdy tutaj zgromadzony to odczuwa.
Wreszcie słyszymy po łacinie i w języku greckim Ewangelię wg św. Jana. Chrystus staje pośrodku swoich uczniów, jeszcze zamkniętych za drzwiami i pozdrawia ich. Przekazuje im Ducha Świętego, a wraz z nim możność odpuszczania grzechów. Tutaj przejawia się wielkie misterium kapłańskiej posługi - szafowanie Bożym miłosierdziem. Uzdrawianie sumień dotkniętych grzechem. Tutaj odkrywam głębię pontyfikatu Jana Pawła II - docieranie do sumień ludzkich, aby je leczyć. I wreszcie wyznanie Tomasza: Pan mój i Bóg mój. Zdaje się, że każde słowo, które dzisiaj pada na Placu św. Piotra niesie w sobie właśnie to przesłanie: Pan mój i Bóg mój, w którym jest moja nadzieja.
Mówiąc szczerze z homilii Ojca Świętego Franciszka niewiele pamiętam. To był moment, w którym ogarnęło mnie takie zmęczenie, że kilkakrotnie przysnąłem. Pamiętam bardzo mocną myśl o ranach Chrystusa, które są sprawdzianem wiary. To właśnie tych ran nie wstydzili się dzisiejsi święci papieże. Nie wstydzili się Chrystusa - mówił Ojciec Święty. Z Niego czerpali siły i z Nim współpracowali w dziele prowadzenia Kościoła.
W czasie Eucharystii bardzo mocno było widać powszechność Kościoła. Chociażby w modlitwie wiernych, w czasie której mogliśmy usłyszeć kilka języków. Jak i w czasie procesji z darami, kiedy to wierni przynieśli Ojcu Świętemu dar chleba i wina. Myślę, że jednak w sposób szczególny tę powszechność było widać w niezliczonej grupie kilku tysięcy księży koncelebrujących wraz z Ojcem Świętym.
Cała Eucharystia kanonizacyjna była niesamowitym przeżyciem. Z pewnością każdy, kto znalazł się w tym czasie w Rzymie będzie ten dzień nosił jeszcze długo w pamięci. I właściwie bez znaczenia jest czy przeżywał tę uroczystość na Placu św. Piotra, czy na przyległych uliczkach, czy na jednym z rzymskich placów, na których można było śledzić liturgię na telebimach. Ważne jest, że nas wszystkich gromadził Chrystus, który w tych dniach przez osoby świętych papieży Jana XXIII i Jana Pawła II, chciał nam pokazać siłę i moc wiary. Chciał nam dać nadzieję, że podążanie za Miłością jest podążaniem drogą świętości.
opr. aś/aś