Najważniejsze tematy pontyfikatu papieża Franciszka, jakie można wyszczególnić na podstawie dotychczasowego przepowiadania i działalności Ojca Świętego
Kiedy wieczorem 13 marca 2013 roku kard. Jean-Louis Tauran niewyraźnym głosem — z powodu wieku, choroby i emocji — ogłosił „miastu i światu”, że mamy nowego Ojca Świętego, i kiedy okazało się, że nie jest to kard. Angelo Scola, którego media już ogłosiły papieżem, zapanowała powszechna konsternacja. Nie takiego wyboru się spodziewaliśmy, nie byliśmy więc przygotowani, by szybko w odpowiedni dla mediów sposób zareagować na tę elekcję.
W jezuickich domach, pewnie nie tylko w Polsce, rozdzwoniły się telefony z wszystkich możliwych redakcji, nawet takich, którym dobrze byłoby najpierw wyjaśnić, kto to jest papież. Wcenie był wówczas każdy jezuita, który powiedziałby „cokolwiek”, nieważne co, może najbardziej lapidarne zdanie, byle tylko można było zacytować go jako jezuicki autorytet. Najbardziej ostrożni, wliczając w to nawet niektórych biskupów, mówili, że „nic się nie zmieni”. W rzeczywistości jednak za takimi wypowiedziami kryła się nie tylko bezsilność, ale poniekąd i brak odwagi, aby przyznać się, że jaki będzie to pontyfikat, tak naprawdę nie wiemy.
Nie upłynęło wiele czasu i okazało się, że Franciszek wpisuje się w ciąg pontyfikatów odważnych i dynamicznych. Kilka pierwszych jego gestów: prośba o modlitwę przed udzieleniem błogosławieństwa, zrezygnowanie z drobnych, choć dla niektórych znaczących elementów papieskiego ubioru, w końcu „szalone” z punktu widzenia bezpieczeństwa wychodzenie do ludzi porwało tłumy, choć już na samym początku przysporzyło mu również wrogów. Oprócz głosów zachwytu natychmiast pojawiły się też zarzuty o populizm.
Kiedy jednak Papież Franciszek zaczął nauczać — a obrał metodę głoszenia codziennych homilii — świat poznał w nim gorliwego duszpasterza, przejętego dogłębnie losem człowieka, wołającego o sprawiedliwość i umiar, zwłaszcza tam, gdzie go brak. Znów na całym świecie rozległy się brawa, ale i podniosły głosy krytyki, zwłaszcza wśród duchownych, przede wszystkim tych, którzy nagle nieco nieswojo poczuli się w swych samochodach z „nieco wyższej półki”. Wszystko to sprawiło, że nie trzeba było długo czekać, aby mniej więcej wiedzieć, czego się można po Papieżu Franciszku spodziewać. Wówczas zaczęto publikować teksty jak ten Johna L. Allena Juniora, korespondenta „National Catholic Reporter” oraz komentatora CNN, o tytule, który stał się inspiracją do napisania tego artykułu1.
29 czerwca 2013 roku Papież Franciszek podpisał encyklikę Lumen fidei, którą rozpoczął od słów: „Światło wiary — tym wyrażeniem tradycja Kościoła nazwała wielki dar przyniesiony przez Jezusa, który tak oto przedstawia się w Ewangelii św. Jana: Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności (J 12, 46)”. Choć wiara stanowi niezaprzeczalny fundament nauczania Papieża Franciszka, dokument ten sam w sobie jest świadectwem jego niezwykłej współpracy z Papieżem-emerytem. Bo chociaż Papież Franciszek w całości zgadza się z treścią encykliki — czemu dał wyraz, firmując ją — w rzeczywistości jej publikacja jest gestem szacunku wobec pierwszego autora tekstu, Benedykta XVI, i nie do końca określa charakter nauczania i główne akcenty obecnego pontyfikatu. Widać to między innymi w języku Lumen fidei. Franciszek mówi po prostu innym językiem.
Czerpiąc więc inspirację ze wspomnianego tekstu Allena, zastanówmy się nad ważnymi tematami obecnego pontyfikatu, które można wywnioskować na podstawie dotychczasowego przepowiadania i działalności Papieża Franciszka. Allen tematy te umownie nazywa „encyklikami”.
Już od samego początku, kreśląc niejako idee programowe swego pontyfikatu, Papież Franciszek zwracał uwagę na ubóstwo Kościoła. 11 czerwca 2013 roku w homilii podczas Mszy świętej w kaplicy Domu św. Marty powiedział: „Kiedy spotykamy apostołów, którzy chcą Kościoła bogatego, Kościoła bez darmowości wielbienia, starzeje się on, staje się organizacją pozarządową, nie ma życia”.
Duchowo inspirowany przez świętego, którego wybrał na swego patrona, z mocą rozpoczął głoszenie potrzeby umiaru, a przez odważne decyzje zmieniające odwieczne tradycje sam dał przykład wolności wobec tego, co może stać się realnym ograniczeniem i zbudować mur pomiędzy tymi, którym „należy się wygoda i bezpieczeństwo”, a zwykłymi ludźmi, którzy w bogatym świecie — przez sam fakt bycia ubogimi — uważani są za osoby niepożądane, a nawet niebezpieczne.
Wszystko to jednak po to, by zwrócić uwagę na sprawy duchowe, aby ułatwić sobie skoncentrowanie na tym, co naprawdę istotne. Jak ważne jest to wołanie, świadczą głosy sprzeciwu płynące z wnętrza Kościoła pewnych duchownych przyzwyczajonych do dobrobytu; głosy usprawiedliwienia własnego postępowania, nierzadko podszyte pewną ironią i krytycyzmem, na który do tej pory wobec papieża nigdy nie pozwalał sobie polski Kościół. Ajednak potrzeba nam o tym przypominać, przecież jesteśmy wezwani do naśladowania Jezusa ubogiego.
Wświecie, w którym pozycja społeczna i zawodowa nierozerwalnie łączy się z przywilejami, a uświęcona przez wieki tradycja sakralizuje styl życia i zwyczaje, potrzeba było wielkiej odwagi, by pokornie zrezygnować z tego, co Papież uznał za zbyteczne. Gestem bez precedensu było też pokorne pochylenie głowy i prośba o modlitwę na rozpoczęcie posługi Piotrowej. Wkrótce Papież podczas liturgii Wielkiego Czwartku umył nogi młodocianym więźniom w zakładzie karnym Casal del Marmo. 29 kwietnia podczas Eucharystii w Domu św. Marty podkreślił: „Pokora i cichość są ramą życia chrześcijańskiego. Chrześcijanin zawsze tak postępuje, w pokorze i cichości”. W końcu w wywiadzie dla jezuickiego czasopisma „La Civilta Cattolica” powiedział o sobie, że jest grzesznikiem.
Wszystkie te gesty sprawiły, że znów zaczęła nas fascynować prawdziwa pokora. Idziemy przecież za Jezusem, który nigdy się nie wywyższał i który nauczał: każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 14, 11).
Szok i nerwowa atmosfera, jaką spontaniczny Papież Franciszek wprowadza w szeregach służb odpowiedzialnych za jego bezpieczeństwo, mogą stać się symbolicznym znakiem ważnej nauki, której z troski o bezpieczeństwo Papieża zdarza się nam nie dostrzegać. Nauka ta wyrażona jest w słowach Psalmu: Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie (Ps 127, 1). Także w tej kwestii warto przypomnieć o potrzebie zaufania Bogu, który — nawet jeśli dopuści to, co ludzkimi słowami nazywamy „nieszczęściem” — potrafi przemienić je w mądrość krzyża.
Kolejna nauka, jaka mogłaby za pontyfikatu Franciszka doczekać się szerszego omówienia, łączy się z poprzednim punktem i odnosi się do wolności płynącej ze zrzucenia kajdan lęku, ajaka dana jest człowiekowi przez wiarę. W jednej z codziennych homilii głoszonych w kaplicy Domu św. Marty Papież wołał: „Nie lękajmy się! Nie lękajmy się trudności, nie lękajmy się, gdy nasze serce jest smutne, jest mroczne! Zaakceptujmy sprawy takie, jakie są, z Duchem Pana i z pomocą Ducha Świętego. I tak idźmy dalej, bezpieczni, właściwą drogą” (13 kwietnia 2013 roku). Istotnie, we współczesnym świecie bardzo potrzeba usłyszeć wołanie o zaufaniu Bogu, o wyzbyciu się lęku przed tym, co może nastąpić, kiedy sami stracimy kontrolę nad swym życiem. Jeśli bowiem nasz los oddajemy Bogu, to pozornie tracąc kontrolę nad nim, w rzeczywistości oddajemy go w najlepsze ręce.
Papież wtym kontekście nawołuje do przyjęcia orędzia miłosierdzia. Istotnie, nasze życie jest bezpieczne wtedy, gdy w całej swej słabości wpadniemy w ramiona miłosiernego Ojca. Rządząc uparcie własnym życiem i chcąc mieć na nie decydujący wpływ, de facto gubimy je i stajemy się marnotrawcami łaski. Doskonałym obrazem takiej postawy jest ewangeliczny syn marnotrawny.
Wielu Papieży, publikując ważne dokumenty, inspirowało się postaciami świętych lub przypadającymi w tym czasie ważnymi rocznicami związanymi z ich życiem. Wydaje się rzeczą niemożliwą, by Papież Franciszek nie wspomniał Biedaczyny z Asyżu, który stał się patronem jego pontyfikatu, a jednocześnie postacią wzywającą na nowo cały świat do zrewidowania własnych postaw i uwolnienia się od tego wszystkiego, co zbyteczne i co nakłada na człowieka ciężary, które choć jemu samemu wydają się nieraz czymś niezbędnym do życia, w rzeczywistości stają się ciężarami nie do uniesienia.
Papież Franciszek — co niektórzy krytycy mają mu za złe — zrezygnował z bogatych, wyszukanych szat liturgicznych oraz pompatycznego języka, w zamian oferując prostotę, która choć może pozbawiona blichtru, stała się jasnym przekazem wiary. „Wiara nie jest ornamentem, ozdobą. Wierzyć znaczy naprawdę postawić Chrystusa w centrum naszego życia” — brzmi jeden z wpisów Papieża Franciszka na Twitterze (30 sierpnia 2013 roku).
Mówiąc o wierze, zarówno w kontekście dobrodziejstw z nią związanych, jak i o zagrożeniach, Papież podkreśla wagę indywidualnego wyboru podążania drogą Jezusa. Wiara nie może być czymś narzuconym, ale dobrowolnie trzeba ją przyjąć. Jego nauka wiary staje się propozycją. Zaproszenie do życia wiarą jest więc zaproszeniem do podjęcia wysiłku indywidualnej odpowiedzialności. To sprawy, które wciąż należy przypominać i w tym kierunku edukować wierzących.
Od samego początku Papież Franciszek jednoznacznie podkreśla konieczność zaangażowania Kościoła w sprawy walki z nędzą milionów, miliardów ubogich. Bardzo jasno mówi jednak także o duchowym wymiarze działalności Kościoła — bez niego wspólnota przekształciłaby się w coś w rodzaju organizacji humanitarnej. Wszelkie gesty dobroczynności — co w prosty sposób ukazuje sam Papież — muszą być oparte na wierze, a ta karmi się modlitwą. Duchowa posługa jest zatem podobna do adwentowego wołania Jana Chrzciciela: Prostujcie drogę dla Pana! (por. J 1, 23). Uczynki, choćby najlepsze, bez wiary będą zwykłą „działalnością dobroczynną”, podczas gdy w Kościele chodzi o „posługę”. „Chciałbym się modlić za nas wszystkich, aby Pan dał nam łaskę zrozumienia, że prawdziwą władzą w Kościele jest służba” — powiedział Papież Franciszek na porannej Eucharystii w Domu św. Marty, 21 maja 2013 roku.
W homilii na rozpoczęcie pontyfikatu 19 marca 2013 roku, odwołując się do osoby patrona tego dnia, Papież powiedział: „Józef [...] umie słuchać Boga, pozwala, by go prowadziła Jego wola i właśnie z tego względu jeszcze bardziej troszczy się o powierzone mu osoby, potrafi z realizmem interpretować wydarzenia, jest wrażliwy na to, co go otacza, i potrafi podjąć najmądrzejsze decyzje”. Ukazuje tym samym świętego, który wobec trudnych zadań i dramatycznych doświadczeń nie tracił ducha ani nie popadał w przygnębienie. Wiedział, kto go prowadzi, i całkowicie powierzył się Jego woli.
Takie wewnętrzne przekonanie stało się fundamentem jego postawy będącej dla nas przykładem chrześcijańskiego optymizmu odpędzającego czarne chmury gromadzone nad człowiekiem przez nieprzyjaciela ludzkiej natury, który od początku istnienia świata usiłuje zaszczepić w sercu człowieka wątpliwość w dobroć Stwórcy.
Wielki poprzednik Papieża Franciszka, Ojciec Święty Jan XXIII, został zapamiętany między innymi dzięki temu, że się uśmiechał i potrafił żartować. Podobnie jednym z powodów, dla których ludzie na całym świecie natychmiast pokochali Papieża Franciszka, było jego poczucie humoru, wyrażone nie tylko w słowach, ale w rozbrajającej pogodzie ducha. Ewangelia głoszona przez radosnego apostoła staje się świadectwem życia i dowodem na to, że jest to droga, na którą warto wejść. A skoro, jak wiemy, uśmiech i śmiech są zaraźliwe, zatem „zaraźliwe” stanie się również wszystko to, co będzie niósł ze sobą radosny apostoł.
Papież-zakonnik, oprócz wielu innych wartości, niesie też świadectwo życia we wspólnocie braci, których połączył ten sam charyzmat, doświadczenie, praca oraz dzielenie wspólnych dóbr. Doświadczając na samym sobie, jak wielką moc niesie z sobą jedność wiary, z jeszcze większą mocą może głosić potrzebę jedności w Kościele: nie tylko jedności myślenia, wyrażanego w posłuszeństwie, lecz także jedności w traktowaniu wszystkich jak braci, a w tym cieszenia się z ich sukcesów, jakby to były moje własne, oraz pełnego współczucia przeżywania wszystkich trudności i porażek.
W czasie audiencji generalnej 19 lipca 2013 roku Papież Franciszek powiedział: „Jedność góruje nad konfliktami, zawsze! Konflikty, jeśli nie są dobrze rozwiązane, dzielą nas i oddzielają nas od Boga. [...] Nie idźmy drogą podziałów, walk między nami! Wszyscy bądźmy zjednoczeni, różni, ale zjednoczeni, zawsze: oto droga Jezusa”.
Oto swoisty Dekalog Papieża Franciszka. „Encykliki” jeszcze nienapisane, ale też tematy, które w swych wypowiedziach już poruszył albo którym dał świadectwo w swoim życiu.
1 J. L. Allen Jr., Le dieci „encicliche” di papa Francesco, Milano 2013.
Jakub Kołacz SJ (ur. 1970), duszpasterz, publicysta, socjusz Prowincjała Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Ostatnio opublikował: Ewangelia św. Łukasza spisana własnymi słowami.
opr. ab/ab