Obłęd

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (14/2000)

Wydawać się mogło, że po kilku niedawnych widowiskowych kompromitacjach policja nie będzie w stanie niczym nas zaskoczyć. Jej przedstawiciele tłumaczyli się, że błędy — w jeleniogórskim sądzie, w nieszczęsnym polowaniu na tygrysa, w niemal wysadzonym w powietrze budynku w Szczecinie — popełniono w trudnych okolicznościach, w warunkach silnego napięcia. Tak rzeczywiście było, rzecz w tym, że policja istnieje właśnie po to, by interweniować w takich sytuacjach. Nikt nie oczekuje, że policjanci będą mieli szczegółowe instrukcje, jak polować na tygrysa, ale — że będą umieli właściwie zachować się właśnie w sytuacji trudnej i nieprzewidzianej.

To jednak, co zademonstrowała warszawska policja w ubiegły czwartek, przekroczyło wszelkie granice. Totalne zablokowanie półtoramilionowego miasta po to, aby po omacku, na chybił trafił szukać ukradzionych samochodów, zostało zaprezentowane jako sukces policji. Ten „sukces” polegał na znalezieniu... siedmiu samochodów osobowych i dwóch „tirów” (z ładunkiem, jak podkreślono) oraz szesnastu poszukiwanych osób. Nawiasem mówiąc, ciekawe, ile z nich naprawdę okaże się przestępcami, którym będzie można udowodnić winę. Komendant stołeczny jednym tchem mówi, że w Warszawie rocznie kradzionych jest ponad dziesięć tysięcy samochodów — i uznaje za sukces znalezienie kilku z nich, kosztem sparaliżowania ruchu w całym mieście. Ten przeklinany przez setki tysięcy ludzi „sukces” jest (nie pierwszym, ale wyjątkowo dobitnym) dowodem, że ludzie kierujący polską policją w ogóle nie rozumieją, po co w cywilizowanym świecie istnieje ta formacja. Otóż ma ona przede wszystkim służyć ludziom i zapewniać im poczucie bezpieczeństwa. Tego rodzaju nadzwyczajne środki byłyby zrozumiałe, gdyby miastu zagroził jakiś kataklizm, któremu nie można zapobiec w inny sposób, np. zamach terrorystyczny na wielką skalę. Lokalna obława byłaby usprawiedliwiona, gdyby właśnie uciekali np. sprawcy groźnego napadu. Blokowanie ruchu w całym mieście w nadziei, że uda się przypadkiem złapać jakiegoś złodzieja, który akurat nie słucha radia (informującego o blokadach) i ma wyłączoną „komórkę”, przez którą jego kompani mogliby go ostrzec — to kuriozum niemożliwe chyba w żadnym cywilizowanym kraju.

Pisanie krytycznych tekstów o policji jest zajęciem wyjątkowo niewdzięcznym. Napisano już dużo o absurdach organizacyjnych, o tym, że nie spełnia ona swoich podstawowych funkcji itp. Napisano — i nic się nie dzieje. Policją kierują wciąż ludzie, którzy zupełnie nie widzą potrzeby dokonania rzeczywistych, a nie pozornych zmian. Domagają się tylko pieniędzy — i wydają je w taki sposób, jak w akcji „Pierścień”, kiedy to minimalne skutki osiągnięto absurdalnie wysokim kosztem.

Policja przeprosiła warszawiaków za utrudnienia. Równocześnie zapowiedziała kolejne podobne akcje...Zapewne odniesie podobne „sukcesy”, od których opadają ręce.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama