Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (15/2001)
Pierwszy dzień kwietnia przyniósł Holandii legalizację związków homoseksualnych na prawach gwarantowanych dotychczas jedynie małżeństwom. Precedens ten, niestety, pokazuje, że raczej nie możemy spać spokojnie. Lobby homoseksualne nie szczędzi wysiłków i nie zadowoli się jedynie tolerancją. Czołowi przedstawiciele tego środowiska, po opanowaniu wpływowych elit artystycznych i przeniknięciu do biznesu, coraz częściej pojawiają się w mediach i polityce. Wymownym przykładem jest objęcie przez homoseksualistę fotela mera Paryża czy akcentowanie obecności homoseksualistów w różnych gremiach politycznych.
Homoseksualiści mogą już nie tylko być razem, ale nawet zawierać równoprawne związki (zarezerwowane dotychczas mężczyźnie i kobiecie), a nawet adoptować dzieci. Przy okazji gejowskie lobby oraz całe „medialne bataliony postępu” zadrukowały setki stron wątpliwymi argumentami o konieczności takich rozwiązań. Powoływano się na sprawy majątkowe (tak jakby w Holandii nie znano testamentu) czy podatkowe (co akurat zostało „osiągnięte” już wcześniej). Mało kto głośno powiedział, że tym razem doszło do zamachu na podstawową instytucję każdej społeczności, jaką jest małżeństwo, czyli związek kobiety i mężczyzny. Prawo zezwalające na tzw. małżeństwa gejowskie narusza bowiem naturalny porządek rzeczy i stoi w sprzeczności z samą istotą małżeństwa, czyli „matrimonium” co oznacza „dawanie życia”, a tego już żadnym prawem (nawet uchwalonym przez holenderski parlament) zadekretować się nie da.
Natura, na szczęście, pozostaje niezmienna. Oczywiście precedens Holandii stawia pytanie o stosunek do homoseksualizmu także w perspektywie integracji europejskiej. Sądzę, że coraz bardziej aktywne w Polsce lobby gejowskie nie wprowadzi podobnych regulacji prawnych, a — sądząc po pierwszych politycznych deklaracjach — nawet zawsze postępowe siły lewicy nie chcą składać zbyt daleko idących w tej materii deklaracji.
W pierwszym dniu obowiązywania nowego prawa agencje prasowe obiegło zdjęcie przedstawiające dwóch mężczyzn w znanym z wesel geście „gorzko”. Tym razem nie był to primaaprilisowy żart, czego najlepszym dowodem była cicha manifestacja grupy chrześcijan. Przed budynkiem amsterdamskiego ratusza grupa katolików i protestantów w milczącym geście sprzeciwu trzymała transparent z napisem: „Boże, wróć do Holandii”. Jak widać, „pęknięcie antropologiczne” nawet w kraju tulipanów nie jest — na szczęście — zasadą obowiązującą wszystkich.
opr. mg/mg