Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (28/2001)
Podczas ostatniej pielgrzymki Papieża na Ukrainę zapytano rzecznika prasowego Watykanu, czy ta wizyta jest próbą zasugerowania prozachodniego kierunku, w którym powinna zmierzać Ukraina. Joaquin Navarro-Valls, jak przystało na dyplomatę, nie potwierdził i nie zaprzeczył także jej politycznego wymiaru. Przy okazji przypomniał, że Papież często mówi o chrześcijańskich, czyli europejskich korzeniach tego narodu. Politycy związani z Kuczmą podkreślali swoje europejskie nastawienie, deklarując jednocześnie konieczność zachowania dobrych stosunków z Rosją.
Podobne opinie wyraził inny ważny gość, odwiedzający ostatnio naszego największego wschodniego sąsiada. Sekretarz generalny NATO, bo o nim mowa, pochwalił Ukrainę za łączenie integracji z Europą z dobrymi stosunkami z Rosją. George Robertson zapalił także Ukraińcom zielone światło w kwestii ułożenia dobrych stosunków z NATO i choć nie padło ani jedno słowo o ewentualnej przynależności do Sojuszu, jest niemal pewne, że przyszłość Ukrainy widziana jest coraz częściej w strukturach europejskich niż w sferze wpływów rosyjskich. Aby tak się stało, musi zostać spełnionych kilka warunków. Jako pierwszorzędny szef NATO wskazał na uporządkowanie „spraw wewnętrznych”. Ze strony ukraińskich polityków po raz pierwszy padły wyraźnie pojednawcze słowa o NATO, które „stopniowo przekształca się w strukturę bezpieczeństwa europejskiego” i deklaracje, że Ukraina „chciałaby, jako obserwator, uczestniczyć w pracach Unii Europejskiej z jej członkami stowarzyszonymi”.
Wiele deklaracji ukraińskich elit politycznych coraz częściej mówi o historycznych i kulturowych związkach tego kraju z Europą, co musi powodować naturalne „skłonności” wprost prowadzące do członkostwa w Unii Europejskiej. Tak skonstruowany układ polityczny, a później także obronny, może dla samej Ukrainy oznaczać wzrost znaczenia tego kraju zarówno w tej części Europy, jak i ostateczne wyrwanie się z objęć Rosji. To uzasadnia konieczność dalszego rozwoju stosunków Ukrainy z NATO w celu zapewnienia stabilności w tej części naszego kontynentu oraz międzynarodowego poparcia dla bezpieczeństwa Ukrainy i jej suwerenności, niezawisłości oraz terytorialnej integralności.
Polsce trudno wyobrazić sobie lepszy prezent z okazji 10-lecia niepodległości Ukrainy. Wszak to my uznaliśmy jej niepodległość jako pierwsze państwo na świecie. I nie było w tej decyzji nic z romantyzmu, raczej chłodna kalkulacja, że wolna i niepodległa Ukraina jest dla Polski rzeczą pierwszorzędną. Jeśli dziś coraz częściej mówi się o Ukrainie w UE czy nawet NATO, to najlepszy dowód (mimo znanych wewnętrznych kłopotów i problemów ekonomicznych), że warto wspierać takiego sąsiada.
opr. mg/mg