Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (44/2003)
Z kół rządowych dochodzą ostatnio głosy, że w przyszłości wszystkim nam się polepszy, ale najpierw się pogorszy, bo - w nadziei na ową poprawę - powinniśmy teraz zacisnąć pasa. Tylko, że niektórym ludziom zaczyna już brakować możliwości oszczędzania na czymkolwiek! Z czego jeszcze mieliby zrezygnować, skoro ich życie przypomina szkołę przetrwania, a mizerne dochody starczają im zaledwie na przeżycie? Mają wykręcić w domu tych kilka żarówek, zacząć prać na tarce, a w sfatygowanych półbutach wyciąć otwory i przerobić je na sandały?
Ale i wielu spośród nas, którzy jeszcze jako tako dajemy sobie radę, także nie ma już z czego zrezygnować. Gdybyśmy jednak zostali do tego zmuszeni, musielibyśmy przygotować się do dramatycznej rozmowy z najbliższymi. Wydaje się, że najlepiej byłoby wtedy uniknąć dyskusji i wygłosić np. taki monolog:
- Droga Żono! Chyba chciałabyś, aby kiedyś żyło się nam wszystkim lepiej? Jeśli tak, to wybacz, ale na razie musisz się pożegnać z marzeniami o nowej sukience. W końcu te, które masz, są jeszcze wystarczająco ładne. I, oczywiście, koniec z innymi zakupami, do których zachęcają Cię reklamy telewizyjne, dowodząc, co i rusz: „jesteś tego warta”. Bo też skąd oni mogą wiedzieć, czego, tak naprawdę, jesteś warta? Dla mnie i dla naszych pociech jesteś, Kochanie, wprost bezcenna! Toteż ilekroć będziesz odczuwała pokusę wejścia do sklepu np. z kosmetykami, pomyśl o tym i zaniechaj nierozważnego kroku, z przeświadczeniem, że nie znajdziesz tam niczego, czego byłabyś warta. A teraz Wy, moje Drogie Dzieci! To w końcu o Waszą przyszłość chodzi, więc mam nadzieję, że zdołacie wreszcie pohamować swe apetyty i ograniczycie liczbę posiłków, a czas zaoszczędzony na ich spożywaniu przeznaczycie na naukę. Owszem, każde z Was nieco schudnie, ale przecież zewsząd słychać, że szczupłe jest piękne. Nie żyjemy w epoce renesansu - to do dziewcząt - więc nie zachwycicie świata rubensowskimi kształtami, ani w dobie baroku - to do chłopaków - abyście mieli przypominać pucołowate aniołki. Musicie więc stanowczo mniej jeść, za to więcej się uczyć. I to, najlepiej, w domach kolegów i koleżanek, bo wtedy wzrosną Wasze szanse na zjedzenie, raz po raz, jakiegoś podwieczorku, albo kolacji. Nie pytajcie już więcej, co rodzina może uczynić dla każdego z Was, lecz raczej o to, co Wy możecie zrobić dla rodziny. A kiedy będzie Wam wyjątkowo ciężko, przypomnijcie sobie, że jutro będzie dobrze, albo jeszcze lepiej. Tylko, proszę, nie zadręczajcie mnie codziennie pytaniami, czy już jest owo „jutro”. Kiedy ten dzień nadejdzie, to chyba nam powiedzą...?
Może się jednak zdarzyć, że najbliżsi zapytają, z czego my zamierzamy zrezygnować. Zwłaszcza gdy zaapelujemy o gotowość do wyrzeczeń, a sami będziemy używać życia, nie odmawiając sobie niczego. Ba, mogą się nawet zbuntować, bo przykład, jak wiadomo, idzie z góry. Ciekawe tylko, czy i rządzący o tym wiedzą? Bo my, karmieni iluzjami „lepszego jutra”, chętnie usłyszelibyśmy wreszcie, na jakie wyrzeczenia oni się zdobędą. A mogliby np. zmniejszyć wysokość własnych wynagrodzeń, premii i odpraw, ograniczyć przeloty samolotami, a podczas bankietów whisky, łososia i kawior zastąpić maślanką, śledziami i kaszanką. Zwłaszcza, że oni mają silny motyw - pragnienie utrzymania się długo przy władzy, a nam pozostaje wyłącznie miraż bliżej nieokreślonej przyszłości, w której ma być jeszcze lepiej, niż dzisiaj.
opr. mg/mg