Wczoraj nietykalni, dziś świadkowie

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (33/2006)

Czy zdołaliście, zacni utracjusze raju, wysłuchać na żywo transmisji z procesu lustracyjnego p. Zyty Gilowskiej ? Do tej pory - choć od transformacji ustrojowej minęło kilkanaście lat - „smutnych i cichych" panów wysłuchiwaliśmy, co najwyżej, siedząc po drugiej stronie biurka. Większość z dawnych funkcjonariuszy SB to obecnie emeryci, chyba niespecjalnie dumni z tego, czym się zajmowali, skoro przed kamerami zademonstrowali nam tylko swoje niezbyt urodziwe plecy. Oczekując na orzeczenie w sprawie TW „Beata", trudno się oprzeć pokusie skomentowania zeznań świadków. Przede wszystkim nie dajmy się nabrać na argument - tak często obecnie powtarzany - że jest to triumf dawnych esbeków, którzy teraz wystawiają innym „świadectwa moralności". Wiadomo, że są mało wiarygodni i mogą kłamać, ale skoro są przesłuchiwani, to dowód, że wreszcie przestali stanowić „kastę nietykalnych". A orzeczenie wydaje przecież sąd, podczas gdy oni są zaledwie świadkami. We wszystkich innych procesach także zeznania składają rozmaite indywidua - z gangsterami włącznie, którzy np. korzystają z programu ochrony świadków - i nikogo to nie dziwi.

O wyjątkowo mętnych zeznaniach esbeka Wieczorka, który sprawiał wrażenie człowieka „przymulonego", nie wspominałbym, gdyby nie zdumienie, że ktoś tak mało elokwentny mógł zajść w strukturach SB do rangi kapitana. Dlaczego te struktury były takie mocne i ostały się tak długo, skoro miały takich funkcjonariuszy? Rozbawił mnie za to jeden z jego zwierzchników. Zapytany, czy brano pokwitowania np. za kwiaty ofiarowane informatorom, nie krył zażenowania, mówiąc, że „byłoby to niegrzeczne". Mógłby ktoś pomyśleć, że w SB pracowali dżentelmeni. Czyżbyśmy nie mieli racji, wyśpiewując balladę o „chłopcach Świtały", którzy nosili „pod ortalionem schowane pały"?

Jeden z esbeków, którzy przed ćwierćwieczem szperali o świcie po moich domowych szufladach, żalił mi się później w gmachu przy ulicy Kochanowskiego na swój los: - Spać dziś nie mogłem, dziecko miało, za przeproszeniem, mdłości, a ja musiałem wstać na rewizję do pana o pół do piątej rano! Odrzekłem mu, że to nietakt, bo ja go nie zapraszałem. I dodałem, że mi go nie żal, bo mógł sobie znaleźć inną pracę. A on na to - taki to był filut! - że go zmusili. Cóż, jaki pan, taki kram.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama